Choć od wybuchu afery z nielegalnymi dyplomami MBA wydawanymi przez Collegium Humanum oraz inne niepubliczne uczelnie minęły już dwa lata, to do jej zakończenia jeszcze daleka droga. W śledztwie prokuratury i CBA pojawią się wciąż nowi podejrzani ze świata nauki i instytucji publicznych, a media ujawniają informacje o kolejnych politykach i urzędnikach, którzy uzyskali dyplomy na objętych śledztwem uczelniach. Tytuł MBA był dla nich przepustką do rad nadzorczych spółek skarbu państwa i samorządów.

„Województwo Opolskie zapłaciło 400 tys. Collegium Humanum za studia MBA, biorąc na to środku z Unii Europejskiej” – donosi opolska Gazeta Wyborcza.

„Co najmniej pięcioro członków Platformy Obywatelskiej z Konina ukończyło studia na Collegium Humanum” – piszą kolskiefakty.pl informując, że chodzi o posła i tamtejszych urzędników.

„Rektor Politechniki Wrocławskiej z dyplomem MBA Collegium Humanum. Za jego studia zapłaciła uczelnia” – ujawnia wrocławska Gazeta Wyborcza.

To tylko niektóre z nagłówków i tylko z ostatniego miesiąca. Po wrzuceniu w wyszukiwarce google słów kluczowych „afera MBA” tylko w samym 2024 roku pojawia się 376 tys. wyników. Medialny szum wokół MBA trwa nieprzerwanie. I zapewne jeszcze dlugo potrwa. Nie tylko dlatego że trwa śledztwo w sprawie nielegalnych dyplomów Collegium Humanum i innych uczelni, ale też dlatego że instytucje publiczne, które korzystały z ich usług zazwyczaj niechętnie ujawniają niewygodne dla nich fakty jednocześnie atakując media, grożąc im pozwami, a nawet blokując publiczne fora.

Chyba najlepiej pod koniec grudnia całą sprawę podsumował tygodnik Polityka. „To najbardziej ekumeniczna afera polityczna. Umoczeni są w nią ludzie związani z każdą partią, w tym posłowie, ministrowie i samorządowcy. Tysiące osób chciało szybko, tanio i bez wysiłku zdobyć dyplom w Collegium Humanum”.

Egzamin był za trudny

Przełomowy był rok 2017. Bo choć studia MBA w Polsce działają już od początku lat 90., dzięki czemu tysiące menedżerów mogło podnosić swoje kwalifikacje to właśnie w 2017 roku weszła w życie zmiana w ustawie o zarządzaniu mieniem państwowym. Chodzi o możliwość zasiadania w radach nadzorczych spółek skarbu państwa i spółek komunalnych (samorządowych). Do tej pory chętni musieli zdać egzamin państwowy, ale ten dla większości okazywał się za trudny. Zdawalność wynosiła grubo poniżej 50%. Stąd sejm głosami PiS przegłosował zmianę, by do zasiadania w radzie nadzorczej mógł uprawniać także dyplom MBA.

Rok później działalność rozpoczyna Collegium Humanum. Ta nowa, warszawska uczelnia dość szybko zyskała popularność jako nowoczesna i sprawna jednostka, która oferowała studia MBA. I ekspansywna. Korzystająca na kontaktach z władzą. Jej założyciel i rektor Paweł Cz. brylował wśród polityków PiS, to audiencja u Andrzeja Dudy, to zdjęcie z kardynałem Dziwiszem, spotkania z europosłem Ryszardem Czarnecki, czy Piotrem Muellerem, byłym rzecznikiem rządu PiS. Uczelnia budowała swoją potęgę sprawnie używając do promocji znane osoby, organizując gale, czy też wręczając medale. Złote medale sukcesu C.H. odebrali m.in. Dorota Rabczewska, Irena Santor, Izabela Trojanowska, a wśród profesorów honorowych znaleźli się m.in. Krzysztof Cugowski czy Vaclav Klaus, były prezydent Czech. Swoje robiła też cena. C.H. oferowało MBA za 9900 zł, podczas gdy w tym czasie studia MBA w Szkole Głównej Handlowej kosztowały 60 tys. zł, a na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie 20 tys. zł.

Trudno się więc dziwić, że chętni do zdobycia tytułu MBA w C.H. zaczęli walić do niej drzwiami i oknami.

Masowy napływ absolwentów MBA

Na efekty nie trzeba było długo czekać. W radach nadzorczych publicznych spółek masowo zaczęli zasiadać urzędnicy z dyplomem MBA.

W 2021 roku aż 661 osób weszło do rad nadzorczych do spółek skarbu państwa z dyplomami MBA. 182 z nich z C.H., a 106 z Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie.

Jednocześnie nastąpił drastyczny spadek liczby chętnych przystępujących do egzaminu państwowego. Jeszcze w 2017 roku przystąpiło do niego 465 osób, w 2018 roku – 401, a w 2019 roku – 476. Od 2020 roku te liczby lecą w dół – zgłosiło się tylko 151 kandydatów (zdało tylko 40), w 2021 roku – 164 (zdało 44), a w 2022 roku – 119 (zdało 23). Rekordowo najniższy był 2023 rok, bo do egzaminu państwowego przystąpiło zaledwie 90 osób, a zdało... 14. Tymczasem Collegium Humanum z każdym rokiem nabierało rozmachu. Wiarygodność uczelni miały potwierdzać nie tylko znane osobistości, ale i dokumenty zagranicznych uczelni. C.H. zdobywało kolejne zlecenia od państwowych i samorządowych instytucji, uruchamiało nowe specjalizacje, np. dla wojskowych i otwierało zagraniczne filie.

