Od czasu pandemii mówi się o kryzysie gastronomii początkowo spowodowanym tymczasowymi zamknięciami restauracji, później narzuconymi ograniczeniami, a ostatecznie zmianą zwyczajów klientów w wyniku kryzysu gospodarczego, inflacji i rosnących kosztów życia. Na ile czynniki zewnętrzne wpływają na kondycję branży, a na ile sposób prowadzenia biznesu - oceniają praktycy.

Kamil Sadowski z K5 Studio zauważa, że wzrastające koszty pogrążyły restauracje, które miały wszystko dopięte na ostatni guzik, ale bez żadnego zapasu finansowego.

– Kiedy dostajesz rachunek za gaz 30 000 zł zamiast wcześniejszych 8 000 zł, to ta bańka pęka – mówi Kamil Sadkowski. – Cała gospodarka staje, ale pierwsza rykoszetem dostaje gastronomia. Dlatego tak ważne jest, żeby mieć wszystko policzone i to nie tylko food cost, ale i koszt lokalu ze wszystkimi jego elementami, także z najdrobniejszymi artykułami, które zapewniane są gościom. Jeśli się nie wie, jak się do tego zabrać, warto skorzystać z fachowej pomocy jaką np. oferują firmy consultingowe typu V4B czy kursy specjalistyczne np. w ramach Akademii Gastronomii czy innych szkoleń dla HoReCa.

Przychód jest, wyniku nie ma

Zdaniem Piotra Rogowskiego z V4B Vison For Business problemy z rentownością nie są nowe w tej branży.

– Gastronomia odczuwała trudności na długo wcześniej przed pandemią – mówi Piotr Rogowski. - Jednym z głównych wyzwań, przed którymi stoi ta branża, jest fakt, że aż 80% właścicieli restauracji nie monitoruje bieżącej rentowności swojego biznesu. Skutkiem tego jest brak możliwości reagowania w czasie rzeczywistym. W zamian za to, zdają się na proste raporty księgowe, otrzymywane z dużym opóźnieniem, które i tak nie dostarczają niezbędnych wskaźników do zarządzania. Spora ilość właścicieli zadaje sobie pytanie "Gdzie są te pieniądze?", ale nie podejmują starań, aby znaleźć konkretne odpowiedzi.

Zdaniem Rogowskiego przed nadejściem pandemii wielu właścicieli restauracji opierało się na sezonowym modelu biznesowym, zarabiając w jednym okresie na cały rok.

- Jednakże, kryzys spowodowany przez Covid-19 odsiał wiele restauracji, a te, które przetrwały zaczęły zauważać, że z obrotu wynoszącego np. 200 000 złotych, pozostaje im jedynie np. 5 000 zł zysku. Kiedyś restauratorzy osiągali średnio 15% zysku netto, podczas gdy obecnie 5% uznawane jest za sukces. Niestety, coraz więcej lokali doświadcza strat sięgających nawet -15%, a najgorsze jest to, że właściciele nie zdają sobie z tego sprawy, gdyż nie monitorują wyników na bieżąco. Aktualnie wraz z moim zespołem wspieramy ponad 200 restauracji, wśród których rzadko widzimy zadowolonego właściciela z obecnej sytuacji rynkowej. Co ciekawe, nie narzekają oni na obrót, ale na wynik finansowy – wyjaśnia Piotr Rogowski.

Szef V4B wskazuje też na rosnące koszty prowadzenia działalności gastronomicznej.

- Przykładowo, jeden z moich klientów doświadczył wzrostu kosztów energii elektrycznej z 8 do 25 tysięcy złotych. Poza tym, zwiększyły się także inne koszty, jak cena towaru - niegdyś na średnim poziomie 25% względem obrotu, a obecnie sięgają nawet 30% czy 40%. Dodatkowo, koszty pracy wzrosły z 30% do 35-40% - wylicza Piotr Rogowski, dodając:

– Także zerowy procent VAT na produkty spożywcze uderzył w gastronomię. Dostawcy sprytnie zmienili ceny netto na brutto, natomiast restauratorzy muszą doliczać 8 lub 23% VAT bez możliwości odliczenia tego podatku, co wcześniej robili, bo faktury kosztowe mają ze stawką 0%. W rezultacie, prowadzenie restauracji stało się wyjątkowo trudne z uwagi na rosnące koszty i niskie marże i dlatego obserwujemy tyle bankructw.

