Magiczne miejsce położone w Koleczkowie, nieopodal Gdyni w murach starej stajni z lat 80. Brzmi jak marzenie? Poznajcie Folwark Dajak - jedno z najbardziej urokliwych miejsc w okolicy Trójmiasta. Na zewnątrz piękne krajobrazy, lasy, jeziora, a w środku wyjątkowa aranżacja, ciepła atmosfera i wyśmienita kuchnia.

- Wiele osób marzy o znalezieniu swojego miejsca na Ziemi, nam się udało - mówi Aleksandra Paneczko, właścicielka restauracji. - Folwark Dajak w Koleczkowie to nasz raj za miastem, pracujemy tu i mieszkamy. To właśnie dlatego nasi goście czują się tu jak u przyjaciół w domu, a przecież na tym zależy nam najbardziej! - podkreśla.

Folwark Dajak w obecnej formie działa już niemal dekadę. Przez ten czas bardzo wiele się zmieniło, zarówno we wnętrzu, jak i w otaczającym terenie. Należy zacząć od tego, że to prawdziwy biznes rodzinny. W sferze estetyki doskonale spełniają się dwie architektki, mama Aleksandra i jej córka Dominika. Nie bez podstawy, piękna sala balowa i przytulne pokoje zachwyciły już niejednego gościa, a malowniczo zaprojektowany ogród stanowi nie tylko piękne tło do wielu zrealizowanych sesji, ale przede wszystkim idealne miejsce do wypoczynku na trawie. Z kolei głowa rodziny - Przemysław - to dusza towarzystwa i niejednokrotnie można go zobaczyć, jak częstuje gości swoimi nalewkami i z uśmiechem opowiada o przeszłości folwarku, a ten historię ma barwną! Nawet nazwa nie jest tu przypadkowa, nawiązuje bowiem do imienia konia, na którym utalentowany Krzysztof Rafalak, olimpijczyk z Seulu, zajmował pierwsze miejsca w Mistrzostwach Polski WKKW w latach 1981 i ’82.

Dobry design, mili właściciele i piękna okolica to jednak nie wszystkie atuty sielankowego folwarku. Mocnym punktem jest tu również kuchnia, która idealnie wpisuje się w smaki dzieciństwa. Tradycyjny schabowy z kostką, botwinka z jajkiem i śmietaną, czy niezastąpione pierogi, to tylko niektóre z dań, które podbiły serca przyjezdnych. Co ważne, kartę dań wyznaczają tu najczęściej pory roku. Na przykład jesienią, na terenie folwarku zbierane są dynie, z których robione są aromatyczne zupy kremy albo chrupiące placki.

- W obecnych czasach, gdzie coraz więcej miejsc podąża za kreowaniem coraz nowszych wariacji na temat jedzenia, my pozostajemy ostoją polskiej kuchni i jej tradycji, dlatego witamy gości chlebem ze smalcem własnej roboty i ogórkami kiszonymi, które najpierw rosną w naszym ogrodzie - opowiada Aleksandra Paneczko.

Przysłowiową wisienką na torcie jest piękny ogród, który stanowi prawdziwy azyl od miejskiego zgiełku. Po zjedzeniu schabowego albo żeberek z kopytkami można po prostu położyć się na trawie z kieliszkiem wina musującego lub lemoniadą i rozkoszować się słodkim nieróbstwem. Magiczna aura, jaka towarzyszy temu miejscu, pozwala na chwilę zapomnieć o pędzie miasta i prawdziwie zanurzyć się w pięknie natury, a o to przecież chodzi najbardziej…