Niepewność, kumulujący się stres i obawa przed przyszłością tworzą psychiczną pułapkę, z której wyjście wymaga czasu i pracy nad sobą. Lubimy mieć wpływ na otoczenie, kontrolując sytuację czujemy się spokojniejsi – dziś te podstawowe narzędzia wytrąciła nam z rąk pandemia dając w zamian izolację, strach i alternatywną rzeczywistość, na którą nie wyrażamy zgody. O świecie poukładanym na nowo, sumie wszystkich strachów i kontroli tego, co paraliżuje podcinając skrzydła opowiada Zuzanna Myszka psycholog, terapeuta EEG Biofeedback i HRV Biofeedback
Patrząc na niechlubne statystki, zdaje się, że pandemia odcisnęła na nas ogromne piętno…Jej wpływ jest ogromny. Potwierdzają to zarówno badania, ale również sama obserwacja pacjentów. Pandemia dotknęła naszej psychiki oraz kondycji ogólnej w tym zdrowia, co powoduje, że mierzymy się z problemami natury psychologicznej, jak i dolegliwościami typowo medycznymi np. kardiologicznymi i neurologicznymi związanymi z przebytą infekcją. One również mają wpływ na naszą psychikę.
Utknęliśmy w nowej rzeczywistości pełnej obostrzeń i trudnych do zaakceptowania zasad. W pewnym momencie głowa mówi dość. Bunt wynika z predyspozycji?
Cechy osobowości mają ogromne znaczenie. Przykładowo introwertycy czują się lepiej mogąc minimalizować kontakty społeczne. Z drugiej strony są przyczyny medyczne – okazuje się, że osoby, które przebyły infekcję Covid-19 zaczynają doświadczać lęków i problemów psychicznych. Wiele trudności, które zaobserwowałam współpracując z kardiologami i neurologami dotyczyła właśnie zaburzeń w funkcjonowaniu po infekcji.
Co dotyka nas najczęściej?
Problemy z pamięcią, zaburzenia koncentracji, niemożność skupienia się na jednej czynności.
Statystyki wskazują, że spory odsetek Polaków mierzy się z atakami paniki. Też przez infekcję?
Między innymi. Pacjenci z problemami kardiologicznymi odczuwając szybsze bicie serca mogą doświadczać nasilonego lęku. To działa tak, że sygnał, który wysyła ciało odbiera psychika interpretując go jako zagrożenie. My zauważamy narastające poczucie lęku i denerwujemy się jeszcze bardziej przez co wpadamy w błędne koło.
Kiedyś minie, czy samo nie przejdzie?
Objawy somatyczne mogą mieć swoje przyczyny w złych nawykach, nawet w cechach osobowości. Nawet jest coś takiego jak osobowość kardiologiczna. Jednak zawsze w pierwszej kolejności musimy wykluczyć za pomocą badań przyczyny czysto medyczne. Jeśli nagle wystąpiły problemy z koncentracją i snem również konieczna jest diagnostyka.
Nie chorowaliśmy, a mamy objawy, o których wspominasz. Co wtedy?
Nie bagatelizujmy zmian. Niepewność, kumulujący się stres i lęk przed przyszłością tworzą pewnego rodzaju pułapkę. Jesteśmy tak skonstruowani, że lubimy mieć wpływ na otoczenie, czyli im bardziej potrafimy kontrolować sytuację czujemy się spokojniejsi. Sprawdzone dotychczas narzędzia zarządzania takimi sytuacjami wytrąciła nam pandemia – czujemy się pogubieni, nie akceptujemy obostrzeń i izolacji. W ułamku sekundy cały poukładany świat legł w gruzach, więc nic dziwnego, że poczucie straty wywołuje silne reakcje.
Negowanie obecności wirusa można traktować jako linię obrony naszej psychiki?
Wypieranie faktów jest jedną ze strategii przetrwania. Pozwala stworzyć swoistą bańkę, w której tworzymy bezpieczną dla siebie rzeczywistość. Na poziomie argumentacji logika wskazuje jedno, natomiast paraliżujący strach pcha nas w przeciwną stronę. Skrupulatnie korzystają z tego dla własnych interesów niektóre grupy – powodując eskalację napięcia sterują naszym działaniem w myśl swoich oczekiwań.
Pierwszy lockdown zaowocował miłością do ruchu. Dziś aktywność zamieniliśmy na używki. Znów ze strachu?
