Elektryczny EQC to przyszłość gamy Mercedesa, a zarazem jak mówi producent: nowy język designu progresywnego luksusu. Jednak czy mogło być bardziej ekscentrycznie? Jak wypada „Mercedes wśród elektryków”?

Jeśli robi się coś po raz pierwszy, oczekiwania może i są duże, ale zarazem przymyka się oko na drobne niedoskonałości. Gorzej, jeśli robi się coś po raz pierwszy, ale po swojej konkurencji. Wówczas wymagania wzrastają. EQC to właśnie przykład takiej sytuacji. Jest to pierwszy produkowany seryjnie Mercedes-Benz, który posiada jedynie elektryczny napęd. Oczekiwania wobec tego modelu są wysokie, ale potencjalni nabywcy patrzą na niego przez pryzmat obecnej już na rynku konkurencji. Jak więc wypada „Mercedes wśród elektryków”? 

Stylistycznie nad EQC trudno się rozpływać w zachwytach. Samochód wygląda jak poliftingowy model GLC i zgodnie z polityką Mercedesa nie wprowadza ani ewolucji, ani rewolucji. Czy to dobrze czy źle? 

Gust – sprawa bardzo indywidualna, ale taki przełom – producent, który jest pionierem automobilizmu wprowadza do swojej oferty, pierwszy raz w historii, samochód na prąd. No powiedzmy szczerze, można by się spodziewać czegoś bardziej ekscentrycznego. Przynajmniej adekwatnego do tego, co reprezentuje konkurencja.

EQC ma kształt i gabaryty średniej wielkości SUV’a. Trudno jednak kwalifikować go w tej klasie, bo jego prześwit przez zamontowane w podłodze akumulatory jest bardzo mały, porównywalny ze zwykłymi samochodami osobowymi, a nawet – o zgrozo – sportowymi. 

Napęd o ekwiwalencie mocy 408 konie mechanicznych zapewnia fantastyczne przyspieszenie. Sprint do setki trwa 5,1 s, a prędkość maksymalna, jak to w samochodzie elektrycznym, jest mniej imponująca, ale wciąż wystarczająca – 180 km/h.

Rozczarowuje natomiast to, co mogłoby być największą zaletą EQC, mianowicie zasięg. Obiecywane przez producenta 400 kilometrów wydaje się wartością nieosiągalną. Realnie, w bardzo sprzyjających warunkach EQC może pokonać 300 kilometrów. Jest jednak jeszcze jedna ciemna strona elektromobilności - ładowanie akumulatorów. Aby pokonać 100 kilometrów, ładowane od „zera” EQC potrzebuje 10 minutowego postoju przy szybkiej ładowarce DC i 2 godzin 56 minut na typowych stacjach AC. W przypadku ładowania z domowego gniazdka ten czas wydłuża się do ponad 11 godzin. Jeśli natomiast pojawi się potrzeba naładowania EQC od 0 do 100% - np. w celu pokonania trasy z Trójmiasta do Koszalina i z powrotem, czas ładowania wydłuży się do odpowiednio: 1:22 h, 12:13 h i aż 46:40 h w przypadku domowego gniazdka. W tym ostatnim przypadku piątkową podróż należy zacząć od podpięcia EQC do źródła zasilania już w… środę.

Samochody elektryczne wciąż wydają się niepraktyczne. Jednak ta technologia ewoluuje i z każdym rokiem staje się bardziej wydajna. Zastanawiające jest tylko to, dlaczego Mercedes obrał taką trudną drogę i zelektryfikował dużego SUV’a, zamiast stworzyć samochód mniejszy i tym samym wydajniejszy.

Niepodważalną zaletą „elektryków” jest natomiast to, że w Polsce, w zakorkowanych miastach, zgodnie z panującym prawem korzystać można z bus-pasów. A to może znacznie ułatwić przemieszczanie się. Czy ten elektryczny Mercedes za ponad 330 000 zł jest tego wart? Warto się przekonać i skorzystać z oferty dealera Mercedes-Benz BMG Goworowski w Gdyni oraz Gdańsku.