Cała ta sytuacja zaczęła budzić coraz większe wątpliwości pod kątem prawidłowości procesu kształcenia. Bynajmniej nie wśród publicznych usługobiorców uczelni, ale mediów. Jako pierwszy, bo już w 2022 roku zareagował Newsweek, który opisał C.H. jako kuźnię kadr dla kandydatów PiS do spółek skarbu państwa. Tygodnik wyliczył, że blisko 50 osób związanych z PiS miało błyskawicznie ukończyć studia. Po kilku miesiącach w mediach obok polityków PiS zaczęli być jednak wymieniani także politycy z innych opcji, w tym PO, a także samorządowcy. Nawet to nie zatrzymało uczelni, m.in. dzięki wsparciu protegowanych, na czele z europosłem PiS Ryszardem Czarneckim, a także wielu postaci ze świata polityki, samorządu, a nawet sportu.

Prokuratura: urzędnicy stworzyli zorgranizowaną grupę przestępczą

Prawdziwa bomba wybuchła w lutym 2024. To wtedy CBA zatrzymało rektora uczelni Pawła Cz. Zarzuty: udział z zorganizowanej grupie przestępczej, korupcja i oszustwa. Wg prokuratury studia MBA, które w normalnym trybie trwają nawet dwa lata i kończą się egzaminem w Collegium Humanum trwały 3 miesiące lub w ogóle. To oznacza, że dyplomy MBA przyznawano bez faktycznego procesu nauki i bez egzaminu.

Wg mediów Paweł Cz. poszedł na współpracę i zaczął ujawniać ujawniając nazwiska osób, które dostały dyplom bez wymogów formalnych. Do tej pory postawiono mu 100 zarzutów, w tym przyjęcia ponad 1 mln zł łapówek za wystawienie ponad tysiąca dyplomów. W październiku opuścił areszt wpłacając 2 mln zł kaucji.

Śledztwo, jakie podjął śląski wydział Prokuratury Krajowej nabrało dużych rozmiarów. Wobec tak dużej skali oczywiste było, że rektor nie mógł działać sam. W marcu zarzuty korupcji otrzymał m.in. dyrektor Polskiej Komisji Akredytacyjnej, w zamian za korzyść osobistą w wysokości 450 tys. zł miał wydawać pozytywne decyzje dla C.H. CBA zatrzymała też rektorów innych, 9 niepublicznych uczelni, które również miały wydawać fałszywe dyplomy MBA. Do prokuratury trafili też państwowi urzędnicy, którzy wydawali korzystne decyzje dla uczelni oraz politycy PiS.

Ryszard Czarnecki, były europoseł PiS był prezydentem konwentu uczelni. Promował ją, był stałym gościem uroczystości. Pomagał uruchamiać zagraniczne filie, m.in. w Uzbekistanie. Zdaniem prokuratury powoływał się na wpływy w ministerstwach na rzecz C.H., a w zamian jego żona miała uzyskać dyplom oraz dostawać wynagrodzenie z uczelni. Oboje zostali zatrzymani we wrześniu 2024 i postawiono im zarzuty oszustwa i korupcji na kwotę nie mniej niż 92 tys. zł.

Karol Karski, inny były europoseł PiS z kolei miał pomagać w zakładaniu filli w Pradze, Bratysławie i Andiżanie. W zamian rektor uczelni miał mu opłacić billboardy w kampanii do Parlamentu Europejskiego oraz raport sondażowy. Jemu także prokuratora postawiła zarzuty korupcji.

W grudniu 2024 roku CBA zatrzymało Jacka Sutryka, prezydenta Wrocławia, który usłyszał z kolei cztery zarzuty — w tym jeden dotyczący przestępstwa o charakterze korupcyjnym i trzy dotyczące popełnienia przestępstwa oszustwa. Jak podaje prokuratura, zarzut korupcyjny dotyczy wręczenia korzyści majątkowej byłemu rektorowi uczelni w zamian za uzyskanie dyplomu MBA bez odbycia studiów. Korzyścią dla rektora miało być zlecenie doradztwa ze spółką gminy. Jacek Sutryk miał też dzięki lipnemu dyplomowi uzyskiwać nienależne mu dochody z rad nadzorczych, w sumie 230 tys. zł.

Wszyscy wymienieni wyżej politycy nie przyznają się do winy. W sumie na koniec 2024 roku wiadomo było już o 55 podejrzanych osobach. Ze względu na trwające postępowanie prokuratura nie ujawnia jednak wszystkich osób.

