Słowa popularnego wiersza ks. Jana Twardowskiego głoszą: „Nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą”. Trudno się z tym nie zgodzić. Pozostając w tym romantycznym nastroju poprosiliśmy znane osoby związane z Trójmiastem o sentymentalny powrót do czasów młodości i opowiedzeniu nam o ich pierwszym uczuciu oraz perypetiach związanych z pierwszą randką.

MAJA GADZIŃSKA 

AKTORKA TEATRU MUZYCZNEGO

To zabrzmi jak banał, bo te wspomnienia są oczywiście związane z teatrem. Nie była to może nasza pierwsza randka, ale na pewno z pierwszą miłością jeszcze z czasów gimnazjum. Miałam 15 lat, a mój ówczesny chłopak zabrał mnie do Teatru Muzycznego na musical „Fransceco”. Być może nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że dzień wcześniej okropnie się rozchorowałam. Mimo wysokiej gorączki, kataru i kaszlu nie zrezygnowałam z obejrzenia spektaklu. Była to moja pierwsza wizyta w Teatrze Muzycznym. Ze spektaklu wyszłam jeszcze bardziej rozgorączkowana niż przyszłam, bo właśnie tego dnia narodziła się moja miłość... do musicalu. Trwa ona do dziś. A 10 lat później, w tym samym miejscu, ale już po drugiej stronie kurtyny poznałam swoją obecną miłość.

 

MWIGANNA PAPINA

STYLISTKA

Bardzo dobrze pamiętam moją pierwszą randkę. Był to listopad 1981 roku, a ja uczyłam się w drugiej klasie licealnej w III LO w Gdyni. Tamtego dnia było naprawdę zimno i deszczowo. Poszłam na spotkanie integracyjne do klubu z osobami, które poznałam w wakacje podczas wyjazdu do Czechosłowacji. Tańczyliśmy do piosenki „Ticket to the Moon”. Później spacerowaliśmy po Bulwarze Nadmorskim i tam po raz pierwszy w życiu zostałam złapana za rękę przez chłopca o przezwisku Misiu. W tym momencie stanęło mi serce, które potem gwałtownie podskoczyło do gardła. Prawie zemdlałam z tego powodu z wrażenia. Był także bardzo odważnym człowiekiem, gdyż pamiętam, że ledwo miesiąc później, dwa dni po wprowadzeniu stanu wojennego, gdy bałam się, że już nigdy go nie ujrzę, on odwiedził mnie w domu podczas godziny policyjnej. To było niewiarygodne! Niestety, wtedy nie doceniłam jego uczuć i rozstaliśmy się. Obecnie, tamten młodzieniec, jest od przeszło 30 lat mężem mojej przyjaciółki. Co jest naprawdę zabawne, to ona wtedy nas połączyła, jednak los miał wobec naszej trójki inne plany. 

 

MIŁKA RAULIN

PODRÓŻNICZKA, ZDOBYWCZYNI KORONY ZIEMI

Moja pierwsza randka sięga czasów podstawówki, lecz niestety nie pamiętam imienia mojego wybranka. Pierwszą poważną randkę przeżyłam dopiero kilka lat później. Chłopak miał na imię Kuba, a pierwsza randka była początkiem prawie 5-letniego związku. Oboje kochaliśmy sport, dlatego nasz związek opierał się głównie na wspólnych aktywnościach. Uwielbialiśmy włóczyć się z plecakiem, jeździć w góry, spędzać czas nad jeziorem, wspinać się. Przeżyliśmy masę śmiesznych oraz wspaniałych przygód! Fajnie było dzielić miłość do gór i wspinania z ukochaną osobą.

