Widok fioletowych dywanów lawendy koi duszę, wręcz zmuszając do przestawienia się w tryb slow life. Ciągnące się po horyzont, oszałamiające zapachem pola, są wizytówką Prowansji, podobnie jak ciepły klimat, lśniące śródziemnomorskie horyzonty, kojąca atmosfera kameralnych wiosek i wyrafinowanych miast.

Nie zawaham się stwierdzić, iż region Prowansji jest jednym z najbardziej pociągających i intrygujących kulturowo miejsc na świecie. Przy tym niesamowicie różnorodnym. Od Luberon i Doliny Rodanu po Marsylię i wioski rybackie nad Morzem Śródziemnym, które od wieków inspirują artystów. Żywe obrazy Prowansji subtelnie dzielą się swą kolorową i relaksującą radością życia. Urzekają niezwykłą intensywnością kolorów na tle bezkresnego baldachimu kobaltowego nieba. Hipnotyzują lawendowymi polami kontrastującymi z nieokiełznanymi górzystymi krajobrazami. Kuszą bogatymi czerwonymi kanionami kopalni ochry i błękitną wodą przepływającą przez spektakularny wąwóz Verdon.

Picasso cały w słońcu

Eleganckie jachty bujają się leniwie w marinie, a rezydencje milionerów kryją za wysokimi żywopłotami. I choć połacie złotego piasku dostępne są dla tu każdego, zupełnie za darmo, klimat Riwiery Francuskiej sprawia, że trudno być tu szablonowym wczasowiczem. W Antibes, które niemal każdy wpisuje na listę miejsc do zobaczenia, trzeba zadać szyku, brylować, afiszować się i wyróżniać. Czymkolwiek. Choćby kapeluszem.

Lata temu to urzekające miejsce spodobało się artystom i pisarzom. Bywali tu Graham Greene i Monet. Antibes zauroczyło też Pabla Picassa, który kochał tutejsze plaże i słońce. Uwielbiał zapuszczać się w kręte zaułki starego miasta. Na Marché Provencal, prowansalskim rynku, tak jak za jego czasów, wypieka się socca, chrupiący placek z mąki z ciecierzycy, podawany z pesto i serem. Z nicejską tradycyjną przekąską w ręku, wzorem mistrza, wręcz trzeba skierować swe kroki w stronę średniowiecznego zamku należący niegdyś do rodziny Grimaldi z Monaco, gdzie na drugim piętrze Picasso przez 6 miesięcy miał swoją pracownię. Jesienią 1946 roku w budynku było zbyt zimno na dalsze prace artystyczne, dlatego Picasso wrócił do Paryża. Ślad po nim jednak pozostał. 23 obrazy i 44 rysunki, które pozostawił, należą dzisiaj do kolekcji Muzeum Picassa w Antibes, pierwszego na świecie muzeum poświęconego w całości temu artyście. Łącznie znajduje się tu 245 prac Picassa.

Nad Zatoką Aniołów

W Nicei w powietrzu wiruje zapach prowansalskich przypraw i kwiatów. Czy tak wygląda raj, który przyciąga, uzależnia i wzywa do powrotów? Tak twierdziło wielu artystów. Trudno zrobić krok, by nie natrafić na ślady po nich. W samej Nicei znajduje się około 100 muzeów, a w wąskich, pełnych koloru uliczkach w starej części miasta jak grzyby po deszczu rosną galerie sztuki.

Na przełomie XIX i XX wieku słońce i tutejszy mikroklimat zwabiły też arystokratyczną śmietankę Europy. Zwłaszcza wśród bogatej arystokracji angielskiej, nastała swoista moda na spędzanie tu jesieni i zimy. Nieco więc przewrotnie, miasto zyskało nieoficjalny tytuł zimowej stolicy Europy. Pamiątką po dawnych gościach jest droga wzdłuż wybrzeża, słynna Promenade des Anglais (promenada Anglików), dziś jedna z głównych atrakcji turystycznych miasta. Podczas spaceru tym pięknym deptakiem wśród palm wysnuć można wnioski, iż Nicea wydaje się idealnym zlepkiem tradycji i nowoczesności. Z jednej strony wspaniałe pałace i rezydencje, z drugiej na rowerach, wrotkach, deskach i rolkach, w kusych strojach, mkną stada roześmianych, młodych ludzi. Jednocześnie czuć tu atmosferę wielkiego świata, z zachwycającą architekturą z okresu La Belle Epoque. Trudno się dziwić, że atmosfera ta uwiodła Sławomira Mrożka, który w Nicei spędził ostatnie swoje lata.

