Zajęcia fitness, siłownia, zdrowy styl życia czy dieta to w ostatnim czasie niezwykle modne tematy, które wręcz zdominowały nasze codzienne życie, stając się dla wielu osób niemalże „religią”. W mediach społecznościowych jej „wyznawcy” prześcigają się w udowadnianiu swojego zaangażowania w postaci relacji z katorżniczych treningów, połączonych z wyśrubowaną dietą, gdzie przekraczają granicę nie tylko swojego umysłu, ale i ciała. Tymczasem, jak przekonuje Urszula Jesionowska, trenerka personalna, najważniejszy jest zdrowy rozsądek i umiar. 

Nasuwa się pytanie jakie są tego efekty i czy to nadal można nazwać dbaniem o zdrowie? 

Ortodoksyjne podejście do czegokolwiek w życiu, prowadzi do wynaturzeń. Podobnie jest z fitnessem. Na pierwszym miejscu powinno zawsze stać zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Stawiajmy sobie cele, które bez wielkiego trudu przyjdzie nam osiągnąć i stopniowo je podnośmy, by móc się niejako wspiąć po drabinie do naszej wymarzonej sylwetki. Nasz organizm musi mieć też czas by się zaadoptować do nowego stylu życia, by przemodelować nie tylko ciało, ale i umysł. Każdy z nas jest tylko człowiekiem i tylko w momencie, kiedy ten fakt sobie uświadomimy, jesteśmy w stanie osiągnąć najbardziej odległe cele. Dlatego pamiętajmy by ćwiczyć, aby żyć zdrowo, a nie żyć by ćwiczyć. 

Zapytam wprost, czy kiedy czujemy, że nasza waga wymknęła się nam spod kontroli, warto zacząć intensywne treningi w stylu
„krew, pot i łzy”?

Absolutnie nie! Takie treningi mogą jedynie zniechęcić, a w najgorszym wypadku doprowadzić nawet do kontuzji. Jak już wspomniałam, potrzeba czasu na aklimatyzację, przyzwyczajenie organizmu do tego by z siedzącego trybu życia przełączył się na bardziej aktywny. Dopiero wtedy możemy stopniowo zwiększać jego obciążenia by było to zdrowe. Dla przykładu powiem, że wiele osób borykających się z otyłością, budzi się któregoś dnia i stwierdza „Od dzisiaj wezmę się za siebie”. Kupują buty i ruszają biegać nie zdając sobie sprawy, że otyłość, zwłaszcza dość duża, jest przeciwwskazaniem przy bieganiu. Więcej kilogramów „na sobie” to też większe obciążenia dla stawów. 

Podczas rozmowy już któryś raz wspominasz o potrzebie czasu na adaptację. Zatem jak długo to trwa?

To dość indywidualna sprawa. Zależy to od wielu czynników, takich jak wiek, stan zdrowia, kondycja wyjściowa, itd. Każdy a nas jest inny, dlatego wszelkie uniwersalne systemy treningowe nie są idealne. Ich zaletą jest bez wątpienia fakt, że przyczyniają się do tego, iż „wstajemy z kanapy”, niemniej niewłaściwie dobrane mogą spowodować, że po kilu treningach czujemy się dużo gorzej, a nasza motywacja drastycznie spada. W mojej pracy stawiam na maksymalne dopasowanie treningów pod daną podopieczną, gdzie oprócz wspomnianych wcześniej czynników wyjściowych, biorę także pod uwagę styl życia oraz rodzaj wykonywanej pracy. Przecież oprócz fitnessu mamy też życie prywatne, pracę, dzieci, a na to wszystko musimy mieć jeszcze zapas energii.  

Co jest kluczem do sukcesu?

Moim zdaniem by osiągnąć cel trzeba jak najlepiej rozumieć potrzeby podopiecznych, móc poczuć to co one, zrozumieć ich świat. Trenuję jedynie kobiety, gdyż sama jako kobieta, matka dwójki dzieci, doskonale znam wszelkie problemy z jakimi przychodzi nam się zmagać. Tym bardziej, że sama przechodziłam drogę, przez którą teraz chcę je przeprowadzić. Moje podopieczne to często matki, które mają małe dzieci, ograniczony czas, mnóstwo obowiązków, bądź też niezwykle aktywnie zawodowo kobiety sukcesu. Często zabiegane, nie mają czasu dla siebie. Dzięki treningom ze mną i dzięki temu, że to ja dojeżdżam do nich, nie muszą mocno przeorganizowywać swojego życia by zmienić swoją sylwetkę. Dla wielu staję się częścią ich życia codziennego, w którym pomagam im, najlepiej jak potrafię przejść przez drogę do celu.

Ok, wspomniałaś, że doskonale znasz problemy z jakimi zmagają się Twoje klientki, jednak tak twierdzi większość trenerów, a patrząc na Ciebie i Twoje ciało trudno sobie wyobrazić, że jesteś w stanie zrozumieć co czuje kobieta po 30-tce, która zmaga się z dużą nadwagą...

