Po roku pełnym emocji, któż nie marzy o schowaniu się w pięknej kryjówce, o leniwym odpoczynku, słodkim nicnierobieniu i kontemplowaniu widoków, które przypominają obrazki z idealnie dopracowanej fototapety. Pomorze pełne jest miejsc spełniających wszystkie punkty z listy marzeń umęczonych mieszczuchów. Przed wami pomysły i inspiracje na klimatyczne wyjazdy, te krótsze i te dłuższe.
Kto chce, może wybrać się nad morze. Ten, komu bliższy jest widok na jezioro, też ma w czym wybierać. Podobnie jak fani domów z duszą, nieprzeciętnych pensjonatów, w których króluje oryginalny design, czy miejsc inspirujących do zmiany nawyków, a nawet stylu życia. Nie będą się tu nudzić miłośnicy legend i niesamowitych przypowieści. Swoje miejsce na ziemi znajdą też wielbiciele wędrówek za horyzont, saun, bani i masaży, bowiem tu pierwsze skrzypce grają spokój z dala od tłumów oraz klimat tworzony przez wyjątkowych gospodarzy. I wybitne jedzenie! W sumie uznać można za zabawne, że mieszczuchy z Trójmiasta cieszą się jak dzieci, kiedy mają możliwość spędzenia kilku dni poza miastem, nad morzem czy w leśnej głuszy gdzieś na Kaszubach, nawet jeśli jest to zaledwie kilka kilometrów od ich miejsca zamieszkania. Sama możliwość wyjazdu w odludny zakątek jest dla nich czymś niezwykłym. Jeśli do tego miejsce, które wybiorą, jest w jakimś stopniu wyjątkowe, mówią o wypoczynku znakomitym.
Fale na wyciągnięcie ręki
W kominku wesoło strzelają czerwone i żółte iskry. Osuwającym się po drewnie płomieniom przygląda się rudy, puchaty kot Garfield. Zwinięty w kulkę na kanapie pilnuje dyskretnie nie tylko ognia, ale też Fibi i Hery, pięknych panien rasy samoyed. Cała trójka od gości zbiera serię „ochów i achów”. Wzorem Eli i Tomka, swoich właścicieli, są towarzyscy i przyjacielscy. Innym czworonogom, które przyjeżdżają do „Czerwonych Żagli” w Chłapowie ze swoimi paniami i panami, chętnie pokazują zakamarki przed i za domem. Widać mają swoje tajemnice.
Ela i Tomek tworząc „Czerwone Żagle” udowodnili, że dziś wypoczynek na wsi niewiele ma wspólnego z przebywaniu w typowej wiejskiej chałupie, że wieś może być nowoczesna. Dobrze wiedzą, czego oczekuje mieszczuch, bo sami pochodzą z Gdyni. Do każdego z pięciu apartamentów można przyjechać w 6 osób, zrobić wcześniej zakupy, by móc gotować w wyposażonej w pełni kuchni i zapomnieć o całym bożym świecie. Lato jest tu piękne, ale zaręczam wam, że zimą poczujecie się tu równie fantastycznie. Morskie fale są na wyciągnięcie ręki, a wiatr przywiewa od Bałtyku cenny jod. Jest rześko i zdrowo. W spokojnej, cichej i nieco leniwej wsi, w całkiem bliskiej odległości od morza zaszyć się może każdy - pisarz tworzący dzieło życia, zmęczona bywaniem na paryskich wybiegach modelka, albo chcąca oderwać się od codzienności para marząca o wypiciu lampki wina przy blasku kominka. Każdy może poczuć się błogo do tego stopnia, że nie zechce obejrzeć rozrzuconych po okolicy dawnych pałaców, nawet nie spojrzy w kierunku Chałup, Kuźnicy czy Helu. Na to przyjdzie kolej podczas powrotu do tego przytulnego miejsca.
Między leśnymi ścieżkami
Synonimów słowa enklawa jest całkiem sporo - oaza, schronienie, cicha przystań, cichy port... - ale to właśnie słowo „Enklava” psuje do tego miejsca jak jeden z puzzli, bez którego układanka nie ma sensu. Ta konkretna usadowiła się w zielonej części nadmorskich Dębek, wręcz otulona lasem, harmonijnie wpisując się w otoczenie. Funkcjonuje w symbiozie z naturą, tworząc idealną przestrzeń do relaksu. Tutaj nie ma miejsca na pośpiech, życie płynie własnym, leniwym tempem. Bałtyk jest na wyciągnięcie ręki. Spacer po szerokiej plaży, z kojącym szumem fal w uszach, działa lepiej niż niejeden terapeuta biorący za swe porady fortunę. Leśne ścieżki prowadzą do miejsc tajemniczych. Miejscowi znają opowieści o tych zakamarkach. Poproście, może podzielą się swymi sekretami.
Edyta i Tomasz tworząc „Enklavę” spełnili swe marzenie o własnym zacisznym zakątku nad Morzem Bałtyckim, o dzieciolubnym azylu, w którym dobrze będą czuły się rodziny z maluchami. Teraz dzielą się miejscem emanującym dobrą energią, ale też pełnym komfortowych rozwiązań. Widać tu niezwykłą dbałość o szczegóły. Któż tego nie ceni?
