Agata Grenda

To kultura napędza gospodarkę

Karol Kacperski

Gdański Teatr Szekspirowski jest instytucją unikatową na skalę polską. Nie tylko dlatego, że jest dziełem życia wybitnego szekspirologa, profesora Jerzego Limona, ale również ze względu na swoją strukturę organizacyjną. Zarządzający nim muszą szczególnie łączyć wyczucie tego, co w kulturze ważne i dobre, z biznesowym zacięciem, a to model w Polsce praktycznie nieznany i niepraktykowany. O tym jak znaleźć na to złoty środek, o roli kultury i najbliższych planach na działalność teatru, rozmawiamy z Agatą Grendą, dyrektorką GTS.

Za Panią pierwsze półrocze sprawowania funkcji dyrektorki Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. To dobry czas na pierwsze podsumowania. Co zmieniło się w teatrze od momentu objęcia przez Panią tego stanowiska?

Rozmawiamy w bardzo trudnym czasie wojny na Ukrainie i barbarzyńskiej inwazji Federacji Rosyjskiej na naszych sąsiadów i na początku chciałam zaznaczyć, że od dwóch tygodni w codzienność teatru wplatamy przede wszystkim intensywne działania pomocowe dla naszych ukraińskich przyjaciół. Jestem zbudowana wielką mobilizacją instytucji kultury w Gdańsku i chciałam to podkreślić. To są teraz kwestie kluczowe. Wracając do Pani pytania - na początku miałam przed sobą wyzwania związane przede wszystkim z organizacją i strukturą teatru. Od wielu lat zarządzam projektami i uważam, że najgorsze, co może zrobić menedżer, to wejść ze swoją wizją, nie sprawdzając dokładnie tego, co zastał. Kiedy dołącza się do zespołu, w którym grupa była silnie ze sobą związana, pod charyzmatycznym przywództwem, to wprowadzanie radykalnych rozwiązań, które się uważa za świetne tylko dlatego, że są twoje, nie jest najlepszym pomysłem.

Czyli zmiany, ale z rozsądkiem.

Wprowadzanie radykalnych zmian jest czasem niezbędne, ale ważne, by robić to z głową. W tym przypadku zmieniłam nieco strukturę organizacyjną teatru, zaproponowałam niektórym nowe stanowiska, widząc ich potencjał, na przykład pełnomocniczki dyrektorki do spraw kontaktów z partnerami polskimi i zagranicznymi. Wzmocniliśmy też ofertę dla biznesu. Ciągle prowadzimy badania publiczności, piszemy intensywnie wnioski grantowe i już pierwsze z nich przyniosły pozytywne rezultaty. Przez cały czas trwają przygotowania do Festiwalu Szekspirowskiego. To będzie pierwsza edycja w całości już zaprogramowana przeze mnie i zaproszonych do współpracy kuratorów. Chcemy też być bardziej widoczni, więc sporo energii inwestujemy w działania marketingowe. Wzmocniliśmy również współpracę z Teatrem Wybrzeże, a na scenę wróciły ulubione przez widzów szekspirowskie „Wesołe Kumoszki z Windsoru”. Nawiązaliśmy współpracę z Europejskim Centrum Solidarności i z Instytutem Kultury Miejskiej.

Przejęła Pani dzieło życia wielkiej osobowości, jaką był profesor Jerzy Limon. Jakie to uczucie? Fascynacja czy może trochę obawa?

Nie miałam obaw, bo wiedziałam, że profesor by się na mnie bardzo zezłościł, gdym nie podjęła się tego zadania. Byłam z nim w rozmowach od dwóch lat, profesor myślał już o emeryturze i oddaniu się pracy naukowej, szukał swojego następcy. Poza tym mieliśmy bardzo podobne poczucie humoru, nieco ironiczne (śmiech). Niestety COVID przyspieszył całą sytuację, zabierając profesora niespodziewanie, ku rozpaczy zespołu. Wtedy organizatorzy teatru zwrócili się do mnie z prośbą, żebym stanęła do wewnętrznego konkursu. Wiedziałam, że jakbym tego nie zrobiła, to profesor zesłałby mi z nieba gromy i błyskawice (śmiech). Nie mogłam mieć zatem lęków. Poza tym ja uwielbiam wyzwania. Pracowałam już przy ogromnych projektach i budżetach międzynarodowych, siedem lat promowałam polską kulturę w Nowym Jorku, lubię zmiany. Co nie oznacza braku pokory do zadania, którego się podjęłam.

