„Cyganka” – tak się nazywa obraz, na którym zobaczymy niezwykłej urody kobietę, namalowaną przez wybitnego sopockiego malarza, Alberta Lipczyńskiego. Niedawne pojawienie się tej pracy na aukcji jest z pewnością ciekawostką. Tak ze względu na sportretowaną piękność, jak nadający się na scenariusz filmowy, życiorysu samego Lipczyńskiego.

Urodzony w Lęborku, uciekł aż do Liverpoolu przed pruskim poborem do wojska. Tam rozwinął swój talent malarski. Z czasem jego obrazy wystawiane były obok dzieł Van Gogha i Cezanne’a. W Wielkiej Brytanii poznał Elizabeth najpierw swoją modelkę, potem muzę, a wkrótce – żonę. Pierwsza tragiczna data w ich życiu to 28 lipca 1914. Albert – poddany pruski, z powodu wybuchu I Wojny Światowej, został najpierw internowany, a następnie, wraz z żoną musiał opuścić Wielką Brytanię. Lipczyńscy odnaleźli się w 1919 roku Sopocie. Przygarnęła ich siostra Alberta, której mąż, Polak, posiadał na ulicy Grunwaldzkiej kamienicę. To miejsce stało się ich małą ojczyzną.

Lipczyński mieszka w kurorcie, ale tworzy w Gdańsku. Pracuje dużo. Jest kreatywny i pomysłowy a jego obrazy, obok dzieł Herdemertensa czy Mokwy, są stałym elementem wolnogdańskich wystaw sztuki. Druga fatalna data – marzec 1945 roku. Wtedy skończył się szacunek i uznanie. Gruzy wojennego Gdańska pochłonęły atelier i kilkaset obrazów. W Sopocie rządzą najpierw sowieci, a potem my – nie do końca rozumiejący ich kosmopolitycznych życiorysów. Albert i Elisabeth mieli szczęście - przeżyli. Ale – co to za życie, skoro najpierw prawie umarli z głodu, malarz przeżył głęboką depresję, a potem nikt nie chciał kupować jego obrazów? Tylko znajomi coś zamawiali, starając się pomóc coraz bardziej wiekowemu artyście.

Dla nieznajomych tajemniczy. Według znajomych i sąsiadów – całkiem towarzyski i wesoły. W latach pięćdziesiątych XX wieku spacerował po Sopocie z przesiadującą mu na ramieniu, złorzeczącą po angielsku i niemiecku, papugą. Przeżył Elisabeth o 5 lat, umierając w maju 1974 roku. Pochowano go na cmentarzu katolickim w Sopocie.

Zaraz, ale gdzieś zniknęła nam nasza „Cyganka”. Na jednym z ostatnich zdjęć malarza, zrobionych w jego mieszkaniu, za plecami Alberta widzimy dwa portrety. Według specjalistów z Sopockiego Domu Aukcyjnego, pierwszy z nich pochodził z 1907 roku i przedstawiał Elisabeth. Kim zaś była bohaterka drugiego z nich, ubrana właśnie w strój cyganki? Według przekazu Krystyny Tarnawskiej – sopockiej przyjaciółki artysty, portret, namalowany w 1938 roku, miał przedstawiać panią Schneider, w której Lipczyński miałby się zakochać w latach 30. XX wieku.

W liście z 25 grudnia 1948 roku do Elizabeth Yates Lipczyński pisze: „Czy pamiętasz panią Schneider? Tę ładną pannę, za którą Alchen tak szalał? Wczoraj otrzymaliśmy list od niej z Niemiec – jej pierwszy mąż zmarł czy raczej poległ na początku tej wojny, a potem ten sam los spotkał jej drugiego męża. Wychowała dwoje dzieci, pracuje teraz w gazecie, gdzie chyba redaguje artykuły. Zawsze umiała ładnie pisać. Ucieszyliśmy się z listu, gdyż nie mieliśmy od niej żadnych wieki od sześciu lat”.

Gdzie zatem dziś podziewa się „Cyganka”? Zapewne ma nowego właściciela, ponieważ w listopadzie wystawiono ją na sprzedaż w Sopockim Domu Aukcyjnym. Oby - w nowym domu, było jej tak dobrze, jak przez lata na ścianie uwielbiającego ją, znanego malarza.