Krzysztof Rdest Emka S.A.

Współpraca z nami to nie sprint, a długi dystans

Krzysztof Nowosielski

Ponad 20 lat temu w rodzinnym Żyrardowie założył firmę EMKA S.A., która dzisiaj obsługuję ponad 20 tys. gabinetów lekarskich i 200 szpitali w całej Polsce unieszkodliwiając ich odpady medyczne. Obecnie jednym z kierunków rozwoju firmy jest Pomorze. W Październiku, w Redzikowie rozpocznie działalność nowoczesna instalacja do termicznego przekształcania odpadów medycznych, która będzie w stanie obsłużyć ponad 60% podmiotów medycznych całego województwa. Krzysztof Rdest, biznesmen i społecznik, a do tego entuzjasta innowacji ekologicznych. W rozmowie z Biznes Prestiżem opowiada m.in. o historii swojej firmy, nowych pomysłach i celach biznesowych, także tych związanych z Pomorskiem i świadomości ekologicznej Polaków.

Marta Dworak: Jak wygląda dzisiaj świadomość ekologiczna przeciętnego Polaka? Czy jesteśmy proekologiczni?

Krzysztof Rdest: Tak, Polacy są eko, nauczyli się być eko i to szybciej, niż nam się wydawało. Dwadzieścia lat temu, kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, to szukaliśmy referencji na Zachodzie – w każdym zakresie, m.in. ochrony środowiska. Teraz nasz poziom świadomości jest na tyle wysoki, że to my możemy być wzorcem do naśladowania dla innych. Jeszcze niedawno trudno było uwierzyć, że segregowanie odpadów uda się w Polsce, tymczasem to jest passé, jeśli ktoś w domu ma mniej niż trzy pojemniki na różne frakcje. Tak więc coś, co kiedyś było modą i fanaberią, stało się dla nas chlebem powszednim.

Tylko czy ta świadomość idzie w parze z chęcią działania?

Powiem tak: tego typu budowanie świadomości i zachowań można uzyskać na dwa sposoby: kijem lub marchewką. Tym kijem mogą być sankcje finansowe płacone za odpady zmieszane i preferencje dla tych, którzy je sortują. A marchewką – akcje takie, jak naszej firmy „Odpad zdasz, drzewko masz”, gdzie za plastikowe butelki oddawane w naszych recyklomatach, dajemy sadzonki. Już za chwilę za zużyty olej kuchenny, w zależności od ustaleń z poszczególnymi gminami, będą obowiązywały programy motywacyjne. To mogą być drzewka bądź zniżki na transport publiczny lub takie profity, jak w karcie seniora czy dużej rodziny.

Pan więc wybiera marchewkę i projekty ekologiczne - sadzenie drzew, recykomaty, a od tego roku także i olejomaty. Jak to się ma do tego, że sama segregacja śmieci na 5 frakcji wciąż przysparza nam wiele problemów?

Kropla drąży skałę. Populacja rządzi się swoimi prawami, a w każdej są różne osobniki. Jedne jak drzewa naginają się do reguł i są w stanie dostosować się do każdego środowiska, a są też takie stare drzewa, które łatwiej wyrwać niż nagiąć. Tak samo jest i z nami.

Gratyfikacje na pewno pomagają w podjęciu słusznej decyzji?

Dokładnie. Dla przykładu w okresie przedświątecznym naszą akcję „drzewka za butelki” zamieniamy na choinki. I nie ma piękniejszego widoku dla mnie jako organizatora, gdy widzę kolejki przed naszymi recyklomatami. Czasami ludzie stoją tam po kilka godzin. Najlepsze w tworzeniu postaw proekologicznych są programy motywacyjne i oczywiście budowanie świadomości wśród naszych najmłodszych. Dlatego jako firma wszędzie tam, gdzie zaznaczamy swoją obecność i nasze aktywności proekologiczne mające oswoić społeczność chociażby z zakładami termicznego przekształcania odpadów i odzysku energii, popieramy te działania edukacją najmłodszych. Na przykład w przypadku olejomatów gminom, które decydują się na współpracę z nami, dajemy pakiet korzyści edukacyjnych. Zobowiązujemy się do przeprowadzenia pogadanek w przedszkolach i szkołach, podczas których nasza maskotka - Eko Olek – tłumaczy dzieciom i młodzieży, jak ważna jest świadomość konieczności sortowania odpadów.

Emka zajmuje się unieszkodliwianiem odpadów medycznych. Czy to proces dzisiaj w pełni ekologiczny?

