Efekt Igi
BNP Paribas Poland Open Turniej WTA 25
Trójmiasto to jeden z najmocniejszych punktów na tenisowej mapie Polski. Przez lata odbywały się tutaj największe turnieje na czele z sopockim Prokom Open, tutaj znajdują się też jedne z najlepszych i najbardziej malowniczo położonych obiektów - na czele z kortami STK Sopot i Arki Gdynia. I wciąż przybywają kolejne. Dzisiaj, gdy dzięki Idze Świątek tenis ma szansę stać się nowym sportem narodowym Polaków - w Trójmieście mamy do dyspozycji już 120 kortów, z czego wiele z nich całorocznych.
Jest ciepłe, czerwcowe popołudnie. Nie zastanawiając się długo wybieram numer, by zarezerwować korty. Trzy sygnały, krótka rozmowa i niestety - STK oblegane w opór. Cóż, mam jeszcze jedną szansę. Szczęście mi sprzyja! Sopocki„Leśnik” ma 2-godzinną lukę. Chwytam swoją białą tenisową torbę, pakuję rakietę, piłki i buty, i lecę na trening. Jadę rowerem. W mojej głowie kotłują się myśli, które z tych miejsc bardziej mi odpowiada… Spory kompleks z długoletnimi tradycjami i sukcesami, czy raczej bardziej kameralny kort położony w środku lasu, gdzie natura dosłownie zagląda ci przez ramię. Biję się z myślami. Wchodzę na kort, odbijam piłkę od czerwonej mączki, spoglądam przed siebie, koncentruje się i w jednej chwili jestem sam na sam, z tym co lubię najbardziej. Tenis!
Trójmiasto oferuje mnóstwo miejsc, w których można pograć w tenisa. Prawie w każdej dzielnicy można znaleźć co najmniej jeden kort, jednak od jakiegoś czasu nie ilość, lecz dostępność odgrywa tu kluczową rolę. W ciepły weekend czerwca w zasadzie trudno było znaleźć jakiekolwiek wolne miejsce na kortach STK.
- Teraz praktycznie codziennie mamy pełne obłożenie na wszystkich naszych kortach, pojedyncze wolne korty pojawiają się dopiero w późnych godzinach, najczęściej po 21:00 - mówi Tomasz Bogucki, prezes STK. - Jednak prawda jest taka, że nie mamy problemu z obłożeniem zarówno latem, jak i zimą. Nasze korty są bardzo dobrze przygotowane, a hale jako jedyne w Trójmieście są murowane, czyli idealne do gry bez względu na warunki atmosferyczne - dodaje.
Podobnie jest na gdyńskich kortach Arki, ale… istnieje pewna kluczowa zależność.
- Nie możemy narzekać na brak chętnych do gry. Jednak niedawno zauważyłem bardzo ciekawą zależność. W momencie, gdy odbywa się ważny tenisowy turniej, a już w ogóle, kiedy na światowe korty wychodzi Iga Świątek lub Hubert Hurkacz, to obłożenie na kortach automatycznie się zmniejsza. Wcześniej nie odbywało się to aż na taką skalę. Widać, że ludzie zaczęli doceniać tenis i mocno kibicować naszym zawodnikom - tłumaczy Radosław Szymanik, prezes zarządu KT Arka Gdynia. - Jeżeli miałbym porównywać zainteresowanie tenisem względem poprzednich lat, to będę mógł to jednoznacznie stwierdzić dopiero we wrześniu, kiedy będziemy mieli nowy nabór. Jednak już teraz widzę, że nasz kultowy produkt, czyli „Wakacje z rakietą” - półkolonie tenisowe, wzbudzają bardzo duże zainteresowanie - podkreśla.
Pachniało szlemem
Tenisowy boom, jeżeli o takim można już mówić, to z pewnością efekt wielu czynników. Popularność białego sportu rośnie od lat, wraz z rozwojem infrastruktury, szczególnie tej całorocznej. Bo ile z kortami odkrytymi nie było tak źle, to barierą dla Polaków była zbyt mała liczba hal. W latach 90. masowo pojawiły się tzw. balony, a w kolejnych latach już trwałe obiekty.
