Rajskie plaże i niespieszny styl życia. Od lat 60. ubiegłego wieku ten najmniejszy stan Indii jest schronieniem dla lekkoduchów i buntowników z Zachodu.

Wieczna wiosna, słońce i wyluzowani mieszkańcy. Nie tylko dlatego Goa jest inne od reszty Indii. To także jedyny stan, który zamiast przez Wielką Brytanię został w przeszłości skolonizowany przez katolicką Portugalię. Ślady bytności latynoskich Europejczyków widać w architekturze. Trudno chyba o inne takie miejsce w ogromnych Indiach, w którym barokowe kaplice zakończone krzyżami przewyższają liczebnością hinduistyczne świątynie. Choć tych drugich też nie brakuje, bo dzisiaj w Goa wszystkie kultury współistnieją w radosnej różnorodności.

Śladami portugalskich kolonizatorów

Największe nagromadzenie kościołów rzymskokatolickich znajdziemy w Starym Goa, małej miejscowości położonej 10 kilometrów od Panji, stolicy stanu. W XV wieku miejscowość została odbita spod panowania sułtanatu, a następnie kompletnie przebudowana. Portugalski rozmach skutkował nagromadzeniem obiektów sakralnych na tak wielką skalę, że miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Większość kościołów i klasztorów to przykłady latynoskiej architektury jezuickiej, przez co w Goa możemy poczuć się jak na Kubie czy w Argentynie. Na pamiątkę zdobycia regionu wybudowano kaplicę Św. Katarzyny Aleksandryskiej. To zarazem najstarszy, pochodzący jeszcze z XIV wieku, obiekt z krzyżem. Jednym w piękniejszych zabytków Starego Goa zachowanym w całości jest bazylika Bom Jesus. Wiele z budowli portugalskiego okresu, który trwał do lat 60. XX wieku, zostały niedokończone albo są w stanie ruiny, tak jak Kościół Św. Augustyna. Ślady katolickiej bytności rozsiane są po całym stanie i tworzą całkowicie inny krajobraz niż ten, który zazwyczaj kojarzymy z Indiami.

Prawdziwe Indie tylko pociągiem

Do najciekawszych sposobów przemieszczania się po tej części Indii należy kolej. Taki rodzaj transportu, nie tylko sprawia, że jesteśmy bardziej eko, ale możemy poznać zwyczaje prawdziwych ludzi i bez pospiechu przyjrzeć się widokom za oknem. Pamiętajmy tylko o odpowiednim zaplanowaniu podróży i przeznaczeniu czasu na zakup biletu, bo trzeba odstać swoje w kolejkach do kasy. Można też kupić bilet przez Internet na oficjalnej stronie kolei indyjskich. Pociągi w Indiach słyną z tego, że są przepełnione. Po sieci krążą nagrania pociągów jadących z pasażerami uczepionymi na dachach. Tak, takie widoki się zdarzają, ale nie są normą. Zresztą nie tylko dlatego warto przejechać się tym środkiem transportu. Trakty kolejowe biegną przez dżunglę i krajobrazy, do których nie mielibyśmy dostępu, podróżując samochodem. 

Podróż pociągiem to też świetna okazja, żeby zobaczyć, jak żyją i podróżują Hindusi. I jak zwiedzają inni turyści, bo tych spotyka się co rusz. Standard przedziałów zależy od klasy, chyba najbardziej optymalną opcją jest klasa „sleeper” z klimatyzacją. Ta z kolei może okazać się zwykłym nawiewem, ale spełnia swoją funkcję. To zdecydowanie sposób zwiedzania dla tych, dla których wakacje nie muszą być pobytem w pięciogwiazdkowym resorcie spa. W zamian za mniej luksusu otrzymujemy niezapomnianą przygodę. Uwaga: w porze monsunowej (od czerwca do września) pociągi miewają opóźnienia. Jeśli więc jedziemy na lotnisko, warto mieć jeden dzień w zapasie, a idealnie zaplanować swoją podróż na wiosnę lub jesień.

