Gospodarka w literaturze pięknej
Posag jako venture capital
(Władysław Stanisław Reymont „Ziemia obiecana”)
Gospodarka w literaturze pięknej
Posag jako venture capital
(Władysław Stanisław Reymont „Ziemia obiecana”)
Venture capital to inwestycja polegająca na zewnętrznym zasileniu kapitałowym przedsiębiorstwa we wczesnej fazie jego rozwoju. Może to zostać dokonane nawet w fazie zalążkowej przedsięwzięcia pod warunkiem, że ma ono pionierski charakter i ponadprzeciętne perspektywy wzrostu. Niektórzy historycy gospodarki uważają, że za pierwszą operację typu venture capital można uznać tę, którą przeprowadzili John D. Rockefeller i Maurice B. Clark. Obaj panowie, działając pod firmą Clark & Rockefeller, którą założyli w 1856 roku w Cleveland w stanie Ohio, z dużym sukcesem zajmowali się pośrednictwem w handlu zbożem. W 1863 roku, dysponując wolnym kapitałem, podjęli decyzję o wsparciu kwotą 4000 dolarów 27-letniego Samuela Andrewsa, chemika i zapalonego wynalazcy, by ten mógł kontynuować swoje eksperymenty z rafinacją ropy naftowej. Ten pierwszy krok doprowadził w 1870 roku do powstania Standard Oil Company, późniejszego petrochemicznego imperium.
Samo pojęcie venture capital w jego współczesnym rozumieniu pojawiło się na dorocznej konwencji Investment Bankers Association of America w październiku 1939 roku. Autorstwo terminu przypisywane bywa Jeanowi C. Witterowi, ówczesnemu prezydentowi stowarzyszenia, ale w latach trzydziestych posługiwali się nim już także inni finansiści. A zaraz po zakończeniu II wojny światowej w Nowym Jorku szybko zaczęły organizować się wyspecjalizowane fundusze, które stawiały sobie za cel udostępnianie kapitału nowym, dobrze rokującym przedsiębiorstwom. Poczesne miejsce zajął wśród nich fundusz Venrock założony przez Lawrence’a S. Rockefellera, wnuka Johna D. Rockefellera, który prawie sto lat wcześniej tak trafnie przewidział celowość inwestowania w przetwórstwo ropy naftowej. Fundusz Venrock pozwolił rozwinąć skrzydła kilkuset firmom, a ponad 100 doprowadził do giełdowego debiutu. W tym licznym gronie korzystających ze współpracy z funduszem znalazły się Apple, Intel, Phoenix Technologies, Accel i DoubleClick.
Władysław Stanisław Reymont ukończył pracę nad powieścią „Ziemia obiecana” w 1898 roku, niemal dokładnie w połowie osiemdziesięcioletniego okresu dzielącego śmiałe decyzje Johna D. Rockefellera i pierwsze dyskusje o venture capital, które prowadzili amerykańscy bankierzy. Głównym, zbiorowym bohaterem utworu Reymonta jest Łódź, która u schyłku XIX wieku była miastem rozwijającym się w iście amerykańskim tempie i stylu. Żywioły przedsiębiorczości żydowskiej, niemieckiej i polskiej (tej ostatniej w najmniejszej skali) ścierały się i mieszały ze sobą, tradycyjne ręczne warsztaty tkackie ustępowały miejsca nowoczesnym fabrykom włókienniczym, młodzi inżynierowie głowili się nad wynalazkami, a chłopi z okolic porzucali swoje ubogie gospodarstwa, by przeobrazić się w robotników.
