Europejczycy rejestrują jachty w gdańsku

W ciągu ostatnich lat polskie rejestry odnotowały gwałtowny wzrost zgłoszeń nowych jachtów i łodzi motorowych. Nie tylko od polskich armatorów, ale i z innych krajów UE. Najwięcej z nich, jako swój port macierzysty, wskazało Gdańsk.

Największą bazę rejestrową przez lata prowadził Polski Związek Żeglarski. Tam zgłaszane są jachty żaglowe. Jak podaje PZŻ w 2018 roku do rejestracji zgłoszono 3061 jachtów morskich i 268 śródlądowych, rok później odpowiednio 3438 i 405, a w 2020 roku – aż 5000 i 237. Rosnącą krzywą odnotował także Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego – 3357 jachtów motorowych zgłoszono w 2016 roku, 3677 – w 2017, 3973 w 2018, 4476 w 2019 i aż 3874 przez pierwsze sześć miesięcy 2020 roku.

18 tysięcy jachtów w ciągu roku

1 sierpnia 2020 roku w Polsce weszły w życie nowe przepisy dotyczące rejestracji jednostek. Przede wszystkim powiększono znacznie listę podmiotów, które mogą przyjmować zgłoszenia. Teraz oprócz wyżej wymienionych związków mogą to robić np. starostwa powiatowe. Tego samego dnia została też uruchomiona jedna wspólna baza dla wszystkich jednostek w Polsce. System nazwany Reja 24 (dla jednostek o długości do 24 metrów) prowadzony jest przez Urząd Morski w Szczecinie. Właśnie tam wszystkie podmioty rejestrujące jachty mają przesyłać wszystkie nowe

zgłoszenia.

Wszystkie, wcześniej zarejestrowane jachty (w PZŻ i PZMiNW) muszą trafić do Reja24 do końca stycznia 2023. Taki termin wyznaczono w przepisach. Dopiero wtedy będzie można oszacować wielkość polskiej floty. Warto dodać, że tylko sam Polski Związek Żeglarski pod koniec lipca 2020, a więc tuż przed uruchomieniem Reja 24 miał swojej bazie blisko 24 tys. jachtów żaglowych. To świadczy o skali.

Pasja, biznes i pandemia

Dynamiczny wzrost liczby jachtów w Polsce ma wiele przyczyn. Podstawowa to rosnąca popularność jachtingu. W ciągu ostatniej dekady – dzięki środkom unijnym wybudowano w Polsce dziesiątki nowych marin. Największy projekt realizowano na Pomorzu Zachodnim, gdzie powstał Zachodniopomorski Szlak Żeglarski. To sieć 18 portów jachtowych i marin na trasie od Szczecina do wybrzeża morskiego. Na ich modernizację wydano blisko 230 mln zł, z czego 100 mln zł pochodziło ze środków Unii Europejskiej. Popularność i atrakcyjność jachtingu widać też w projektach deweloperów lokujących swoje inwestycje nad wodą. Coraz częściej są w nich uwzględniane miejsca do cumowania jachtów, które potem stanowią jedną z wyróżniających się atrakcji, a także są wykorzystywane w kampaniach do podkreślenia prestiżu miejsca.

Kolejny czynnik to biznes. Rosnąca liczba operatorów turystyki jachtowej powoduje, że jednostkę można oddać w zarządzanie, by zarabiała. Ostatnim czynnikiem, który dość gwałtownie przyczynił się do wzrostu liczby jachtów jest pandemia. Okazało się, że właśnie jachting spełnia wszystkie normy izolacyjne, a do tego daje wolność i niezależność od zamykanych połączeń lotniczych i hoteli.

- Pandemia na pewno też zmieniła podejście wielu Polaków do formy i miejsca spędzania wakacji i urlopów. Przy wielu ograniczeniach związanych z podróżowaniem, przekraczaniem granic, a nawet szeroko pojętym własnym bezpieczeństwem, wielu z nas wybiera i szuka czegoś nowego i atrakcyjnego. Turystyka wodna, czy idąc dalej turystyka i rekreacja motorowodna, na pewno jest właśnie taką ciekawą alternatywą. My to także widzimy po rosnącej z roku na rok liczbie osób, które zdają egzaminy na uprawnienia motorowodne - patenty i licencje. To przecież jasny dowód, że coraz więcej osób chce pływać, a niekoniecznie ma możliwość lub ochotę na zakup własnego sprzętu – mówi Adrian Skubis z PZMiNW.

Polskie bandery w całej Europie

Są też zupełnie nowe zjawiska, które przyczyniają się do wzrostu liczby jednostek w polskim rejestrze. Polskie przepisy stały się na tyle atrakcyjne względem innych krajów, że ruszyła tzw. migracja banderowa.

- Pojawili się tzw. migranci banderowi, głównie z UE, ponieważ podmioty z UE nie mają żadnych problemów z rejestracją pod polską banderą – wyjaśnia mec. Patryk Zbroja, utytułowany żeglarz i jednocześnie adwokat specjalizujący się w szeroko pojętej obsłudze branży żeglarskiej. - Właściciele tych jednostek szukają po prostu taniej i wygodniej bandery. Polska na dziś dzień takową zapewnia, przynajmniej dla jednostek rekreacyjnych. Mowa choćby o Belgii, Włoszech, Hiszpanii czy Niderlandach. To właśnie jednostki pływające z tych państw obrały sobie Polskę jako główny kierunek migracji – opisuje mec. Patryk Zbroja przyznając, że tylko jego kancelaria zarejestrowała w ciągu ostatniego roku kilkaset włoskich jachtów w Szczecinie.

Migracja banderowa oznacza więc to, że papierowo polska flota będzie szybciej rosła niż realnie. To także wzrost wpływów dla państwa i rozwój firm obsługujących zagranicznych armatorów. No i nikogo nie powinien już dziwić masowy widok polskich bander i portów na rufach jachtów w całej Europie.

Gdańsk zgarnia większość puli

Z danych Reja 24 ciekawie rozkłada się też podział portów macierzystych jakie wybierali armatorzy przy rejestracji. Z blisko 18 tys. jednostek zgłoszonych do systemu aż 5831 (!) przypadło na Gdańsk. Gdynię wybrało 1981, Szczecin 1188, a Sopot 339. Pozostałe jednostki rozłożyły się na mniejsze porty morskie i śródlądowe.

Zdaniem Patryka Zbroi tak wielka rejestrowa przewaga Gdańska nad Gdynią, która przecież określa się mianem żeglarskiej stolicy Polski wynika m.in. z migracji banderowej.

- W momencie wyboru polskiej bandery jako kierunku migracji armatorzy kierowali się prostym kryterium – Gdańsk to najbardziej znany polski port morski, najbardziej popularne miasto, najmocniej kojarzące się z gospodarką morską, jachtingiem, czy przemysłem jachtowym. Tak więc finalnie padło na Gdańsk, ale i też na całe Trójmiasto, które jak widać ma prawie połowę całej floty zarejestrowanej w Reja 24 – komentuje Patryk Zbroja.