Wnętrze, które przyciągnie wzrok
Wnętrze w gdańskim stylu współczesnym
Efekciarskie rozwiązania szybko się starzeją. Dla polskiego odbiorcy ważne są jego potrzeby oraz modne stylistyki, ale nie coroczne, lecz te z ostatnich lat – mówi architekt wnętrz Jan Sikora
Ewa Karendys: Jak wygląda wnętrze projektowane w 2023 roku?
Jan Sikora*: Pyta pani o te trendy, które zmieniają się w danym roku?
Zgadza się. Kolory, kształty, materiały... Magazyny wnętrzarskie co roku zalewają nas zestawieniami typu: „Najgorętsze trendy roku”.
To jest absolutna fikcja.
Fikcja?
Może powiem coś niepopularnego, ale trendy w projektowaniu nie mają dla odbiorców dużego znaczenia.
Dlaczego tak jest?
Po pierwsze, dlatego że w gazetach jest absolutny miszmasz. A po drugie, trendy mają bardzo duży wpływ na te społeczeństwa, które są już rozwinięte i tam po prostu jest większy budżet. Siłą rzeczy bardziej chcemy robić wnętrze na lata niż patrzymy na trendy. Dla polskiego odbiorcy, który długo planuje inwestycję, ważne są jego potrzeby oraz modne stylistyki. Ale nie coroczne. Zresztą jako naród jesteśmy stosunkowo zachowawczy i boimy się zaryzykować, boimy się rzeczy ekstrawaganckich. Widać to choćby po samochodach jeżdżących po ulicy: tych czerwonych czy zielonych jest po prostu bardzo mało.
Ciągle stawiamy na to, co bezpieczne?
Tak. Bardzo powoli zaczynamy stawiać na design, jakość. Można powiedzieć, że trendem jest bazowanie na stylach z ostatnich kilku lat.
Jakie to style?
Mocno przyjął się styl japandi. Ale znowu, nie jest to „styl roku”, jest to trend, który trwa dłużej, bo parę lat. Bardzo popularny jest styl loftowy, który zastąpił trochę styl skandynawski. W Trójmieście, zwłaszcza w Sopocie, triumfy święcą apartamenty w stylu klasycznym.
Z pewnością w trendzie nie jest natomiast styl skandynawski, nie są także lamele.
Lamele nadal często można zobaczyć na forach o urządzaniu wnętrz.
To, że są tak mocno pokazywane oznacza, że rynek jest już nasycony. Albo będzie za chwilę. Jeśli coś jest mocno widoczne, to wiele osób będzie się na to decydować, uznając, że niemal każdy w domu tak ma. To jest uwarunkowane psychologicznie: wybierając to co mają inni, czujemy się bezpieczniej. Mamy wśród klientów deweloperów, którzy w częściach wspólnych ochoczo robili lamele, teraz już ich nie chcą.
Styl skandynawski też idzie w odstawkę?
Styl skandynawski w Polsce i za granicą to są dwie różne rzeczy. U nas często nazywamy tak jasną stolarkę, białe ściany, meble z IKEA. Taki trochę basic. Prawdziwy styl skandynawski, to temat na osobną rozmowę: ściany pokryte listwami, wytarte progi na wejściu. To też głównie drewniane domki: urocze, trochę zaniedbane, lekko chaotyczne.
To co widać u nas w kraju, to jest taki „polscandic” i on faktycznie wychodzi z mody.
Na co więc postawić, jeśli chodzi o barwę, styl?
Efekciarskie rozwiązania szybko się starzeją. Jeżeli chcemy sobie w domu zrobić wnętrze, które załóżmy, ma zieloną wielką ścianę, to po pewnym czasie, tak jesteśmy psychologicznie skonstruowani, zacznie nas ona męczyć.
Mieliśmy zachwyt plastikiem, wystarczy przypomnieć krzesła Philippe'a Starcka i plastikowy design Karima Rashida. Inwestorzy ceniący design nakupowali tych mebli i nagle okazało się, że zupełnie wyszły z mody! Dlatego bardziej odwoływałbym się do tych stylistyk, które nie są sezonowe. Minimalizm, białe ściany, jeżeli tkanina to uniwersalna bez wyraźnych wzorów.
