Jak świat długi i szeroki znajdziecie wiele niespodzianek kulinarnych. Każdy region na tej planecie ma swoje sekrety żywieniowe. Także my, a nasze sekrety wprowadzają wiele nacji w osłupienie gdyż twierdzą, że zjadamy produkty niejadalne.
Wiele narodów kisi wszelakie produkty i banalne stwierdzenie, że to nasza domena jest bardzo mylne. Kiszonki i fermentacje mają się dobrze, zdobywają coraz większą popularność na świecie. To kierunek, który należy tylko chwalić i trzymać kciuki, aby nie było to chwilowa moda.
Jedno jest pewne, tyle dobroci ile niosą te kiszone i fermentowane produkty dla naszych organizmów, jest niezliczona.
Myślicie o zgubieniu zbędnych kilogramów, to łapcie za słoik z kiszonkami. Mimo niskiej kaloryczności dają poczucie sytości. Poprawiają perystaltykę jelit, czyli nasz obieg pokarmu w organizmie jest krótszy. Dzięki nim bardzo łatwo przyswajamy i co najważniejsze wspomagają nasz układ odpornościowy, bo to naturalne probiotyki. Farmazonem jest, że zawierają więcej witamin C od świeżych warzyw i owoców, ale kiszenie powoduje, że ta witamina nie ulega rozpadowi, jest bardzo wrażliwa na czynniki zewnętrze. Nieraz po przekrojeniu owoców i warzyw widzicie, że robią się szybko czarne, to właśnie ten proces utleniania witaminy C. Jak chcemy być piękni i młodzi, to też są dobre informacje. Ile tam w środku jest przeciwutleniaczy, które zapobiegają procesom starzenia! Boicie się tak powszechnego raka, bardzo proszę wcinać więcej kiszonek. Spożywanie produktów fermentowanych poprawia funkcjonowanie mózgu i układu nerwowego, defekt będą eliminowane. Łapiecie zbyt mocne ciśnienie na codzienny zgiełk, to kolejny raz powiadam, kiszonki są zbawienne. Tylko nie przewracajcie całej swojej diety do góry nogami, bawcie się smakiem i wprowadzajcie do codziennej diety dobroć kiszonek i fermentacji.
Znacie nasze polskie produkty, wszechobecna kapusta, zsiadłe mleko, które dla wielu nacji bez wymieszania jest formą, która nie przejdzie przez gardło, czy doskonały chleb. Kiszenie to domena Japończyków, czy Koreańczyków, znany na całym świecie sos sojowy, czy kiszone warzywa w tylu wersjach, że można dostać zawrotu głowy i momentami szybszego szukania toalety. Węgrzy to dopiero kiszą, możemy nabawić kompleksów w tej materii. W Maroko bez kiszonych cytryn wiele potraw nie ma sensu. Szwedzi mają swoje śledzie, ale to już gruba jazda bez trzymanki. Dla ludzi o dużej wrażliwości spożycie może skończyć się bardzo szybko i ze skutkiem takim, że wcześniejszy posiłek wróci razem ze śledziem na łono natury. To tylko najbardziej znane przykłady z różnych zakątków naszego globu.
Kisić można praktycznie wszystkie produkty, tutaj nie ma ograniczeń, tylko chyba słaba wyobraźnia jest nam w stanie przeszkodzić w tworzeniu nowych kiszonek. Poczytajcie, próbujcie, jeżeli brak odwagi to zacznijcie od przygotowania domowego jogurtu. Przekonacie się, że to niebywale proste a proces fermentacji to nie fizyka kwantowa.
Mikroorganizmy, które tworzą kiszonki to samo dobro natury, które powodują, że nasze zdrowie nabiera na sile, a samopoczucie wchodzi na wyżyny. Oczywiście umiar wskazany, amatorzy w spożywaniu mogą mieć niezły czas na bieg w kierunku miejsca gdzie nawet król chodzi piechotą.
Zachęcam jedynie do próbowanie różnych wariantów kiszonek z całego świata. Podróże kulinarne otwierają nas na inne kultury, dają radość obcowania z innymi ludźmi. Ten stan próbowania i smakowania pokazuje nam jak jest piękny i różnorodny ten kawałek wszechświata.