Robić to, na co masz wpływ

Panuje opinia, że na niekorzyść trójmiejskiego biznesu gastronomicznego wpływają także wysokie czynsze oraz sezonowość. Jednak zdaniem Macieja Stolarskiego, właściciela sieci Sempre, to za duże uproszczenie.

– Zawsze prowadziliśmy Sempre jako biznes, czyli liczyliśmy, sprawdzaliśmy, wiedzieliśmy, co robimy. Gastronomia miała i ma wciąż to do siebie w większości, że wydaje się, że to jest fajne hobby, fajny interes. Pozamykali się ci, którzy po pierwsze nie mieli marży i nawet mogli długo o tym nie wiedzieć. To jest taki biznes, w którym dużo ludzi nie liczy, nie sprawdza, nie wie i nie traktuje tego po prostu jako interes. My bardzo dużo wysiłku wkładamy w to, aby wiedzieć, co się dzieje, co robimy. Mamy centralę, w której pracuje kilka osób oraz cały sztab ludzi, który to wszystko obsługuje. Sezonowość nas nie zaskakuje, bo jak mogłaby zaskoczyć. A po drugie mamy to tak policzone, aby funkcjonowało. Biznes musi być zdrowy, musi sobie radzić z inflacją, ze stawkami, które rosną – wylicza Maciej Stolarski. I dodaje: – Staramy skupiać się na tym, na co mamy wpływ. Jeżeli się na coś nie ma wpływu, to trzeba sobie z tym radzić Na ceny energii wpływu nie mamy. Ciemna strona tego wszystkiego polega na tym, że jesteśmy zmuszeni to częściowo przerzucić na naszych gości, podnosząc ceny. Żadna firma, żaden interes nie może działać ze stratą lub charytatywnie. Jeżeli nie ma ekonomicznego sensu, to w ogóle nie ma sensu biznes jako taki – ocenia właściciel Sempre.

Piotr Rogowski

Anna Włodarczyk
blogerka i fotografka kulinarna

Wydaje mi się, że największym testem dla gastronomii była pandemia. Lokale, które ją przeżyły – umiały zmienić, dostosować profil działalności do aktualnych warunków, wyszły z niej silniejsze. Pandemia pokazała też, że nie można bazować wyłącznie na zagranicznych klientach, bo to lokalsi pomogli przetrwać ulubionym knajpom i kawiarniom. Tak jest również w dobie kryzysu gospodarczego. Wiec główna zmiana, jaką zauważam, to docenienie polskiego gościa i pewien ukłon w jego stronę. Za tą zmianą idzie tez modyfikacja profilu miejsca z ekskluzywnego na bardziej inkluzywne, dostępne szerszej grupie odbiorców. Lokale ocieplają swoje wizerunki, rezygnują z wykrochmalonych serwetek, białych rękawiczek, ekskluzywnych składników na rzecz mniej skomplikowanych dań i luźniejszej atmosfery. Od dawna mówi się o zmierzchu fine diningu i kryzys ekonomiczny chyba ten proces przyspieszył.

Izabela Stubińska
PR & Marketing Manager Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej

Gastronomia w całej Europie przeżywa ciężki okres z powodu pandemii COVID-19, inflacji czy wojny w Ukrainie. Dlatego w trudnych czasach niezwykle istotna jest silna, ugruntowana marka restauracji i korzystanie z możliwości wsparcia z jakimi wychodzą do branży organizacje turystyczne. Przykładem takiego wsparcia jest projekt Pomorskie Prestige, prowadzony od 9 lat przez Pomorską Regionalną Organizację Turystyczną, skupia się na współpracy z lokalnymi restauracjami z regionu pomorskiego, z którymi poprzez szereg działań promocyjnych kreuje kulinarną ofertę regionu pomorskiego na rynkach krajowym i zagranicznych. Aktualnie projekt skupia 45 partnerów z branży gastronomicznej, hotelowej, spa i atrakcji turystycznych.

