Lasy, puste plaże i dziewicza przyroda. Choczewo do tej pory kojarzone z agroturystyką ma stać się energetycznym sercem Polski. Tutaj ma stanąć pierwsza elektrownia atomowa. Plany budzą jednak kontrowersje wśród mieszkańców. Z jednej strony to setki milionów do gminnej kasy, nowa infrastruktura i nowe możliwości. Z drugiej - koniec ciszy i dziewiczego krajobrazu, a za to perspektywa nawet 20 lat gigantycznej budowy na którą zjedzie się dwa razy więcej robotników niż wynosi populacja gminy.

Katarzyna Zacharewicz w gminie Choczewo mieszka od urodzenia. W Słajszewie wraz z mężem założyła pierwsze gospodarstwo agroturystyczne. To raptem półtora kilometra od planowanej elektrowni atomowej. Jest tutaj wszystko co powinno być na wsi – zagroda, staw, kury, kaczki, króliki, łąki, własna wędzarnia, a wokół ziemia rolna.

- Praktycznie cała wioska jest rolniczo-turystyczna. My też uprawiamy ziemię, a gospodarstwo agroturystyczne rozwijaliśmy od początku lat 90., ogromnym nakładem pracy i w zupełnie innych realiach. Wykorzystaliśmy walory tej pięknej okolicy, nadmorskich lasów, szerokiej, piaszczystej, niezatłoczonej plaży – opowiada Katarzyna Zacharewicz.

Dlatego jej gospodarstwo, które nazwała po prostu „Ola” ma też wszystko co potrzebne turystom do odpoczynku. Jest duży trawnik, altanki, miejsca do grillowania i biesiadowania. A dla smakoszy flagowa „kaczka po pomorsku”. Ale nie tylko, bo w ciągu 30 lat udało się zdobyć aż 42 nagrody i wyróżnienia za własne potrawy. Wszystkie robione w oparciu o to co rośnie i żyje wokół.

Grzyby, ryby i konie

Przyroda to dzisiaj największy skarb Choczewa. Mimo nadmorskiego położenia pomiędzy modnymi Dębkami, a Łebą próżno szukać tutaj hałaśliwych miejscowości ciągnących się wzdłuż morza, pełnych smażalni, pamiątek i tabunów wczasowiczów. Choczewo to wyrwa w nadmorskim przemyśle hałasu. Wszystko przez to, że puste, szerokie plaże ciągnące się przez 17 km od nielicznych skupisk ludzkich oddziela szeroki pas lasów i rezerwaty. Mieszkańców jest niewiele, w całej gminie mieszka ich nieco ponad 5,5 tys. osób, co plasuje ją w końcówce krajowej listy (2194 miejsce na 2478 gmin) gęstości zaludnienia.

Dlatego Choczewo żyje z agroturystyki. Nie ma tutaj wielkich hoteli, a ośrodki wczasowe można policzyć na palcach ręki. Dominują gospodarstwa takie jak Agroturystka Ola, które oferują wypoczynek na łonie natury, a wyżywienie oparte na lokalnych lub własnych produktach. Są też nowoczesne, ale nie naruszające klimatu i charakteru miejsca kolonie domków. Jak np. drewniane domki Szumilas w Lubiatowie.

Atrakcją gminy są szlaki piesze i rowerowe prowadzące przez puste plaże i lasy, myślistwo, grzybobranie i wędkarstwo - jeziora obfitują w liny, szczupaki, węgorze. Są też konie, a w Przebendowie działa Stacja Badania Wędrówek Ptaków Uniwersytetu Gdańskiego.

Pusto i blisko wody

Te same argumenty zdecydowały o wyborze Choczewa jako najlepszym miejscu do budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Czyli mała gęstość zaludnienia, niezabudowane obszary oraz nieograniczony dostęp do wody chłodzącej.

Zresztą nie po raz pierwszy właśnie ten rejon znalazł się w centrum zainteresowania. W latach 70. na miejsce budowy elektrowni wybrano wieś Kartoszyno przy Jeziorze Żarnowieckim (gmina Krokowa), położoną raptem 20 kilometrów od obecnej lokalizacji elektrowni. Prace ruszyły w 1982 roku. Elektrownia Żarnowiec finalnie jednak przegrała, nie tylko z ekonomią upadającego PRL-u, ale i presją opinii publicznej. Nie została ukończona zostawiając po sobie zdegradowany teren.

