Adam Dubiella. Nieruchomościowy concierge

Karol Kacperski

Energiczny, skupiony, konkretny – takie wrażenie sprawia Adam Dubiella przy pierwszym spotkaniu. Wita się ze szczerym uśmiechem, który od razu udziela się rozmówcy. Przeprasza na chwilę, bo właśnie domyka kolejną transakcję i omawia z notariuszem otrzymane dokumenty od klienta z Dubaju. Widać, że żaden szczegół nie umknie jego uwadze. - Przepraszam, ale tak właśnie wygląda moja praca na co dzień – pełne skupienie, adrenalina i pewne uzależnienie od tego. To daje mi spełnienie i myślę, że ciężko byłoby mi bez tego żyć – śmieje się po zakończeniu rozmowy.

Ten charakterystyczny błysk w oku zdradza, że to coś więcej niż tylko praca. Tak zazwyczaj przejawia się prawdziwa pasja, mam rację?

Chyba nie ma wątpliwości! (śmiech). Gdy jadę do klienta, przechodzę pewnego rodzaju casting, sprawdzamy, czy jest między nami ta chemia potrzebna do współpracy. Z natury jestem osobą otwartą i pozytywną, i tak, uważam, trzeba sprzedawać nieruchomości – z dużym entuzjazmem. Skłamałbym, gdybym powiedział, że pieniądze nie są ważne, ale ja największą satysfakcję czerpię z wygranego boju, z wyzwania, którego się podjąłem.

Emocje gwarantowane. Zastanawiam się, ilu klientów jest pan w stanie prowadzić w tym samym czasie?

To dobre pytanie, bo rynek premium znacznie różni się od rynku standardowego. Obsługa nieruchomości premium to przede wszystkim jakość, nie ilość. W przeciwieństwie do rynku masowego, gdzie broker może mieć w portfolio kilkadziesiąt ofert, u nas liczba nieruchomości jest znacznie mniejsza, za to ich wartość idzie w miliony. Na podstawie stylu sprzedaży narzuconego przez właścicieli układa się pewien timeline – niektórzy oczekują szybkiej sprzedaży, inni chcą spokojnie sprawdzić rynek. W każdym przypadku kluczowe jest, aby klient czuł się zaopiekowany, potrzebna jest też interakcja z drugiej strony. Transakcje premium mają to do siebie, że w moich rękach spoczywa cała praca wykonawcza, ale muszę być w stałym kontakcie z klientami przy decyzjach globalnych takich jak: zmiana strategii, ceny, przejście do innego etapu czy wejście w off market, czyli sprzedaż ukrytą. Znam swoją skuteczność i doskonale wiem, jakim jestem brokerem oraz jak bardzo się angażuję. Swoje podejście określam jako nieruchomościowy concierge – to moje hasło firmowe.

Concierge, czyli opiekun od zadań specjalnych, a nawet niemożliwych?

Dla klienta premium słowo „nie” albo „niemożliwe” po prostu nie istnieje, i jestem tego w pełni świadomy. Przytoczę przykład z ostatniego tygodnia – miałem zdalnie przygotować pełnomocnictwo w kraju, który nie należy do Konwencji Genewskiej, a czasu na realizację było naprawdę niewiele. Był moment, w którym czułem, że osiągnąłem granice możliwości i miałem ochotę się poddać. Jednak po trzech godzinach w samochodzie zdecydowałem, że nie odpuszczę. Wykonałem kilka telefonów do zagranicznych partnerów, złapałem odpowiedni trop i w końcu doprowadziłem sprawę do szczęśliwego finału. Nie ma rzeczy niemożliwych – wszystko sprowadza się do tego, jak to zrobić i ile to będzie kosztować. Klienci premium to rozumieją, a ci z kategorii ultra premium jeszcze bardziej, dlatego właśnie realizuję te wyzwania z sukcesem.

Czy obsługa zamożnych klientów bywa równie wymagająca, jak satysfakcjonująca?

