Jeden z najbardziej znanych włoskich karnawałów odbywa się co roku w sycylijskim miasteczku Acireale nad Morzem Jońskim. Zabawy, uczty i parady trwają tam wiele dni i nocy, a przygotowania do nich - nawet kilka miesięcy. W tej starożytnej krainie zimą szaleje całe miasto oraz przyjezdni goście. Tam, gdzie płakała z rozpaczy niegdyś mityczna Galatea, dziś też płaczą – ale ze śmiechu.
Nazwa karnawał pochodzi z włoskich słów - „carne vale” i oznacza dosłownie „żegnaj mięso”. Ta nazwa przyjęła się do określania czasu pożegnania obfitych posiłków przed rozpoczynającym się wielkim postem. Z kolei towarzyszące biesiadom tańce, wywodzą się wprost z dawnego kultu płodności. Niegdyś sądzono, że im wyższe będą skoki, tym wyżej urośnie zboże. Stąd obżarstwo i szalone tańce stały się znamienne dla czasu po święcie Trzech Króli i przed postem, poprzedzającym Wielkanoc.
Z widokiem na duomo
Huczne obchody karnawału w Acireale są starą i długą lokalną tradycją. To małe, barokowe miasteczko we wschodniej części Sycylii położone jest pomiędzy Etną, a brzegiem Morza Jońskiego. Zimowe wydarzenie Carnevale di Acireale, czyli karnawał w Acireale, sięga swoimi korzeniami, aż do końca XVI wieku, kiedy przybrał zorganizowaną i cykliczną formę. Do hulanek i zabaw dołączono także z czasem wzajemne obrzucanie się cytrusami. Ze względu jednak na liczne wypadki i duże straty, zakazano tego zwyczaju na początku XVII wieku. W kolejnym stuleciu z kolei, wprowadzono nową tradycję występów ulicznych gawędziarzy i poetów. XIX wiek przyniósł nową, kultywowaną do dziś, choć w bardziej zmodyfikowanej formie - paradę powozów. Podobne imprezy odbywały się także w innych sycylijskich miasteczkach, ale tradycja w Acireale przetrwała do dziś i otrzymała miano najpiękniejszego sycylijskiego karnawału na Sycylii i jednego z trzech najważniejszych we Włoszech.
Sycylię odwiedzałam na ogół późną wiosną lub wczesną jesienią, ale chęć zobaczenia karnawału skłoniła mnie do wyjazdu w lutym. Sycylijskie zimy bywają zielone i kwitnące, a pomarańczowe i cytrynowe drzewka obsypane są wówczas owocami. Temperatura powietrza osiąga czasem nawet 20 st. C, ale może być także chłodniej i padać rzęsisty deszcz. Śnieg można zobaczyć na ogół tylko w wysokich partiach Etny. Aura więc często sprzyja spędzaniu czasu w ciągu zarówno dnia jak i nocy na ulicach oraz placach miasteczka. Chłody rozgrzewa wspólna zabawa, zarówno mieszkańców jak i licznych turystów i gości. Dzieje się tam sporo i to przez wiele dni.
Żeby dobrze przyjrzeć się paradom i zabawom zamieszkałam w kamienicy z barokowym balkonem na kamiennych kroksztynach przy Piazza Duomo w centrum karnawałowych imprez przy katedrze św. Piotra i Pawła, obok pałaców Municipale i Modó. Okazało się ona idealnym punktem obserwacji. Z wysokości doskonale widać było zarówno plac jak i wiodące do niego ulice. Kwatera miała jednak jedną wadę - nie pozwalała na sen, przed końcem głośnej imprezy, a koniec zabawy był zwykle już po północy.
W deszczu konfetti
Przez wszystkie karnawałowe dni ulice i place Acireale wypełniały tłumy poprzebieranych mieszkańców. Zarówno starzy i młodzi wdziewali na siebie stroje najróżniejszych postaci, a w najskromniejszym wymiarze, posiadali przynajmniej oryginalne nakrycie głowy lub kolorową perukę. Kto nie zdążył sobie czegoś przygotować, mógł kupić coś do przebrania na licznych straganach.
Niemal wszyscy uczestniczyli w okolicznościowych paradach, obrzucając się kolorowymi serpentynami i konfetti. W XIX w. przez miasteczko przejeżdżały powozy znamienitych obywateli miasta, którzy obsypywali świętującą gawiedź kolorowym konfetti. Co ciekawe, dziś małe, papierowe kółeczka, są nadal atrybutem uczestników zabawy. Hojnie rzucane przez kilka dni zasypują niemal całe miasteczko. Każdy posiada własny spory worek konfetti, ale nie mieszanych kolorów, a tylko w jednej barwie. Jakby każdy chciał zasypać innych uczestników zabawy swoim kolorem. W karnawałowym czasie konfetti sprzedawane jest w wielu sklepach miasteczka, a kolorowe worki zajmują często całe witryny sklepowe. Udało mi się nawet znaleźć warsztacik, gdzie cały czas podczas karnawału produkowano na bieżąco konfetti z kolorowych arkuszy papieru. Dumny właściciel demonstrował, jak wygląda proces ich produkcji.