80 wykładowców i 25 tys. studentów

Sama afera korupcyjna i śledztwo wokół Collegium Humanum, innych uczelni i instytucji państwowych to jedno. Drugim, być może większym problemem są absolwenci z tytułem MBA i pracujący w sferze publicznej. Sprawa jest o tyle trudna, gdyż samo posiadanie tytułu nie oznacza, że dyplom został zdobyty nielegalnie. Są osoby, które w normalnym trybie uzyskały uprawnienia. W tym przypadku mogą czuć się ofiarami. Nie wiadomo jednak czy prokuraturze w ogóle uda się ustalić kto zdobył dyplom uczciwie, a kto nie, zważywszy na skalę sprawy. Być może zostanie to sferze domniemań. Niemniej w opinii publicznej nazwa Collegium Humanum stała się synonimem oszustwa, co automatycznie rzuciło cień na wszyskich posiadaczy tytułu. Nawet sami politycy to podkreślali.

„Ku mojemu zdziwieniu na tej uczelni w roku 2023 studiowało 25 tysięcy studentów, a 80 osób prowadziło zajęcia. To najlepiej świadczy o tym, jaki był to poziom nauczania. To de facto fabryka dyplomów zdobywanych online” – ocenił Dariusz Wieczorek, minister nauki i szkolnictwa wyższego w TVN 24.

Lista ujawnianych przez media absolwentów stale się wydłuża. Są wśród nich znani politycy różnych opcji, wojskowi, naukowcy, sportowcy, szefowie publicznych instytucji. Także wojsko, a nawet państwowa straż pożarna, która na konto C.H. przelała 800 tys. zł za studia 90 pracowników, w tym najwyższego szczebla.

Masowe szkolenia za publiczne pieniądze

Wśród absolwentów C.H. i innych uczelni objętych śledztwem znaczną liczbę stanowią urzędnicy i osoby związane z samorządami, przede wszystkim dużymi miastami. Już w marcu media ujawniły, że w warszawskim ratuszu wielu urzędników i samorządowców z KO posiada dyplomy MBA z C.H.

W kwietniu Onet opisał współpracę łodzkiego ratusza z Instytem Heweliusza w Łodzi. Na początku 2024 wręczono 60 dyrektorom łódzkich publicznych placówek dyplomy, za które magistrat zapłacił 233 tys brutto. Co więcej wśród wykładowców byli czołowi wspołpracownicy prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Łódzka Gazeta Wyborcza doniosła, że ratusz miał też zapłacić za 9 edycji MBA dla 219 słuchaczy. Wśród absolwentów znalazła się marszałek województwa łódzkiego, która wcześniej pełniła funkcję wiceprezydenta Łodzi. Zajęcia odbywały się w restauracji.

We wrocławiu poza samym prezydentem Jackiem Sutrykiem z oferty C.H. skorzystali inni urzędnicy, którym ratusz dofinansował studia.

Z kolei Województwo opolskie zapłaciło Collegium Humanum blisko 400 tys. zł za studia MBA, biorąc na to środki Unii Europejskiej. Jak podała Gazeta Wyborcza do podjęcia studiów miał namawiać człowiek posła PiS Marcina Ociepy — Bartłomiej Machnik, który sam prowadził zajęcia na uczelni.

Także Pomorze znalazło się na listach absolwentów, chodzi o urzędników z gdańskiego magistratu, w tym wiceprezydenta Piotra Grzelaka, ale i wojewodę Beatę Rutkiewicz, czy Magdalenę Czarzyńską – Jachim, prezydentkę Sopotu.

Listy osób, które uzyskały dyplomy MBA na objętych postępowaniem prokuratury uczelniach stale rosną.

Samorządowy Erasmus

W zdecydowanej większości przypadków publiczne instytucje zapowiedziały weryfikację wiedzy swoich urzędników, którzy uzyskali tytuły MBA. Najpierw Centrum rządu ogłosiło, że osoby legitymujące się dyplomem MBA nie mogą zasiadać w radach nadzorczych. Potem, podobne deklaracje padły ze strony samorządów.

Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy zapowiedział audyt, a w listopadzie 2024 roku ogłosił, że dwudziestu kilku absolwentów MBA musi zdać do końca roku państwowy egzamin. Podobnie uczyniła Aleksandra Dulkiewicz, prezydentka Gdańska dając czas swoim podwładnym do końca marca b.r. Z kolei Wrocław usunął z rad nadzorczych absolwentów C.H. Chodzi o 16 osób. Na początku stycznia ze stanowiska zrezygnował Marian D., szef rady nadzorczej wrocławskiego portu lotniczego, który jest nie tylko absolwentem C.H., ale również otrzymał zarzuty poświadczania nieprawdy w dokumentach o ukończeniu studiów w zamian za łapówki. Zdaniem prokuratury pomagał Jackowi Sutrykowi w procesie korumpowania rektora C.H.

Z licznych publikacji wynika jednak, że reakcje instytucji publicznych zostały wymuszone przez naciski mediów.

Zarówno, jeżeli chodzi o ujawnienie samych absolwentów, ale i finansowania studiów z publicznych środków. Nie obyło się bez atakowania i grożenia dziennikarzom. Łódzki ratusz po publikacji Onetu skrytykował tekst jako „zbiór manipupacji” i zapowiedział kroki prawne. Jak podaje Onet nic się jednak nie wydarzyło. W wielu mniejszych samorządach włodarze znacznie agresywniej atakowali dziennikarzy, blokowali informacje lub też blokowali publiczne fora przed krytyką.