Spójrzmy z nieco szerszej perspektywy. Jeśli osoby, które nigdy nie wykazywały chęci do aktywności nagle rzucają się w wir sportu szybko zderzają się z własnym brakiem wiedzy, który je zniechęca lub rozczarowuje. Rozpoczęcie treningów wymaga podstawowej znajomości organizmu, więc może być również tak, że nie wystarczyło nam zapału, który mieliśmy na początku. Nowe rzeczy są zawsze ekscytujące, komplikacje pojawiają się, gdy trzeba utrzymać rutynę.
Porażkę w fitnessie zastępujemy winem?
Raczej ułudą. Alkohol w początkowej fazie przyniesie poczucie rozluźnienia. Pozornie poczujemy się lepiej i zaśniemy szybciej – rykoszet wróci do nas w postaci zaburzeń w codziennym funkcjonowaniu w tym w architekturze snu. Dynamika czasów spowodowała, że szukamy szybkich rozwiązań i takim antidotum na całe zło są wspomagacze, które mamy w zasięgu ręki. Wracamy do punktu wyjścia – należy zniwelować lęki i stres, które są przyczyną masowych problemów ze snem.
Tyle, że droga do uzależnienia jest krótka. Gdy pandemia się skończy odstawimy kieliszek i leki bez pomocy psychologa?
Wszystko zależy od poziomu i przyczyny. Pijemy napięcie spada, palimy marihuanę pandemiczny świat nie wydaje się przerażający, bierzemy leki nasenne i noce przestają być koszmarem. Szukamy pomysłu, jak mierzyć się z rzeczywistością, w której dyskomfortem jest codzienność.
Na kozetce u psychologa znajdziemy ratunek?
Moja praca jest w dużej mierze oparta o kontakt ze środowiskiem medycznym. Gdy pacjent trafia do lekarza i prócz zasadniczej dolegliwości, z którą się zgłosił komunikuje narastający stres, przeciążenie pracą, nadmiar obowiązków i klasyczne za dużo na głowie z którym sobie nie radzi jest odsyłany do psychologa, psychoterapeuty i psychiatry, bo nie ma magicznej tabletki niwelującej lęk i obawy o jutro. Ale znajdziemy tu również dobre strony. Przed pandemią zainteresowanie programami prozdrowotnymi było niższe, szczególnie w biznesie, pracodawcy nie widzieli podstaw, dlaczego przywiązywać uwagę do well-beingu.
Dobry psycholog na wagę złota?
Psychiatrzy, psycholodzy, psychoterapeuci pracujący z zaburzeniami zawsze byli cenni, ale nie cenieni. To praca obciążająca dla obu stron, która wymaga dużej indywidualizacji działań. Tym złotem określiłabym programy, które przyczyniają się do poprawy zdrowia.
Jak radzisz sobie z odpornością? Historie pacjentów powodują, że wyobraźnia zaczyna pracować? Szukasz podobieństw?
Wszystkie programy, które prowadzę przetrenowałam na sobie. Wiem i widzę, jak to działa, potrafię dopasować wiedzę i metodykę do zróżnicowanych problemów moich pacjentów. Doświadczenie zawodowe pomaga w wypracowaniu umiejętności i technik umożliwiających oddzielenie i dystans. Dla mnie ważne jest, aby o tym pamiętać.
Kto najbardziej oberwał w pandemii?
Patrząc na problem w kontekście profili psychologicznych wskazałabym na osoby wrażliwe skupione na sobie, szybko i wyraźnie odczuwające sygnały napływające z ciała, mające tendencje do wchłaniania emocji innych. Gdybym miała wskazać na grupę będą to osoby bardzo aktywne zarówno fizycznie jak i mentalnie. Podobnie nauczyciele i dzieci w okresie dorastania, u których duża zmienność i brak pewnego jutra powoduje narastający stres. Przykładem jest pacjentka maturzystka, która chwilę przed egzaminem przeszła infekcję covid-19, do mnie zgłosiła się z problemami z koncentracją. Była pełna obaw, jak bardzo wpłynie to na wynik egzaminu.
Dlaczego nauczyciele?
Zmierzyli się z nowym. Rzuceni w nauczanie zdalne bez wypracowanych technik i odpowiedniej metodyki zostali postawieni przed faktem znacznie większej odpowiedzialności zawodowej, a co za tym idzie stresu. Świadomość różnicy w jakości nauczania, oczekiwania rodziców i uczniów to trudny do udźwignięcia bagaż.
Wspomniałaś o metodach, które stosujesz. Jak wygląda pandemiczna terapia?