W kolorze lawendy
Chyba nikomu nie trzeba udowadniać, że Kaszuby to kraina, po której natura hojnie rozrzuciła jeziora i lasy. Poza tym ludzi z pasją, ale też z wyobraźnią tutaj nie brakuje. Za przykład niech posłużą twórcy „Lawendowej Osady” w Przywidzu. Kto tu dotrze, nie pożałuje. To małe królestwo wśród natury, pod lasem, z dala od natrętnej cywilizacji, gdzie pełną piersią oddycha się czystym, kaszubskim powietrzem. I gdzie króluje najprawdziwsza lawenda. Co więcej - tutejsze pole lawendy jest jednym z największych w Polsce. Autorami tej idylli są Barbara i Bartosz. Jakiś czas temu postanowili porzucić pracę w korporacjach i podążać za głosem serca. Ich marzeniem było stworzenie małego raju, uprawianie lawendy, życie w szczęściu i dawanie tego szczęścia innym. Tak powstało ich wyjątkowe gospodarstwo agroturystyczne.
Osada złożona jest z kilku kolorowych domków, w których skryć się można przed światem. Cisza wdziera się pod spadziste dachy, dając gościom szansę na reset idealny. Kaszubska perełka potrafi zaskoczyć nie tylko magicznymi wnętrzami, ale też swą kuchnią slowfood i prawdziwym spa. Zimą gospodarze dla swych gości rozpalają na powitanie ogień w kominkach, bo przecież miło przyjechać do ciepłego wnętrza. Jeśli zechcecie zapomnieć o trudach dnia codziennego, skorzystajcie z cyklicznych warsztatów z uprawy i wykorzystania lawendy.
Kojący zapach lasu
Miłośnicy domów z duszą są przekonani, że najpiękniejsze wnętrza rodzą się z czystej pasji. I z całą pewnością mają rację. Dowodem na to niech będzie schowany na Kaszubach w Skorzewie ceglany domek z czerwoną dachówką, którego nazwa wydaje się bajecznie prosta i zarazem mówiąca wiele na temat tego miejsca - „Przystanek w lesie”. Tylko z zewnątrz wydaje się niepozorny. Tak naprawdę kryje w sobie przytulną zajezdnię dla wszystkich, którzy w odpoczynku szukają dyskrecji, odrobiny nudy i wiejskiej prostolinijności.
Stylowe kaszubskie siedlisko usadowione pomiędzy jeziorem Dobrogoszcz a Długim, mimo leciwej, charakterystycznej elewacji z czerwonej cegły, zaskakuje wewnątrz mnóstwem perełek, szczególnie starymi szafami, krzesłami i kaflowym piecem. Kiedy chłód zajrzy w okna, w kominku skrzy się ogień, a do kuchni zaprasza zapach świeżo zaparzonej kawy. Tak wygląda sielanka. Tu dzień zaczyna się od wysłuchania audycji ptasiego radia nadającego z pobliskich drzew. Ten piękny, ceglany domek dawniej był oczkiem w głowie dziadka Zoriki, gospodyni tego miejsca. Przed laty miejsce to wypełnione było miłością i śmiechem. Zapewne dzisiejsi goście czują tę niezwykłą atmosferę.
Z zasięgiem może być tu kłopot. Lepiej od razu wyłączyć telefon i wsłuchać się w ciszę umilaną pianiem koguta i muczeniem krów. To sąsiedzi tego miejsca. Dzikich gości też nie brakuje. Podczas spaceru nad jezioro łatwo tu wytropić sarnie ślady. Po takim odkryciu każdy mieszczuch jest dumny niczym paw. Kaszubska przyroda, spacery w poszukiwaniu wyjątkowych widoków - wszystko jest tu na wyciągnięcie ręki. Warto otulić się ciepłym szalem, ruszyć na spacer po leśnych ścieżkach i wdychać głęboko zapach lasu.
Poniżej poziomu
Czy tylko mi się wydaje, że obsypane bajkowymi miejscami Żuławy Wiślane wciąż czekają na swój czas, na prawdziwe odkrycie? A przecież nie ma w Polsce drugiego takiego regionu, którego krajobraz byłby jednocześnie tak jednostajny, i tak różnorodny. W którym pod rozłożystymi wierzbami, w podcieniach starych domostw i cieniu skrzydeł holenderskich wiatraków od wieków dzieje się magia. Tutejsze stare domy mają duszę. Jak ten w miejscowości Jazowa, którą niegdyś upodobali sobie Mennonici. Zagroda olęderska z domem podcieniowym wzniesionym w 1851 roku jest miejscem wyjątkowym. Kryjówka nad rzeką Nogat znana jest szerzej jako „Siedlisko nad Nogatem”. Stworzyli ją Aleksandra i Sławomir, miłośnicy drewnianych domów, którzy odkryli wyjątkowy skarb, dom, z którego wydobyli na nowo jego dawny mennonicki urok.
Pobyt w tym miejscu daje szansę nie tylko na wypoczynek blisko natury czy podziwianie krajobrazów będących rajem dla oczu i dla obiektywu, ale przede wszystkim poznanie historii pełnego tajemnic regionu. Jestem więcej niż pewna, że wypoczywając tutaj zechcecie poszukać najniżej położonego punktu w Polsce.