 

MACIEJ GRABOWSKI

ŻEGLARZ

Na moją pierwszą randkę zabrałem koleżankę z klubu żeglarskiego. Była ode mnie znacząco starsza. Ja uczęszczałem wtedy do 8 klasy, a ona była już w II klasie liceum. Nie będę ukrywał, trochę się denerwowałem i zaproszenie na randkę nie przyszło mi łatwo. Wtedy to była spora różnica wieku. Zabrałem ją klasycznie do pizzerii. Można powiedzieć, że zaprosiłem ją na kolację (śmiech), choć wtedy tak to się nie nazywało. Co ciekawe w tym miejscu, ale już pod inną nazwą, znajduje się pizzeria w Gdyni. Niestety na jednej randce się skończyło, prawdopodobnie ze względu na moją niedojrzałość. Ale nadal jesteśmy naprawdę dobrymi znajomymi. Dzisiaj wciąż odwiedzam tę pizzerię, ale obecnie z moją partnerką i dziećmi.

 

VICTOR BORSUK

KITESURFER

Miała na imię Ania. Pamiętam, że na pierwszą randkę poszedłem zupełnie nieprzygotowany. Tak się stresowałem, że nie mogłem spać całą noc poprzedzającą randkę. Czułem motyle w brzuchu i nie wiedziałem totalnie,  czego mogę się spodziewać. Te pierwsze randki były naprawdę niezręczne. A w głowie miałem mnóstwo pytań! Czy możemy się dotknąć na randce? Złapać za dłonie? Pocałować? Jak powinienem przeprowadzić tę rozmowę? Gdy wspominam to z dzisiejszej perspektywy, to uważam, że pierwsze randki były naprawdę lamerskie (śmiech). Najśmieszniejsze jest to, że w tych pierwszych randkach ruchy były wciąż skrępowane i drętwe. Człowiek zupełnie inaczej się poruszał w tym stresie (śmiech). Te ręce... nie wiadomo co z nimi zrobić, czy powinny znajdować się wzdłuż ciała, a może powinienem trzymać je w kieszeniach? Niestety te wszystkie myśli wciąż zaprzątały moją głowę. Jednak taka prawda, że było w tych randkach coś magicznego. A najbardziej niesamowite jest to, jak można prowadzić rozmowę o niczym przez tak długi czas. Po czym tak naprawdę nie pamiętamy na jaki temat rozmawialiśmy. Teraz, gdy tak wspominam, to nawet sam rozwój pocałunku był fascynujący. Na początku usta, potem lekko z języczkiem... Było naprawdę fajnie. Aż się zawstydziłem na to wspomnienie (śmiech).

 

MICHAŁ STAROST

PROJEKTANT MODY

Czym jest pierwszą miłość? Ciekawe pytanie. Zauroczeniem? Fascynacją? Pożądaniem? W moim przypadku jest to bardziej złożone i przede wszystkim wielowymiarowe. W przedszkolu była fascynacja. W szkole podstawowej pożądanie. Moja pierwsza miłość, taka bardziej świadoma dopadła mnie gdy miałem 18 lat i wywróciła wszystko do góry nogami. Byłem wtedy młodym człowiekiem, poszukującym, chłonnym doświadczeń, skorym by poddać się fali uczuć. Na imię miała Anna - piękna, inteligentna, o długich, płowych włosach, mega kobieca. Miała sylwetkę w kształcie klepsydry, czyli ideał kobiety. 168 cm wzrostu i wymiary 105/60/105 – daleko od standardu klasycznej modelki. Nosiłem tę miłość jak order, byłem dumny. Ania nauczyła mnie prawdziwego spojrzenia na kobiety, pokazała mi ich wszystkie wady i zalety. To były fantastyczne 4 lata. Dzięki niej określiłem też się jako projektant i krawiec. Dzięki niej odkryłem też wielką przyjemność z pracy z  klientkami noszącymi rozmiary większe niż 38. Stworzyła się wtedy grupa 8 kobiet, przyjaciółek, a ja je przez kilka lat ubierałem. Inspirowała nas moda z MTV, to była połowa lat 80. Naszym wybiegiem był legendarny sopocki klub Bungalow. Dzisiaj zupełnie inaczej podchodzę do kolejnych miłości. Są one diametralnie inne, zmieniłem się, zmieniły się moje preferencje. Miłości staram się nie łączyć z pracą, nie zwracam już uwagi na prezencję, a bardziej na osobowość, inteligencję.