Przez długie lata Zurych kojarzył mi się głównie z perfekcyjnie precyzyjnym szwajcarskim zegarkiem, któremu nie można nic zarzucić. Ale też Kwintą i Duńczykiem realizującymi tu czek Kramera. Spacer bohaterów genialnego filmu „Vabank 2, czyli riposta” wzdłuż Bahnhofstrasse oraz ich zachwyt nad miastem sugerował, że w Zurychu czeka na mnie coś wyjątkowego. Kiedy tu przyjechałam, przekonałam się, że mieli rację.
Nie jest stolicą Szwajcarii, ale znany jest każdemu. Zurych to miasto kontrastów – eleganckie i ekstrawaganckie, ekscytujące i zarazem relaksujące. Miasto finansjery, wspaniałej architektury, zachwycającej przyrody i ciekawych zabytków. Wszystko skupione w otoczeniu ośnieżonych wierzchołków Alp, które spotykają się tu w cudownie malowniczy sposób z Jeziorem Zuryskim. Lato jest idealnym czasem na spontaniczne wypady do Zurychu, choć miasto jest także świetnym punktem, od którego można rozpocząć podróż po pełnej uroku Szwajcarii.
Od banku do banku
Zurych jest butikowy i na swój sposób kameralny. Pełen wąskich uliczek i uroczych, małych kawiarenek. Nie ma tu pałaców ani królewskich zamków. Są za to siedziby największych banków, a w dawnych kanałach pod asfaltem znajdują się – podobno – gigantyczne skarbce. Ozdobiona mnóstwem szwajcarskich flag i wysadzana lipami wspomniana już Bahnhofstrasse, którą przechadzali się Kwinto z Duńczykiem to zuryska Piąta Aleja i Pola Elizejskie, tylko bardziej elegancka od sióstr z Nowego Jorku i Paryża. To niezmiennie jedno z najbardziej luksusowych i modnych miejsc na świecie. Dziesiątki lat temu stało się miejscem zakupowych pielgrzymek lokalnych oraz światowych elit, a także jednym z obowiązkowych punktów na tutejszej mapie turystycznej. To tu kupuje się ubrania od najsłynniejszych projektantów mody, antyki, dzieła sztuki, biżuterię czy zegarki Patek & Philippe. Również tu mieszczą się najbardziej znane, szwajcarskie banki, o których Sztyc, kolejny bohater „Vabanku” mówił: „Niebo gwiaździste nade mną i wszystkie banki przede mną!”.
Na szczęście, wbrew obiegowym opiniom, Zurych nie jest miastem wyłącznie dla bogaczy. Można m.in. bezpłatnie zwiedzić 30 muzeów i, przy odrobinie wysiłku, znaleźć nocleg w dobrym hotelu w rozsądnej cenie.
Bez pośpiechu
W Zurychu każdy znajdzie coś dla siebie i nie jest to tylko pusta obietnica. Miłośnicy kultury i sztuki mogą zafundować sobie tour po 50 muzeach i 100 galeriach, w których zgromadzono rarytasy, choćby dzieła Picassa. Są w Muzeum Sztuk Pięknych Kunsthaus, uznawanym za najlepszą w kraju galerię sztuki. Tym, którzy zaplanują sobie wycieczkę śladami najciekawszych muzeów i galerii, polecam znajdujący się wzdłuż ulicy Rämistrasse tzw. „szlak artystyczny”, na którym ulokowały się znane domy aukcyjne – Christie’s, czy Sotheby’s.
W całym mieście, mimo jego małych rozmiarów, pomieszczono nieprawdopodobną liczbę szacownych gotyckich kamienic, ale też kafejek i nocnych klubów. No i fontann, które są znakiem rozpoznawczym Zurychu, zwłaszcza Starówki. W całym mieście jest ich ponad 1200, z krystalicznie czystą wodą, która, jak zapewniają mieszkańcy, doskonale nadaje się do picia. Pochodzi bowiem z rzek i jezior zlokalizowanych w pobliżu Zurychu uchodzących za najczystsze na świecie.
Najlepszym sposobem na odkrywanie tutejszych zakamarków są spacery. Wędrówkę najlepiej zacząć od Dworca Głównego, z którego przechodząc mostem dworcowym Bahnhofbrücke w stronę centrum, można dojść do Niederdörfli, czarującej dzielnicy miasta z charakterystycznymi wąskimi uliczkami pełnymi uroczych sklepów.
Symbolem Zurychu są podwójne wieże kościoła Grossmünster. Według legendy kościół miał wybudować cesarz Karol Wielki w miejscu, w którym odkryto groby świętych patronów miasta – Felixa i Reguli. Mijając liczący ponad 900 lat kościół, trafimy na plac Bellevue, przy którym znajduje się Opera. Przechadzając się wzdłuż brzegu jeziora, warto przejść na jego drugą stronę mostem Quaibrücke. Stoi tam, uważany za jeden z najpiękniejszych w Zurychu, kościół Fraumünster. Na koniec spaceru po Starówce, warto udać się w stronę Lindenhof, otoczonego drzewami, pełnego zieleni skweru. To tu wieki temu założono Zurych.
