Powinien zwyciężyć rozsądek

Karol Kacperski

BETI przejmuje rolę społecznego przekazu informacji. I to nie tylko pod kątem edukacji, ale również wpływania na to, żeby były podejmowane odpowiednie działania w zakresie prawidłowego procesu transformacji energetycznej i żeby iść w kierunku tego, co jest do naprawienia, a nie wypaczać jeszcze bardziej zakres, który już dzisiaj zaczyna być kłopotliwy – mówi Paweł Olechnowicz, doradca prezesa Orlenu, członek rady nadzorczej Energa S.A. i wieloletni prezes Lotosu, o powołanym pod koniec 2024 r. Bałtyckim Instytucie Transformacji Energetycznej i realizowanych przez niego celach i inicjatywach.

Marta Dworak: Jaki jest cel powołania Bałtyckiego Instytutu Transformacji Energetycznej? Czym ma się zajmować?

Paweł Olchnowicz: Jak sama nazwa wskazuje, BETI dotyczy transformacji energetycznej w szerokim zakresie, ale ma związek nie tylko z energetyką, bo także z czystą zieloną energią, a związku z tym z ochroną środowiska i zdrowiem.

Instytut ma formę prawną fundacji, czy to oznacza, że jego charakter jest wyłącznie pro publico bono, czy też ma prowadzić działalność biznesową?

To fundacja nonprofit, a nie instytut biznesowy, który miałby zarabiać pieniądze, a fundatorzy czerpać z tego zyski. BETI ma na celu integrowanie środowisk we wspomnianych zakresach tematycznych. Chodzi o konkretne projekty na potrzeby różnego rodzaju spraw związanych z pomysłami firm, bądź też o inicjatywy upraszczające firmom na Pomorzu drogę do akceptacji pomysłów inwestycyjnych.

BETI powstał jako podmiot, który ma realizować Zielony Pakt dla Pomorza, ogłoszony jesienią 2024 roku. Dokument określa kierunek transformacji energetycznej i działań na rzecz polityki klimatycznej regionu. Jaki ma być ten kierunek?

Zielony Pakt, ogólnie mówiąc, to czyste powietrze, czysta woda, czyste środowisko, a kolor zielony to nawiązanie do technologii związanych z energetyką i energią również opartą o wodór. Pakt to społeczna akceptacja dla przedsięwzięć, które powinny być podejmowane zarówno przez firmy, ale również w zakresach regulacji ustawowych, biznesowych, prawnych, podatkowych i innych dla twórców, czyli samorządów, polityków, rządu i parlamentarzystów. Tak więc zakres jest bardzo szeroki. Patrząc na to, że pakt został przyjęty dość entuzjastycznie, można zakładać, że jest odpowiedni klimat i czas na tego typu działania.

Jednak czy pewne działania nie są nieco spóźnione, a szanse dla regionu niewykorzystane?

Nie ma spóźnionych szans, jeśli się czegoś nie podejmuje, to się to po prostu traci, więc, cokolwiek pozytywnego jest w jakimkolwiek czasie podejmowane, to jest dobre. A mówiąc o zielonej energii, to w technologicznym środowisku, i europejskim i światowym, jest odpowiedni moment, żebyśmy się tym w Polsce poważnie zajęli. Być może te sprawy powinny się wydarzyć o wiele wcześniej, ale widocznie nie było do tego klimatu.

Według założeń paktu Pomorze dzięki Morskim Elektrowniom Wiatrowym i planowanej budowie elektrowni atomowej ma być strategicznym hubem energetycznym dla Polski. Pod kątem korzyści dla tzw. local content, czyli udziału lokalnych podmiotów w budowie i obsłudze MEW Pomorze Zachodnie zyskało zdecydowanie więcej niż Pomorze Gdańskie - na terenie portu Szczecin Świnoujście nie tylko będzie produkcja wież wiatrowych, ale został on także portem instalacyjnym. W Gdańsku skończyło się na budowie fabryki wież wiatrowych w gdańskim porcie i dwóch portach serwisowych w Ustce i Łebie. Gdynia została z niczym. To zadowalające efekty dla Pomorza?