Na jaw wyszły też niepokojące mechanizmy wewnątrz urzędów, nie tylko sam fakt hurtowego zdobywania dyplomów, ale i ich finansowanie ze środków publicznych.

Afera uwypukliła też kolejny mechanizm: masowe dorabianie przez włodarzy miast w spółkach podległym ich kolegom  z innych gmin.

Jednym z symboli „samorządowego Erasmusa”, bo tak ten mechaznim nazwały ogólnopolskie media, stał się Jacek Sutryk. Dzięki dyplomowi MBA z Collegium Humanum uzyskanemu w 2020 roku, mógł zasiąść w kilku radach nadzorczych spółek samorządowych. I nie chodzi o spółki wrocławskie, ale innych gmin. Zasiadał w radach nadzorczych spółek: Regionalne Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej w Tychach oraz Śląskim Centrum Logistyki w Gliwicach. Dzięki temu tylko w 2023 roku zarobił dodatkowo blisko  130 tys. zł

Na razie tylko deklaracje

Co ciekawe Samo środowisko akademickie zaniepokojone sytuacją już od kilku lat temu wskazywało na zagrożenie patologią. Sygnały płynęły m.in. do ministerstw. Już w 2022 roku do ministerstwa nauki trafiło pismo dyrektorów MBA w Polsce, w którym opisano patologię związaną z używaniem dyplomów do zasiadania w radach nadzorczych. Jednak ani ówczesny rząd PiS, ani sprawująca władzę już ponad rok koalicja nie dokonały zmian. Póki przez cały 2024 rok padały tylko liczne zapowiedzi i deklaracje zaostrzenia prawnych kryteriów uprawniających do zasiadania w radach.

Najważniejsze fakty związane z aferą z dyplomami

Studia MBA są znane w Polsce od lat 90. Korzystali z nich przede wszystkim menedżerowie zatrudnieni w biznesie, dzięki czemu podnosili swoje kwalifikacje. Tytuł z racji wymogów, stopnia trudności, ale i niemałych kosztów stał się szybko prestiżowy.

 

Pod koniec 2016 roku Sejm przegłosował nowelizację, która pozwalała na zasiadanie w radach nadzorczych spółek skarbu państwa i samorządowych osobom z tytułem MBA zamiast państwowego egzaminu, którego zdawalność z racji trudności była dość niska.

 

W 2018 roku rozpoczęła działalność warszawska Collegium Humanum, która szybko zaczęła się specjalizować w krótkich i tanich studiach MBA. Z jej usług masowo zaczęli korzystać urzędnicy państowi, a potem samorządowi. Podobne usługi oferowały inne, niepubliczne uczelnie. Już w 2021 roku aż 661 osób weszło do rad nadzorczych spółek skarbu państwa z dyplomami MBA.

 

W 2022 roku tygodnik Newsweek ujawnił, że C.H. stała się kuźnią kadr dla polityków PiS. Dzięki dyplomom zdobytym na uczelni mieli zasiadać w radach nadzorczych państwowych spółek. Uczelnie mocno promował europoseł PiS, Ryszard Czarnecki.

 

W 2024 roku prokuratura zatrzymała rektora uczelni Pawła Cz. Pod zarzutem oszustw i korupcji. Chodzi o wydanych niezgodnie (bez faktycznego odbycia studiów_ dyplomów MBA. W ciągu całego roku zarzuty postawiono też ponad 50 osobom urzędnikom państwowym i samorządowym, którzy mieli uzyskiwać nielegalnie dyplomy i pomagać w procederze uczelni.

Wśród podejrzanych jest m.in. byłli europosłowie PiS, Ryszard Czarneccki i Karol Karski, a tak że Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia.

 

Pod naciskiem mediów i opinii publicznej kolejne instytucje państwowe i samorządy zaczęły ujawniać listy absolwentów MBA, a następnie kierować ich na egzamin państwowy, który ma potwierdzić ich uprawnienia do zasiadania w radzie nadzorczej.

 

Afera ujawniła wiele niepokojących mechanizmów w publicznych instytucjach: masowe szkolenia urzędników za publiczne pieniądze, czy też patologiczne obsadzanie rad nadzorczych.

 

Mimo docierających przynajmniej od 2022 roku informacji o patologii wokół MBA jakie wywołują obowiązujące przepisy ani rząd PiS, ani obecny nie dokonały zmian prawnych. Wskutek afery tytuł MBA, bardzo ceniony przez biznes znalazł się dzisiaj w wizerunkowym kryzysie.

 

Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia jest jednym z podejrzanych w aferze Collegium Humanum.

Ochronić MBA

 

Michał Stankiewicz: Czy warto dzisiaj starać się o dyplom MBA?

