Pomidory, szczypior i rzodkiew można hodować na tarasie, balkonie, a nawet parapecie. Nic tak nie smakuje jak świeżo zerwane warzywa – mówi Sebastian Kulis, ogrodnik i bloger, który promuje samodzielne uprawianie warzyw i owoców.
– Papryki są bardzo łatwe w hodowli – mówi Sebastian Kulis. – Do ich uprawy potrzeba niewielkiej doniczki i dużo słońca, oczywiście będą wdzięczne za podanie im nawozu, ale małe papryczki chili są mniej wymagające niż choćby popularne pomidory.
Od ziarenka do talerza
Choć w swoim warszawskim mieszkaniu, gdzie żyje przez większość czasu, nie ma własnego ogrodu, a nawet balkonu, Sebastian z powodzeniem sadzi w nim rośliny.
– Jest tam taki niewielki balkon francuski, tak zwany rzygownik. Mam na nim wilce, domowego fikusa, kobeę, która oplata cały balkonik i zwisa w każdą stronę. Do tego mam zioła, takie jak szałwia, tymianek i bazylia, domowy aloes, nasturcje, a nawet fasolę! – wymienia.
Sebastian ma dwadzieścia sześć lat i jego wiedza na temat sadzenia roślin jest imponująca i pomimo mody na DIY (Do It Yourself – zrób to sam), rzadko spotykana.
– Wiem, że ogrodnictwo kojarzy się raczej ze starszymi osobami, ale ja zawsze chciałem być blisko natury. W dzieciństwie dziadkowie zabierali mnie latem na działkę, mój rodzinny dom w Gdańsku położony jest pod lasem. Długo chciałem być weterynarzem, ale w liceum ze zwierząt „przeskoczyło mi” na rośliny – trochę dlatego, że przestawałem wtedy jeść mięso i pracowałem w restauracjach, więc chciałem się dowiedzieć, co dobrego mogę sobie wyhodować, a następnie zjeść. Ciekawiła mnie droga od nasionka do talerza – mówi Sebastian wyraźnie rozpogadzając się. Już samo mówienie o roślinach sprawia mu radość.
Swoją wiedzą dzieli się na blogu „Roślinne Porady”, który śledzi blisko 34 tysiące osób. Każdy post w social mediach zawiera praktyczną wiedzę o innej roślinie i składa się z trzech punktów: „zbieraj” – jak uprawiać i prawidłowo ścinać, „smakuj” – bo prawie każdą roślinę opisywaną na bogu można skonsumować, i „korzystaj” – jak mądrze używać dobroczynnych właściwości, które w danej roślinie przemyciła natura.
Porady to jedno zajęcie. Sebastian krąży też między Trójmiastem a Warszawą, gdzie ze znajomymi współtworzy firmę zajmującą się zazielenianiem biur. Dzięki temu surowe wnętrza wielkich korporacji, jak i małych biur, zmieniają swoje oblicza na bardziej przyjazne człowiekowi. Bo w pracy też warto pozostawać w kontakcie z naturą.
Mozart dla mojej roślinki
– Widzę zainteresowanie ludzi tym, żeby mieć cokolwiek swojego – choćby krzaczek pomidora czy doniczkę ziół. A to dopiero początek. Sam po sobie widzę, jakie to wciągające – mówi o rosnącym trendzie na sadzenie.
Sebastian przekonuje, że małe mieszkanie w mieście nie jest wymówką do uprawiania swojego ogrodu, bo rośliny mogą rosnąć na każdej przestrzeni. – Wystarczy spojrzeć! One są wszędzie, od północy po południe globu. To tylko kwestia odpowiednich dobrych roślin do stanowiska.
Spaliny i brudne powietrze również nie są przeszkodą dla domowego ogródka, który w warunkach miejskich znajduje się na przykład na balkonie.