Łódzcy kandydaci na wielkich kapitalistów odczuwali głód kapitału potrzebnego do rozkręcenia działalności z taką samą intensywnością jak początkujący amerykańscy nafciarze. W ujęciu Reymonta najpewniejszym źródłem takiego kapitału okazują się posagi. W jednym z początkowych, a zarazem kluczowych fragmentów powieści, widzimy Karola Borowieckiego czytającego list od Anki, panienki z polskiego szlacheckiego dworku, która jest jego narzeczoną. Anka pisze: „Z pieniędzmi już załatwione, są w Banku Handlowym do pańskiego rozporządzenia, bo kazałam je zapisać na pana nazwisko, na nasze nazwisko … Kiedyż będzie ta fabryka? Ja tak niecierpliwe czekam, bo takam ciekawa zobaczyć ją i mojego drogiego pana jako fabrykanta!”. Pisarz prowadzi opowieść w taki sposób, że możemy śledzić myśli Borowieckiego towarzyszące lekturze listu: „Pieniądze są, to dobrze, to bardzo dobrze, dwadzieścia tysięcy rubli. Złota dziewczyna. Bez namysłu oddaje swój posag”. Chwilę później Borowiecki zaczyna się jednak zastanawiać, czy naprawdę Ankę kocha, a nawet, czy w ogóle go ona obchodzi. Co zresztą nie przeszkadza mu, by za jakiś czas przyjąć od niej kolejne dwa tysiące rubli, które zdobyła zastawiając swoją biżuterię.
Komediowy, a zarazem brutalnie szczery wydźwięk ma scena oświadczyn Moryca Welta. Przychodzi on do „starego” Grünspana prosić o rękę jego córki Meli z dokładnie sprecyzowanymi oczekiwaniami dotyczącymi posagu: „Dajesz pan pięćdziesiąt tysięcy gotówką, a drugie tyle w terminie dwuletnim?”. Przyszły teść próbuje odjąć od tej sumy koszty, jakie poniósł na kształcenie córki – czesne za dziesięć lat na drogiej pensji, wydatki na naukę języków obcych i gry na fortepianie – ale na to Moryc ani myśli przystać: „To jej osobisty, nieruchomy majątek, z którego ja nie będę miał ani jednego procentu”. Ostatecznie panowie dochodzą do porozumienia, stwierdzają, że będą żyli w zgodzie i ściskają sobie ręce. Dopiero dogadawszy się z ojcem Meli, Moryc idzie do niej, by zapytać, czy zechciałaby wyjść za niego.
Pojawiają się też na kartach powieści posagi znacznie skromniejsze. Uboga żydowska handlarka, Ruchla Wassermanowa, dała „za córką, na stół, żywych pieniędzy całe czterdzieści rubli”. I nie może przeboleć, że łajdak i gałgan, jakim okazał się jej zięć, w niecałe pół roku wszystko wydał („taki kapitał!”), a żadnego interesu nie rozkręcił.
Łódź położona była na terenie zaboru rosyjskiego, a to tłumaczy, dlaczego wszystkie wspomniane przez Reymonta posagi wyrażone były w rublach. Pewne wyobrażenie o ich faktycznej sile nabywczej uzyskać można dzięki opisanym w „Ziemi obiecanej” machinacjom Stacha Wilczka. Ten syn wiejskiego organisty przybył do Łodzi z niezłomnym zamiarem osiągnięcia pozycji wpływowego finansisty. Jego pierwszym wielkim przedsięwzięciem było nabycie za dwa i pół tysiąca rubli czterech morgów gruntu (1 mórg to 0,56 ha) obok fabryki, którą planowano rozbudować. Dokonał zakupu, gdy „zwęszył interes, a dotychczasowego posiadacza oplątał całą siecią podstępów, uprzejmości i pożyczek gwałtem wciskanych”. Kiedy zbliżyło się rozpoczęcie inwestycji, Wilczek odsprzedał swój cały grunt (2,24 ha) za czterdzieści tysięcy rubli, a i tak czuł się głęboko nieszczęśliwy, bo przy twardszych negocjacjach do wzięcia było pięćdziesiąt tysięcy.
Jeśli przyjmiemy interesy Stacha Wilczka za punkt odniesienia, możemy w przybliżeniu ocenić, że posag niezamożnej szlachcianki stanowił równowartość około hektara atrakcyjnego terenu inwestycyjnego. Po upływie 125 lat, w październiku 2023 roku, cena takich hektarowych działek wahała się w Łodzi od 4,4 do 4,7 miliona złotych.
- Ładny grosz! – jakby powiedział bankier Grosglik, inna ważna postać z kart „Ziemi obiecanej”.