Jolanta Szydłowska: Myślę, że najlepszą odpowiedzią na to pytanie będą twarde dane. Według danych Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń firmy Sedlak & Sedlak, w którym w 2023 roku udział wzięło 966 absolwentów MBA, osoby legitymujące się tym dyplomem zarabiają średnio o 101 proc. więcej niż te, które nie posiadają takiego dyplomu. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w grupie MBA wynosi 17,4 tys. zł, a 10 proc. najlepiej zarabiających osiąga pensje powyżej 31,4 tys. zł miesięcznie. Z kolei w badaniach GFKM, przeprowadzonych w 2024 roku na ogólnopolskiej grupie 500 menedżerów, wszyscy ankietowani absolwenci MBA zadeklarowali wzrost wynagrodzenia. Jednak MBA to nie tylko wyższe zarobki. 96 proc. badanych awansowało, a 54 proc. zmieniło pracę na lepszą. Najczęściej wymienianą korzyścią było wzmocnienie pozycji na rynku pracy (74 proc.). 65 proc. stwierdziło, że korzyścią było zdobycie wiedzy biznesowej o najnowszych trendach i narzędziach stosowanych w zarządzaniu. 60 proc. podkreśliło, że studia i programy MBA wypływają na rozwój konkretnych umiejętności, daje też możliwość nawiązania wartościowych kontaktów zawodowych.

Rzeczywiście, dane nie pozostawiają wątpliwości, że warto. Moje pytanie miało jednak pewien kontekst. Większość informacji, jakie pojawiają się dzisiaj w przestrzeni publicznej z nazwą MBA w tle, związana jest z aferą wokół Collegium Humanum, która masowo rozdawała dyplomy MBA bez konieczności uczęszczania na zajęcia. Szkody wizerunkowe – i dla podmiotów prowadzących MBA, i dla absolwentów MBA są gigantyczne. Na porządku dziennym są nawet memy i żarty z tytułu MBA. Czy wpływa to na zainteresowanie jego pozyskaniem?

Badania GFKM, przeprowadzone w marcu 2024 roku, wskazują, że program MBA chciałby ukończyć co czwarty menadżer.

Od tego czasu wiele się zmieniło, bo właśnie w marcu na dobre wybuchła afera związana z dyplomami MBA Collegium Humanum, wtedy zatrzymano rektora tej uczelni.

Dyskusja tocząca się wokół Collegium Humanum i nieprawidłowości, o których informują media, prokuratura oraz sąd, na pewno sprawiają, że osoby zainteresowane MBA są ostrożniejsze w podejmowaniu decyzji dotyczącej tego, gdzie studiować. Skrupulatniej sprawdzają opinie, zwracają baczniejszą uwagę na doświadczenie podmiotu prowadzącego, liczbę godzin, program, wykładowców. Jest też zapewne grupa osób, które odłożą decyzję o MBA do czasu wprowadzenia zmian, o których się mówi – głównie jednak nie w kontekście MBA, a szkolnictwa wyższego. Widoczne są słabsze nabory na MBA, natomiast nie wszyscy interesują się aferą Collegium Humanum i w oparciu o nią podejmują decyzje. Widoczny jest również kryzys, o którym mało się pisze, a którego rezultatem jest zmniejszenie przez wiele firm wydatków na szkolenia i długie programy i ich odkładnie w czasie. Duże znaczenie mają również w całym obszarze nauki zmiany demograficzne.

"Jedna ustawa zniszczyła bardzo dużo, jeśli chodzi o MBA. Wiedza i kompetencje zeszły na dalszy plan. Instytucje, które oferowały i nadal oferują okrojone godzinowo i programowo „studia MBA” konkurują nieuczciwie na rynku zepsutym przez wspomniane przepisy ustawy z 16 grudnia 2016 roku o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Wszystko to oczywiście wpływa negatywnie na markę MBA."

 

Czy śledzi pani informacje, jakie pojawiają się chyba każdego dnia o prowadzonym śledztwie, o kolejne wątkach i uwikłanych osobach?

Przyznaję, że nie jestem już na bieżąco, jeżeli chodzi o szczegóły samego śledztwa. To jest wątek korupcyjny oraz kryminalny, i zakładam, że odpowiednie służby pracują nad jego wyjaśnieniem. Dużo bardziej interesuje mnie sytuacja dotycząca losów studentów Collegium Humanum oraz działań podejmowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz same zmiany, jakie przechodzi szkolnictwo wyższe. W samej aferze, co dla mnie niepokojące, obserwuję skutki w postaci hejtu, generalizowania i przerzucania się oskarżeniami, kto jest winien tej sytuacji.

Tutaj zrobimy pauzę, jeżeli chodzi o Collegium Humanum, by wyjaśnić czym jest MBA i jaką renomę sobie wyrobił ten tytuł.

Edukacja na poziomie MBA kierowana jest do menedżerów legitymujących się wykształceniem wyższym, którzy mieli już okazję, przynajmniej przez kilka lat, sprawdzić się w firmie, korporacji czy w pracy na własny rachunek. W GFKM od kandydatów wymagamy 3-letniego doświadczenia w zarządzaniu zespołem albo projektem. MBA jest dla tych, którzy chcą podnieść kompetencje menedżerskie na wyższy poziom oraz zdobyć aktualną wiedzę z zakresu zarządzania. To program zarówno dla tych, którzy potrzebują pogłębienia wiedzy o makroekonomii, firmowych finansach czy aspektach prawnych prowadzenia biznesu, jak i dla tych, którzy chcą sprawniej zarządzać zespołami, skuteczniej się komunikować, lepiej motywować. MBA daje całościowe spojrzenie na organizację i wzmacnia istotne kompetencje niezbędne do zarządzania złożoną strukturą przedsiębiorstwa.

W Polsce pojawiły się na początku lat 90. Dość szybko stając się elitarnym tytułem i przedmiotem pożądania. Kiedy nastąpił boom?