Coś w tym jest. Dla niektórych broker to jedynie ktoś, kto pokazuje nieruchomość, zbiera dokumenty i pojawia się na podpisaniu umowy u notariusza. W moim przypadku to coś znacznie więcej – praca od A do Z, obejmująca kompleksowe zaprojektowanie procesu sprzedaży i stworzenie najlepszego możliwego doświadczenia dla klienta. Oczywiście, nie da się przewidzieć wszystkiego w 100%, ale zawsze można zminimalizować ryzyko wystąpienia kłopotliwych sytuacji. Z reguły staram się być dwa kroki przed wydarzeniami, by jak najlepiej przygotować się na każdy scenariusz.

 

Znam swoją skuteczność i doskonale wiem, jakim jestem brokerem oraz jak bardzo się angażuję. Swoje podejście określam jako nieruchomościowy concierge – to moje  hasło firmowe.

 

Co wyróżnia sprzedaż nieruchomości premium od standardowego procesu?

Na tym, aby znać cały proces na tyle dobrze, by nic nie mogło nas zaskoczyć. Wyciągam na światło dzienne wszystkie „trupy z szafy”, aby omówić je z klientem i przygotować się na różne scenariusze oraz opracować pełną strategię sprzedaży. Równocześnie dzielę się z klientem swoją wiedzą – to również istotna część mojej pracy.

Czy wśród pana klientów znajdują się osoby publiczne, których nazwiska zna cała Polska?

Mam na swoim koncie współprace z najbardziej znanymi polskimi sportowcami oraz osobami z pierwszych stron gazet. Jednak zawsze dbam o ich prywatność – nigdy nie łączę nieruchomości z nazwiskami właścicieli. Wręcz przeciwnie, zachowuję pełną poufność w każdej transakcji.

Domyślam się, że niestandardowe życzenia klientów to codzienność w pana pracy…

Wystarczy zajrzeć na moje profile w mediach społecznościowych. Niedawno zaprezentowałem tam metamorfozę mieszkania na wynajem w Sea Tower, którą zrealizowałem dla mojego klienta ultra VIP. Nie miał on pomysłu na przestrzeń, która wcześniej pełniła funkcję biura i prezentowała się dość niepozornie. Powiedziałem, że się tym zajmę – i tak się stało. Przeprowadziliśmy totalną metamorfozę, osiągając absolutny top w kategorii premium, i to w naprawdę rozsądnym budżecie. Efekt końcowy całkowicie zaskoczył klienta, podobnie jak poziom wynajmu, który udało się dzięki tej zmianie osiągnąć. To mnie uskrzydla.

Co sprawia, że ten entuzjazm i zaangażowanie nie ustają?

Znajomi często pytają, skąd czerpię energię. Myślę, że to kwestia osobowości – po prostu taki jestem. Sport jest moim wentylem bezpieczeństwa – pływam, trenuję na siłowni i jeżdżę na rowerze. W czasie tych aktywności porządkuję myśli, podejmuję decyzje i „oczyszczam” głowę.

Dobry wygląd i szczery uśmiech to także ważne elementy mojej pracy. Tego nie da się udawać – klienci szybko wyczuwają fałsz. Myślę, że właśnie autentyczność i pozytywna energia sprawiają, że buduję z nimi dobre relacje. Klient premium to osoba, która niczego nie musi – ona może, ale przy tym chce coś poczuć.

Zawsze wyrażam swoje zdanie, co zazwyczaj działa na plus. W roli nieruchomościowego concierge nie tylko odciążam klientów, ale także rozwiązuję złożone kwestie formalno-prawne z pomocą moich partnerów, takich jak notariusze czy prawnicy. Oferuję im także usługę private brokerage. Dzięki temu klienci czują, że mają pełne wsparcie.

Zaintrygowała mnie usługa private brokerage. Na czym ona polega?

