Adam Dubiella. Nieruchomościowy concierge
Energiczny, skupiony, konkretny – takie wrażenie sprawia Adam Dubiella przy pierwszym spotkaniu. Wita się ze szczerym uśmiechem, który od razu udziela się rozmówcy. Przeprasza na chwilę, bo właśnie domyka kolejną transakcję i omawia z notariuszem otrzymane dokumenty od klienta z Dubaju. Widać, że żaden szczegół nie umknie jego uwadze. - Przepraszam, ale tak właśnie wygląda moja praca na co dzień – pełne skupienie, adrenalina i pewne uzależnienie od tego. To daje mi spełnienie i myślę, że ciężko byłoby mi bez tego żyć – śmieje się po zakończeniu rozmowy.
Ten charakterystyczny błysk w oku zdradza, że to coś więcej niż tylko praca. Tak zazwyczaj przejawia się prawdziwa pasja, mam rację?
Chyba nie ma wątpliwości! (śmiech). Gdy jadę do klienta, przechodzę pewnego rodzaju casting, sprawdzamy, czy jest między nami ta chemia potrzebna do współpracy. Z natury jestem osobą otwartą i pozytywną, i tak, uważam, trzeba sprzedawać nieruchomości – z dużym entuzjazmem. Skłamałbym, gdybym powiedział, że pieniądze nie są ważne, ale ja największą satysfakcję czerpię z wygranego boju, z wyzwania, którego się podjąłem.
Emocje gwarantowane. Zastanawiam się, ilu klientów jest pan w stanie prowadzić w tym samym czasie?
To dobre pytanie, bo rynek premium znacznie różni się od rynku standardowego. Obsługa nieruchomości premium to przede wszystkim jakość, nie ilość. W przeciwieństwie do rynku masowego, gdzie broker może mieć w portfolio kilkadziesiąt ofert, u nas liczba nieruchomości jest znacznie mniejsza, za to ich wartość idzie w miliony. Na podstawie stylu sprzedaży narzuconego przez właścicieli układa się pewien timeline – niektórzy oczekują szybkiej sprzedaży, inni chcą spokojnie sprawdzić rynek. W każdym przypadku kluczowe jest, aby klient czuł się zaopiekowany, potrzebna jest też interakcja z drugiej strony. Transakcje premium mają to do siebie, że w moich rękach spoczywa cała praca wykonawcza, ale muszę być w stałym kontakcie z klientami przy decyzjach globalnych takich jak: zmiana strategii, ceny, przejście do innego etapu czy wejście w off market, czyli sprzedaż ukrytą. Znam swoją skuteczność i doskonale wiem, jakim jestem brokerem oraz jak bardzo się angażuję. Swoje podejście określam jako nieruchomościowy concierge – to moje hasło firmowe.
Concierge, czyli opiekun od zadań specjalnych, a nawet niemożliwych?
Dla klienta premium słowo „nie” albo „niemożliwe” po prostu nie istnieje, i jestem tego w pełni świadomy. Przytoczę przykład z ostatniego tygodnia – miałem zdalnie przygotować pełnomocnictwo w kraju, który nie należy do Konwencji Genewskiej, a czasu na realizację było naprawdę niewiele. Był moment, w którym czułem, że osiągnąłem granice możliwości i miałem ochotę się poddać. Jednak po trzech godzinach w samochodzie zdecydowałem, że nie odpuszczę. Wykonałem kilka telefonów do zagranicznych partnerów, złapałem odpowiedni trop i w końcu doprowadziłem sprawę do szczęśliwego finału. Nie ma rzeczy niemożliwych – wszystko sprowadza się do tego, jak to zrobić i ile to będzie kosztować. Klienci premium to rozumieją, a ci z kategorii ultra premium jeszcze bardziej, dlatego właśnie realizuję te wyzwania z sukcesem.
Czy obsługa zamożnych klientów bywa równie wymagająca, jak satysfakcjonująca?
Coś w tym jest. Dla niektórych broker to jedynie ktoś, kto pokazuje nieruchomość, zbiera dokumenty i pojawia się na podpisaniu umowy u notariusza. W moim przypadku to coś znacznie więcej – praca od A do Z, obejmująca kompleksowe zaprojektowanie procesu sprzedaży i stworzenie najlepszego możliwego doświadczenia dla klienta. Oczywiście, nie da się przewidzieć wszystkiego w 100%, ale zawsze można zminimalizować ryzyko wystąpienia kłopotliwych sytuacji. Z reguły staram się być dwa kroki przed wydarzeniami, by jak najlepiej przygotować się na każdy scenariusz.
Znam swoją skuteczność i doskonale wiem, jakim jestem brokerem oraz jak bardzo się angażuję. Swoje podejście określam jako nieruchomościowy concierge – to moje hasło firmowe.
Co wyróżnia sprzedaż nieruchomości premium od standardowego procesu?
Na tym, aby znać cały proces na tyle dobrze, by nic nie mogło nas zaskoczyć. Wyciągam na światło dzienne wszystkie „trupy z szafy”, aby omówić je z klientem i przygotować się na różne scenariusze oraz opracować pełną strategię sprzedaży. Równocześnie dzielę się z klientem swoją wiedzą – to również istotna część mojej pracy.
Czy wśród pana klientów znajdują się osoby publiczne, których nazwiska zna cała Polska?
Mam na swoim koncie współprace z najbardziej znanymi polskimi sportowcami oraz osobami z pierwszych stron gazet. Jednak zawsze dbam o ich prywatność – nigdy nie łączę nieruchomości z nazwiskami właścicieli. Wręcz przeciwnie, zachowuję pełną poufność w każdej transakcji.