Małgorzata Suchecka
RADCA PRAWNY TO ZAWÓD Z POWOŁANIA
Małgorzata Suchecka
RADCA PRAWNY TO ZAWÓD Z POWOŁANIA
Nie ma dla niej problemu nie do rozwiązania i sprawy podatkowej nie do rozwikłania. Wyróżnia się ambicją, pracowitością i skrupulatnością. Działa z poczuciem misji i pomocy drugiemu człowiekowi. Nade wszystko, ceni sobie w życiu szacunek do drugiego człowieka i wartości rodzinne. Z Małgorzatą Suchecką porozmawiamy - kim jest radca prawny, jakie stereotypy krążą w środowisku prawniczym i czy w jej zawodzie niezbędne jest powołanie.
Małgosiu, może zacznijmy na początek od banalnego pytania. Jesteś radcą prawnym, masz własną kancelarię radcowską. Wyjaśnij mi proszę czym zajmujesz się na co dzień, jakie są Twoje obowiązki?
Zajmuję się obsługą korporacyjną moich klientów, tj. szeroko pojętym prawem gospodarczym. Współpracuję z różnymi firmami, z różnych sektorów. Spektrum działania jest ogromne. Ja i mój zespół staramy się na co dzień pomagać funkcjonować firmom w często zawiłych realiach polskiego prawa. Pomagamy głównie przedsiębiorcom w ich codziennych problemach, od spraw związanych z pracownikami, przygotowywaniem umów, przez sprawy podatkowe. Prowadzimy także postępowania sądowe. Dodatkowo zajmujemy się wdrażaniem zaproponowanych przeze mnie optymalizacji podatkowych oraz restrukturyzacje firm.
Jak wygląda Twój dzień?
Mój dzień zawsze zaczyna się od kubka czarnej kawy. Jeśli chodzi o moje rytuały i przyzwyczajenia, codziennie przeglądam Gazetę Prawną. Moją uwagę przykuwa dział prawny oraz bieżące informacje z Polski i świata. Następnie porządkuje maile i kategoryzuję, co jest najpilniejsze do zrobienia. Spotykam się z klientami. Od ponad roku staram się zarządzać firmą jako manager, a nie tylko jako osoba, która fizycznie zajmuje się sprawami klientów. To nieodłączny element, ale na szczęście mam świetny zespół, to doświadczeni praktycy, z ogromną wiedzą, więc mam ten komfort, że nie muszę każdej sprawy rozkładać osobiście na czynniki pierwsze, opiniować, czy w nią ingerować. To duży komfort, nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla klientów kancelarii.
Idealny prawnik to...
Staranny, skrupulatny, znający przepisy, potrafiący wiedzę teoretyczną przełożyć na konkretną sprawę. Idealny prawnik cały czas się dokształca, śledzi zmieniające się przepisy, analizuje różne postępowania, konkretne przypadki, ma szerokie horyzonty. Mam w swoim teamie czwórkę takich ludzi. Potrafimy działać, tak aby praca przebiegała sprawnie i możliwie najszybciej. Dla mnie bardzo ważna jest też samodzielność. W moich współpracownikach szukam swoich cech. Jest to bardzo trudne, bo zależy mi, aby mieli w sobie pierwiastek przedsiębiorcy, bo wtedy będą mogli lepiej zrozumieć klienta i jego biznes. To też ludzie o pozytywnej energii, sympatyczni a nie antypatyczni. To ważne, bo na co dzień mamy częsty kontakt z klientem. To są kwestie osobiste, ale nadrzędna jest merytoryka. Nie obroni się osoba z przemiłą aparycją, która na prawie się nie zna.
Jakie jest motto Twojej kancelarii?
Koncentrujemy się na człowieku, w każdym aspekcie, czy to jest pracownik, czy klient. Zawsze najważniejszy jest dla nas człowiek. Nie traktujemy nikogo statystycznie, liczbowo. Podchodzimy indywidualnie, do każdego przypadku, w każdej relacji. Zostałam tak wychowana przez moich rodziców, że szacunek do drugiej osoby jest kluczową kwestią w życiu społecznym. Niezależnie czym się zajmuje dana osoba, jakie ma stanowisko, status finansowy, należy mu się ogromny szacunek i chwila uwagi. Tak staram się funkcjonować i uczyć tego swój zespół.
W jakim momencie swojego życia zdałaś sobie sprawę, że chcesz kroczyć tą ścieżką?
W drugiej klasie liceum, uczestniczyłam w wykładzie profesora Władysława Rozwadowskiego, który mnie zachwycił. Wtedy zdecydowałam, że prawo to będzie kierunek studiów, na które spróbuję startować. Śmieję, się, że prawnikiem byłam mentalnie od urodzenia. Zawsze starałam się rządzić moim młodszym bratem. Wymyślałam zabawy, byłam liderem. Jeśli w przedszkolu dzieci nie chciały realizować moich pomysłów na zabawę, starałam się uargumentować, dlaczego będzie to lepsze rozwiązanie od kolejnej powszechnej rozrywki. Od wczesnych lat przejawiałam cechy, które są niezbędne prawnikowi. Nie bałam się ludzi, potrafiłam negocjować. Moje działania w latach młodzieńczych były określane hasłem „Gosia wszystko załatwi”.