Dobrym przykładem w architekturze trójmiejskiej jest modernizm. Gdyby odnowić elewacje modernistycznych budynków w Gdyni, to one w zasadzie wyglądają jak zbudowane dzisiaj.
A więc dobrze zaprojektowane wnętrze jest…
…sprawą złożona. Bo możemy zmierzyć to skalą nagród, tym, że wnętrze jest szeroko komentowane, komplementowane i wysoko pozycjonowane w wyszukiwarce Google. A kiedy chcemy porozmawiać, co znaczy dobrze zaprojektowane wnętrze z perspektywy użytkownika, to zaczynają się schody. Bo dla każdego inne rzeczy mogą być ważne.
Jeden odpowie: wygoda, inny: żeby znajomi się zachwycali?
Mówiąc ogólnie – tak. Za każdym projektem stoi złożona historia właścicieli: ich aspiracji, doświadczeń, potrzeb. Mogę natomiast podać rzeczy, które z reguły są dla inwestorów ważne. Po pierwsze, to estetyka. Klient zwraca się do pracowni projektowania wnętrz, bo szuka czegoś na wysokim poziomie. Czegoś co nie jest powtarzalne, tylko wyrafinowane i wyjątkowe. Podobnie jest z samochodami: tych zaprojektowanych z ogromną precyzją, jakościowych, jest po prostu mniej więc one siłą rzeczy zwracają uwagę na drodze.
A budżet? Rozmawiamy przecież w czasach szalejącej inflacji.
Oczywiście, mamy klientów, dla których jest najważniejszy. Zlecają nam projekt, bo obawiają się, że wnętrza organizacyjnie i kosztorysowo nie zepną.
Są i tacy dla których szalenie ważna jest precyzja. Czyli wiedzą, że szafki, detale - wszystko musimy rozrysować. I trzeba to zrobić precyzyjnie, a sami nie potrafią tego zrobić.
Dla jeszcze innych dobrze zaprojektowane wnętrze to takie, które jest doskonale skoordynowane. A ustalenia z wykonawcą, detale próbek, kosztorys - to jest długi i złożony proces.
Dla innych ważny będzie prestiż. Chcą się pochwalić znajomym, rodzinie: „To wnętrze projektowała dla mnie renomowana pracownia. Zobacz jak mam pięknie!”.
Zostańmy na chwilę przy dobrym wnętrzu mierzonym nagrodami. W 2022 roku pana pracownia zgarnęła aż 9 międzynarodowych nagród. Czy docenione projekty coś łączy?
Projektowanie wnętrz, zwłaszcza w Polsce, jest mocno powiązane z zasobnością naszych portfeli. Bo pewne wyszukanie, rozumienie unikalności i estetyki, zaczyna się wtedy, gdy społeczeństwo jest wystarczająco zasobne. Dobry design doceniają ci, których po prostu na niego stać. I ci, którzy mają czas, żeby design zgłębić, pójść do galerii sztuki, pojeździć po świecie. Cechą wspólną naszych nagrodzonych projektów jest to, że dobry design czerpią ze świata. Designerskie meble są w Polsce ciągle trudno dostępne, bo nie ma na nie wielu klientów. Bywa, że gdy ściągamy je z zagranicy na dostawę czekamy nawet pół roku.
Wiele nagród otrzymaliśmy za projekt salonu fryzjerskiego Sylwii Gaczorek, która powiedziałam nam: zróbmy salon, którego w kraju nie ma. Mogliśmy pozwolić sobie na świetny design, który, dla kogoś kto dobrym designem się nie zajmuje, kosztuje niewyobrażalne pieniądze. Dobry design i dobry budżet pozwalają na zrobienie wnętrza bardzo odważnego, progresywnego. A takie wnętrza zwracają uwagę, jest więc duża szansa, że dostaną nagrodę.
Co to znaczy „dobry budżet”?
W przypadku mieszkań, o dobrym budżecie można mówić wtedy, gdy klient zapłacił za całe wnętrza, a stać go jeszcze na mebel, który jest światowy, designerski. Na przykład na przyciągający uwagę, ikoniczny fotel. Trzeba liczyć, że będzie on kosztował ok. 10 tys. zł w górę. W przypadku realizacji samego wnętrza możemy przyjąć tak od 4 tys. zł za metr kw. w górę. Choć obecnie, ze względu na skokowy wzrost cen, może nawet 5 tys. zł
To stawka bez projektu?