W kolejnych latach próbowano reaktywować dawną budowę, a jednocześnie szukano nowych miejsc. I tak w w 2011 roku pojawił się pomysł Choczewa, Żarnowca i Gąsek. Po kolejnej dekadzie dyskusji, w grudniu 2021 rząd wybrał: elektrownia powstanie w gminie Choczewo. Wiadomo, że chodzi o leśny obszar wielkości blisko 700 ha. Kilka lat temu celowano w miejsce pomiędzy morzem, a Kopalinem i Lubiatowem. Teraz przesunięto je minimalnie na zachód – na wysokość Słajszewa i Biebrowa. Tam kosztem blisko 100 mld zł spółka celowa o nazwie Polskie Elektrownie Jądrowe ma postawić 3 bloki jądrowe, wraz z całą infrastrukturą.

Przeciw naturze

Jerzy Wolański nie czekał na ostateczny wybór miejsca. Już ponad 10 lat temu jak tylko gmina pojawiła się na mapie jądrowych lokalizacji zaangażował się w działania „Komitet Nie dla Atomu w Lubiatowie”. To jedna z wsi otaczających obecną lokalizację. Wg niego budowa elektrowni zniszczy przyrodę z której przecież słynie gmina.

- Podczas budowy elektrowni zostanie całkowicie zniszczona linia brzegowa. Docelowo elektrownia będzie oddawać do morza ponad 7,2 GW energii w postaci ciepła, co spowoduje ogrzanie lokalnych wód i stworzenie idealnych warunków dla toksycznych alg i sinic. Mówimy tutaj o obszarze od Stilo aż po Władysławowo - ocenia aktywista. I dodaje: - Zniszczone zostaną parki krajobrazowe, obszar NATURA 2000, Wydmy Lubiatowskie. Wycięte zostanie około 800 hektarów lasu – wymienia.

Mieszkańcy obawiają się, że okolicę oszpecą wysokie budowle. Choć pod uwagę brany jest tzw. podwariant 1A, pozbawiony chłodni kominowych to i tak same reaktory mają mierzyć po 60 m, a do tego trzeba doliczyć nasypy liczące od 10 do 15 m.

Obawy mieszkańców i aktywistów nie ograniczają się do wyboru wariantu technicznego elektrowni.

- Na terenie elektrowni składowane będą odpady radioaktywne, bo na tę chwilę nie istnieje w Polsce składowisko odpadów radioaktywnych. Ludzie żyją tu z turystyki, która zaniknie. PEJ przekazał nam wizję polegającą na rozkwicie turystyki w rejonie. Na slajdach pokazywanych w kilku sołectwach widać panią w stroju kąpielowym na leżaczku pod reaktorem. Ten slajd wywołał burzę wśród mieszkańców - opowiada Joanna Zwierzchowska ze Stowarzyszenia Obrony Naturalnych Obszarów Nadmorskich Bałtyckie S.O.S., którego misją jest obrona naturalnych obszarów Wybrzeża Bałtyku przed zagrożeniami związanymi z infrastrukturą nuklearną oraz innymi przedsięwzięciami ingerującymi w środowisko naturalne.

Dwa razy więcej niż mieszkańców

Nie tylko sama lokalizacja elektrowni budzi wątpliwości, ale to, że gmina zamieni się w wielki plac budowy. I to na długi czas. Już teraz planowane są drogi dojazdowe do budowy, które mają przebiegać w oparciu o istniejące szlaki z Jackowa, Biebrowa i Słajszewa. Tuż koło istniejących agrogospodarstw. Z kolei docelowa droga dojazdowa z gotowej elektrowni ma mieć dwa pasy w każdą stronę i połączyć ją najpierw z drogą krajową 213, a następnie z trasą S6. GGDKiA podpisała już umowę z Transprojekt Gdański Sp. z o.o. na opracowanie jej projektu. Obecnie pod uwagę brane są dwa warianty przebiegu, trwają dyskusje z mieszkańcami.

PKP PLK SA ogłosiło z kolei przetarg na prace projektowe linii kolejowej do elektrowni. Tutaj też są dwa warianty jej przebiegu, stąd konieczne będą konsultacje z mieszkańcami. Z kolei energetycy szykują się do budowy wielkich sieci na terenie gminy. Przez jej teren mają biec nie tylko linie wysokiego napięcia (o napięciu 400 kV), ale też stanąć stacje elektroenergetyczne.