Do 2016 roku MBA rozwijał się dość spokojnie poprzez zaangażowanie w organizację zajęć coraz to nowych podmiotów. Z roku na rok więcej podmiotów, bogatsza oferta, ale też więcej słuchaczy. GFKM w każdym roku do 2019 roku włącznie miała stabilną liczbę słuchaczy. Boom, ale raczej w negatywnym znaczeniu, zapoczątkowała zmiana z grudnia 2016 roku wprowadzająca MBA jako przepustkę do zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. To spowodowało odejście od tradycyjnej formy dwuletniego programu na rzecz zalewu rynku ofertami „taniej i szybciej”. Jeśli o to chodzi w boomie – to był ten moment.

Ile instytucji prowadzi dzisiaj MBA?

W Polsce działa obecnie ponad 180 programów MBA, prowadzonych przez blisko 40 różnych instytucji w 25 miastach. Wśród nich znajdują się uczelnie wyższe i uznane szkoły biznesu. Nie uwzględniamy w tej liczbie kursów MBA, szkoleń o podobnej nazwie, ani innych programów, które trwają krócej niż rok. Zauważamy, że coraz większą popularność zyskują programy realizowane w formie online lub hybrydowej. Dzięki temu lokalizacja przestaje być barierą, a konkurencja między ofertami przenosi się z poziomu lokalnego na ogólnokrajowy, a nawet międzynarodowy.

Czy ta powszechność nie obniżyła rangi dyplomu MBA, a przy okazji ceny?

Ranga dyplomu MBA w dużej mierze zależy od instytucji realizującej program, jej doświadczenia, renomy na rynku oraz jakości kadry dydaktycznej. Kluczowe są również konstrukcja programu, obszary tematyczne, opinie absolwentów oraz ich sukcesy zawodowe. Programy oferowane przez prestiżowe uczelnie i szkoły biznesu, posiadające międzynarodowe akredytacje i walidacje to wciąż cena powyżej 30 - 35 tys. złotych netto. W odpowiedzi na zmieniające się potrzeby rynku coraz częściej projektuje się programy MBA zawierające elementy specjalistyczne, dedykowane konkretnej branży, jak: IT, energetyka czy logistyka lub skierowane do zarządców w określonych obszarach funkcjonowania organizacji, takich jak HR, finanse czy zarządzanie strategiczne.

Na rynku można jednak znaleźć oferty pod nazwą MBA, których ceny kształtują się od około 6 800 zł do nawet 99 000 zł. Rosnąca konkurencja cenowa sprawia, że wybór odpowiedniego programu wymaga szczegółowej analizy wartości oferowanego programu w stosunku do jego ceny.

Skoro jest tak dużo instytucji, to w jaki sposób odróżnić te dobre od tych słabszych? Czy istnieją obiektywne czynniki, które je pozycjonują?

Wybierając studia i programy MBA warto zwrócić uwagę na doświadczenie podmiotu prowadzącego. Kursy MBA to specyficzne, bardzo wymagające studia – nie tylko dla uczestników, ale też dla ich organizatora. Potrzebna jest wyspecjalizowana kadra trenerów i praktyków biznesu, którzy stale trzymają rękę na pulsie zmian w zarządzaniu, znają najnowsze trendy i narzędzia. Edukacja menedżerska to nie to samo, co studia kształcące młodych ludzi. Dobrze, gdy doświadczenie instytucji prowadzącej MBA liczy się w latach. GFKM może pochwalić się jednym z trzech najdłuższych w Polsce staży prowadzenia MBA – od 1991 roku.

Kolejnym istotnym elementem, który trzeba wziąć pod uwagę, jest liczba godzin w programie. Optymalnie nauka na MBA powinna obejmować od 440 do 550 godzin, a nawet więcej. Ważne są walidacje i certyfikaty, które potwierdzają dbałość o wysoką jakość programu. Wysoki poziom i jakość programu Executive MBA GFKM potwierdzają m.in.: prestiżowa akredytacja International Quality Accreditation (CEEMAN IQA) oraz międzynarodowy tytuł Business School with Significant Impact (BMDA). Gwarantem wartości i jakości MBA GFKM jest też instytucja walidująca nasz program – czołowa francuska szkoła biznesu Institut d’Administration des Enterprises Aix–Marseille – IAE Aix–Marseille (przy Uniwersytecie Paula Cezanne’a w Marsylii) oraz Porto Business School z Portugalii, posiadająca tzw. potrójną koronę akredytacyjną, czyli wszystkie najważniejsze światowe akredytacje: EQUIS, AACSB, AMBA. Wybierając MBA dobrze jest też zasięgnąć opinii znajomych, którzy ukończyli MBA i kierować się rekomendacjami zarówno co do programu, jak i prowadzących. Takie opinie dotychczasowych absolwentów są najcenniejszym drogowskazem.

