Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań i Gdańsk – deweloperzy z kolejnych polskich miast wprowadzają do swych ofert mikroapartamenty. Microliving, nowy trend w polskiej architekturze miejskiej, to odpowiedź na zmieniające się potrzeby konsumentów, realne możliwości urbanizacyjne i rosnące ceny mieszkań. 

Nieco ponad dwadzieścia cztery metry kwadratowe – tyle wynosi powierzchnia kilku nowo budowanych apartamentów Nowa Grochowska w Warszawie. Metraż może zaskakiwać, ale deweloper przekonuje, że małe lokale spełniają wszystkie niezbędne funkcje mieszkaniowe, a do tego mają wiele dodatkowych korzyści, chociażby niską cenę i koszty utrzymania. 

Nowa Grochowska to oczywiście nie jedyna inwestycja microlivingowa w Polsce. W ofercie poznańskiego kompleksu Nadolnik Compact Apartments znajdziemy mieszkania zaczynające się od 19 metrów powierzchni, warszawski Żoliborz Business Concept oferuje 17 metrów, a – już trzecia! – odsłona wrocławskiego Starteru zapewnia mieszkania od 16 metrów kwadratowych. 

Microliving jest dziś jednym z najbardziej uwidoczniających się trendów w architekturze i wszystko wskazuje na to, że w bliskiej przyszłości nabierze jeszcze większego rozmachu. Kolejne sukcesy sprzedażowe to jasny sygnał: Polacy chcą, lub przynajmniej godzą się na to, by mieszkać na małym metrażu.

Mieszkania na miarę czasów

Rację mają ci, którzy microliving kojarzą z Azją. Hongkong, Singapur czy Bangkok to obszary, których ludność mieszka na powierzchniach rzędu kilkunastu metrów kwadratowych. Jednak od pewnego czasu trend ten uwidacznia się także na zachodzie, w tym w Polsce. Mieszkańcy krajów rozwiniętych, kapitalistycznych, dla których dążenie do osiągnięcia wysokiej pozycji życiowej i statusu jest jedną z naturalnych aspiracji życiowych, coraz częściej odchodzą od dużych mieszkań – dóbr, które jeszcze do niedawna były utożsamiane z luksusem. Przestronne przestrzenie zamieniane są na przytulne gniazdka. To przejaw większych zmian społecznych.

Stefan Breit z Instytutu Gottlieba Duttweilera (GDI), współautor raportu “Microliving. Mieszkanie w miastach XXI wieku”, przyznaje, że rosnąca popularność mikroapartamentów jest wypadkową dwóch dużych trendów: indywidualizacji ludzkich postaw i zagęszczania dużych
metropolii. 

– Po pierwsze, we współczesnym świecie człowiek jest coraz mniej zdany na wsparcie wspólnoty. Staje się samowystarczalny, ufa we własne siły, potrafi sobie poradzić. Mieszka sam, bo… może. I nie musi to wynikać z egoizmu. Po drugie, postępująca urbanizacja, a więc proces zagęszczania ludności na obszarach miejskich, powoduje, że pozostaje coraz mniej miejsca. Kto chce mieszkać samodzielnie, musi pogodzić się z tym, że to nie będzie wielki apartament – dodaje Marta Telenda, prezeska zarządu Colivii, pierwszej w Polsce firmy zajmującej się colivingiem.

Nie można też zapomnieć o zmianach w obrębie stylu życia klasy średniej i wyższej. Chęć podróżowania i korzystania z bogatej i różnorodnej oferty gastronomicznej czy rozrywkowej miast sprawia, że wielkie przestrzenie na własność stają się niepotrzebne, a nawet przeszkadzają. Dla mobilnych i biorących ze świata garściami młodych duże mieszkania są jak kula u nogi – ciężko je sprzedać, cieżko wynająć, a jeszcze ciężej po prostu o nie dbać – zaaranżować, sprzątać,
utrzymywać.

