Młode Miasto na przemyśle stoi
Bingo, w końcu jest samochód na który zwróciłem uwagę. Wszedł jak dobry przebój. Nie zgrywam się, bo kiedyś już o tym pisałem, ale dzisiejsze samochody i ich posiadaczy rozpoznaje po kolorze. Wiem że Kasia ma białe, Krzyś czekoladowe, Jacek srebrne a Lila ma czarne. Ostatnio zastanawiałem się nawet jakie auto ma mój syn. No i chyba białe. A moje auto? Moje jest czarne, choć go nie myję zbyt często i czasami jest szare. To jaki jest ten hit? Bardzo ładny i bardzo trafiony kambek. Niestety kuresko drogi, więc nie drążę już.
A co tam na mieście słychać? Oczywiście nie we wszystkie dziury zaglądam, ale moja dziura jest ogromna jak Trójmiasto jest ogromne, ładne i oferuje mnóstwo wrażeń. Nie jesteśmy wcale prowincją, choć wielu tak twierdzi. Ja momentami też. Jak na sporą dziurę przystało mamy morze i plaże. Tak jak Rzym ma swoje Collosseum tak my mamy wodę. I właściwie można zakończyć tę historię, bo po co pisać o plażach pełnych turystów, smażalniach, lodziarniach i gofrach, o balonach nie wspomnę. Niemniej wciąż uważam, że nie potrafimy wykorzystać tego że mamy wodę. Kiedy spędzam czas na terenach postoczniowych, wciąż nie mogę się nadziwić jak bardzo jesteśmy regionem z morzem związanym. Moje aktywności zawodowe głównie skupione są wokół wody. Wszystko co robimy jest oddalone zaledwie kilka metrów od wody! Ale żadna z nich nie dopuszcza nikogo do tej wody. Każdego roku niczym armia wyzwoleńcza zdobywamy kolejne metry aby zbliżyć się do wody. W moich wizjach dotarcie na skraj betonowego pirsu będzie niczym zdobycie Berlina i wtedy rozwiniemy sztandar, odgrywając pieśń zdobywców. Moje wizje jednak wciąż majaczą, bo wydaje mi się, że nigdy to nie nastąpi. Nie wiem dlaczego tak jest. Ale ostatnio przekonałem się na własnej skórze, że tereny postoczniowe nie są wcale postoczniowe. Tam wciąż trwa produkcja. Kiedy na 4 dni z powodu festiwalu zamknęliśmy tylko fragment jednej ulicy, dotarło do mnie jak wielki chaos wprowadziliśmy tysiącom ludzi. Jakie tysiące, przecież Stocznia już dawno nie istnieje. Istnieje i kiedy my zwijamy poweekendowy kram, od poniedziałku od godziny 5:30 do 15:00 do stoczni i na tereny postoczniowe zjeżdżają się tłumy ludzi. Przyjeżdzają kooperanci swoimi specjalistycznymi samochodami. Przyjeżdzają dostawcy, odbiorcy i setki kurierów. Drogą naszą skracają sobie dojazd pracownicy powstających w okolicy biurowców, Europejskiego Centrum Solidarności. Jednym słowem stocznia to wciąż poważny konglomerat setek firm, zatrudniających tysiące ludzi. Mówi się wciąż o wizji powstania Młodego Miasta. Przygotowywane są koncepcje, prowadzone są konsultacje społeczne, co jakiś czas do mediów trafiają materiały z tychże działań. Patrząc na to wszystko, będąc nawet częścią tych planów wciąż są one dla nas odległą wizją przyszłości i kiedy wracamy na swoje pozycje, wiemy że jeśli nie zdobędziemy kolejnego kawałka ziemi, dalej będzie ona niedostępna. I teraz powinno paść zdanie o tym że skoro wciąż jest tam przemysł to nie powstanie żadna inicjatywa. I tu się Pan myli. Kiedy odbyłem dość długi i wyczerpujący tour po wszystkich tych firmach, przepraszając za cały chaos, tłumacząc jak będzie wyglądała przez najbliższe dni komunikacja i na końcu zapraszając na festiwal, ich reakcje były zaskakująco pozytywne. Wszak rzeczą rzadką jest aby obok ich zakładu pracy występowała choćby legendarna brytyjska stal czyli Judas Priest. Proszę mi wierzyć albo nie, ale wszyscy byli nie dość że wyrozumiali to na widok karnetów ich radość porównywalna była do otrzymania premii za wykonany akord. Tym samym wsparliśmy nieco fundusz socjalny wielu firm. Zadowolenie nie dość, że zrzuciło kamień z mych barków, to dało wiele do myślenia. Kiedy zadzwonił do mnie dyrektor jednej z firm i pogratulował organizacji, i że wszystko jest ok, i że jest to przykład, że przemysł może żyć z kulturą i rozrywką pomyślałem, że zdobędziemy tę wodę dużo szybciej. I pomimo wielkich wizji, projektów i realizacji to chyba my prędzej zbudujemy to miasto w poszanowaniu starej historii tego przemysłowego kawałka ziemi. Dopiero teraz zrozumiałem, że jeśli ten przemysł choć już nie tak wielki jak kiedyś zostanie całkowicie wyparty z tych terenów, to nawet nasze monumentalne dźwigi nie udźwigną tej dzielnicy. Ona MUSI się rozwijać organicznie, bo to jest największa siła tego miejsca. Z jednej strony narażając się deweloperom mam świadomość, że nasza aktywność ma wpływ na przyszły charakter tej dzielnicy, a zamiast nowych modeli samochodów niech się ona wypełni ludźmi, gdyż oni zawsze będą piękniejsi.