Życie nad wodą
Zazwyczaj podczas tzw. citybreaków skupiamy się na tym, by zobaczyć jak najwięcej. Zurych pozwala zwolnić tempo – atrakcją samą w sobie jest odpoczynek w parku, spacer po jednym z okolicznych lasów czy kąpiel w jeziorze. Kto by się spodziewał, że trafiliśmy do jednego z nielicznych miejsc w Europie, gdzie w upalny dzień, w centrum miasta można wykąpać się w rzece lub jeziorze. Dla mieszkańców taka kąpiel to wręcz rytuał uprawiany każdego słonecznego dnia.
W lecie brzegi zuryskich rzek i jeziora tętnią życiem. Każdy, od ulicznych artystów i imprezowiczów po biznesmenów, może cieszyć się słońcem. Z ponad 40 miejscami do kąpieli, z czego 18 znajduje się na wolnym powietrzu, także w rzekach i nad jeziorem, Zurych jest miastem z największą liczbą kąpielisk na świecie. Romantykom polecam kilkugodzinny rejs łódką po Jeziorze Zuryskim, na trasie którego można zobaczyć choćby malowniczą zatokę w miejscowości Rapperswil.
Kąpieliska wieczorem zamieniają się w bary, dyskoteki, miejsca koncertów i przedstawień teatralnych. Latem to bardzo popularny sposób na relaks w mieście, nie tyle atrakcja turystyczna, co element życia codziennego mieszkańców.
W zgodzie z naturą
Życie w zgodzie z naturą jest tu priorytetem. Zrównoważona turystyka od dłuższego czasu cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Dzięki jeziorom, szlakom rowerowym i górskim w Zurychu mają tu co robić także osoby ceniące sobie spokój i kontakt z naturą. W każdej chwili, w zaledwie 10 minut można przenieść się z zatłoczonego centrum miasta do lasu. Jest tu ogromna ilość terenów przeznaczonych specjalnie pod organizację ognisk i z myślą o rodzinnym grillowaniu. Miłośnicy pięknych ogrodów powinni koniecznie wybrać się do wyjątkowo ciekawego Ogrodu Chińskiego znajdującego się w parku Zürichhorn. Rodzinom z dziećmi spodoba się wycieczka do lasu Sihlwald, po którym spacerują jelenie, spotkać można wiewiórki, lisy, zające oraz najróżniejsze gatunki ptaków. Ciekawym doświadczeniem jest także wizyta w lesie deszczowym Masoala Rainforest, zlokalizowanym na terenie tutejszego Zoo, w którym zamieszkało ponad 4 000 najróżniejszych zwierząt z całego świata. Wydaje się jednak, że największą atrakcją dla maluchów będzie wizyta w Knie’s, dziecięcym Zoo znajdującym się w pobliskim Rapperswil, gdzie można dokarmiać zwierzęta, przejechać się na słoniu, czy zobaczyć przedstawienie ze zwierzętami w roli głównej. Bezchmurny będzie idealny, by udać się na ośnieżone stoki leżącej niedaleko Zurychu góry Titilis.
W poszukiwaniu gwiazdki Michelin
Spodoba się tu także smakoszom, szczególnie tym, którzy potrafią docenić nowoczesny wystrój lokalu i kulinarne eksperymenty, choć i z lokalnej kuchni można tu czerpać garściami. Ponad 40 tutejszych restauracji zostało odznaczonych punktami przyznawanymi przez prestiżowy przewodnik Gault Millau, a kilku pracujących w Zurychu szefów kuchni otrzymało po gwiazdki Michelin.
W legendarnej restauracji Kronenhalle, ozdobionej obrazami w Picassa i Miró, spotkać można hollywoodzkie gwiazdy, a w Vorderer Sternen zjeść najlepsze potrawy z grilla. Jest tu też coś specjalnego dla tych, którzy mięsa nie jadają – to Hiltl, najstarsza restauracja wegetariańska w Europie oraz Tibits, – pierwsze tego typu miejsce z daniami na wynos. Zurych zgromadził też setki przytulnych knajpek oferujących tradycyjne potrawy i domową atmosferę. Warto ich poszukać.
Czego próbować w Zurychu? Ryba z Jeziora Zuryskiego nigdzie nie smakuje tak dobrze, jak właśnie w tutaj. Dziki czosnek do pesto serwowanego w knajpkach jest zbierany każdego dnia wczesnym rankiem, a ser do popularnego fondue kupimy na organizowanym co tydzień targu lokalnych rolników. Pamiętajcie też, że nigdzie na świecie, w jednym miejscu, nie można spróbować tak wielu rodzajów najwyższej jakości czekolad i pralin. Niemal na każdej większej ulicy w Zurychu, można znaleźć sklepy specjalizujące się w bajecznych wyrobach czekoladowych. Jednym z najbardziej polecanych przez lokalnych znawców czekoladowej sztuki jest sklep Confiserie Sprüngli, słynący z legendarnych ciasteczek Luxemburgerli, czyli makaroników w najróżniejszych smakach i kolorach. Czysta rozkosz.