Private brokerage to jedna z usług oferowanych przez Partners International, a ja jako jedyny świadczę ją na północy Polski. Klient zyskuje dostęp do współpracy z najlepszymi kancelariami podatkowymi, renomowanymi szwajcarskimi bankami prywatnymi, a także prestiżowymi markami modowymi i samochodowymi. W ramach tej usługi zapewniamy kompleksową opiekę – nie tylko w zakresie nieruchomości, ale również zarządzania majątkiem i rozwiązywania kwestii podatkowo-formalno-prawnych na najwyższym poziomie. To standard obsługi dedykowany najzamożniejszym klientom. W ten sposób pracujemy z osobami m.in z listy Forbes.

Można powiedzieć, że to jak private banking w nieruchomościach. Czy ta koncepcja wynika z pana wcześniejszych doświadczeń zawodowych?

Podczas studiów ekonomicznych w Warszawie rozpocząłem pracę na rynku nieruchomości, co szybko przyniosło mi pierwsze sukcesy sprzedażowe. Następnie wyjechałem do Australii, aby doszlifować język, a później przez dwa lata pracowałem jako sommelier w Stanach Zjednoczonych. To tam po raz pierwszy zetknąłem się z klientami super premium i nauczyłem, czym jest obsługa typu concierge – kompleksowa opieka od A do Z. Po powrocie do Polski pracowałem w amerykańskim banku, jednak zdecydowałem się wrócić do nieruchomości, tym razem skupiając się na klientach zamożnych. W Partners International znalazłem swoje miejsce, a od 1 kwietnia 2020 roku rozwijamy trójmiejski oddział, który miałem przyjemność otworzyć.

Partners International to duży gracz na rynku nieruchomości. Czy współpraca w ramach tak dużej agencji daje panu swobodę działania i możliwość realizacji własnych pomysłów?

Jestem pełen pomysłów i energii, a firma w żaden sposób mnie w tym nie ogranicza. Oczywiście, przestrzegam wysokich standardów jakości, ale jednocześnie mam pełną swobodę działania. Co więcej, Partners International, jako lider w obsłudze klienta premium w Polsce, stanowi dla mnie ogromną wartość dodaną. Wspólnie osiągamy świetny efekt synergii, a portfel klientów firmy jest naprawdę imponujący. Wiem też, że gdy występuję z jakąś inicjatywą potrzebną do realizacji moich celów, to zawsze mogę liczyć na wsparcie. To poczucie współpracy motywuje mnie do podwójnego zaangażowania, co wprost przekłada się na wyniki. Od początku mojej działalności w Trójmieście zrealizowałem transakcje o łącznej wartości ponad 110 mln złotych.

Imponujące! Jak wygląda finansowe podsumowanie tego roku w pana wykonaniu?

Ten rok zamykam na poziomie 35 mln złotych.

To brzmi jak dobry grunt do kolejnej statuetki Agenta Roku.

Rzeczywiście, przez ostatnie trzy lata dwukrotnie otrzymałem tytuł Agenta Roku, a raz zająłem drugie miejsce. Muszę przyznać, że to również mnie nakręca, ale nie tylko to. To był wyjątkowy rok pod wieloma względami. Najważniejszym wydarzeniem był mój ślub – jestem bardzo szczęśliwy, a wsparcie mojej żony Karoliny ma dla mnie ogromne znaczenie. Dzięki niej dom stał się miejscem, gdzie mogę w pełni naładować akumulatory. Dodatkowo czuję silną motywację, że wszystko, co robię, jest dla nas.

Wspominał pan, że finanse są ważne, ale nie najważniejsze…

Jednym z moich bardziej nietypowych projektów w tym roku była sprzedaż działki leśnej ekologom. Był to temat zdecydowanie inny niż moje standardowe transakcje, zarówno pod względem wolumenu, jak i charakteru, ale właśnie takie wyzwania pokazują, że nie zawsze pieniądze są na pierwszym miejscu.

To ciekawe, mógłby przybliżyć pan tę historię?