Nie chciałbym tu mówić o konkurencyjności. Mówimy w Pakcie i w BETI o Pomorzu jako całości, regionie bałtyckim – od Szczecina do Krynicy Morskiej i dalej. To nic konkurencyjnego, a wspólne działania, które będą podejmowane w tym środowisku. Nie ulega żadnej wątpliwości, że, jak mówimy o czystości wód Bałtyku, to chodzi nie tylko o dwa województwa, a wszystkie państwa leżące nad Bałtykiem.

Kiedyś energetyka była znacznie prostsza z racji ograniczonej liczby źródeł energii. Dzisiaj mamy OZE i to całą gamę. To powoduje znacznie większą konkurencję, nie tylko pomiędzy tradycyjnymi źródłami (paliwa kopalne), ale i pomiędzy samymi OZE, a tym samym walkę lobby, farmy wiatrowe, energia ze słońca, biopaliwa, czy też elektrownie wodne. Wszystkiego nie zbudujemy, ktoś więc wygra, ktoś przegra. A w grze są ogromne publiczne środki. Co zdecyduje - siła lobby, niekoniecznie najlepszych rozwiązań, czy też racjonalność, ekonomia i argumenty naukowe?

Nie wiem, co zdecyduje, ale moim zdaniem powinien zwyciężyć rozsądek w zakresie działania. Nie mamy wprawdzie systemowego podejścia, ale ono nie jest i nie było inicjowane przy wprowadzaniu nowych technologii OZE również na świecie i państwach zachodnich. Tak więc fotowoltaika i farmy wiatrowe na masową skalę, ze wsparciem różnych funduszy państwowych dla inwestorów, spowodowały to, że mamy problem ze zbilansowaniem energii. Przy dobrym słońcu i wietrze pojawia się nadmiar energii elektrycznej, której dystrybutor nie jest w stanie przyjąć, bo nie ma gdzie tego zmagazynować i potem rozprowadzić. Potrzeba odpowiedniego systemu bilansowania, a za to są odpowiedzialni tzw. operatorzy systemów dystrybucji. Na Pomorzu takim dedykowanym jest Energa Operator i prowadzimy z nim rozmowy w tym zakresie.

Jaki jest pomysł na rozwiązanie tego problemu?

To jest kwestia przekonania ludzi, managerów do tego, żeby budować odpowiednie platformy bilansowania oparte o najnowsze rozwiązania technologii cyfrowych. Myślimy także o komputerze kwantowym – to będzie bardzo interesujący naukowo projekt, w którym uczestniczy Politechnika Gdańska. Z kolei dla nas, z punktu widzenia energii, to jest bardzo istotny projekt, by taki komputer stał się narzędziem do zbierania i agregowania wszelkiego rodzaju danych włącznie z tym, jaka będzie pogoda, gdzie świeci słońce, a gdzie wieje wiatr, innymi słowy, kiedy i jaką ilość energii system wytwarzania potrafi dostarczyć. Po drugiej stronie mamy zdefiniowanych odbiorców i ich przewidywania co do tego, ile energii w danym czasie, w dzień i w nocy, będą potrzebować. To z kolei doprowadzi do bilansowania już nawet nie w układach godzinowych, a minutowych, to się już dzieje na świecie. Komputer kwantowy jest w stanie to wszystko odpowiednio objąć.

Taki komputer kwantowy to pieśń przyszłości, a czas leci nieubłaganie.

Tak, to również dzieje się u nas w niedoczasie, bo w tamtym roku było już sporo wyłączeń, czyli nieprzyjmowania energii od producentów, bo nie można było z nią nic zrobić. W tym roku, w samym marcu na Pomorzu takich dni było 15, więc są to ogromne niekorzyści. To straty z punktu widzenia wytwórców, którzy po to przecież mają jednostki wytwórcze, żeby na tym zarabiać. Potrzeba rozbudować cały system odbioru tej energii, a to ogromny rozwój inwestycyjny, ale i połączenia z partnerami w regionie Morza Bałtyckiego, żeby możliwa była odpłatna wymiana, kiedy jednemu brakuje. Odpowiednie przewidywanie w czasie platformy, która będzie tym zarządzać, spowoduje, że wszystko będzie odpowiednio zbilansowane.