Jestem psychologiem z doświadczeniem klinicznym na oddziale szpitalnym poudarowym, gdzie m.in. uczyłam się diagnozy neuropsychologicznej związanej z trudnościami funkcjonowania mózgu. Naturalne dla mnie jest połączenie psychiki i organizmu, które wspieram pracą w oparciu o biofeedback.
Czym jest biofeedback?
Aparaturą do pomiaru różnorodnych parametrów fizjologicznych np. fal mózgowych, czy rytmu serca. W biofeedbacku za pomocą fal mózgowych trenujemy stany umysłu, o które chcemy zadbać. Dzięki wykorzystaniu tej technologii jesteśmy w stanie polepszać koncentrację lub przekonać się, co się wydarzy, gdy jesteśmy wyciszeni – o czym myśleć, by uspokoić się.
Praca tą metodą pomaga pacjentom z atakami paniki?
Dokładnie. Informacje zwrotne, jakie otrzymuję od pacjentów jasno wskazują, że tak to działa. Jeden z pacjentów określił biofeedback jako metodę umożliwiającą wypracowanie kół ratunkowych w momencie, kiedy doświadczamy bardzo dużego stresu. Ataki paniki z dolegliwościami w obrębie klatki piersiowej, które kończyły się na SORZ-e zostały skutecznie zatrzymane, dzięki umiejętnościom powodującym uspokojenie się. Przy prostych interwencjach jesteśmy w stanie nauczyć się działania obserwując stan rzeczy na przemawiających do nas wykresach na komputerze. Oczywiście, jeżeli objawy są silne i techniki nie pomagają oznacza to, że hospitalizacja jest koniecznością.
Poskromienie paraliżującego lęku, ciągłego stresu i bezsenności też jest możliwe?
Tak, w przypadku pacjentów, u których pocovidowo nasiliły się problemy ze snem potrzebujemy około 5 sesji podczas których skupiamy się na genezie zaistniałych trudności.
Wszystkich dotyka jedna przyczyna?
Czynników wpływających na taki stan jest wiele. Przed rozpoczęciem terapii kieruję pacjenta na konsultacje neurologiczne, po to by wykluczyć ewentualne zaburzenia. Jeśli nic nie dzieje się od strony medycznej najprawdopodobniej mamy do czynienia z problemami z samym rytuałem snu. Wtedy trening biofeedback polega na tym, aby obserwując fale mózgowe wskazać, jak się uspokajać. Sesje są uzupełnione technikami oddechowymi, dzięki którym ciało i umysł uzyskują odprężenie.
Ile czasu potrzeba, aby psycholog pozbierał nas po pandemii?
Ostatni rok obfitował w wiele zmian. Trochę, jak z wehikułem czasu – niestety nie da się wrócić do stanu sprzed. Jesteśmy inni, nasz organizm nie jest taki, jak był. Natomiast niezależnie od nowego otoczenia warto dbać, aby poznać siebie lepiej, przekonać się co na nas działa, co powoduje dobre samopoczucie, a z drugiej strony co pognębia sprawiając, że życie się pogarsza. Raz jeszcze chcę podkreślić, że mamy umysł i ciało, więc zamknięcie siłowni, brak aktywności odbija się na psychice. Dbajmy o siebie przywiązując uwagę do tego, co się z nami dzieje, przyglądając się temu, co uspokaja, denerwuje.
Chcemy czy jesteśmy zmuszeni zaufać psychologom i psychiatrom?
Zdecydowanie pandemia zburzyła potężny stereotyp związany z gabinetami. To, co wcześniej było powodem do wstydu, dziś staje się normą, w której psycholog i psychiatra niosą pomoc. Zmiana życia zmusiła nas do otwarcia się na rolę, jaką wnosi w nasze funkcjonowanie profesjonalna pomoc.
Czyli pandemiczny kryzys zostanie z nami na lata?
Pandemia jest zmianą, którą warto odpowiednio nazwać, aby obłaskawić. Nazywanie pandemii kryzysem z góry narzuca optykę. Jeśli uznamy, że wydarzyło się coś, co spowodowało, że zaczęliśmy dbać o zdrowie, doceniać je, tworzyć programy well-beingowe przy jednoczesnym zmniejszeniu konsumpcjonizmu i poprawie środowiska naturalnego to dostrzeżemy, że nie był to tylko najgorszy, całkowicie stracony czas. Sama zmiana jest neutralna więc w dużej mierze zależy od naszej interpretacji i działań.