Jednym z najważniejszych wyzwań są dzisiaj zasięgi elektryków. Dlatego koncerny coraz intensywniej szukają nowych rozwiązań, a samochody pokonują kolejne bariery kilometrów.
Jeszcze dekadę temu sukcesem było zrobienie ponad 100 km, a dzisiaj zasięg blisko 500 km nikogo już nie powinien zaskakiwać. Większość producentów deklaruje możliwość pokonania trasy na poziomie 300 – 400 km mierzonej zgodnie z protokołem WTLP (Worldwide Harmonized Light vehicles Test Procedure). To cykl pomiarowy oparty o na proporcjach: 57% tras miejskich, 25% tras podmiejskich, 18% tras na autostradzie.
Producenci obawiają się jednak podawać kategorycznych i jednoznacznych zasięgów, gdyż te zależą od całej gamy czynników – nie tylko tak oczywistych jak styl jazdy, ukształtowanie terenu, prędkość, czy też liczba używanych urządzeń w samochodzie jak np. klimatyzacja, ale także temperatury otoczenia. Znaczenie tego ostatniego czynnika dla wielu może być zaskoczeniem. Dość wspomnieć, że to samo auto poruszające się z tą samą prędkością, w takim samym ukształtowaniu terenu, w lipcu w Sewilli ma szansę pokonać dwukrotnie (!) dłuższy dystans niż w lutym w Suwałkach. Dlatego w naszym zestawieniu podajemy maksymalne zasięgi deklarowane przez poszczególne marki.
Kto szybciej naładuje
Ważną kwestią przy wyborze elektryków jest też łatwość i szybkość ładowania akumulatora. Ta zależy nie tylko od stopnia jego zaawansowania, ale i całej gamy czynników. Zasada jest prostsza – najwolniej, czyli najdłużej ładować będziemy auto z domowego gniazdka. Dużo szybciej przy użyciu profesjonalnej ładowarki na prąd zmienny, którą możemy zainstalować w domu. Ich moc to z reguły 7,4 lub 11 kW. Szybciej pójdzie na publicznych stacjach ładowania – 22 kW (prąd zmienny) lub też 50 kW (prąd stały). Są też takiej powyżej 200 kW przystosowane tylko dla największych.
Rozpiętość czasowa może być wręcz gigantyczna i to w każdym modelu. Przykładem może posłużyć sławne i zasłużone Renault Zoe, gdzie producent ładowanie ze stanu 0% do 100% akumulatora przy pomocy domowego gniazdka 2,3 kW prądu zmiennego o oporze 10 A potrwa… 37 godzin i 13 minut. Na drugim biegunie jest stały prąd trójfazowy z szybkiej ładowarki (50 kW, 3 x 80A) gdzie to samo uzyskamy po zaledwie 1 godzinie i 29 minutach.
Ale i tutaj jest kilka ważnych szczegółów. W opisach producentów najczęściej można znaleźć szybkość ładowania akumulatora do pojemności 80%. Rzecz w tym, że im bardziej naładowana bateria tym spada tempo ładowania, co oznacza, że ostatnie dwadzieścia procent zajmie więcej czasu. Stąd by uzyskać jak najniższy wynik producenci podają właśnie czas do stanu 80% naładowania baterii. To jednak nie jedyny powód – ładowanie do pełna zmniejsza trwałość akumulatora.
W poszukiwaniu nowych stacji
Dzisiejsze elektryki posiadają mnóstwo inteligentnych rozwiązań, które mają pomóc nam zaplanować bezpiecznie trasę. Wskazują też miejsca na postój na ładowanie na konkretnej stacji po uprzedniej weryfikacji przez system, że jest akurat wolna.
Nie bez znaczenia jest tutaj infrastruktura, która w Polsce rozwija się znacznie wolniej niż na Zachodzie Europy. W Trójmieście liderem jest Gdańsk, który zgodnie z obowiązywaniem ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych przyjął w połowie 2020 roku plan budowy ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Zgodnie z nim już działa lub znajduje się w budowie łącznie 210 punktów ładowania samochodów elektrycznych w kilkudziesięciu lokalizacjach. Zdecydowana większość stacji oferuje po dwa punkty ładowania o mocy 22kW. Przy okazji warto dodać, że Gdańsk przygotowuje się do uruchomienia floty elektrycznych autobusów, a we wrześniu na trasę – w ramach unijnego projektu – wyruszył elektryczny, autonomiczny bus. Do tego również niezbędna jest odpowiednia infrastruktura.
W pracach koncepcyjnych nad infrastrukurą zaopatrzenia w energię biorą udział także koncerny samochodowe. Powód jest oczywisty, im bardziej efektywne sieć źródeł tym bardziej rośnie sprzedaż.
Zielone na 100%
Ważna jest też pochodzenie energii. Powinna być wyłącznie zielona. Nadrzędnym celem jest redukcja śladu węglowego, z czym wiążą się materiały i surowce z jakich wykonane są samochody, ale i ich całkowity recykling. Rozumiany nie tylko jako pod kątem największego wykorzystania zużytych elementów, ich likwidacji, a także zużytej do tego procesu energii. Te wszystkie cele i założenia są wpisane w programu największych firm motoryzacyjnych, które są w trakcie przedefiniowania swojej roli w przyszłym świecie. Z czysto produkcyjnych firm chcą przekształcić się w wielobranżowe, usługowe i wpięte w infrastrukturę ulic i dróg. Przykładem jest niedawna decyzja koncernu KIA, który usunął ze swojej wyraz „motors”. Rewolucja trwa.