Do samej budowy elektrowni, nie licząc inwestycji infrastrukturalnych ma być ściągnięte nawet 10 tys. osób, czyli dwa razy więcej niż mieszkańców gminy. W związku z tym PEJ planuje budowę bazy zakwaterowania dla 4 tys. osób. 20 do 30% jej powierzchni ma mieć standard dedykowany kadrze menedżerskiej, a 70 do 80% ma posiadać standard podstawowy. Analizowane są różne warianty – od budowy bazy tymczasowej po stałą. Pozostała część noclegów ma być realizowana na terenie gminy – w istniejących lub też nowo powstałych obiektach.

Wg planu wszystko być gotowe do 2033 roku. Znając jednak realia, przede wszystkim sagę z budową Żarnowca, czy też innych wielkich, kontrowersyjnych inwestycji wielu mieszkańców wątpi jednak w realność tego terminu.

– Na czas budowy zamknięty zostanie dostęp do najpiękniejszej dzikiej plaży w Słajszewie. Okres budowy należy rozumieć jako przynajmniej 20 lat. Statystyki pokazują, że żadna tego typu inwestycja nie powstała na czas. Opóźnienia są wieloletnie, a budżety są wielokrotnie przekraczane. Inwestycja ma powstać od 1,5 do 2 km od domów. I tym ludziom dziś proponuje się mieszkanie na placu budowy przez kolejną generację. Ludzie tracą turystyczne biznesy, domy, gospodarstwa rolne i agroturystyczne, których wartość spada. Te nieruchomości są już dziś nieatrakcyjne i niesprzedawalne, a nam się mówi, że na tym zarobimy i nieruchomości zyskają na wartości. Wójt nie chce nawet rozpisać referendum w tej sprawie bo się boi, że przegra - mówi Joanna Zwierzchowska.

Właścicieli agroturystyki nie przekonuje nawet to, że będą mieć możliwość zarabiania dzięki wynajmie na potrzeby budowy. Powód? Bo choć w grę wchodzą stałe i długoterminowe umowy to oznacza nie tylko znacznie niższe stawki, ale przede wszystkim inny typ klienteli, która może całkowicie zmienić ich gospodarstwa.

- Nie wierzę w korzyści związane z zakwaterowaniem pracowników pracujących przy inwestycji ani w to, że kiedy ruszy budowa, ludzie przyjadą tu na wypoczynek. To jest baza dla klientów lubiących ciszę, a podczas budowy ciężki sprzęt będzie jeździł co kilka minut – mówi Katarzyna Zacharewicz, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Słajszewie. - Jestem przeciwniczką budowy atomówki w tym miejscu. Jak można ratować klimat kosztem klimatu. Mamy już w gminie fotowoltaikę i niedługo będzie energia z farm wiatrowych. To wystarczy. Przez plan budowy elektrowni atomowej podjęliśmy decyzję, by sprzedać dorobek życia. Mieliśmy czterech potencjalnych kupców, także z zagranicy, jednak zrezygnowali, gdy poznali plany inwestycyjne. Wraz z dziećmi chcieliśmy poszerzyć dotychczasową bazę noclegową i dalej inwestować, ale ze względu na budowę elektrowni plany zostały wstrzymane – dodaje.

W oczekiwaniu na wielki dobrobyt

Władze gminy podzielają wiele z tych obaw.

- Wycinka lasów pod budowę elektrowni to według inwestora 335 ha. Budowa infrastruktury towarzyszącej w postaci drogi krajowej, linii kolejowej, linii przesyłowych, osiedla mieszkaniowego oznacza zajmowanie pól uprawnych oraz przeznaczenie lasów pod wycinkę. Gwarancji dokończania budowy bez powtórki z historii też nie ma. Przy inwestycji zaplanowanej na co najmniej 15 lat wszystko jest możliwe. Naszym zadaniem jest zminimalizowanie wpływu na środowisko i zapewnienie mieszkańcom w jak najmniejszym stopniu odczucia negatywnych skutków związanych z budową - deklaruje Andrzej Ceynowa, zastępca wójta Choczewa. - Przy każdym spotkaniu z przedstawicielami PEJ analizujemy wpływ na otoczenie. PEJ uczestniczy w spotkaniach czy to z PKP, GDDKiA czy PSE. Nasze uwagi oraz komentarze mieszkańców są nanoszone jako poprawki i analizowane. Część naszych postulatów nie jest akceptowana od razu, jak np. wyprowadzenie mocy systemem kabli podziemnych, a nie naziemnych linii, które oszpecą krajobraz. Dialog będzie wyznacznikiem porozumień - tłumaczy Andrzej Ceynowa.