Nie żałujesz wyboru?
Absolutnie nie! Prawo to pasja, to adrenalina, dzięki której moje zawodowe życie jest pozbawione monotonii. Od 2008 roku bardzo intensywnie działam w branży. Minęło już dziesięć lat, odkąd podjęłam pracę w pierwszej kancelarii. Od 2013 roku prowadzę kancelarię pod własnym nazwiskiem. Taki był mój plan od samego początku. Lubię być sama sobie szefem. Nie mam problemu z organizacją czasu pracy, nie potrzebuję mieć bata nad głową. Potrafię funkcjonować bez wyznaczania mi obowiązków. Duże znaczenie miał fakt, że wychowywałam się w rodzinie przedsiębiorców, właścicieli firm. Myślę, że jak jest się wychowywanym w duchu samodzielnej działalności, to chce się powielać takie wzorce.
Jak wyglądały początki kariery młodej kobiety, która wkracza do stereotypowego, męskiego świata?
Nie lubię parytetów. Jesteśmy wszyscy równi. Staram się walczyć ze stereotypami i przy każdej okazji przekonywać inne osoby, że można osiągnąć sukces, niezależnie od tego kim się jest. Płeć nie ma tu znaczenia. Dlatego też, robię to, na czym się znam. Bez podziału na kobietę czy mężczyznę. Oczywiście, zdarza mi się zmagać ze stereotypami. Przez to, że młodziej wyglądam niż w rzeczywistości mam lat, spotykałam się z żartami, że co ja mogę wiedzieć o prawie, skoro niedawno skończyłam studia. „Pani taka młoda, czy na pewno sobie poradzi?”, „Czy będzie pani dla nas dyspozycyjna?”. Takie pytania się pojawiały i pojawiają, jednak są marginalne i nie przywiązuję do nich większej wagi. Zdecydowanie dążę do tego, aby pokazać co jest warta moja wiedza i praca.
W Internecie krąży dość zabawny żart na temat prawników – „Studiowałeś prawo, tak? To proszę, powiedz coś w języku prawa. – Studiowałem prawo.” Jest w tym żarcie ziarno prawdy?
To zależy od człowieka, ktoś może studiować medycynę i na pierwszym roku mówić, że jest lekarzem, wręcz profesorem kardiologii. Ja nie traktuję prawa jako dziedziny nadrzędnej, wyjątkowej czy lepszej. Absolutnie nie. Ja nie czuję się też lepsza od innych. Z ogromnym szacunkiem podchodzę do mojego zespołu. Wspólnie zasiadamy w biurze i robimy burzę mózgów. Zdarzają się sytuacje, że moi aplikanci wpadną na lepsze pomysły niż ja. Warto pamiętać, że nikt nie jest niezastąpiony, a prawnik jest usługodawcą. Prawnik niczym się nie różni od pani kosmetyczki czy pana mechanika. Kancelarie, to też miejsca, które oferują usługi. Za moich czasów studenckich, było trzydzieści osób na jedno miejsce. Zdarzali się tacy, co na pierwszym roku chodzili już z teczką. Śmialiśmy się, że pewnie mają już kupione togi. Jest to kwestia osobowości. Samo bycie prawnikiem nie czyni nikogo lepszym człowiekiem.
Czy zawód prawnika jest takim samym powołaniem jak zawód lekarza?
Powinien być. Jeśli radcę prawnego nie będą obchodziły losy sprawy i będziemy traktować nasze obowiązki po macoszemu, nie zapewnimy bezpieczeństwa naszym klientom i tym samym nie osiągniemy sukcesu. Uważam, że zawód prawnika powinien być traktowany serio, nie bez przyczyny uważa się radców prawnych za osoby wykonujące zawód podwyższonego zaufania publicznego.
Co dotychczas było Twoim największym wyzwaniem zawodowym?
Pamiętam, jak uczestniczyłam przy pierwszej transakcji sprzedaży przedsiębiorstwa. Byłam bardzo skoncentrowana na tym, aby nie popełnić żadnego błędu. Starałam się wszystko sprawdzać kilkanaście razy. Współpracowałam z dodatkowym zespołem bardzo doświadczonych prawników i ekonomistów. Dzięki pracy przy takiej transakcji zyskałam ogromne doświadczenie. Wyzwaniem są dla mnie wszystkie moje zlecenia, niezależnie czy sprawa tyczy się mniejszej czy większej wagi finansowej. Zawsze podchodzę rzetelnie i z pełnym skupieniem do problemu. Zdaję sobie sprawę, że losy danej sprawy są w moich rękach.
A propos finansów, a konkretnie podatków. Przedsiębiorcy cały czas muszą zmagać się z podatkową rzeczywistością, na którą wpływ mają różnego rodzaju regulacje. W tym roku rząd przygotował sporo zmian.