GTS to instytucja, która została mocno ukształtowana - to teatr impresaryjny, co oznacza, że nie ma swojego stałego zespołu twórców, i co za tym idzie stałego repertuaru. Owszem, architektura przyciąga rzesze zwiedzających, są też działania edukacyjne, ale to może okazać się za mało. Jakie są więc pomysły, by przyciągnąć i w konsekwencji utrzymać stałego odbiorcę? Czym właściwie powinien być GTS?

Jestem spoza Gdańska i dość szybko przekonałam się, jakie uczucia potrafi wywołać wśród mieszkańców sam budynek teatru. Ci, którzy nigdy nie byli w naszych pięknych, jasnych wnętrzach, czują się często onieśmieleni przez antracytową, minimalistyczną bryłę. Naszym celem jest więc przede wszystkim uczynić ten teatr bardziej dostępnym i przyjaznym dla lokalnych mieszkańców. Po drugie, planujemy, i w zasadzie już to robimy, pokazywać najgłośniejsze i najciekawsze wydarzenia artystyczne z Polski w naszym teatrze, tak, żeby mieszkańcy Trójmiasta nie musieli podróżować do Krakowa czy Warszawy. Przyciągamy też młodszą publiczność poprzez koncerty i nowe formy sztuki.

Kompendium nowoczesnego teatru?

Raczej teatru, który musi wypracować swoją własną formułę, bo nie ma drugiego takiego w Polsce. Dobieramy takie wydarzenia, które z jednej strony są dostępne, zrozumiałe, z drugiej trafią do różnych odbiorców. Tak, żeby młody człowiek mógł przyjść na koncert, intelektualista na debatę, a zmęczony lekarz po dyżurze na komedię. Działanie rozpoczął właśnie Młody Teatr Szekspirowski – licealiści, którzy pod profesjonalnym, aktorskim okiem będą się cyklicznie spotykać i tworzyć, a twórczość Szekspira będzie punktem wyjścia. To budujące, że tylu młodych ludzi nadal pociąga żywy, prawdziwy teatr, a nie tylko rzeczywistość wirtualna. Z drugiej strony w grę wchodzi brutalna ekonomia. Póki co, nie stać nas na to, żeby grać codziennie, ponieważ każdemu zespołowi, który do nas przyjeżdża musimy opłacić tak zwaną stawkę wyjazdową, diety, nocleg, przejazd, a to o wiele bardziej kosztowne niż praca z własnym zespołem aktorów.

W zeszłym roku powstało dużo kontrowersji wokół walk KSW, które miały się odbyć w teatrze. Wiemy, ze teatr XVI wieczny znał różne, znacznie mniej wybredne czy krwawe rozrywki, nie mniej jednak dziś postrzegamy go, jako miejsce tzw. sztuki wysokiej. Ostatnio pojawiły się informacje o powiązaniach środowiska KSW ze światem przestępczym. Jaka byłaby wobec tego dziś Pani decyzja w przypadku propozycji zorganizowania takiego wydarzenia w Teatrze Szekspirowskim?