Najważniejsze atrakcje miasta położonego nad Zatoką Aniołów znajdują się w jego centrum i są dostępne w zasięgu spaceru. Piękne widoki serwuje nicejskie wzgórze, gdzie znajduje się stary gaj oliwny, a z jego szczytu roztacza się urzekający widok na okolicę. Równie urzekający jest tradycyjny targ kwiatowy, czyli Marche aux Fleurs Cours Saleya. Nicea jest ważnym punktem na tutejszej mapie. Otoczona z jednej strony przez ciepłe i krystalicznie czyste wody Morza Śródziemnego, z drugiej zaś przez pasmo górskie Prealp Nicejskich, jest nieformalną stolicą Lazurowego Wybrzeża, współczesnej bramy do historycznej Prowansji – jednego z najpiękniejszych regionów w Europie.

Kameralne życie w kolorze ochry

Krajobraz zmienia się wraz z oddalaniem się od wybrzeża, z szeregiem usadowionych na wzgórzach najbardziej urokliwych wiosek oznaczonych etykietą „Najpiękniejsze wioski we Francji”. To miejsca, w których poznaje się prawdziwą duszę Prowansji. Pełne kwiatów, z małymi placami, wąskimi uliczkami i usadowionymi centralnie fontannami.

Wiele uroczych wiosek skupionych jest w Luberon, na obszarze przez lata chronionym przed nadmiernym rozwojem. Jak dawniej spaceruje się tu brukowanymi uliczkami, poszukując śladów dawnej historii. Tak jak w Roussillon, która pokazuje z wdziękiem, że na miano najpiękniejszej w pełni zasłużyła. Wyjątkową kolorystykę, rdzawoczerwoną i stonowaną pomarańczę, zawdzięcza Roussillon bogatym złożom ochry, znalezionym na terenach otaczających wioskę. Kopalnie ochry, niegdyś ważne źródło ekonomiczne dla regionu, stały się dziś istotną atrakcją turystyczną. Głębokie kaniony i kształty wyryte w ziemi - najpierw przez przemysł, a potem przez naturę - robią piorunujące wrażenie, szczególnie oglądane z południowego krańca płaskowyżu Vaucluse.

Są też miejsca, piękne i urzekające, do których turyści rzadko docierają. Zaledwie kilka chwil spędzonych w Oppède le Vieux, jest niczym cofnięcie się w czasie. Autentyczna, wyciszająca atmosfera, zaledwie dwie knajpki i kilka dyskretnych chambres d’hôtes, wręcz zmuszają do zwolnienia. Udałam się więc na wędrówkę brukowanymi uliczkami, dotykając kamiennych ścian porośniętych pnącymi różami i zaglądając w okna ozdobione balkonami z kutego żelaza. Na niewielkich straganach czekają na chętnych świeże warzywa, kozie sery, saszetki z lawendą i wiele lokalnych produktów.

Fiolet po horyzont

Słowa Prowansja i lawenda dziesiątki lat temu stały się synonimami. Nie sposób wymienić jednego bez drugiego. Ciemne, fioletowe odcienie i delikatne zapachy, które każdego lata otaczają tutejsze pola, stały się w Prowansji samodzielną atrakcją turystyczną. I choć lawendę uprawia się też we Włoszech, w niektórych południowych regionach Wielkiej Brytanii, nawet w Australii, pod względem tradycji i skali, żaden z regionów na świecie nie może konkurować z Prowansją.

Tutejsza lawenda to zdecydowanie więcej niż tylko pocztówkowy widoczek. Najbardziej spektakularne fioletowe pola znajdują się na północ od regionów Luberon i Verdon, na północ od Aix-en-Provence i Marsylii oraz na wschód od Awinionu. I choć na obszary pełne lawendy natknąć się można na całym południu Francji, są znacznie mniejsze i mniej efektowne, choć ciągle urocze. Tak jak miasteczka nimi otoczone, w których starsi grają w bule, a w klimatycznych restauracjach jada się zupę rybną bouillabaisse albo spędza leniwie czas przy szklaneczce pastisu, czyli tutejszej anyżówki. A artyści? Byli tu i wciąż są. W południowym słońcu Prowansji powstało niejedno arcydzieło. Ot, choćby obrazy van Gogha i Cézanne’a.

Ci, którzy chcieliby przekonać się, jak niewiele wiedzą o lawendzie, powinni skierować swe kroki do Le Musée de la Lavande, w Cabrieres d’Avignon, kamiennej uroczej wiosce. Pasjonaci opowiadają tu o sadzeniu i zbiorach, prezentują techniki destylacji lawendy znane z początku XX wieku. Sprzedają też wykonane ręcznie kosmetyki naturalne i olejki eteryczne. Jeszcze więcej lawendowych wrażeń dostarcza uczestnictwo w Festiwalu Lawendy w Sault, uroczej typowo prowansalskiej wiosce otoczonej hektarami fioletowych pól, w której na straganach stoją pięknie opakowane lawendowe oliwy, miody i mydła. Albo własnoręczne wykonanie perfum w Grasse, malutkiej miejscowości niedaleko Cannes, będącej światowym centrum produkcji naturalnych aromatów. Od XVIII wieku działają tu trzy manufaktury: Fragonard, Galimard lub Molinard, w których urzeka zapach lawendy, mimozy i jaśminu.