Filantropia, czy też dobroczynność w przypadku firm wydaje się oczywista i prosta. W pierwszym etapie – wystarczy wola, a następnie możliwości.
Te mogą być różne: od pomocy finansowej, po rzeczową – w postaci produktów lub usług, które wytwarza nasza firma. A gdy ich nie ma to jest jeszcze nasza własna praca na rzecz innych, nawet w najmniejszym wymiarze.
Schody zaczynają się jednak dalej, jeżeli chodzi o to komu i jak pomóc, by to było skuteczne, sensowne i odpowiadało na realną hierachię potrzeb. W przypadku najmniejszych firm znów jest prościej, bo są one blisko ludzi, stąd pewne wybory są naturalne, wynikają z bezpośrednich kontaktów i otoczenia. Znacznie trudniej jest w większych organizacjach, które z jednej strony mogą udzielić znacznie większej pomocy, a drugiej trudniej im dokonać odpowiedniego rozpoznania.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy – komu i jak pomagają? Czy kierują się realną hierarchią potrzeb, czy też marketingiem? Co jest głównym motywem jakim się kierują przy wyborze beneficjentów wsparcia – ocieplenie wizerunku, PR, marketing, czy też realna ocena potrzeb? Te pytania są zasadne, bo granica pomiędzy marketingiem i związanym z nim sponsoringiem, a realną filantropią jest przecież płynna. Siłą rzeczy w przestrzeni publicznej dominuje to pierwsze - firmy wspierają określonych ludzi, twórców, sportowców, czy też inne podmioty. Zawierają konkretne umowy sponsoringowe czy też marketingowe, określają cele. Są też działania bardziej wyrafinowane i nieco mniej wymierne obejmujące sferę PR, czyli wspieranie działań, projektów, akcji, czy też społeczności związanych z branżą danej firmy. Ich efektem może zmiana wizerunku firmy, neutralizowanie negatywnych skutków lub przekonanie lokalnej społeczności do planowanej inwestycji. Jest nawet taki termin - efektywny altruizm, czyli dokładnie przemyślane inwestycje społeczne, finansowane, zarządzane i rozliczane podobnie jak przedsięwzięcia biznesowe.
Przy działaniach, których motywacją jest marketing lub PR nie bez znaczenia jest też popularność danych problemów i zagrożeń. Powiedzmy sobie wprost – jedne problemy w danym momencie zyskują większą uwagę opinii publicznej, inne mniejszą, często niezależnie od ich skali i zagrożenia. W 1985 roku po wielkiej klęsce głodu w Etiopii artyści pod szyldem USA For Africa nagrali słynny song „We are the World”. W tym samym roku odbyły się też dwa wielkie koncerty Live Aid. Idea szczytna, koncerty świetne. Akcja była głośna, ale jednorazowa. Choć w kolejnych latach głód z Afryki nie zniknął, a wielka klęska głodu pojawiła się ponownie w 2011 roku. W tym czasie po prostu inne problemy świata wygrywały marketingowy wyścig.
I dochodzimy do sedna filantropii, jako działania bezinteresownego, nie nastawionego na uzyskanie korzyści i który jest związany z naszym tematem okładkowym. Jego bohaterką jest Patrycja Zbytniewska i kierowana przez nią Fundacja LPP. Być może mało znana, na pewno nie tak rozpoznawalna jak wielkie projekty sponsoringowe i marketingowe wielu firm, ale wydająca takie same, o ile nie większe pieniądze i – tutaj najważniejsze - kierująca się tą realną hierarchią potrzeb.
Ktoś powie, że to także element PR. Oczywiście, że tak, każda firma w jakiś sposób wepnie swoją dobroczynność w kreowanie wizerunku. I ma do tego pełne prawo, tak samo LPP, ale kluczowa jest właśnie ta motywacja. Analizując działania Fundacji LPP widać, że udało się stworzyć system pomocy oparty nie na trendach, ale wyszukiwaniu tych, którzy jej naprawdę potrzebują. To te najprostsze i najbardziej przyziemne działania, dotyczące życia i zdrowia, kwestii bytowych, czy edukacji. Co ciekawe mimo sporych problemów, jakie wywołała pandemia, a potem wojna w Ukrainie firma nie tylko, że nie zmniejszyła skali pomocy, ale ją zwiększyła. Dodam, że wszystkie te działania – w przeciwieństwie do instytucji publicznych, administracji rządowej i samorządowej, które dzień dzień same sobie gratulują i dziękują za wszystko, mimo, że to ich obowiązek – w przypadku Fundacji LPP, a także innych firm są całkowicie dobrowolne. Nie wspominając o tym, że przecież firmy pośrednio już pomagają płacąc sowite publiczne daniny, które potem rozdają politycy i urzędnicy.
Zapraszam do rozmowy z Patrycją Zbytniewską, a także lektury tekstów o Fundacji LPP. Życzę dobrych inspiracji!