Bez. To jest minimum, żeby można było w ogóle myśleć o wnętrzu, które zahacza o pewne wyszukanie, wyrafinowanie.
Bo też nie chodzi o to, żeby całe mieszkanie było pełne kosztownych mebli, tylko o to, żeby w budżecie było miejsca na chociaż jeden. A to naprawdę nie jest takie łatwe, bo prace budowlane, ściany, podłogi pochłaniają mnóstwo pieniędzy.
Czy dzisiaj inwestorzy urządzając wnętrza częściej myślą o środowisku?
Edukacja trwa długo i widać, że świadomość jest powoli coraz większa. Natomiast dobrą robotę robią głównie producenci, którzy produkują materiały z recyklingu, czy redukują emisję gazów podczas produkcji.
Natomiast z drugiej strony tendencję tę niweluje trend konsumpcjonizmu, który jest w Polsce niesamowicie wznoszący. Za coraz większe pieniądze inwestorzy potrafią kupować po 5 nieruchomości, w cenach nawet po 10 mln zł. Widzimy to w Trójmieście. A jeżeli już ktoś ma pieniądze, inwestuje w drogi design i jakość, to ekologia jest dla niego, niestety, na dalszym planie…
A jeśli naprawdę chcemy, by nasze mieszkanie było eko?
Nie powinniśmy kupować rzeczy, które za chwilę wyrzucimy. Nie wpadajmy w machinę szybko zmieniających się trendów. We wnętrzach nie przesadzajmy z ilością materiałów, które na etapie produkcji emitują dużo C02. Można szukać materiałów ekologicznych, wiele jest materiałów syntetycznych, biodegradowalnych, które wyglądają zaskakująco dobrze.
A zieleń? Chcemy jej w mieszkaniu jak najwięcej?
Niestety, zieleń w Polsce jest ciągle postrzegana jako problem. Wolimy mieć zieleń na zewnątrz i to taką o którą ktoś za nas zadba. Mało kto chce mieć zieleń we wnętrzu. Może kaktus, monstera, ale raczej wszyscy są zbyt zabiegani, żeby o zieleń dbać. Natomiast jeśli ktoś kocha rośliny, to raczej będzie szukał nieruchomości z ogrodem.
Czy projektowanie wnętrz publicznych: restauracji, hoteli rządzi się innymi prawami niż projektowanie wnętrz mieszkań i domów?
Tak, bo np. restauracja jest takim miejscem, gdzie idziemy się naszprycować emocjami.
Poza tym, kiedy wykańczamy mieszkanie, mamy mniejszą analizę porównawczą. Powiedzmy, że każdy z nas bywa w 5-6 wnętrzach swoich znajomych i rodziny. Oczywiście, ogląda również wnętrza na Instagramie, forach, ale tam jest mydło i powidło. Trudno zwykłemu odbiorcy na tej podstawie wyczuć jakie są trendy.
Zupełnie inaczej jest przy projektowaniu hoteli, tu wstrzelenie się w trend jest jedną z pierwszych rzeczy o których rozmawiamy na spotkaniu z inwestorem. Często słyszę: „nasz hotel wygląda już na stary, coś tu trzeba zmienić”. Bo jeżeli gość wybiera hotel, to chce mieć atrakcyjne, nowoczesne wnętrze. Zaczyna oglądać, przebierać i ma większe porównanie niż w przypadku mieszkań. Dlatego trzeba zaskoczyć użytkownika, trzeba wejść w trend.
I to wystarczy?
Musimy też wstrzelić się w odpowiedni budżet. I to jest sztuka: balansowanie pomiędzy trendem, rentownością przedsięwzięcia, a cenami produktów. Wyróżnić można się kolorem, wyrazistością. Często jeden obrazek na Bookingu decyduje o tym, czy wynajmiemy dany hotel, czy będziemy szukali dalej.
Takie wnętrze musi być „instagramowe”?
Absolutnie. Instagramowość wnętrz publicznych jest kluczowa. Dzisiaj dobrze zaprojektowane wnętrze publiczne to takie, do którego wchodzimy i od razu wyciągamy telefon, żeby zrobić zdjęcie.
Rozmawiała Ewa Karendys