Joanna Statuch
przewodniczka

Spacerując szlakiem kulinarnym centrum Gdyni, zauważymy zniknięcia kilku, a nawet kilkunastu restauracji i kawiarni. Jest to efektem pandemii, jednak gwoździem do trumny części z tych lokali stała się dopiero szalejąca inflacja. Takim przykładem może być Restobar Muszla Gdynia. Gdynia nie ma niestety na swojej mapie miejsca, które można by porównać z sopockim Monciakiem, czy gdańską Długą, gdzie jest lokal przy lokalu. Niemniej znajdziemy w jej centrum wiele fajnych knajpek z rodowodem gdyńskim i klimatem. Warto je odkryć, bo to istne perełki takie jak Cafe Strych znajdująca się w najstarszej gdyńskiej chacie rybackiej, przy ul. Żeromskiego, Cafe Klaps przy ul. Wybickiego, czy Cyganeria przy ul. 3 Maja (najstarsza kawiarnia w Trójmieście, założona zaraz po wojnie w 1946 r.). A perełki restauracyjne to np.: Karczma Gdyńska przy ul. Starowiejskiej (najstarsza restauracja w Gdyni oferująca pizzę, od lat 80tych), Pyra Bar (klimat PRL-u) przy Skwerze Kościuszki, czy Pierogarnia Pierogi. Pierogi przy ul. Świętojańskiej.

Katarzyna Gruszecka - Spychała
wiceprezydent Gdyni ds. gospodarki

Są to niewątpliwie trudne czasy dla gastronomii, ale i wszystkich sektorów biznesu, a także dla gospodarstw domowych czy samorządów. Szczególnie, że przyszły bezpośrednio po pandemii. Nieuniknionym jest, że część lokali, szczególnie nowych, czy nastawionych stricte na obsługę turystów, nie będzie w stanie przetrwać w takich warunkach, nawet mimo wsparcia miasta, które podczas pandemii otoczyło tarczą, gdyński biznes i gdyńskie "gastro". Szczególnie w okresie wrzesień - listopad 2022 zamkniętych zostało wiele lokali, w większości sezonowych, które jako powód zamknięcia podawały rosnącą inflację. Ich zamknięcia nie były opisywane w mediach, a w kolejnym roku prawdopodobnie otworzą się w ich miejsce nowe. Bo dla biznesu najtrudniejszy jest pierwszy rok i scenariusz zamknięcia restauracji zanim jeszcze nazwa stanie się rozpoznawalna, szczególnie w miejscowościach, gdzie sporym sektorem jest branża turystyczna, nie jest niczym niespotykanym nawet w dobrych czasach. Szerokim echem natomiast przetoczyło się zamknięcie działalności trzech gdyńskich lokali, które wpisały się w nasz "krajobraz" czyli Tokyo Sushi Bar, Krew i Woda i Muszla. W tym samym czasie na Szlaku Kulinarnym Centrum Gdyni powstały Check-In, Umiko Sushi, Tio Pepino. Niewątpliwie zachwiać pozycją lokalu, z wypracowaną już marką, który przetrwał pandemię, jest dużo trudniej i to jasny znak, że sytuacja na rynku jest trudniejsza niż kiedykolwiek. Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z aż dwoma kryzysami - olbrzymim wzrostem kosztów, ale i spadkiem sprzedaży, bo ubożejący wskutek inflacji Polacy chwycili się za portfele i rzadziej odwiedzają lokale albo zamawiają w nich mniej. Tak czy inaczej rok 2021 zamknęliśmy mając na Szlaku Kulinarnym 76 restauracji, w tej chwili jest ich 74.

Bartłomiej Barski
prezes Sopockiej Organizacji Turystycznej

Jednym z wyróżników Sopotu jest różnorodna oferta gastronomiczna na wysokim poziomie. Gastronomia jak wiele innych branż stawia czoła obecnym wyzwaniom takim jak inflacja czy trudności kadrowe, jednak nie zauważyliśmy w tym zakresie znaczącej rewolucji. Owszem kilka lokali zostało zamkniętych, ale też powstają nowe lub obecne są rozbudowywane czy zyskują nowe oddziały. To standardowy cykl życia w tej branży. Jeśli chodzi o dane szacujemy, że obecnie w Sopocie mamy około 236 lokali gastronomicznych różnego typu. Ciekawe miejsca otwarte w zeszłym roku to np. wyróżnione w konkursie Sopockie Perły kawiarnie: Kaiser Patisserie czy Projekt. Café, które udowadniają, że wysoka jakość i ciekawy pomysł zawsze się obronią. Natomiast jeśli chodzi o lokale, które zostały zamknięte to nie zawsze wiązało się to z upadłością tylko np. zmianą lokalizacji czy sprzedażą budynku. Gastronomia nigdy nie była łatwą branżą, ale też takiego "chleba" nie wybierają zwykli śmiertelnicy tylko pasjonaci, a takich w Sopocie nie brakuje.

Statystyczny przykład dla obrotów 150 tys zł
źródło: www. v4b.pl