Tak, przykładowo ustawodawca wprowadził podatek, który został nazwany „daniną solidarnościową”. Jest to odpowiedź na postulaty protestujących w Sejmie osób niepełnosprawnych wraz z opiekunami. Część dochodów najbogatszych podatników utworzy fundusz wsparcia osób niepełnosprawnych. Ten zasilany będzie z dwóch źródeł: 0,15% stanowić będą składki na Fundusz Pracy i 4% będzie pochodziło z dochodów od najbogatszych osób, tj. takich, których roczny dochód przekroczy 1 mln zł. Drugim przykładem jest wprowadzenie 9% stawki podatku dochodowego od osób prawnych, tzw. CIT. Z preferencyjnej stawki podatku będą mogli skorzystać Ci podatnicy, których przychody nie przekroczyły 1,2 mln euro w danym roku podatkowym lub mają status małego podatnika. Preferencyjna stawka będzie miała zastosowanie do dochodów innych niż z zyskówkapitałowych.
Czy według ciebie zmiany w prawie są potrzebne?
Sama prowadząc działalność uważam, że zmiany i ułatwienia w prowadzeniu firmy w Polsce są niezbędne. Prawo podatkowe jest tak zawikłane, że nawet osoby, które zajmują się podatkami zawodowo, często mają problem z interpretacją, a co dopiero mają powiedzieć klienci, którzy nie zajmują się tym profesjonalnie. Jest też poczucie braku zaufania do państwa. Kontrole polegają na szukaniu błędów w tym co robimy. Ktoś ma dobre intencje, chce, aby firma działała w literze prawa, a jednak jest obawa, że mimo robienia wszystkiego w dobrej wierze, aparat państwowy może interpretować te sprawy inaczej. To z pewnością nie ułatwia prowadzenia biznesu, ale od tego też jesteśmy my, prawnicy, doradcy podatkowi, aby takie zagrożenia minimalizować.
Jak zmieniają się na przestrzeni lat, problemy prawne z którymi spotykasz się codziennie w swojej pracy?
Prawo dość mocno i dynamicznie się zmienia i co do zasady to dobrze, bo nie może pozostać archaiczne w stosunku do wymagań rynkowych. Niestety, niektóre zmiany kierowane są wyłącznie interesem skarbu państwa i to w krótkofalowym znaczeniu, a w mojej ocenie proprzedsiębiorcza polityka ustawodawcy zdziałałaby o wiele więcej, lecz nie jest tak spektakularna, bowiem na efekty należy czekać więcej czasu.
Co cenisz w swoim zawodzie?
Najważniejszą zaletą bycia radcą, to przede wszystkim możliwość pomocy innym. Niemniej, prawo to baza do wszystkiego. Dlatego doceniam swoje wykształcenie i wiedzę. Mam jednak też wielu znajomych, którzy nie zdecydowali się po studiach prawniczych zostać adwokatem czy radcą i z dużymi sukcesami prowadzą teraz swoje biznesy.
Czy czujesz się kobietą sukcesu? Co mobilizuje Cię do rozwoju?
Nie postrzegam się w ten sposób. Mam poczucie, że z każdym rokiem się rozwijam, jednak nie lubię o sobie myśleć w kategoriach „kobieta sukcesu”. Lubię to co robię, lubię moja pracę. To wystarczający motor napędowy do działania w tym kierunku.
Jak godzisz opiekę nad dwójką małych dzieci, życie rodzinne i prowadzenie firmy?
Bardzo dobrze sobie wszystko poukładałam. Staram się być mamą na pełen etat. Nikt nie zastąpi dzieciom rodziców. Dla mnie czas, który spędzam z moimi pociechami, jest najbardziej wartościowy. Staram się zbalansować moje życie pod potrzeby rodziny.
Co robisz w wolnym czasie, jak odpoczywasz?
Nie umiem odpoczywać w bierny sposób. Staram się żyć aktywnie, zakochałam się ostatnio w kitesurfingu. W tym roku planuję pojechać na intensywniejszy kurs i rozwijać nową pasję. Uwielbiam żeglarstwo i sporty wodne. Jeśli chodzi o codzienną dawkę aktywności, to staram się ćwiczyć i biegać. W okresie zimowym, wraz z przyjaciółmi morsujemy na jednej z trójmiejskich plaż.
Jeśli nie prawo, to co? Co byś robiła w życiu, gdybyś nie była prawnikiem?
Kocham podróże, mogłabym stworzyć biznes z tym związany, bądź też zająć się sportem bardziej profesjonalnie.
Wspierasz również fundację Między Niebem a Ziemią. Dlaczego akurat ta fundacja?
Fundacja założona przez Sylwię Zarzycką, również radcę prawną (notabene wspaniałą osobę o ogromnym sercu), to piękna inicjatywa. W Fundacji niesiona jest pomoc nieuleczalnie chorym dzieciom i ich rodzinom. Cieszę się, że w zakresie swoich możliwości jestem w stanie przyczynić się chociaż w minimalnym stopniu, aby podopiecznym Fundacji było nieco lżej.