Klientka premium zgłosiła się do mnie z działką odziedziczoną w kujawsko-pomorskim. Gdy przyjechałem i zobaczyłem tablicę „au temps perdu” („pod straconym czasem”), od razu poczułem magię tego miejsca. Wiedziałem, że powinno trafić w ręce osób, które docenią jego urok. Znalazłem odpowiednich nabywców – ekologów – i poprowadziłem ich przez cały, skomplikowany proces zakupu. Sprzedaż działek leśnych w Polsce wiąże się z licznymi restrykcjami i wymaga uzyskania wielu zgód, co znacznie zwiększa liczbę formalności. Wyzwanie stanowiło również dostosowanie się do tempa działania kupujących, ale było to ciekawe doświadczenie. Ich pomysł na działkę to wioska ekologiczna, miejsce bez telefonów i telewizji, gdzie można nawiązać więź z naturą. Byłem dumny, że mogłem uczestniczyć w tym projekcie. To bez wątpienia jedna z ciekawszych transakcji, jakie miałem okazję prowadzić.

Czy jest to przepis na to, jak stać się pana klientem – zaciekawić nowym wyzwaniem?

Chyba tak. Dobrze mnie pani rozgryzła – jeśli ktoś rzuci mi wyzwanie, traktuję to jako potrójną motywację. Można powiedzieć, że podchodzę do tego trochę po sportowemu (śmiech).

Wróćmy jeszcze do Partners International. Jakie największe wyzwania widzi pan obecnie przed waszą agencją?

Przede wszystkim skupiamy się na dalszym rozwoju na rynku polskim, planując otwieranie kolejnych oddziałów po Trójmieście i Warszawie. Chcemy koncentrować się na najlepszych lokalizacjach w kraju. Z drugiej strony chcemy rozwijać również sprzedaż nieruchomości za granicą. Sam sprzedałem w tym roku trzy apartamenty w Dubaju, co dobitnie pokazuje, że jako Partners International współpracujemy z najlepszymi brokerami lokalnymi. Są oni odpowiedzialni za sprzedaż nie tylko w Dubaju, ale również w Portugalii, Hiszpanii, we Włoszech, na Lazurowym Wybrzeżu i w Marbelli. Dzięki tym partnerstwom możemy znaleźć nieruchomość w dowolnym miejscu na świecie – nie ma dla nas granic.

Czy zauważa pan rosnące zainteresowanie Polaków inwestowaniem w nieruchomości za granicą?

Na pewno sytuacja geopolityczna wpłynęła na to, że wielu klientów, którzy wcześniej inwestowali w nieruchomości typu second home w Polsce, zwłaszcza nad morzem, zdecydowało się na zakupy w Portugalii czy Hiszpanii. Jednak jestem przekonany, że ci klienci wrócą. Polski rynek, a szczególnie Trójmiasto, to doskonałe miejsce do życia, które stanie się jeszcze bardziej atrakcyjne, gdy sytuacja się ustabilizuje. Polskie morze ma swój niepowtarzalny urok – może nie dorównujemy pogodą zagranicznym destynacjom, ale to miejsce ma coś wyjątkowego. Sam jestem tego najlepszym przykładem.

Nie jest pan rodowitym mieszkańcem Trójmiasta, ale wyczuwam spore zamiłowanie do tego kawałka ziemi.

Jeszcze w czasach pracy w bankowości zostałem oddelegowany do Trójmiasta i to wtedy poczułem, co to znaczy żyć w tym miejscu. Dla osoby aktywnej, takiej jak ja, to idealne środowisko, które sprzyja work-life balance. Mogę popływać motorówką, przejechać 200 km na rowerze szosowym czy pobiegać w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym – wszystko dosłownie kilometr od domu. To właśnie ta wyjątkowa harmonia między naturą a aktywnością miejską sprawia, że wielu klientów chce tutaj zamieszkać. Wielu z nich prowadzi własne firmy, które można z powodzeniem zarządzać zdalnie, przyjeżdżając na spotkania zarządu raz lub dwa razy w tygodniu.