Niemniej wiele zagrożeń jakie wysuwają mieszkańcy widzi zupełnie inaczej, bo jako szanse.

- Firmy świadczące usługi przy budowie będą miały szanse rozwoju. Cała branża turystyczna wykorzysta lokale użytkowe po modernizacji do możliwości zarobkowania przez cały rok, a nie tylko w okresie letnim. Do budowy elektrowni zostanie zatrudnionych nawet do 10 tys. pracowników - tłumaczy wójt, przekonując, że zatrudnienie znajdzie każdy chętny, nie tylko z terenu gminy ale również gmin sąsiednich. - Rozwój gastronomii, o którą chce zawalczyć gmina, mieszkalnictwo, szkolnictwo, ochrona zdrowia, lepsze skomunikowanie gminy z Trójmiastem czy bezpieczeństwo mieszkańców to największe wyzwania - dodaje.

Najbardziej atrakcyjna wydaje się jednak perspektywa gigantycznych pieniędzy jakie może przynieść w przyszłości posiadanie elektrowni jądrowej. Tak jak w gminie Kleszczów w Województwie Łódzkim, gdzie znajduje się Elektrownia Bełchatów. Dzięki podatkom od elektrowni w 2021 roku dochód na jednego mieszkańca wynosił aż 29,8 tys. zł. By zrozumieć jaka to przepaść w stosunku do innych gmin - warto spojrzeć na konkurencję. Druga w kolejności – gmina Kobierzyce (Dolny Śląsk) zanotowała wynik 8,1 tys. (ponad 3,5 razy mniej), dziesiąta – Polkowice (6,5 tys.), a setna – Długołęka (3,1 tys.). Na ostatnim 2447 miejscu znalazła się gmina Potok Górny w Lubelskim – 523 zł. To prawie 60 razy mniej od lidera! Bogactwo gminy Kleszczów było tak wielkie, że zdecydowano o zmianie granic. Od 1 stycznia 2022 fragment terenu gdzie działa elektrownia trafił do sąsiedniej gminy Bełchatów, która nie czerpała zysków. To oznacza, że w kolejnym zestawieniu Ministerstwa Finansów Kleszczów zanotuje spadek dochodów, co nie znaczy, że utraci pierwsze miejsce, tylko zejdzie z pozycji „obrzydliwie bogaty” do „bardzo bogaty”.

Szansa na ożywienie gospodarcze

Ta wizja bogactwa z pewnością działa na wyobraźnię. Tym bardziej, że spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (dawniej działająca pod nazwą PGE EJ 1) już od lat wydaje pieniądze w gminie. W 2015 roku zainaugurowała „Program Wsparcia Rozwoju Gmin Lokalizacyjnych”. Cel – zbudowanie relacji z mieszkańcami. Mieszkańcy Choczewa – na różne cele dostali 4 mln zł. Lista wsparcia jest coraz dłuższa. A to remont drogi, a to sprzęt dla straży pożarnej, świetlica, plac zabaw.

Sporo pieniędzy idzie na działania informacyjne. W 2013 roku spółka uruchomiła w trzech gminach lokalizacyjnych tj. Choczewo, Gniewino i Krokowa lokalne punkty informacyjne. Tylko w ostatnim roku odbyło się 20 spotkań informacyjnych z przedstawicielami samorządu i mieszkańcami. Organizowane były też wycieczki do innych elektrowni w Europie. Choć zaangażowanie finansowe PEJ jest dzisiaj niewielkie to i tak działa na wielu mieszkańców niczym przedsmak przyszłych profitów. Wielu jednak widzi w nim tylko próbę kupowania ich przychylności, a nie realną troskę o los mieszkańców.

Argumenty PEJ trafiają za to na pewno do „Komitetu Tak dla Atomu”, który działa od 2012 roku i od czasu powstania organizuje spotkania z mieszkańcami i ekspertami z dziedziny energii atomowej. Jego członkowie propagują wiedzę o energetyce, uczestniczą w konferencjach i szkoleniach oraz w komisjach sejmowych dotyczących energetyki jądrowej.