Samemu, choć razem

Małe mieszkania mogłyby nie wystarczać, gdyby nie przestrzenie wspólne. Wiedzą o tym deweloperzy, którzy coraz większy nacisk kładą na odpowiednią aranżację dzielonych pomieszczeń w inwestycjach microlivingowych, a właściwie colivingowych. Odrębne kuchnie zastępuje jedna, w pełni wyposażona kuchnia dla wszystkich. Jest też otwarta siłownia, czytelnia z miejscem do pracy, pralnia, sala telewizyjna, a nawet łaźnie czy gameroomy. Zdarzają się nawet strefy artystyczne czy jacuzzi na dachu – takie profity czekają na mieszkańców kompleksu LivinnX Kraków.

– Prawdziwą siłą colivingu są relacje z innymi członkami wspólnoty, które czynią go receptą na współczesną epidemię samotności – dodaje Telenda. Jej zdaniem wysoka jakość jest cechą wspólną micro- i colivingu; tak samo jak dbanie o solidne i piękne wykończenie inwestycji, funkcjonalność oraz  – to bardzo ważne! – atrakcyjną lokalizację.

Tętniące życiem miasta są dziś swoistym przedłużeniem mieszkań. Na każdym rogu jest sklep, w którym możemy zaopatrzyć się w gotowe przekąski do pracy. Są restauracje, kawiarnie i herbaciarnie z atrakcyjnymi strefami relaksu. W pubach wiszą telewizory, a w centrach handlowych coraz częściej stawiane są stanowiska do ładowania elektroniki. Dokładając do tego pełną gamę usług kulturalnych i rozrywkowych w dużych miastach, można dojść do wniosku, że mieszkania powinny dziś spełniać tylko jedną funkcję – sypialnianą. Wszystko inne znajdziemy poza nimi. 

Koszt narzuca wielkość

Nie można przemilczeć jeszcze jednej kwestii: finansów. Oprócz uwidoczniających się zmian społecznych siłą napędową microlivingu jest także rosnąca cena za metr kwadratowy mieszkań. Z pytaniem, który z tych dwóch czynników zapoczątkował miksroliving, jest jak z pytaniem „co było pierwsze: kura czy jajko?”. Pierwotnej przyczyny trendu nie można wskazać; najpewniej zadziałało ich nałożenie się – efekt sprężenia zwrotnego. Rosnące ceny – trochę przymusem – wpłynęły na zmianę preferencji konsumenckich, a nowy styl życia napędził trend, pozwalając na dalsze podnoszenie cen mieszkań. 

Dziś sytuacja niebezpiecznie zbliża się do rubikonu możliwości finansowych klasy średniej. Weźmy za przykład Gdańsk – jeszcze w 2017 roku średnia cena ofertowa mieszkania wynosiła 5 943 złotych za metr. Dziś, po niespełna trzech latach, jest to już blisko 10,1 tysiąca złotych. Wzrost jest nieproporcjonalny do poziomu inflacji i podwyżek płac, dlatego też coraz mniej osób stać na duże mieszkania – zwłaszcza dziś, w kryzysie wywołanym pandemią, gdy banki jeszcze bardziej zaostrzyły politykę kredytową.

Skazani na metrażowe cięcia klienci oczekują od deweloperów ciekawych rozwiązań, które zapewnią mieszkaniom niezbędną funkcjonalność. A to wcale nie jest niemożliwe! Architekci z biura The Space, którzy zaprojektowali w Gdańsku mikroapartamenty o powierzchni od 12 do 20 metrów, zdołali zagospodarować każdy wolny metr, unikając przy tym efektu zagracenia. W mikroapartamentach umieścili aneksy kuchenne, małe łazienki, biurka, szafy, łóżka, a nawet dwuosobowe sofy. Przestrzenności dodają przeszklenia, dzięki którym nawet najmniejsze lokale mają dostęp do naturalnego światła. Małe, ale funkcjonalne – to naprawdę da się zrobić.