- Tak, pamiętam jak w Trójmieście pojawiły się pierwsze balony. Nie było ich za wiele, pamiętam te na kortach Witten w Gdańsku oraz na kortach Arki w Gdyni - mówi Mariusz Ozdoba, prezes z Pomorskiego Wojewódzkiego Związku Tenisowego. - Jedynym obiektem, który posiadał wówczas pełną infrastrukturę był Sopot Tenis Klub. Miał dwie hale tenisowe z prawdziwego zdarzenia. W Gdańsku była również hala tenisowa za czasów św.pamięci Lecha Pieczonki, czyli hala na Lechii, hala w hangarach - dodaje.
Wielkim kołem napędowym były zawodowe turnieje na czele z Prokom Open. Do Sopotu zjeżdżały się największe gwiazdy światowego tenisa. Pachniało splendorem, bryzą i dolarami. A wszystko za sprawą gdynianina Ryszarda Krauze, przez wiele lat jednego z najbogatszych Polaków, który postanowił wyłożyć kolosalną sumę pieniędzy na rozwój polskiego tenisa. W szybkim czasie doszło do przeniesienia turnieju z półki ITF na półkę WTA. Początek w 1998 roku był jeszcze stosunkowo skromny – Tier IV (i 107 500 dolarów w puli nagród) – ale rozwój błyskawiczny: Tier III (180 000) już rok później, a od 2002 kategoria ta sama, lecz z 300 000 dolarów do wygrania.
Sopot przez chwilę pełnił rolę tenisowego centrum świata. Był jednym z zaledwie kilkunastu, z Wielkimi Szlemami włącznie, w których w tym samym czasie i miejscu toczyła się rywalizacja w WTA i ATP. Były nazwiska znane z pierwszych stron gazet, były sukcesy polskich tenisistów, a atmosfera na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego nie różniła się niczym od tej wimbledońskiej. Zresztą właśnie tutaj Rafael Nadal wygrał na swój pierwszy turniej ATP w karierze. Wielką karierę zaczynał też Gael Monfils, a w singlowych rozgrywkach występowali Łukasz Kubot i Michał Przysiężny. Tu triumfowali też polscy debliści - Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenber, a także Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska, które przez lata tworzyły najlepszy polski debel kobiecy. Oj działo się!
Wielkie imprezy, wielkie nazwiska napędzały nie tylko kibiców, ale i graczy amatorów. Prawdziwym momentem przełomowym mogą się jednak okazać się sukcesy Igi Świątek.
- Iga Świątek to pierwsza zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych w historii polskiego sportu, pierwsza nasza „jedynka” światowego rankingu. Jeżeli to będzie trwać, a tego przecież wszyscy chcemy to może trwale zmienić pozycję tenisa w Polsce, podobnie jak Adam Małysz zbudował potęgę skoków narciarskich. Z tą różnicą, że skoki to sport ekstremalny, a tenis jest powszechny i łatwo dostępny – mówi Michał Stankiewicz, red. naczelny Prestiżu, który przez kilka lat organizował międzynarodowe turnieje rangi ITF dla kobiet. – Już teraz widać radykalny wzrost zainteresowania tenisem, nie tylko po obłożeniu kortów, ale chociażby dlatego, że ogólnopolskie media coraz więcej uwagi poświęcają występom innych zawodniczek i zawodników niż Iga. Informacje i relacje ze startów naszych reprezentantów z drugiej i trzeciej setki rankingów stają się normą. Mam nadzieję, zaraz będziemy świadkami efektu kuli śnieżnej, jeżeli chodzi o liczbę turniejów, kibiców, grających amatorów i zawodników. No i kolejne Polki i Polaków w czołówce rankingów WTA i ATP.