Rajskie plaże

Podzwrotnikowy klimat Indii powoduje, że najlepszym okresem do odwiedzenia tego kraju przez Europejczyka jest właśnie jesień. Wtedy temperatury oscylują w granicach 30 stopni Celsjusza. Okres wiosenny, od kwietnia do maja, to pora największych upałów, przekraczających 40 stopni. Na orzeźwienie czeka na nas wtedy Morze Arabskie, nad którym położone jest wybrzeże Goa. Tam znajdziemy jedne z najpiękniejszych plaż świata, istny raj na ziemi i miejsce schronienia dla hipisów i współczesnych nomadów z całego świata. Można wręcz pomyśleć, że o ile Lato Miłości wybuchło w Kalifornii w 1967 roku, tak trwa ono do dzisiaj na Goa. Po rewolucji hipisowskiej do Indii pielgrzymowało wielu przybyszów z Europy i Stanów Zjednoczonych, ale to właśnie ten zachodni stan, z połączenia kultur indyjskiej i latynoskiej, tworzy niepowtarzalny klimat, w którym tak dobrze czują się zachodni przybysze – ci, których do Indii nie przygnało religijne przebudzenie. W Goa można się wyluzować w jednym z bungalowów na plaży. Tu też mamy zróżnicowanie – im bardziej na północ, tym bardziej turystycznie, południe zaś otwiera przed nami tereny mniej tknięte cywilizacją. Co ciekawe, to właśnie na północy, w Calangute, znajduje się najsłynniejszy ośrodek kultury hipisowskiej i to tam możemy poczuć się najbardziej europejsko – na przykład nie wyróżniać się, opalając się w bikini.

Najlepszą walutą jest uśmiech

W całej tej części Indii czas płynie wolniej. Przynajmniej na prowincji, bo wielkie metropolie, jak mieszczący najbliższe międzynarodowe lotnisko Bombaj (czy, jak wolą nazywać to Hindusi, Mumbaj) to już zupełnie inny, rozpędzony świat. Ale i tam możemy liczyć na uśmiech i zwykłą ludzką życzliwość w sytuacji podbramkowej. Krzysztof, autor zdjęć, które widzicie w tym artykule, nie dotarłby na swój samolot, gdyby nie wysiłek i kreatywność pracowników ochrony lotniska. W mieście są dwa lotniska i tylko jedno międzynarodowe. Co mogło pójść nie tak? Po przedostaniu się przez korki ze złego do właściwego portu lotniczego okazało się, że terminal, z którego wylatywał jego samolot, znajduje się kilometr dalej. Lotnisko jest ogromne i panuje na nim niespotykany nigdzie w Europie ruch. Ochroniarze utworzyli swoisty „korytarz szybkiego ruchu”, przez który Krzysztof dobiegł do swojego samolotu. Cieszymy się, że wrócił do redakcji. W sam raz na zamknięcie numeru.

Co do jedzenia?

Miłośnicy kulinarnych podróży wiedzą, że najsmaczniejsze na świecie miejsca to te u styku kultur. Pod tym względem Goa jest miejscem idealnym. Portugalczycy, Arabowie, Hindusi – kuchnie tych nacji współistnieją w harmonii, tworząc różnorodną mieszankę. Najbardziej charakterystycznym elementem kuchni tego regionu są oczywiście przyprawy. Indyjskie aromaty i arabska ostrość znajdą swoje odzwierciedlenie w nieziemskich sosach. Flagowym sosem masala rodem z Goa jest sorak, idealny do ryżu i suszonej ryby. W sosach maczamy pieczywo. Tradycyjny indyjski chlebek naan konkuruje tam z portugalskim pão, maślanymi bułeczkami znanymi ze śniadań kontynentalnych. A to tylko przekąski. W daniach głównych królują owoce morza, tłuste ryby rodem z portugalskich stołów i warzywa, często smażone w tempurze. Nie zdziwią nikogo dania takie jak ryba curry Xitti Kodi skąpana w sosie mango-kokosowym. Mnóstwo smacznych i niedrogich restauracji znajdziemy w Panaji. Owoce morza za to najlepiej będą smakowały w barach na plażach. W połączeniu z imprezami w klubach czy na statkach to miejsce na wymarzone wakacje.

Goa to dobre miejsce, by spojrzeć na Indie pod innym kątem. To też świetny punkt na pierwszą wyprawę do tego kraju, jeśli chcemy zanurzać się w jej różnorodnej kulturze powoli. O wiele trudniej tamo szok kulturowy.