– Powietrze najbardziej zanieczyszczone jest jesienią i zimą, kiedy rośliny nie rosną. To one przecież są to powietrze filtrują. Poza tym nasz organizm sam wyposażony jest w swoiste filtry zanieczyszczeń. Można to zobaczyć po tym, jak jest w stanie poradzić sobie czasem z dużymi dawkami alkoholu. Dlatego jeśli zjemy kilka listków bazylii z balkonu wychodzącego na ulicę Grunwaldzką w Gdańsku, to nic nam się nie stanie. Musielibyśmy chyba zjadać wiadro trawy z najbardziej ruchliwej ulicy, żeby nasz organizm to odczuł – tłumaczy z rozbawieniem.
Co autor Roślinnych porad poleca dla początkujących ogrodników?
– Groszek, fasolę, pomidorki koktajlowe, paprykę, jarmuż, sałaty – roszponkę czy rukolę. Do tego zioła, kwiaty jadalne, rzodkiewki, mini-marchewki, buraki liściowe, miechunki, ogórki, a przy większych balkonach nawet bakłażany i cukinie – wymienia jednym tchem.
Jego ulubioną rośliną jest czosnek. Do hodowli wystarczy słoneczne miejsce i podlewanie w pierwszej fazie wzrostu.
– Podobnie można uprawiać też cebulę. Kupujemy, jak w przypadku czosnku, małe cebulki dymki, które wiosną sadzimy w ziemi, by potem wyjąć dorodne cebule. Duże efekty przynosi fasola, w odmianie karłowej lub tycznej, ma piękne kwiaty i karmi nas od lipca do pierwszych przymrozków. Z kolei do trudnych warzyw należą karczoch, kukurydza, bakłażan. To są warzywa dla lubiących wyzwania.
Roślina to nie przedmiot – wpływa na nią wiele bodźców. Pamiętają o tym miłośnicy ogrodnictwa. Niektórzy nawet rozmawiają z roślinami. Sebastian zamiast tego puszcza im muzykę. Podchodzi do tego racjonalnie:
– To rozmawianie z roślinami i puszczanie im muzyki długo utrzymywało się to jako taki żarcik, a prawda jest taka, że odpowiednia muzyka pobudza rośliny do wzrostu. Na przykład dżungla jest pełna dźwięków. Jest coraz więcej dowodów na to, że muzyka pozytywnie wpływa na rośliny. Badania nad krzewami pomidorów wykazały, że te, które znajdowały się w szklarni, gdzie grała muzyka, owocowały bardziej obficie. I jest coraz więcej badań potwierdzających tę teorię – przekonuje.
Odpowiednią muzyką dla roślin jest muzyka klasyczna. Ta jest najbardziej harmonijna, a natura lubi harmonię.
Miłe, czyli jadalne
Poza hodowlą Sebastian Kulis promuje też poszukiwanie i zjadanie roślin nieco mniej oczywistych. Chodzi o te dziko rosnące.
– Rośliny są bardzo intuicyjne. Jeśli coś pachnie, jest miłe w dotyku, to najprawdopodobniej jest jadalne – mówi. Kwestię niebezpieczeństwa zatruciem się wyjaśnia następująco: – W Polsce jest niewiele naprawdę trujących roślin. Zazwyczaj musielibyśmy zjeść większą ich ilość, żeby się źle poczuć. Niewiele jest gatunków, które mogłyby nas zabić już przy samym smakowaniu. Najlepiej po prostu wcześniej rozeznać się w temacie. Na Facebooku jest fantastyczna grupa, „Poszukiwacze roślin”. Ludzie zamieszczają tam zdjęcia dzikich roślin z pytaniem: „Czy to jest dziki chrzan?” i dostają odpowiedzi bardziej doświadczonych zbieraczy. Są też strony jak fallingfruit.org, na której zaznaczone i opisane są dzikie rośliny jadalne występujące na całym świecie, również w Polsce. Wystarczy chcieć! – przekonuje.
Najlepszą porą do tego, by zacząć poszukiwać, jest nadchodząca jesień. To wtedy pojawiają się owoce: czarny bez, jarzębina, rokitnik, tarnina, głóg, dzika róża, pigwowce czy po prostu dzikie jabłka.
– Kiedyś wszyscy to robili. Jeszcze stosunkowo niedawno ludzie byli zmuszeni do własnej uprawy jedzenia. W miastach mieszkało zaledwie kilka procent społeczeństwa, a reszta mieszkała blisko natury.