Dwa giganty
Największą bazą i infrastrukturą w Trójmieście dysponują dwa największe kluby - STK Sopot i Arka Gdynia. W Sopocie to korty przy Ceynowy oraz korty miejskie. Korty na Ceynowy przez lata reklamowały się jako jedyne, z których trybun widać morze. W sumie 38 kortów, z tego 7 w murowanych halach z zapleczem - jest kawiarnia, domek klubowy. Sporo się też dzieje.
- W zeszłym roku mimo pandemii na naszych kortach zorganizowaliśmy łącznie około 100 turniejów. Są to zarówno rangi międzynarodowe ITF, ale też o randze międzynarodowych mistrzostw Polski. Wówczas na nasze korty przyjeżdża ok. 300 graczy z całego świata seniorów, czyli po 30 roku życia - mówi Tomasz Bogucki, prezes STK. - Poza tym organizujemy też turnieje amatorskie, mistrzostwa Polski czy wojewódzkie. Warto wspomnieć m.in. o amatorskim cyklu turniejów Ziaja Cup, które rozgrywane są w 3 kategoriach: Open, +50 i +60. Rozgrywki odbywają się co tydzień i gromadzą od 25 do 60 uczestników. Organizujemy też bardzo dużo turniejów dla dzieci, czyli Tenis 10. W tym roku będzie podobnie - podsumowuje.
Problemem kortów jest jednak spór prawny jaki toczy się od kilku lat pomiędzy miastem, a poprzednim użytkownikiem SKT, który walczy w sądach o powrót na obiekt. Tym samym obecny dzierżawca STK nie może dokonywać długoterminowych planów, nie może dokonywać inwestycji na kortach, ani zawierać długoterminowych umów. To powoduje pat prawny i inwestycyjny, który jest bez znaczenia dla grających, ale dla organizatorów większych turniejów może być barierą, gdyż nieremontowany obiekt ulega zniszczeniu. Już teraz nie można wejść na trybuny znajdujące się na korcie centralnym.
Arka Gdynia to z kolei 20 kortów – w tym 3 kryte (zimą 6 kortów krytych), 1 kort twardy, szeroka ścianka treningowa, a także kawiarnia oraz sklep tenisowy. Warto dodać, że to miejsce scalone z dwóch obiektów: 9 z nich znajduje się na gruncie wieczyście dzierżawionym od miasta, pozostałe zlokalizowane są na tzw. górce, którą klub wydzierżawił w 2000 r. na 30 lat. To właśnie ta część należała do Ryszarda Krauze. Biznesmen postanowił jednak zwrócić ją miastu, mimo że wcześniej zainwestował 7 mln zł w ich rozbudowę. Dzięki temu dziś KT Arka to jeden obiekt z kortami, gotowy do realizacji dużych turniejów.
- Mamy kilkadziesiąt różnych turniejów, poczynając od turniejów Pipelife Arka Cup dla dzieci i młodzieży do lat 10. Organizujemy też dwa ogólnopolskie do lat 12 i dwa ogólnopolskie do 14 lat - mówi Radosław Szymanik. - Z kolei już w lipcu odbędą się eliminacje drużynowych mistrzostw Europy do 14 lat dziewczynek. Tu odbywa się też Super Seria, czyli drugi najwyższy turniej do lat 14 w rozgrywkach PZT. Mamy też mistrzostwa Polski w różnych kategoriach czy zawodach, jak np. radców prawnych czy adwokatów. U nas odbywa się też jeden z bardziej prestiżowych turniejów amatorskich, czyli Top Szlem, w kraju jest tylko 5 takich turniejów. W przyszły weekend, bo już 1 do 4 lipca organizujemy Międzynarodowy Turniej ITF rangi 200, który jest sankcjonowany przez Międzynarodową Federację Tenisową. Z kolei we wrześniu prawdopodobnie odbędą się tu drużynowe mistrzostwa Polski oraz mistrzostwa trenerów. Mimo że koszty energii oraz gazu wzrosły kilkukrotnie na przestrzeni roku, a ceny usług bardzo obciążają nasz budżet to kalendarz pęka w szwach! - podsumowuje prezes KT Arka Gdynia.