Wróćmy do kryzysu wywołanego przez Collegium Humanum. Wspomniała pani, że boom zaczął się po 2016 roku, gdy wprowadzono przepisy, które pozwoliły na zasiadanie w radach nadzorczych spółek na podstawie dyplomu MBA. Wcześniej konieczny był państwowy egzamin. Odkryli to politycy i urzędnicy, którzy ruszyli po złote runo. Dane są jednoznaczne, w 2014 roku do egzaminu dla kandydatów członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa przystąpiło 681 osób, a w 2023 już tylko 90. Reszta zapewne wybrała dyplom MBA. To pokazuje skalę zjawiska, dzięki któremu Collegium Humanum zbudowało swoją pozycję, jako wehikuł do szybkiego zdobycia uprawnień, by zajmować intratne posady. Politycy wykorzystali, a być może i zniszczyli markę MBA? Można tak to ująć?

Przez kilkadziesiąt lat w Polsce MBA to był kompleksowy program dla menedżerów, uczestnictwo w którym potwierdzało wysoki poziom wiedzy menedżerskiej oraz pozwalało na kształtowanie dalszej kariery. Celem była doskonałość i rozwój kompetencji. Droga bez skrótów i łatwizny. Ci, którzy chcieli się doskonalić, długość programu, wielość zagadnień i ich kompleksowość traktowali jako zaletę. Nikt nie przychodził po papier. Jedna ustawa zniszczyła bardzo dużo, jeśli chodzi o MBA. Wiedza i kompetencje zeszły na dalszy plan. Instytucje, które oferowały i nadal oferują okrojone godzinowo i programowo „studia MBA” konkurują nieuczciwie na rynku zepsutym przez wspomniane przepisy ustawy z 16 grudnia 2016 roku o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Wszystko to oczywiście wpływa negatywnie na markę MBA. Rodzi też wiele emocji i jest krzywdzące dla wielu osób, które poświęciły czas i duże pieniądze na to, aby udowodnić, jak poważnie traktują zawód menedżera i kwestie przywództwa.

Wiosną 2024 roku centrum informacyjne rządu przekazało, że dyplomy MBA z Collegium Humanum nie będą uznawane w procesie opiniowania kandydatów do rad nadzorczych dyplomy MBA. Dobry ruch? Konieczny? Bo przecież nie każdy kto studiował na CH jest oszustem. Poszkodowanymi są też ci, którzy tam normalnie studiowali, a teraz muszą ponosić konsekwencje za oszustów.

Przed wejściem w życie przepisu, o którym rozmawiamy, dyplom MBA nie upoważniał do zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa – absolwenci MBA, jak wszystkie inne chętne osoby, musieli zdać odpowiedni egzamin. Raczej więc wróciłabym do starego rozwiązania i usunęłabym przepis, który narobił tyle zamieszania i spowodował zepsucie rynku, niepotrzebny zamęt i, jak czytamy, stał się przyczynkiem do korupcji. MBA to MBA, spotkanie z innymi menedżerami, wymiana i uzupełnienie wiedzy, odświeżenie jej, doskonalenie umiejętności, poznanie nowych trendów. Oczywiście również ciężka praca. Ruch z nieuznawaniem dyplomu wszystkich absolwentów MBA na Collegium Humanum może być krzywdzący, biorąc pod uwagę, że część absolwentów zapewne normalnie uczestniczyła w zajęciach. Wśród osób, których dyplomy nadal są uznawane zapewne są absolwenci różnych innych programów MBA trwających nie dłużej niż rok i programowo odbiegające od tego, co powinno być podstawą MBA. Tak więc, w mojej opinii nie ma obecnie dobrych rozwiązań.

Z oferty Collegium Humanum korzystali też masowo samorządowcy i pracownicy podległych im urzędów. Jak tutaj powinien być rozwiązany problem?

Nadal uważam, że przepis, który stworzył problem, powinien zniknąć z naszego prawa. Złe, niechlujne prawo powinno być eliminowane, a nowe pisane starannie z wykorzystaniem szerokiego procesu konsultacji społecznych. Szerokiego to znaczy z uwzględnieniem głosu wszystkich zainteresowanych. To wymaga oczywiście ciężkiej pracy, umiejętności w prowadzeniu dialogu, odwagi w otwarciu na argumenty wszystkich środowisk.

 

Czyli decyzja Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, który przekazał opinii publicznej, że podlegli mu urzędnicy, którzy uzyskali MBA na CH, nie będą mogli zasiadać w radach nadzorczych miejskich spółek, jeżeli do końca roku nie zdadzą dodatkowego egzaminu nie jest właściwa? Warszawski ratusz podał też dokładną liczbę urzędników z dyplomem CH. Z punktu widzenia opinii publicznej taki ruch może się podobać, bo sprawę załatwiono przejrzyście. Czy to powinno być przykładem dla innych samorządów?

Nie będę nikogo oceniać. Nie wiem, jak odbywała się nauka i nie będę dyskredytować wysiłku ani osób, które zdobywały wiedzę, ani tych, którzy obecnie próbują się odnaleźć w tej sytuacji. Pozostawiam analizy prawidłowości organom do tego upoważnionym. Jest bardzo dużo faktów medialnych, spekulacji i prób wykorzystania obecnej sytuacji. Nie chcę się angażować w ten temat od tej strony, to znaczy oceny działań innych osób czy podmiotów, nie znając wszystkich elementów każdej sprawy. Można kogoś skrzywdzić i żadne korzyści tego nie usprawiedliwiają. Współczuję też wszystkim, którzy próbują się w tej sytuacji odnaleźć i naprawiać sytuację, co jest niezmiernie trudne. Cała ta sprawa zabrała nam mnóstwo czasu, emocji i spowodowała ogromny zamęt. Trudno też przyjąć mi budowanie narracji, że odpowiedzialny jest obywatel, który udał się na studia do uczelni posiadającej akredytację państwa. Uważam, że zadaniem rządu i polityków jest ochrona obywatela, jego praw. Ufając instytucjom państwa obywatel nie ma powodu do okazania braku zaufania do takich instytucji. Trudno oczekiwać szczególnie od młodych ludzi, że będą weryfikować za państwo prawidłowość działania akredytowanej uczelni.

