Stwierdzenie, że czeka nas trudny okres jest truizmem. Chodzi oczywiście o jesień, czas kiedy zasadzie wszystko jest przeciw nam. Przed nami perspektywa kilku miesięcy zimna, wiatru i deszczu na zmianę ze śniegiem. Krótkie dni. Tak krótkie, że zaczynamy pracę gdy dopiero co zrobiło się jasno, a kończymy gdy już robi się ciemno. Dokonywana co roku zmiana czasu jest dodatkowym gwarantem, byśmy aby na pewno przypadkiem nie ujrzeli światła dziennego. 

Wraz z jesienią dochodzą też liczne, ulubione rytuały - poszukiwania czapek i butów, oczywiście innych na jesień (bo mokro), a innych na zimę (gdy spadnie śnieg). Odgrzebywanie szalika, a zaraz po nim rękawiczek. Gorzej, gdy trzeba zapasy odświeżyć, czyli wyłożyć pieniądze. W domu zaczyna się zabawa z ogrzewaniem (coś nie grzeje, może kaloryfery się zapowietrzyły? Trzeba zrobić przegląd pieca itd.), wycieraczkami i mokrymi butami. W samochodzie to czas wymiany opon (zimowe opony ma pan już łyse, czas na nowe), odśnieżania i sprzątania (nie zamocz dywanika. A nie masz gumowego?). W tle możliwe kolejne atrakcje: nie odpalił mi. To diesel? Pewnie padł akumulator.  Uważaj jest szklanka, drogowcy nie zdążyli posypać solą. Zakopałem się. 

Ta check lista jest z pewnością dłuższa i każdy ma własną, indywidualną. Gdy przychodzi jej czas wielu z nas, i z pewnością nie po raz pierwszy, zastanawia się co tutaj jeszcze robi? Iluż to znajomych wyjechało na stałe, a ilu opuszcza Polskę jesienią, by przezimować w przyjaznym środowisku. I co najważniejsze – nieporównywalnie tańszym. Weźmy sobie najbliżej położoną nas strefę całorocznego ciepła, a zarazem obszar bliski nam mentalnie, bo europejski i unijny. Popularne Wyspy Kanaryjskie. Najzimniej jest tam w styczniu i lutym gdy temperatura wynosi 20 stopni (w słońcu więcej). W mieszkaniach ciepłą wodę i prąd bierze się ze słońca, a przed wyjściem do sklepu wystarczy narzucić klapki, spodenki i t-shirt. Wszystkie czynności życiowe są banalnie proste, a do tego tańsze, check lista praktycznie nie istnieje, a o życiodajnym wpływie światła i błękitnego nieba (słońca jest tam prawie dzień w dzień) nawet nie wspominam.

Co więc takiego powoduje, że dalej tkwimy tutaj gdzie tkwimy? Tym bardziej, że tuż obok trwa wojna, w kraju szaleje inflacja i drożyzna, a politycy (i ci centralni i ci z samorządów) skupieni wyłącznie na sobie, pogrążają kraj w chaosie, a publiczne pieniądze przeznaczają na budowę politycznego zaplecza i ideologiczne krucjaty.

Wielu odpowie – praca, rodzina, dzieci, szkoła, zobowiązania itd. Racja. Ale jest jeszcze jeden istotny czynnik. Nie mamy na niego wpływu, a jednak jest. To wiosna. To moment, który obieram sobie za cel, zawsze na przełomie października i listopada. Bo, nie ma lepszego momentu, gdy po kilku miesiącach życia w ciemności i zmaganiach z rzeczywistością pojawia się słońce, robi się ciepło, a krajobraz wokół zaczyna się zmieniać, by w pewnym momencie totalnie eksplodować. Kto z nas nie delektuje się wtedy słonecznymi dniami, kto nie zachwyca się temperaturą 16 stopni wołając „Ale jest gorąco!”. Wiosna pojawia się niczym długo oczekiwana nagroda, daje nam kopa, radość tylko dlatego, że świeci słońce, przychodzi ciepło, a przyroda budzi się do życia.

Tak więc Drogie Czytelniczki i Czytelnicy – aby do wiosny! A tymczasem zapraszam do lektury Prestiżu, w którym jak tylko możemy staram się Wam pokazywać te lepsze i najbardziej pozytywne strony życia, tak by Prestiż był dla Was fajnym towarzyszem w te jesienne i zimowe dni