- Przy wsparciu Polskiej Grupy Energetycznej zorganizowaliśmy dla mieszkańców wyjazd do Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku połączony ze szkoleniem i zwiedzaniem reaktora badawczego Maria. W 2016 roku dołączyliśmy do Obywatelskiego Ruchu na Rzecz Energetyki Jądrowej, jako oddział pomorski. Wystawiamy wspólne stoisko informacyjne podczas imprez plenerowych w gminie oraz prowadzimy akcje informacyjne w Gdyni oraz w Warszawie. Współpracujemy z posłami przy organizacji w Sejmie konferencji prasowych i konferencji o tematyce jądrowej. Piszemy listy i podpisujemy petycje do członków rządu, w tym Prezesa Rady Ministrów, czy też Ministra Klimatu i Środowiska w sprawie przyspieszenia budowy elektrowni jądrowej – wylicza Sebastian Milewski, współzałożyciel „Komitetu Obywatelskiego TAK dla Atomu w Gminie Choczewo”.

Członkowie uważają, że budowa elektrowni to szansa na rozwój, ożywienia gospodarcze, nowe miejsca pracy nie tylko w turystyce, ale sektorach usługowych, biurowych, handlowych.

- Infrastruktura, która powstanie w związku z budową, wpłynie na łatwiejszą dostępność gminy dla większej liczby turystów – mówi Sebastian Milewski. I przyznaje jednocześnie, że gmina na pewno się zmieni. - Taka jest cena postępu, rozwoju, dekarbonizacji i niezależności energetycznej. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. A poza tym nasza gmina już się zmienia - na południu, w Zwartowie powstała farma fotowoltaiczna, a kolejne są w planach prywatnych inwestorów. Z wyprowadzenia mocy z morskich farm wiatrowych powstanie w Osiekach ogromna stacja przesyłowa oraz linie wysokiego napięcia, które wpłyną negatywnie na krajobraz - dodaje Sebastian Milewski.

Za 20 lat zmieni się technologia

Choć elektrownia w największym stopniu zmieni życie mieszkańców gminy Choczewo to budowa takich obiektów dotyczy skali makro. Dlatego padają pytania o tanią i bezpieczną energię.

- Od lat 70. słyszymy o polskim atomie i jak dotąd nie udało się w Polsce zbudować takiej elektrowni. Planowana jest budowa aż trzech obiektów, które zgodnie z zapowiedziami polskiego rządu, mają być remedium na trwający kryzys energetyczny. Jednak patrząc na doświadczenia nasze i innych państw, realizacja podobnych projektów trwa kilkanaście lat. Często mają one wieloletnie opóźnienia względem zakładanego harmonogramu a także znacznie przekraczają założony budżet. Nie sądzę, aby udało nam się je zbudować i to zgodnie z zapowiedziami rządu tj. do roku 2033. Bardziej realistycznym terminem realizacji wydają się lata 40.

Jednak wówczas produkcja energii będzie zapewne wyglądała zupełnie inaczej, choćby z uwagi na rozwój zielonego wodoru - mówi Anna Meres, koordynatorka kampanii klimatycznych Greenpeace Polska, dodając, że warto zadać pytanie, czy wówczas atom będzie nam potrzebny i czy produkcja energii z atomu będzie opłacalna. - Tym bardziej, że atom nie rozwiąże problemów, z którymi borykamy się obecnie i będziemy borykać się w najbliższych latach. Od roku 2025 wiele elektrowni węglowych zostanie wyłączonych ze względu na wiek i brak możliwości modernizacji. Lukę zainstalowanych mocy mogą zapełnić lądowe farmy wiatrowe, których projekty czekają na zmiany legislacyjne. Priorytetem powinno być jak najszybsze zniesienie ograniczeń w rozwoju lądowych farm wiatrowych. Obecne przepisy wykluczają ponad 99 proc. powierzchni Polski z tego typu inwestycji. Zmiana pozwoliłaby uzyskać do 2030r. między 11, a 22 GW mocy w energii wiatrowej. Dodatkowo, energia wyprodukowana w turbinach wiatrowych jest najtańszym źródłem energii - ocenia

Anna Merres.

Hamulec czy rozwój?

Choć decyzja o lokalizacji elektrowni już zapadła to dopiero początek drogi. Konfrontacja pomiędzy zwolennikami, a przeciwnikami będzie trwać. PEJ podało właśnie wyniki najnowszych badań jakie zleciła PBS. Wynika z nich, że 75% mieszkańców gmin Choczewo, Gniewino i Krokowa popiera budowę elektrowni, co oznacza wzrost o 12 punktów procentowych w ciągu roku. W badaniu wzięło udział 2 tys. osób. W samym Choczewie elektrownię ma popierać aż 67% mieszkańców.

