„Mayday, mayday! Jan Heweliusz” – kapitan Andrzej Ułasiewicz nadaje komunikat, który na całym świecie oznacza wezwanie pomocy na morzu. Jest 14 stycznia 1993 roku, godzina 4.36. Prom coraz bardziej pogrąża się w wodzie i staje się jasne, że to ostatnie chwile na ucieczkę. Po ponad 30 latach ta największa polska katastrofa morska po II wojnie światowej, jaką było zatonięcie promu "Jan Heweliusz" wraca w serialu fabularnym Netflixa (scenariusz Kasper Bajon, reżyseria Jan Holoubek, premiera w 2025 r.) i książce Adama Zadwonego, wydanej właśnie przez wydawnictwo Czarne.
Pływający na trasie ze Świnoujścia do Ystad prom, eksploatowany przez szczecińską spółkę EuroAfrica, należał do gdyńskiego armatora, Polskich Linii Oceanicznych, a znaczna część jego załogi mieszkała w Trójmieście i okolicach. Tu też toczy się znaczna część akcji serialu i książki. Niektórzy, chcieli na "Heweliuszu" odpocząć po długich afrykańskich rejsach na statkach PLO i spokojnie dopłynąć do emerytury, inni zamierzali zarobić duże pieniądze, bo "spółdzielnia pokladowa" zawiadująca przemytem, w 1993 r. działała na "Heweliuszu" w najlepsze. Co dwa tygodnie z Gdyni wyjeżdżał do Świnoujścia autokar PLO, ze zmienianą co 14 dni załogą. Większość z marynarzy, którzy wypłynęli w ostatni rejs "Heweliusza" 13 stycznia 1993 r. zginęła w katastrofie. Tragedii nie przeżył żaden z pasażerów. Według oficjalnych danych w katastrofie zginęło 55 osób, ale Adam Zadworny dotarł do korespondencji Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku z ambasadą Austrii w Warszawie, z której wynika, że na tej oficjalnej liście brakuje 17-letniej dziewczyny z Austrii. To 56 ofiara tej katastrofy? Pytań jest więcej.
Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni, badające przyczyny katastrofy, wydały przed laty trzy różne orzeczenia. W 2004 r. Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu uznał polskie procesy za niesprawiedliwe i zasądził odszkodowania wdowom po marynarzach, które latami walczyły o sprawiedliwość. Katastrofa "Heweliusza" do dziś nie jest w pełni wyjaśniona. Próbując ustalić, co się stało, Zadworny przegląda stare akta, szuka ocalałych marynarzy, rozmawia z rodzinami ofiar i ekspertami, dociera do ówczesnego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego, który po latach ujawnia prawdę o działaniach komisji rządowej. Interesuje go nie tylko przebieg katastrofy, którą odtwarza niemal minuta po minucie, ale także mozolne śledztwo w tej sprawie i skrywana historia promu. Zawinił wiatr, zły stan techniczny, błędy załogi, a może coś innego? Dlaczego kapitan zadecydował, że pójdzie na dno ze swoim statkiem? Komu najbardziej zależało na ukryciu prawdy? I dlaczego nawet dzisiaj tak trudno się do niej zbliżyć?
"Mimo że o Heweliuszu wiedziałem dużo, lektura tego reportażu wzbogaciła moją wiedzę o multum szczegółów i relacji. Ciekawe było odnajdywanie wspólnego mianownika dla książki i serialu, a także tych miejsc, w których nasza opowieść idzie odmiennym torem. Bardzo polecam" - napisał o tej książce Jan Holoubek, reżyser serialu „Heweliusz” (Netflix 2025).