Zastanawiam się, czemu wciąż temat tej walki rodzi w środowisku lokalnym niezdrową ekscytację. Ma Pani rację, w teatrze czasów Szekspira mieszały się różne porządki i walki niedźwiedzi z psami przeplatane były z propozycjami teatralnymi. Dla mnie najważniejsze jest przestrzeganie prawa, więc na pewno nie zgodzę się na żadne nielegalne działania, jeśli tylko mam ich świadomość. Teatr nie pełni roli prokuratury. Powtórzę jednak po raz kolejny, bo każdy dziennikarz trójmiejski mnie o to pyta - eventy sportowe, mniej lub bardziej brutalne, legalne i oficjalne, mogą się u nas odbywać, w ramach komercyjnej, tzw. „wynajmowej” działalności teatru. Wszystko bowiem, co robimy, dzieli się na nasz program, czyli wydarzenia, za które merytorycznie biorę odpowiedzialność, planuję je, zapraszam i wpisuję do naszego repertuaru, a także na działalność biznesową, komercyjną, która pozwala nam zdobywać środki na wydarzenia artystyczne. Nie jest ona częścią naszego programu, nie wydajemy pieniędzy na jej promocje. To wydarzenia, którym po prostu użyczamy salę. Oczywiście, gdybyśmy byli teatrem repertuarowym, nie byłoby miejsca i fizycznej przestrzeni na wynajmy, a organizatorzy pokrywaliby koszty działania zespołu aktorskiego, który co wieczór grałby spektakle z naszego repertuaru. Jesteśmy jednak instytucją impresaryjną, a dotacja od organizatorów pozwala nam prawie wyłącznie pokrycie kosztów stałych i administracyjnych, a także odłożenie nieco środków na Festiwal Szekspirowski. Pieniądze na całoroczną działalność muszę zdobyć sama.

Na myśl przychodzi mi ulubione powiedzenie cesarza rzymskiego Wespazjana: „Pecunia non olet”…

Naprawdę? A ja myślę, że to hipokryzja, bo umiejętność zarabiania na siebie, bez ciągłego płaczu i narzekania, to domena większości teatrów na zachodzie Europy i za oceanem, które nie mogą liczyć na publiczne pieniądze. Ja zamiast narzekać, działam. Wszystkich tych, którzy są oburzeni, zwłaszcza tych, którzy uwielbiają anonimowo wypowiadać się w komentarzach pod wywiadami zapraszam do teatru, najlepiej z workiem pieniędzy, za które będę mogła wystawić wyłącznie ambitną sztukę. W przeciwnym razie niech pozwolą nam na nią zarabiać. W przypadku KSW i innych walk, biorą w nich udział dorośli, świadomi mężczyźni, a ci którzy przychodzą ich oglądać, również świadomie płacą kilkaset złotych za bilety. Jeśli jednak wiedziałabym, że jest w tym cokolwiek nielegalnego, czy przemocowego, w sensie wykorzystywania zwierząt czy ludzi, mówię absolutnie: nie!

Jaki byłby zatem idealny model finansowania kultury?

Kultura w Polsce nie umie być finansowana inaczej niż z pieniędzy państwowych. Nie umie dlatego, że tylko takiego modelu doświadczyła od zakończenia II Wojny Światowej. Nie mamy tradycji filantropii ani mecenatu kultury. Od dekad kultura jest wspierana przez państwo, ale przy okazji traktowana po macoszemu. Proszę sprawdzić jaki procent wydatków stanowi w budżetach państwowych i samorządowych. W czasach pandemii kultura była jedną z gałęzi gospodarki, która ucierpiała najbardziej, mimo mniej lub bardziej skutecznych programów pomocowych. A pandemii nie przetrwalibyśmy bez kultury, taka jest prawda. Myślę też, że należy uczyć artystów narzędzi biznesowych, ale też ciągle pokazywać urzędnikom, że to kultura napędza gospodarkę. Bardzo bliskie jest mi pod tym względem myślenie prof. Jerzego Hausnera. To właśnie w kulturę należy inwestować, jeśli chcemy budować społeczeństwo, które nie dopuści do wojen. Wiem, że kultura może zmienić świat. Taką też widzę jej odpowiedzialność w przyszłości.