Zbudowanie takiego systemu energii też wymaga czasu, a tymczasem problem niezbilansowanej energii jest realny i coraz poważniejszy.

Mamy dzisiaj problem dużej ilości niezbilansowanej energii, bo tej z samej fotowoltaiki w Polsce jest 20 GW mocy, a wiatrowej - ponad 10 GW. Do tego chcemy jeszcze budować dużo GW na Morzu Bałtyckim, co jest oczywiście korzystne, a dodatkowo uruchamiamy programy wsparcia na inwestycje w fotowoltaikę, nie bilansując tego, co mamy. Potrzebujemy zbudować magazyny energii, bo one będą również w tym systemie potrzebne wtedy, gdy nie ma komu energii elektrycznej i cieplnej oddać. Dzięki nim możemy ją ładować i rozładowywać wtedy, kiedy jest naprawdę potrzebna i odpowiednio tym zarządzać. Dzisiaj zmierzamy w kierunku nowych instalacji fotowoltaicznych w dużym zakresie i nie wiem, jak to będzie przyjmowane przez sektor firm do których należy Energa, Enea, Tauron. Myślę, że większość projektów będzie kłopotliwych, bo firmy nie są w stanie z tej energii skorzystać, dopóki nie będą mogły odpowiednio nią zarządzać i ją bilansować. Tak więc bardzo dużo jest do zrobienia i tutaj BETI przejmuje rolę społecznego przekazu informacji. I to nie tylko pod kątem edukacji, ale również wpływania na to, żeby były podejmowane odpowiednie działania w zakresie prawidłowego procesu transformacji energetycznej i żeby iść w kierunku tego, co jest do naprawienia, a nie wypaczać jeszcze bardziej zakres, który już dzisiaj zaczyna być kłopotliwy.

Jest jeszcze tzw. Kowalski, mali przedsiębiorcy, prywatne osoby, które zachęcone przez państwo zdecydowały się na inwestycje w OZE. A tymczasem co chwilę zmieniają się uwarunkowania prawne, programy wsparcia i dotacji do konkretnych źródeł energii, czy też regulacje dotyczące ich wykorzystania. Ostatnim przykładem jest rozczarowanie wielu osób inwestycjami w fotowoltaikę i pompy ciepła ze względu na brak oczekiwanych korzyści finansowych. Media są pełne tekstów o tych osobach, które wprost mówią, że czują się oszukane. Jak w tym świetle mają poważnie traktować państwo i kolejne pomysły?

Tak, to normalne, że, jeżeli, ktoś jest inwestorem i zakłada panele i chce na tym zarabiać czy też pomniejszać swoje koszty, to nie ulega wątpliwości, że jego niezadowolenie jest duże. Powiedziałbym, że to niezadowolenie pomału przechodzi w niepokojący negatywny ruch, więc to musi być jak najszybciej zmienione.

Problemem jest sektor publiczny i jego zmienność. Co władza to inna koncepcja. Kiedyś w ofensywie były elektrownie wodne, planowano budowę dwóch nowych elektrowni szczytowo - pompowych, póki co nic. Zapowiedzi regulacji Wisły i Odry, budowy stopni to już mające kilkadziesiąt lat legendy, co pewien czas odświeżane. Podobnie ma się elektrownia atomowa. Obecnie widzimy wręcz wysyp ze strony instytucji publicznych i państwowych spółek nowych planów i przyszłych sukcesów w dziedzinie energetyki. Jest pan doświadczonym menadżerem, jako wieloletni prezes Lotosu zmienił go pan z archaicznego przedsiębiorstwa w nowoczesną firmę, nieustannie mając na karku zmieniające się wizje i pomysły kolejnych polityków. Mało więc kto wie lepiej od pana, jak to się potem ma w praktyce.