Wieczorami w ulice miasteczka wjeżdżały ogromne platformy, na których umieszczono figury wykonane z papier mâché, przedstawiające wielkie i kolorowe, alegoryczne czy historyczne postacie, bohaterów filmowych czy ludzi świata kultury i polityki. Kiedyś platformy nazywane „carri”, ciągnięte były przez woły, dziś tę rolę pełnią głośne traktory.
Każdy z wozów przygotowywany jest kilka miesięcy przez cały zespół. Każdy posiada obmyśloną na nowo co roku oprawę plastyczną i muzyczną. Postaci mierzą czasem po kilka metrów wysokości. Wjeżdżając na plac rozpoczynają spektakl, czemu służą ruchome elementy konstrukcji, kolorowe iluminacje, a czasem wydobywające się dymy. Całość uzupełniają komentarze i wyjaśnienia konferansjera ze sceny na placu. Każdy kolejny wóz i jego atrakcje witane są brawami i okrzykami zachwyconych mieszkańców. W przerwach pomiędzy wjazdem kolejnego „carro”, trwa taneczna zabawa na placu.
Ulice i place zajmują plenerowe garkuchnie i bufety, a nad miasteczkiem unoszą się smakowite dymy i aromaty z czynnych także w nocy grilli. A można tam znaleźć wiele lokalnych pyszności jak pieczone steki z koniny czy prażone na węglach karczochy i kasztany. Nie brakuje oczywiście słodkich stoisk z tradycyjnymi słodkościami jak cannoli, czyli rureczki wypełnione słodką ricottą i torroni, czyli batony z migdałów, orzechów i pistacji, zatopionych w miodzie i cukrze. Ale najważniejsza była atmosfera wspólnej zabawy. Tańczące i biesiadujące całe rodziny, śmiech i radość.
W ostatnim dniu karnawału ogłaszany i nagradzany jest najpiękniejszy wóz z platformą. Koniec zabawy to także wielkie porządki. Dbają o to gigantyczne odkurzacze-śmieciarki, które wyruszają do pracy jeszcze w nocy. Swoimi, jakby słoniowymi trąbami wciągają z placów i ulic wszystko, co pozostało po hucznej zabawie. Rano trudno uwierzyć, że to jest, to samo miasto…
Jedne z ostatnich karnawałowych poranków to czas maratonu. Częściowo przebrani biegacze pokonują ulice i place miasta w wielkim biegu pomiędzy kolorowymi platformami, a tłumami dopingujących przebierańców. Widząc krótkie spodenki i koszulki, trudno uwierzyć, że to zima i luty…
Wśród morw i liści akantu
Okolice Acireale oraz sąsiednich miasteczek także z przedrostkiem Aci- sięgają do starożytnych mitów. Tu bowiem zrodziła się historia o wielkiej miłości, zemście, dramatycznej śmierci oraz łzach. Na nadmorskich łąkach mieszał niegdyś piękny pasterz Akis, którego wdziękom nie oparła się nimfa Galatea. Na skalistych wybrzeżach morza spędzała noce i dnie ze swoim kochankiem. Na szczęście zakochanych nie mógł patrzeć, mieszkający w grocie na stokach Etny jednooki cyklop Polifem, który skrycie kochał się w nimfie. Z wściekłości cisnął wielkim głazem w stronę kochanków, uśmiercając pięknego Akisa. Łzy zrozpaczonej Galatei lały się długo i rzęsiście, aż spłynęły rzeką do morza. Stąd to miano nadano płynącej tu rzece Aci, a wiele miejscowości umieściło imię pasterza także w swojej nazwie.
Aby odetchnąć po atrakcjach i spalić nieco kalorii, warto wybrać się na małą wycieczkę nad morze mitycznych kochanków. Wprost z placu katedralnego Acireale, znajdującego się na wysokim, 140 metrowym klifie prowadzi dawna droga Chiazette. Wiedzie ona w dół, wprost do morza i małej, rybackiej wioski Santa Maria La Scala. Stroma trasa poprzez lawowe tarasy obfituje w malownicze widoki klifowego wybrzeża Morza Jońskiego. Prowadzi przez rezerwat przyrodniczy La Timpa, gdzie można spotkać nie tylko kolczaste opuncje, dzikie cytryny, ale także egzotyczne morwy papierowe i płożące się liście starożytnego akantu. Stroma, kamienna droga wije się po zboczu, a z obu stron rozciągają się rozległe panoramy skalistych brzegów Sycylii. Podążali nią przez wieki okoliczni mieszkańcy i ich objuczone osiołki. Była niegdyś jedynym połączeniem Acireale z leżącą w dole rybacką wioską. Dziś można w niej znaleźć kolorowe łodzie oraz wspaniałe świeże ryby i owoce morza w maleńkich trattoriach z tarasami nad zatoczką. Przy chłodnym białym winie miło jest odpocząć po karnawałowych szaleństwach i zatopić się w atmosferze starożytnych mitów.