Wirtualna rzeczywistość zajmuje w moim życiu więcej miejsca niż bym chciał. Jak się okazuje, moja praca to poza pływaniem ogromna misja logistyczna, która wiąże się z załatwianiem biletów, kwater, samochodów, transportów sprzętu itd. Do tego dochodzi komunikacja ze sponsorami, no i oczywiście media społecznościowe, o które trzeba dzisiaj nadzwyczajnie dbać. Wspomniałem tylko o rzeczach wokoło zawodowych, a przecież jest jeszcze cały osobny świat rozrywkowy.
Mój pierwszy kontakt z internetem zaczyna się zazwyczaj już z samego rana. Często podstawowe rzeczy sprawdzam jeszcze leżąc w łóżku. Prognoza, WhatsApp, Instagram to moje poranne trio. Przyznam szczerze, że lubię te dni, kiedy nie mam na to czasu, a pierwszą część dnia zaczynam od porannego treningu, śniadania i dopiero później zaglądam do „Matrixa”.
Można powiedzieć, że jestem internetowym tradycjonalistą. Moim głównym narzędziem pracy online nadal pozostaje klasyczny mail. Często komunikuję się też przez Instagram, WhatsAppa i Messengera. Moim cichym marzeniem jest, żeby Youtube zajmował choć tyle czasu zawodowo, co rozrywkowo. To by znaczyło, że moja seria #WindsurfLife faktycznie żyje i regularnie dostarcza nowe odcinki, nad czym usilnie teraz pracuje (stay tuned!). Często korzystam też z aplikacji do podcastów - Spreaker, gdzie prowadzę The Windsurfing Podcast. Muzycznie zdecydowanie numerem jeden jest Spotify. Korzystam też z aplikacji TheScore, która jest kompendium wiedzy na temat wszystkich interesujących mnie sportów, natomiast prognozy najczęściej sprawdzam na WindGuru, Windy i MagicSeaWeed. Z kolei moim największym odkryciem jest Screen Time - lifehack, który bardzo polecam. Aplikacja pokazuje ile czasu spędzamy przed tym kilkucalowym ekranikiem, czasami można się przerazić! Ja ustawiłem sobie godzinę dziennie na media społecznościowe i nie ma naginania - blokada i koniec. Jeżeli chodzi o świat rozrywki w internecie to zdecydowanie najwięcej czasu pochłania u mnie Netflix i YouTube.
Strony www, które odwiedzam najczęściej to te dotyczące prognozy - windguru.com, meteo.pl. Kiedyś regularnie zaglądałem na sport.pl, ale od kiedy gol Stefka Burczymuchy w 5. lidze włoskiej stał się ważniejszy niż finały NBA, albo walka Polaka o pas UFC, trochę się zniechęciłem. Po informacje „kulturowe” zaglądam na newonce.net. Najczęściej jednak wszystkie ważne kwestie wyskakują na moich kanałach społecznościowych, więc jestem w miarę na bieżąco.
Mam też swoje ulubione grono wirtualnych wybrańców. Na YouTubie absolutną podstawą jest subskrypcja Jamiego O’Briena. Do tego obserwuję kilka kanałów o Formule1, GQ Sports, PWA World Tour, Windsurfing.TV oraz parę kanałów o muzyce i koszykówce. Na Instagramie totalnym kotem jest @catchupxxl - jego minutowe filmiki pokazujące jak stworzyć kawałek są po prostu legendarne. Windsurfing to @marciliobrowne i @radiculo, chłopaki są nie z tej ziemi. Stylóweczkę i podejście do życia ukradłbym @nyjah’y. Uśmiech gwarantuje mi @kookoftheday @jerryoftheday i @make_life_harder. Kiedyś śledziłem też różnych fotografów i trafiłem na hasztag #createcommune, od tamtego czasu go followuje, bo można trafić tam na naprawdę dobre perełki. A po inny rodzaj piękna klikam @ritaora (śmiech).
W jakim kierunku zmierza świat wirtualny? Niestety naszym oczom coraz częściej pokazuje się to, co chcemy widzieć. Bardzo mnie to irytuje, bo wydawałoby się, że dzięki bezpośredniemu przepływowi informacji będziemy mogli poznać różne strony zdarzeń u źródła, dowiedzieć się więcej, poszerzyć horyzonty… A tu okazuje się, że niedość, że odbiorcy nie weryfikują nadawców i nie kwestionują w żaden sposób ich autorytetu, to jeszcze Google czy Facebook, tak skroili algorytmy, że jak interesują cię czarne kotki to białych już nie zobaczysz, i postępuje ogromna polaryzacja. Jednak żeby nie było tak pesymistycznie jest też trend, który mi się podoba. Powoli umierają 30-sekundowe filmiki i artykuły składające się głównie z nagłówków, co napawa optymizmem. Czy wyobrażam sobie świat bez internetu? Na wielu płaszczyznach byłby na pewno bardziej interesujący. Choćby podróżowanie na pewno nabrałoby zupełnie innego smaku, teraz już wiesz co zastaniesz zanim wsiądziesz do samolotu. Z drugiej strony wiele rzeczy byłoby bardzo utrudnione, więc nie będę tutaj jakoś bardzo romantycznie głosił tęsknoty za takim światem, bo szczerze mówiąc ledwo go pamiętam. Akceptuję rzeczywistość i próbuję wyciągnąć z niej to, co najlepsze. Śledźcie mnie na Instagramie @maciekrutko i na YouTubie - obiecuję, że dostarczę dużo ciekawych treści, nie tylko dla fanów sportu!