Nieoczywiste, eklektyczne, w całości wykonywane ręcznie - takie są zegary autorstwa Dominiki Zabłotnej-Kowalskiej. Architekt z Sopotu zamknęła swoją pracownię projektową i postawiła na własny oryginalny biznes. - Zatrzymałam się i dobrze wykorzystałam dany mi czas - mówi w rozmowie z Prestiżem.

Lokalny rzemieślnik tworzy formę gipsową. Następnie trafia ona do ceramika, który odlewa z niej zegary. Masa musi schnąć w wolnym tempie, na specjalnie przygotowanych podkładach. Dopiero po kilku dniach skorupa jest gotowa na pierwszy z dwóch wypałów. W trakcie drugiego z nich produkty szkliwi się na pastelowy, radosny kolor. Tak właśnie powstał Patrzwork - zegar, który w swojej prostocie dostarcza najprzyjemniejszych doznań estetycznych.

Za wszystkim stoi Dominika Zabłotna-Kowalska - ambitna projektantka wnętrz z głową pełną pomysłów. Skończyła Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku na kierunku architektura wnętrz. Potem przez rok studiowała w Anglii w University of Creative Arts na kierunku sustainable product design. - Ta szkoła mocno stawiała na kształcenie rzemieślników. Miałam możliwość uczestnictwa w przeróżnych warsztatach: od stolarstwa, przez dmuchane szkło, skończywszy na żywicznych odlewach i tkaninach - opowiada i dodaje, że studia w Anglii pomogły jej sprecyzować zawodowe cele. To właśnie brytyjska uczelnia ukierunkowała ją na rzemiosło.

Ale żeby na dobre pójść tą drogą, Dominika musiała jeszcze na wiele lat poświęcić się bardziej dochodowej i stabilnej pracy architekta wnętrz. Kiedy ze studiów na Wyspach wróciła do Sopotu, wraz z przyjaciółką założyła pracownię architektoniczną. Jak mówi, przez dekadę pracy w biurze nauczyła się pewności siebie. Umiała już przekonać klientów do opartej na doświadczeniu swojej wizji projektu. Wypracowała też własny styl, co zdecydowanie pomaga w dzisiejszym zajęciu.

Czas na spełnianie marzeń o tworzeniu własnych produktów przyszedł dopiero gdy w życiu Dominiki pojawiły się dzieci i okazało się, że coraz trudniej jest pogodzić życie rodzinne z codziennością w pracowni. Właśnie wtedy Dominika przypomniała sobie to, czego nauczyła się w Anglii odnośnie powiązania produktów z ich odbiorcą. - Mam wrażenie, że w Polsce ten temat traktuje się po macoszemu. Tutaj edukacja jest przede wszystkim nastawiona na funkcjonalność i ergonomię, takie projekty są preferowane. Za to w Anglii panuje duża otwartość na różnorodne kierunki estetyczne i ich relacje z odbiorcą. Gust w odniesieniu do designu to w polskiej kulturze częsty temat tabu. Natomiast na Wyspach projektowaniu ściśle towarzyszą badania socjologiczno-antropologiczne. Bierze się pod uwagę, że ludzie mają różne upodobania. Nie ocenia się tego, co wybiera klient, a jednocześnie podchodzi się profesjonalnie do zlecenia i dopieszcza produkt w każdym calu. To dało mi poczucie luzu i pewną wolność tworzenia - tłumaczy w rozmowie z Prestiżem.

- W brytyjskiej szkole sami projektanci pochodzili z tak różnych zakątków świata, że nie dałoby się dopasować ich gustu do naszych europejskich wzorców przez co element estetyki miał tam zupełnie inny wymiar - dodaje.

Dominika zaczęła się więc zastanawiać, czego produkcja będzie sprawiać jej radość, a nie co spodoba się masowemu odbiorcy. - Poczułam, że mogę stworzyć coś, co według mnie będzie piękne i nie muszę się kierować się jedynie kryterium funkcjonalności. Chciałam zachęcić mojego klienta, by przestał patrzeć na gotowe rozwiązania dostępne w katalogach, tylko sam zaczął komponować swój produkt - wskazuje.

Jako pierwszy przyszedł jej do głowy pomysł, by produkować lampy, których części mogą być swobodnie łączone przez użytkownika. Przygotowywała je już wcześniej jako projekt dyplomowy na angielskiej uczelni. - Idea łączenia części wiązałaby się jednak ze zbyt dużymi kosztami jak na początek własnego biznesu. Musiałabym zadbać o elektryczne systemy i kompatybilność jednych produktów z drugimi, co byłoby zbyt obciążające finansowo - wyjaśnia. Dodaje, że być może w przyszłości Patrzwork rozwinie się w tę właśnie stronę.

Wybór produktu padł więc na oryginalne zegary. Jak mówi autorka, ich projekt czerpie z klasycznych wzorców, ale w mocno minimalistycznej formie. Choć jest prosty wizualnie, to jego wykonanie wymaga sporo czasu i precyzji. - Tworzenie miało mieć charakter seryjnej produkcji, ale zależało mi na tym, aby dokładnie zapanować nad kształtem i kolorem moich zegarów. Postanowiłam zrezygnować z efektu „ręcznej roboty" na rzecz powtarzalności projektu - wyjaśnia.

Na razie zegary dostępne są w pięciu barwach, ale docelowo będzie ich więcej. - Na początku zależało mi na stworzeniu pastelowej serii - mięty, różu i błękitu. I w tym wypadku odcienie były dokładnie zaprojektowane. Aby uzyskać odpowiednie kolory przez długo eksperymentowaliśmy z różnymi szkliwami i producentami. Dlatego kilka miesięcy zajęło nam uzyskanie ostatecznych barw - wymienia.

Charakterystyczne dla zegarów wykonywanych przez Dominikę jest to, że niektóre modele mają wahadło. - Dla mnie zegar z wahadłem, czyli elementem, który płynnie się rusza to odniesienie do czasu, który płynie. Kupno takiego zegara to też wprowadzenie w martwą przestrzeń domu przedmiotu, który żyje. W moim odczuciu ruch wahadła jest bardzo relaksujący, kojący i nieco poetycki - ocenia autorka.

- Ja sama od kiedy tworzę zegary przestałam się w swoim życiu śpieszyć. Jestem odważniejsza i mam większy luz. Z kolei ten produkt daje mi sto procent satysfakcji, bo jest zwyczajnie piękny. Poszłam swoją drogą i myślę, że dobrze wykorzystałam ten czas - podsumowuje twórczyni.