Które lokalizacje w Trójmieście uważa pan obecnie za najbardziej prestiżowe i pożądane?

To niezmiennie Śródmieście, czyli historyczne centrum Gdańska, potem Brzeźno, Jelitkowo, Sopot (szczególnie Górny), Gdynia Orłowo, Gdynia Śródmieście, a idąc dalej Półwysep Helski i Jurata. Trzeba pamiętać, że rynek premium cechuje się lokalizacją, ale również tym, co jest wokół niej. Klient premium musi mieć obok restauracje, najlepszych fryzjerów, dobre sklepy, marinę… To jest jego styl życia.

Jakie nieruchomości z pana aktualnej oferty można uznać za prawdziwe perełki?

Zajmuję się również sprzedażą off market – tego rodzaju nieruchomości najlepiej omawiać bezpośrednio. Jeśli klient poda mi swój budżet, jestem w stanie znaleźć odpowiednią ofertę. Z zasady pracuję zarówno z klientami sprzedającymi, jak i kupującymi. Przy sprzedaży koncentruję się na osiągnięciu celu, opracowując strategię dostosowaną do konkretnej nieruchomości. Natomiast przy zakupie kluczowe jest dla mnie precyzyjne określenie kryteriów – wtedy to już tylko kwestia czasu, aby znaleźć idealną nieruchomość.

W zeszłym roku sporo mówiło się na rynku o dołączeniu do Partners International Marcina Kuśmierza, znanej postaci w branży… technologicznej.

Marcin rzeczywiście jest wybitnym specjalistą, jeśli chodzi o kwestie technologii i wdraża swoje doświadczenie w firmie. Objawia się to tym, że Partners International przechodzi cyfrową transformację. Jednym z przykładów jest wdrożenie systemu dopasowywania klientów do ofert za pomocą sztucznej inteligencji, co znacząco zwiększa skuteczność naszych działań. Dzięki jego inicjatywom firma staje się coraz bardziej nowoczesna, podążając za duchem czasu i odpowiadając na potrzeby rynku.

Sztuczna inteligencja coraz śmielej wkracza w różne dziedziny. Czy możemy powiedzieć, że branża nieruchomości również znajduje się w środku technologicznej rewolucji?

Technologia odgrywa kluczową rolę i na rynku premium powinna stanowić solidne wsparcie. Jednak ostatecznie to człowiek pozostaje najważniejszy, ponieważ to właśnie on wnosi wartość dodaną, szczególnie w segmencie premium – i to się nie zmienia. Usługa premium przypomina pracę wybitnego krawca, który na końcu musi osobiście upewnić się, że garnitur jest idealnie skrojony.

Private brokerage to jedna z usług oferowanych przez Partners International, a ja jako jedyny świadczę ją na północy Polski. Klient zyskuje dostęp do współpracy z najlepszymi kancelariami podatkowymi, renomowanymi szwajcarskimi bankami prywatnymi, a także prestiżowymi markami modowymi i samochodowymi.

 

Można więc powiedzieć, że to usługa szyta na miarę?

Stawiamy na holistyczną obsługę klienta. Nasze podejście do sprzedaży jest niestandardowe, co widać choćby po ekskluzywnych wydarzeniach, takich jak organizowane corocznie w Warszawie spotkania Meet-up, połączone z aukcjami charytatywnymi. Dodatkowo mogę liczyć na niezwykle profesjonalne wsparcie marketingowe, które robi ogromną różnicę.

Chyba odwdzięcza się pan tym samym, patrząc na mnogość filmików, które pan publikuje, oraz aktywność w mediach społecznościowych?

To prawdziwa synergia. Z przymrużeniem oka mówię, że jako całkiem dobry aktor mam doskonałą scenę, na której tworzymy spektakl naprawdę wysokiej jakości.