Z kolei na stronie urzędu gminy podawane są wyniki ankiety dla mieszkańców, związane z opracowaniem strategii dla gminy. Za mocne strony gminy aż 78,9% ankietowanych uznało jej wysokie walory przyrodniczo – kulturowe, a 60,5% czyste środowisko naturalne. Obecność elektrowni jako atut wskazało tylko 22,4%. Jeżeli chodzi o słabe strony gminy, które mogą spowolnić jej rozwój – 61,8% wskazało emigrację młodzieży, 53,9% infrastrukturę wodno – kanalizacyjną, a 42,1% elektrownię. To oznacza, że jej budowa była dwa razy częściej pokazywana jako hamulec niż atut.

Joanna Zwierzchowska
Członek Stowarzyszenia Obrony Naturalnych Obszarów Nadmorskich Bałyckie S.O.S.

Bodźcem do założenia Stowarzyszenia była wypowiedź wójta Gminy Choczewo pana Wiesława Gębki „Gmina może będzie brzydka ale za to bogata”. Nie chcemy żyć i wypoczywać w gminie brzydkiej i bogatej. Nasza gmina jest wyjątkowa pod względem przyrodniczym. To przestrzeń z sosnowymi lasami, polami oraz przepiękną plażą i latarnią morską. Zarówno mieszkańcy, jak i rolnicy sympatyzujący ze stowarzyszeniem nie chcą w turystyczno-rolniczej gminie przemysłu.

Musimy mieć świadomość ogromu inwestycji energetycznych w tak małej gminie liczącej około 5 tys. mieszkańców. Mamy zatem w Zwartowie farmę wiatraków lądowych i fotowoltaiczną, w planach budowę olbrzymiej farmy wiatraków morskich z 65 ha trafostacji oraz planowany atom.

Zagrożenia to przede wszystkim całkowita zmiana charakteru gminy na gminę przemysłową, całkowita i nieodwracalna degradacja środowiska naturalnego w miejscu pomiędzy trzema obszarami Natura 2000 od wschodu, zachodu i częściowo od północy. Choć inwestor twierdzi, że częściowo zalesi teren ponownie, to my taki powrót do stanu pierwotnego obserwujemy w niedalekim Żarnowcu, w którym inwestor do dziś nie posprzątał.

Będziemy edukować, protestować i skarżyć Polskę najpierw w sądach polskich, a potem w instytucjach europejskich. Legislacja pozbawia nas prawa do bycia stroną w postępowaniu administracyjnych. Prawo głosu mają tylko mieszkańcy i właściciele nieruchomości do 100 m od inwestycji - w praktyce nikt, nie licząc instytucji rządowych tj. Lasów Państwowych oraz urzędu morskiego.

Nasze życie to niekończące się spotkania z przedstawicielami PEJ, PKP, GDDIK i gminy, a niemal każde odbywa się w dni powszechnie w godzinach pracy. Będziemy rozmawiać z posłami, senatorami, instytucjami antyatomowymi oraz „pro środowiskowymi” i szukać rozwiązań, które w przyszłości zapobiegną bezprawiu nazywanym chlubnie „specustawami”. Z naszej strony nie ma i nie będzie zgody na budowę tak niebezpiecznej i nieobojętnej na środowisko inwestycji jaką jest elektrownie atomowa.

Joanna Szostek
Odpowiedziana za komunikacje i relacje z otoczeniem Polskie Elektrownie Jądrowe sp. z o.o. (PEJ sp. z o.o.)

Pomorze będzie miejscem, gdzie zostanie wybudowana pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce o łącznej mocy nieprzekraczającej 3750 MWe. Z ostatecznym potwierdzeniem wyboru właściwej lokalizacji musimy poczekać na decyzję środowiskową i lokalizacyjną.

Zgodnie z uchwałą Rady Ministrów z dnia

2 listopada 2022 roku partnerem technologicznym w projekcie przygotowania i budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu będzie firma Westinghouse Electric Company, a termin oddania do użytku pierwszego reaktora w tej elektrowni to 2033 rok. Zakładamy, że budowa pojedynczego bloku elektrowni w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino potrwa około 10 lat i obejmie trzy etapy. Około trzy lata potrwają prace przygotowawcze, po nich nastąpi około sześcioletnia właściwa faza budowy elektrowni, a potem przez rok będzie odbywał się rozruch danego bloku elektrowni. Oddanie pierwszego bloku elektrowni planowane jest w 2033 roku, a kolejne będą oddawane do eksploatacji z rocznym przesunięciem.

Fot. Bartłomiej Bublewicz

Ciąg dalszy w artykule 
Z Bałtyku na ląd