Polityka zawsze miała i ma istotne znaczenie, zawsze miała też wpływ na decyzje strategiczne, ale ta sama polityka w sytuacjach napięcia i krytycznych momentów dostosowuje się do tego, co powinno być robione, pomaga. Tu nie ulega żadnej wątpliwości, że tematyka dotycząca transformacji energetycznej jest absolutnie zależna od tego, czy mamy kompetencje, wiedzę, jak objąć ten cały pakiet i porozdzielać działania, ustawiając odpowiednio kompetentnych ludzi, żeby tym zarządzać, wymuszać odpowiednie procesy i kierunki transformacji. To jest nieuniknione, świat zmierza w tę stronę i, jeżeli my tego nie będziemy robić, to ktoś za nas to zrobi i będziemy w o wiele gorszej sytuacji, zależni od innych, a u siebie będziemy mieli i tak problem. Tu wielkiej świadomości nie potrzeba, weźmy pod uwagę wspomniane niezadowolenie, gdy w marcu było 15 dni wyłączeń, a, wyobrażam sobie, że nic się nie zmieni w okresie nadchodzących 3 miesięcy, bo tu cudów nie ma. Potrzeba myślę 2 lat, żeby sytuacja bilansowania się poprawiła i pokazała pozytywne skutki zmian. Tymczasem od maja do września zapowiadana jest słoneczna pogoda, jeszcze cieplejsza niż w ubiegłym roku, więc z fotowoltaiki będzie o wiele więcej wyłączeń i obawiam się, że klimat niezadowolenia będzie niestety zmasowany.

W lutym jako BETI ogłosiliście inicjatywę Pomorskiej Koalicji Przemysłu AI i Centrów Przetwarzania Danych (CPD). Chodzi o wykorzystanie zielonej energii i budowę sektora AI i CPD. Co dokładnie ma powstać?

Z naszej strony, czyli tych, którzy odpowiadają za przemysł i energię, jest przede wszystkim myśl zbilansowania i zbudowania platformy oraz wspomniany temat komputera kwantowego. Tak więc zacieśniamy więzi z nauką, a do obsługi systemów informatycznych, tzw. data centers, potrzebna jest energia elektryczna. One będą budowane na Pomorzu, są już na nie projekty. To z kolei będzie wymuszać procesy z zakresu AI, które my nazywamy „demokracją dekarbonizacji”. To już dotyka tego, co się dzieje na świecie, czyli szerokiego wchodzenia informatyki w nasze życie codzienne. By to nie powodowało nam kłopotów, powinno być tworzone w sposób odpowiedzialny oraz zrównoważony i trzeba umieć nad tym zapanować, stąd ta koalicja. W jej ramach będą podejmowane konkretne projekty i działania i w tym rola BETI, żeby były one odpowiednio dopracowywane. Trzeba pamiętać, że instytut powstał nie tak dawno, bo pod koniec grudnia, a te tematy są gorące, różne rzeczy dzieją się w czasie i to nie jest tak, że mamy jakieś opóźnienia czy niedopracowania, ale jak wszystko nowe, to wymaga czasu i idzie krok po kroku, według mnie i tak bardzo szybko. Dołączają do inicjatywy partnerzy, np. firmy z grupy ASE, deklarację przyłączenia do Pomorskiej Koalicji podpisał Konwent Związku Uczelni Fahrenheita. To cieszy.

Jednym z sektorów, a może wręcz i kluczowym dla rozwoju innowacyjnych rozwiązań - obok nauki i dużego biznesu - są startupy. Tymczasem Pomorskie na tle kraju wypada dość blado. Z opracowania „Rynek akceleracji w Polsce” (marzec 2024) przygotowanego przez Antal i NCBR na podstawie Mapy Ekosystemu PFR Polska wynika, że w Polsce działa obecnie 3,3 tys. startupów. Pomorskie jest daleko od czołówki z udziałem 5%. W tym samym raporcie Pomorskie jako region najlepszy do prowadzenia biznesu wskazało zaledwie 6% ankietowanych. Czy ten wynik jest zadowalający w kontekście tych planów?

Pomorska Koalicja CPD i AI, BETI oraz wszystkie podejmowane przez nas działania są nastawione na odpowiednie zredefiniowanie systemu podejścia do wprowadzania nowych technologii i innowacyjnych rozwiązań. A na to są potrzebne dodatkowe środki. Pomorze znajduje się tu w złej pozycji w stosunku do innych regionów. To musi się zmienić i będziemy wywierać odpowiednie naciski. Jednak nic się nie zmieni, jeśli nie będą przeznaczane odpowiednio duże środki na realizację konkretnych przedsięwzięć.