Korty dla każdego
Choć to najstarsze i największe obiekty, to w Trójmieście istnieje też kilka innych dużych klubów. A także malowniczo położonych. Jednym z nich jest Don Balon we Wrzeszczu, czyli pierwsze powojenne korty w Gdańsku! Składa się z dwóch obiektów tenisowych oddalonych od siebie o zaledwie kilometr. Znajdziemy tu trzy profesjonalne całoroczne hale tenisowe o nawierzchni trawiastej oraz cztery korty tenisowe o nawierzchni mączka ceglana.
- Jako nieliczni w województwie, należymy do programów Tennis10 oraz Xpress Tennis, które wprowadzane są na całym świecie. Dzięki temu nasz system szkoleniowy jest bardzo ciekawy i nowoczesny. W naszej ofercie znajduje się także program typowo zawodniczy - mówi Marcin Plopa, Head Coach i założyciel Centrum Tenisa Don Balon.
Innym cenionym obiektem jest Gdańska Akademia Tenisowa, która ma do dyspozycji pięć kortów otwartych oraz dwa korty w całorocznej hali z pełnym zapleczem: kawiarnią, salą do ćwiczeń, szatniami i prysznicami. Tu z kolei rozgrywają się ciekawe zawody tenisowe. W czerwcu odbyła się tu druga edycja międzynarodowego turnieju ITF J4, w którym wzięło udział aż 64 zawodników i 64 zawodniczki z 12 krajów!
Do większych obiektów należy zaliczyć też Lechia Tennis Club, którego początki datuje się na lata 50. XX wieku, a także Sport Park Przymorze, który może poszczycić się aż pięcioma kortami halowymi ze sztuczną trawą w ramach jednego obiektu.
Istnieją też miejsca bardzo kameralne, a przy tym niezwykle urokliwe. O szybsze bicie serca przyprawiają na pewno korty tenisowe „Podleśna” - mały, ale za to malowniczo położony ośrodek, który mieści się niemal w samym sercu pięknego Parku Jaśkowej Doliny. Niemniej urokliwe są korty tenisowe „Wybrzeże” położone w przepięknym, cichym i pełnym zieleni miejscu w Gdyni Orłowie. Z kolei w gdyńskim ośrodku Tenis Zone na kortach trenerem jest Tomasz Nowak, którego wychowanek - Piotr Sierzputkowski przez pewien okres był trenerem samej królowej tenisa - Igi Świątek!
- Zainteresowanie rośnie. Z dobrze rokujących klubów mamy: Gdańską Akademię Tenisową, Sopot Tenis Klub, Arkę Gdynia oraz Lechię Gdańsk, te cztery kluby zajmują się szkoleniem zawodniczym, reszta obiektów czy podmiotów tenisowych to działanie bardziej rekreacyjne, i z tamtych klubów mało dzieci trafia do tenisa wyczynowego - podkreśla Mariusz Ozdoba. - Niemniej obiekty nielicencjonowane również notują większe obłożenie. Jak rozmawiam z kolegami, którzy prowadzą te obiekty, to wszyscy wskazują na to, że to w dużej mierze zasługa sukcesów Igi Świątek czy Huberta Hurkacza. Również Polski Związek Tenisowy ma w tym swój udział, dzięki takim programom jak: Narodowy Program Upowszechniania Tenisa - Rakiety Lotosu. Dodatkowo niektórzy zawodnicy jak np.: Maja Chwalińska, Kasia Kawa, czy Kamil Majchrzak są objęci programem PZT Lotos Team, który zapewnia im wsparcie finansowe. Trzeba jednak pamiętać, że to wszystko dzieje się dlatego, że zawodnicy wcześniej trafili do licencjonowanych klubów, które wskazały im prawidłową drogę rozwoju - podsumowuje prezes Pomorskiego Wojewódzkiego Związku Tenisowego.