Przez siedem lat pracowała Pani w Instytucie Kultury Polskiej w Nowym Jorku, przy czym przez dwa lata nim zarządzała. Czego nauczyła się Pani od Amerykanów?

Nauczyłam się pracy pod presją, dobrego budżetowania, zdobywania pieniędzy, szybkich działań, braku hipokryzji, precyzyjnego pisania komunikatów prasowych, dobrej promocji wydarzeń. Dowiedziałam się, że bez dobrego publicist, czyli dobrego agenta prasowego, żadne wydarzenie, przynajmniej w dużej metropolii, nie ma szans. Czasami dobry agent prasowy jest ważniejszy niż samo wydarzenie, jeśli na przykład prezentowany twórca pochodzi z nieznanego miasta, gdzieś na wschodzie Europy (śmiech). Chociaż na szczęście kultura polska, Kieślowski, Polański, Grotowski czy Kantor, żeby pozostać w sztukach performatywnych, są do dzisiaj punktem odniesienia dla Amerykanów. Nauczyłam się też tego, jak działa dyplomacja publiczna, czyli taka, której celem jest dotarcie do opiniotwórczych elit danego kraju, w celu budowania marki „Polska”, bez kupowania jej za pieniądze. Zresztą reputacji niestety nie da się kupić. Przywiozłam ze sobą niesamowite współprace międzynarodowe. Codziennie wdrażam w swojej pracy jakieś amerykańskie doświadczenia. Siedem lat w Nowym Jorku to trochę jak dwadzieścia lat w Polsce – takie jest tam tempo i intensywność życia.

W teatrze wkrótce będzie dostępne szczególne miejsce, a mianowicie biblioteka z księgozbiorem profesora Jerzego Limona. Znajdziemy tam białe kruki?

Na pewno, profesor Limon był jednym z najwybitniejszych szekspirologów w Europie, więc jego biblioteka zawierała wiele białych kruków. Tę wspaniałą inicjatywę zawdzięczamy pani Justynie Limon, żonie profesora. Powstanie biblioteki sfinansuje Amerykańskie Towarzystwo Przyjaciół Fundacji Theatrum Gedanense oraz pan Charles Krause, amerykański dziennikarz i kurator sztuki. W kwietniu otwieramy bibliotekę, do której będzie można przyjść i zapoznać się z księgozbiorem i artefaktami, które pozostawił po sobie twórca Teatru Szekspirowskiego. Będzie można na miejscu delektować się tym księgozbiorem - od największych dzieł Szekspira po literaturę anglojęzyczną. Wszystko to będzie dostępne w podziemiach teatru, w przestrzeni obok naszego baru.

Co czeka na nas w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim w najbliższym czasie?

Jeszcze w marcu zapraszam na koncert Lecha Janerki, kwiecień rozpoczniemy z kolei koncertem Fisza i Emade. Na urodziny Szekspira zobaczymy fantastyczny spektakl „Romeos & Julias unplagued. Traumstadt”, koprodukcji Polskiego Teatru Tańca i niemieckiego kolektywu bodytalk. Tego samego dnia odbędzie się premiera książki profesora Jerzego Limona „Siedem grzechów głównych”, bardzo aktualna. Zapraszam też rodziny z dziećmi na warsztaty z Szekspirem, a wszystkich łaknących namysłu nad światem na „Bezradność filozofa”, cykl spotkań, podczas których omawiamy, prostym językiem, filozoficzne zagadnienia. Punktem wyjścia są zawsze dzieła Szekspira. W najbliższej edycji ich fragmenty przeczytają ukraińscy aktorzy, którzy goszczą w naszym teatrze, po ucieczce z Ukrainy. Warto też zobaczyć fantastyczny norweski teatr tańca ze spektaklem „Salve Regina”, wspominałam o nim wcześniej. Wraca też do nas „Karmaniola czyli od Sasa do Lasa” Stanisława Moniuszki, czyli współpraca z Teatrem Wybrzeże. A więc dla każdego coś miłego, serdecznie Państwa zapraszam.