Od samego początku kojarzona była mocno ze street artem i grafiką. Teraz pojawi się też malarstwo, rzeźba, fotografia i sztuki wizualne. Gdyńska Galeria „Punkt” po dwóch latach nieobecności powróciła na kulturalną mapę Trójmiasta.
Na niewielkiej ulicy widać tłumek ludzi, większość ma luźne ubiory, niektórzy czapki. Średnia wieku 20 – 30 lat. Co chwila ktoś znika we wnętrzu narożnika modernistycznej kamienicy. Tam mieści się Fyrtel, knajpa, prowadzona przez młodych, kreatywnych ludzi, związanych m.in. ze środowiskiem surfingowym i artystycznym. Część przechodzi do lokalu na drugiej stronę ulicy, który zaprasza do środka widokiem zwieszonych na ścianach obrazów. Nie jest to jednak galeria, jaką znamy z popularnych szlaków turystycznych w dużych miastach, ani też miejsce, opływające luksusem, oferujące sztukę przez wielkie „Sz”. Surowe ściany, własnoręcznie malowane przez właścicieli na biało, kilka oldschoolowych mebli obiecują pewną swobodę. Tak ma się poczuć każdy odwiedzający galerię „Punkt”.
- To nasza pierwsza wystawa po ponownym otwarciu, zdecydowaliśmy się pokazać prace Łukasza Fruczka inspirowane miastem – zaprasza wysoki blondyn w dużych okularach. To Kuba Goździewicz, filmowiec, jeden z założycieli Galerii „Punkt”.
Napędzany młodzieńczą energią
Galeria „Punkt” od samego początku swojego istnienia to jedno z ciekawszych miejsc sztuki w Gdyni. Powstała z inicjatywy Kuby Goździewicza i Roberta Seikona. Pierwszy jest filmowcem, a drugi grafikiem i twórcą murali. Kilka lat temu szukali miejsca do pracy. Padło na mały lokal przy ul. Witomińskiej. W jednym z pokoi urządzili mini galerię.
- Lubimy sztukę, znaliśmy dużo artystów i to nas zainspirowało do tego, aby mieć swój wymarzony „Punkt” – mówi Kuba Goździewicz.
Po dwóch latach znaleźli znacznie większy lokal przy ul. św. Piotra 17, gdzie obecnie znajduje się galeria. Życie kulturalne nabrało tempa. Przez „Punkt” przewinęła czołówka twórców polskiej sztuki ulicy, m.in. S.C. Szyman, Maciej Boszkovy, Krik czy Someart. Można było podziwiać ilustracje Lubka i Martiszu, a także ciekawych zagranicznych artystów, takich jak np. Matthew Fortrose.
„Punkt” odróżniał się od wielu inicjatyw tego typu. Cechowała go świeża, młodzieńcza energia, brak nadęcia, otwartość na ludzi chętnych do współdziałania. To miejsce, które powstało w stu procentach z pasji i chęci dzielenia się nią. Niezależność, wolność, ciekawość świata – zdawały się być wartościami wyznawanymi przez założycieli. Ale przecież tacy są właśnie twórcy street artu, działający trochę na granicy, poza konwenansem.
Połączyć dwa światy
W 2018 roku galeria musiała jednak przerwać swoją działalność. Powód – zbyt wysokie koszty utrzymania. Robert Seikon wyjechał do Grecji, a przestrzeń trafiła do nowego najemcy, którym okazała się Kalina Dobija – Dziubczyńska, architektka.
- Galeria stała się przestrzenią coworkingową dla osób z różnych kreatywnych branż – mówi architektka. - Przez ten czas dzieliłam przestrzeń między innymi ze stowarzyszeniem Traffic Design, architektami wnętrz i grafikami. W coworkingu zawsze dużo się działo, a współdzielący przestrzeń płynnie się ze sobą przeplatali.
Dobija - Dziubczyńska czuła, że potencjał miejsca nie jest jednak do końca wykorzystany. Tym bardziej, że na przeciw „Punktu” znajduje się popularny Fyrtel, miejsce kojarzone z miłośnikami surfingu i młodych, kreatywnych ludzi.
- Eventy przyciągają tu masę kreatywnych, młodych ludzi. Chciałam ponownie otworzyć przestrzeń galerii i wpuścić tę twórczą energię do środka – opowiada. - Jako projektantka wnętrz i architekt często poszukiwałam obrazów, rzeźb, nietypowej ceramiki do przestrzeni, które aranżowałam. Praktycznie przy każdej realizacji dzieła sztuki stawały się kropką nad i projektu. Możliwość połączenia dwóch światów: uzdolnionych artystów i inwestorów, którzy cieszyć się mogą sztuką w domowym zaciszu, zawsze dawała mi dużą satysfakcję. To podsunęło mi pomysł o rozwijaniu tej drogi i otwarciu ponownie galerii – podaje kolejny powód reaktywacji Galerii „Punkt”.
I tak latem 2020 roku architektka i filmowiec postanowili reaktywować galerię. Sprawa była o tyle łatwa, że logo, strona, ściany, wszystko było, wystarczyło tylko zorganizować wystawę.
Fotografowie, rzeźbiarze i graficy
Reaktywowany „Punkt” ma dalej promować street art., choć właściciele planują otworzyć się na inne formy sztuki.
- Zaprosiliśmy do współpracy fotografów, rzeźbiarzy, grafików i innych artystów form wizualnych. Dodatkowo chcielibyśmy urozmaicić sztywną formułą wernisaży – mówi Kalina.
Oficjalne reotwarcie „Punktu” odbyło się w lipcu. Głównym punktem programu był wernisaż prac Łukasz Fruczka "Pejzaże industralne”. Od września życie kulturalne ma nabierać jeszcze większego rozpędu.
- W najbliższym czasie wizualnie zatopimy się w fotografiach Alki Murat, inspirowanych podróżami w najdziksze zakątki świata. Wejdziemy też w świat wielkoformatowych sitodruków Krzysia Syrucia, przedstawiających nie zrealizowane dotąd projekty przygotowane na stacje PKM Gdynia Stadion i Gdynia Karwiny. Dzieła te stanową wygenerowany, autorski algorytm graficzny artysty. Przed nami tez wystawa Penera, twórcy streeta artu i obrazów, który swoje pierwsze kroki stawiał malując graffiti. Przebieramy nogami na myśl, że udało nam się zaprosić również Chazme, co nie było łatwe, ze względu na ilość wystaw, które teraz robi i faktu, że odbywają się one na całym świecie – opisuje Kalina.
Równolegle do planów artystycznych Kuba i Kalina intensywnie pracują nad finansowym zabezpieczeniem galerii.
- Szukamy wsparcia wśród trójmiejskich inwestorów, planujemy również zwrócić się o wsparcie do miasta. W końcu jesteśmy jedną z nielicznych galerii w Gdyni. Na tę chwilę „Punkt” nie przynosi dochodów, a jedynie bardzo pozytywny odbiór działań wśród osób uczestniczących w naszych wydarzeniach. Daje nam to jednak siłę napędową i dostarcza energii do tworzenia kolejnych wystaw – zapowiada Kuba.