Dziękuję, uznam to za komplement. Dzisiaj mam 37 lat i jestem zadowolona z tego jak wyglądam, ale przecież nie zawsze tak było. Kiedy zaszłam w swoją drugą ciążę, przytyłam 18 kg. Dodatkowo zdiagnozowano u mnie chorobę Hashimoto, która bezpośrednio wpływa na tarczycę i jej niedoczynność. Czułam się i wyglądałam naprawdę okropnie. Próbowałam wielu sposobów by przezwyciężyć nie tylko samą siebie, ale również chorobę. Diety, systemy treningowe, treningi na siłowni praktycznie nie dawały większych efektów, gdyż co jakiś czas rezygnowałam, bo brakowało mi motywacji. Zajęło mi sporo czasu zanim zrozumiałam co robiłam źle, jakie błędy popełniam. Jestem ambitna, więc nie chciałam się poddać i zaczęłam zgłębiać wiedzę o fizjonomii człowieka, dietetyce, uczęszczałam na różnego rodzaju kursy i szkolenia, konsultowałam wiele moich pomysłów z najlepszymi trenerami w kraju, a wszystko to testując na sobie. Droga, którą przebyłam była dość długa, kręta i z wieloma zwrotami akcji. Dlatego tak mocno podkreślam, że doskonale wiem co czuje każda z moich podopiecznych, bo byłam na ich miejscu. Dzisiaj jestem w stanie oszczędzić im tych lat zmagań z samymi sobą, by ukazać właśnie tą skuteczną drogę do celu. Moją pracę traktuję jak misję, kocham to co robię i uwielbiam ten błysk w oku, kiedy efekty przychodzą nader szybko.

Wobec tego zdradź nam jak bardzo można przemodelować swoją sylwetkę i ile czasu to może zająć?

Ze swoim ciałem możemy zrobić niemal wszystko. Zależy to od determinacji i odpowiednio obranej zdrowej drogi. Tak jak cały czas wspominam, człowiek to jednostka indywidualna, a samo modelowanie sylwetki to nie tylko ćwiczenia. To przede wszystkim odpowiednio dobrana dieta. Tutaj pojawia się kolejny „haczyk”. Gdyż przez dietę rozumiem nie „jedzenie kurczaka z ryżem przez 3 miesiące”, a zmianę nawyków żywieniowych. Nawyk sam w sobie determinuje pojęcie czasu. Skoro przez lata kochamy jeść na śniadanie naleśniki z nutellą, to jeżeli z dnia na dzień z tego zrezygnujemy będziemy czuli dyskomfort i wcześniej czy później nasza motywacja roztrzaska się o ten słoik rozkoszy. Tylko stopniowe zmiany, przejście z produktów niezdrowych na zdrowe w połączeniu z widocznymi efektami zmiany naszej sylwetki i samopoczucia spowoduje, że odnajdziemy się w nowym życiu. Oczywiście nie ma nic złego, że raz na jakiś czas sięgniemy po przysłowiową nutelle, ale świadomie i w ograniczonych ilościach. Tym bardziej, że wraz z wiekiem nasz metabolizm zwalnia i coraz trudniej go skłonić do spalenia dodatkowych kalorii.  

Wspominasz o wieku, czy jest jakaś górna jego granica by zacząć swoją przygodę ze zmianą stylu życia i sylwetki?

Zmiany, zwłaszcza te dobre można rozpocząć zawsze. Ćwiczyć można, a nawet trzeba w każdym wieku, bo ruch, ale tylko ten odpowiednio dobrany do naszych możliwości, to zdrowie i nasza przyszłość. Tylko od nas zależy jakimi dziadkami chcemy być.

Wspomniałaś, że dojeżdżasz do swoich klientek. To dość nietypowa forma treningów zwłaszcza, jeżeli chodzi o rynek trójmiejski. Czy treningi na siłowni nie są bardziej
skuteczne?

Pomysł trenera dojeżdżającego do klientek pojawił się podczas licznych konsultacji. Uświadomiłam sobie jak mało czasu dla siebie ma współczesna matka, żona i aktywna zawodowo kobieta. Moje podopieczne często sygnalizowały, że nie czują się komfortowo w miejscach typu siłownie czy kluby fitness. Mając trenera we własnym domu mogą oszczędzić czas na dojazdy, organizację opiekunki, a także nie musza stać w korkach, czy się spieszyć. To wymaga przeorganizowania ich trybu życia. Stanowi to największy problem, a także największą wymówkę przy rozpoczęciu swojej przygody z fitnessem. Mając kompletny zestaw narzędzi do pracy w moim bagażniku, mogę wykonać pełnowymiarowy trening całego ciała w każdym dowolnym miejscu. Trening taki nie jest nic gorszy od tego, który mogą wykonać w klubie. Dzięki odwiedzaniu moich podopiecznych w domu, mam większe przełożenie na ich codzienną dietę. Mogę skontrolować zawartość lodówki i edukować całą rodzinę, dzięki temu zdrowsze życie mogą rozpocząć także dzieci czy mąż. Wsparcie ze strony rodziny staje się dodatkowym bodźcem do działania.

Zatem jak zdobywasz klientki? 

Głównie z polecenia. Moje dziewczyny to dość stała ekipa. Jak zaczynają ze mną ćwiczyć tak już zazwyczaj zostają na lata. Doceniają moje oddanie i indywidualne podejście. Każda z nich to inna historia, ale łączy nas wszystkie to samo – chcemy być w formie i nie rezygnować z siebie. Często, poza byciem trenerem jestem dla nich wsparciem w chwilach zwątpienia. Nie ma dla nas przeszkód, ćwiczymy w domu, z dziećmi, w ogrodach, nawet w miejscach pracy. Motywacja i plan działania jest po mojej stronie, one idą ścieżką do celu, przez
którą je prowadzę.

 

 

URSZULA JESIONOWSKA / TRENER PERSONALNY

 730 621 550         

urszulajesionowska@gmail.com    

https://www.facebook.com/urszulajesionowskaTP/