 

Czyli najlepszym panaceum, o czym pani już wspominała jest zmiana feralnego przepisu pozwalającego na zasiadanie w radach nadzorczych?

Tak. Zresztą takie rozwiązanie wskazywało i wskazuje wiele autorytetów związanych z uczciwym i solidnym prowadzeniem MBA. Dążenie do naprawiania, zamykania rynku, ingerowania w rynek na pewno nic dobrego nie przyniesie. Trzeba bowiem pamiętać, że sam rynek MBA to rynek drogich programów. Są więc podmioty, które będą chciały wykorzystać obecną sytuację, zamknąć rynek, ograniczyć konkurencję, koncesjonować, bo wykorzystując obecną sytuację można po prostu zagarnąć część rynku. W mojej ocenie nie chodzi więc w tej chwili tylko o kwestie, które są w sprawie wyraźnie artykułowane, lecz również o kwestie najprostsze – o pieniądze.

Dlaczego nie udało się tego wcześniej zrobić? Już w 2022 roku do ministerstwa nauki trafiło pismo dyrektorów MBA w Polsce, w którym opisano patologię związaną z używaniem dyplomów MBA do zasiadania w radach nadzorczych. Domagali się zmiany ustawy tak, by studia MBA były akredytowane przez jedną z trzech najważniejszych, międzynarodowych organizacji (AACSB, AMBA, EQUIS).

Te same osoby, które domagają się wprowadzenia obowiązkowych międzynarodowych akredytacji, podkreślają też, że rynek doskonale regulował się sam przed wprowadzeniem fatalnego przepisu. Duża konkurencja mobilizowała i mobilizuje do podnoszenia poziomu, dbałości o każdy szczegół programu, wysoką jakość. Na uczciwie działającym rynku można przegrać ceną, ale wygrać właśnie jakością i poziomem oferty. Mówiąc o akredytacjach trzeba wziąć pod uwagę, że wskazywane akredytacje dostępne są co do zasady właściwie tylko dla uczelni wyższych, które mogą skorzystać z refinansowania kosztu tych akredytacji ze środków publicznych. Pozostałe podmioty muszą akredytacje finansować ze środków własnych. To taki „drobiazg”, na który należy również zwrócić uwagę. A przecież dobre programy prowadzą też inne instytucje. Wiele proponowanych rozwiązań należy dogłębnie przeanalizować, zanim ocenimy je jako  dobre.

"Przez kilkadziesiąt lat w Polsce MBA to był kompleksowy program dla menedżerów, uczestnictwo w którym potwierdzało wysoki poziom wiedzy menedżerskiej oraz pozwalało na kształtowanie dalszej kariery. Celem była doskonałość i rozwój kompetencji. Droga bez skrótów i łatwizny."

Jakie są obecnie szanse na zmianę przepisów?

Z tego co mi wiadomo, nie ma obecnie żadnych szans na zmianę tego fatalnego przepisu. Nie słyszałam o jakichkolwiek działaniach zmierzających w tym kierunku.

Czy w związku z kryzysem wizerunkowym branża MBA w jakiś sposób się organizuje, konsultuje, czy też pracuje nad tym, by go przezwyciężyć?

Być może trwają rozmowy wśród grupy uczelni wyższych. Natomiast nie widzę działań, które miałyby na celu prowadzenie normalnych szerokich konsultacji społecznych. GFKM przeprowadził badanie w postaci ankiety kierowanej do kilkuset menedżerów, w którym pytaliśmy o preferowaną formę programu, tematy, język, w którym ma być prowadzony i inne zagadnienia. Kierujemy się wynikami badań, opiniami naszych absolwentów i staramy się nie dać się zwariować. Liczymy też na to, że wbrew interesom różnych grup, które wolą chodzić na skróty, zwycięży jednak zdrowy rozsądek i szkodliwy przepis o radach nadzorczych zostanie usunięty. Marzy nam się, że wszelkie zmiany w obszarze dotyczącym MBA będą wprowadzane w drodze konsultacji społecznych i z uwzględnieniem głosu biznesu, w tym organizacji pracodawców, bo MBA to kształcenie ludzi już okrzepłych w biznesie i to oni wiedzą, czego potrzebują. MBA to nie kształcenie młodych ludzi wchodzących w życie i zdobywających wiedzę „na początek”. lecz kształcenie dojrzałych osób często z ogromną wiedzą i doświadczeniem. To grupa ludzi, która jasno artykułuje oczekiwanie praktyczności, wymiany doświadczeń i interaktywności. MBA jest dla biznesu i z biznesem należy również prowadzić dialog w tym  temacie.

Jolanta Szydłowska