Odpady medyczne są specyficznym rodzajem odpadów, nie da się z nich wysegregować i odzyskać surowców z uwagi na ich specyfikę. To są produkty niebezpieczne, a jedyna możliwość ich recyklingu to odzyskanie energii w nich zawartej. To głownie plastik, pampersy, papier, tworzywa sztuczne, wenflony, guma – a w tym jest potężny ładunek energetyczny rzędu 20 tysięcy gigadżuli, co można porównać do węgla. Jedyna metoda właściwego zagospodarowania tych odpadów, takiego czysto ekologicznego i bezpiecznego, to ich termiczne unieszkodliwianie, a przy tym powstaje odzysk energii, który można wykorzystać na ciepło bądź prąd. I my to właśnie robimy w naszych nowoczesnych zakładach w Kędzierzynie Koźlu, a za chwilę i w Redzikowie koło Słupska.

Jak się to odbywa? Laikowi termiczna obróbka kojarzy się przede wszystkim ze spalaniem, a to z produkcją gazów cieplarnianych do atmosfery. Czy wasze zakłady są na tyle nowoczesne, że minimalizują negatywny wpływ na środowisko?

Europa jest liderem, jeśli chodzi o przestrzeganie reguł ochrony środowiska, to tutaj wyznaczane są najwyższe standardy. W dzisiejszych czasach niemożliwe jest zrealizowanie inwestycji, która by choć w najmniejszym stopniu zagrażała ochronie środowiska. Tego typu przedsięwzięcia muszą być realizowane w najwyższych standardach ekologicznych, nie może być mowy o żadnej niekontrolowanej czy nadmiernej emisji. Po prostu z mocy prawa to jest niemożliwe.

Ile ton w skali roku jesteście w stanie unieszkodliwić?

Nasze instalacje zarówno w Kędzierzynie Koźlu, jak i w Redzikowie dedykowane są dla miejsca, w którym się znajdują, jak dobry garnitur uszyty na miarę. Instalacja w Redzikowie przeznaczona jest do obsługi województwa pomorskiego w zakresie unieszkodliwiania odpadów medycznych, a może unieszkodliwić ponad 60% odpadów wytworzonych przez województwo pomorskie. Przekładając to na cyfry w jednostce czasu, na dobę możemy unieszkodliwić 10 ton odpadów medycznych, 400 kg na godzinę.

Kto jest waszym klientem?

Nasze ponad 20-letnie doświadczenie w branży pozwoliło nam na zgromadzenie portfela ponad 20 tysięcy klientów. Jest to szeroko rozumiana służba zdrowia, gabinety dentystyczne, różnego rodzaju praktyki medyczne, ale i tatuażyści, salony piękności, czyli wszystkie te miejsca, gdzie jest ingerencja w tkankę, zastrzyki, zabiegi upiększające i oczywiście wszystkie publiczne placówki służby zdrowia, jak duże szpitale czy przychodnie.

Czyli i duże placówki i pojedyncze gabinety?

Tak, naszym fundamentem są prywatne placówki służby zdrowia, małe gabinety, małe przychodnie. Nasze motto brzmi: „To, co dla Ciebie jest ważne, dla nas jest najważniejsze”. W swojej pracy staramy się, aby te placówki miały zapewnioną obsługę na najwyższym standardzie, a obowiązki administracyjne - w zakresie ewidencjonowania odpadów czy różnego rodzaju szkoleń - które na nich spoczywają, staramy się brać na siebie, żeby nasi klienci mogli zająć się tym, co dla nich najważniejsze, a więc rozwojem swoich umiejętności w zakresie leczenia.

Firma mocno inwestuje, budując dwie nowe instalacje termicznego przekształcania odpadów w Kędzierzynie-Koźlu i w Redzikowie. Na jakim są etapie? Kiedy otwarcie?

Zakład w Kędzierzynie Koźlu już działa, a uroczyste otwarcie kolejnego zakładu w Redzikowie zaplanowane jest na 26 października. Będzie to uroczysta gala w Hotelu Grand Lubicz. Natomiast otwarcie operacyjne uzależnione jest od tego, jak szybko otrzymamy decyzje administracyjne pozwalające na funkcjonowanie zakładu. Proces realizacji tego przedsięwzięcia jest wieloetapowy. Pierwszy to dialog ze społecznością lokalną, a po jej akceptacji uzyskanie decyzji środowiskowej. Potem następuje realizacja procesu budowlanego oraz realizacja tego wszystkiego, co znajduje się w decyzji środowiskowej. Następnie jest ponowna weryfikacja przez wszystkie służby kontrolne, przez WIOŚ czy urząd marszałkowski. Dopiero potem otrzymuje się decyzję na możliwość unieszkodliwiania tych odpadów.

To rzeczywiście brzmi jak długi i żmudny proces.

Tak, dla przykładu w Kędzierzynie Koźlu proces uzyskania decyzji był niemal równoważny z procesem budowlanym, bo trwał ponad 12 miesięcy. Procedury administracyjne są marnowaniem potencjału instalacji. Dopóki nie będzie odpowiedzialności urzędniczej za przewlekłość potępowań, to niestety przedsiębiorcy tacy jak ja będą cierpieć. Są takie przykłady, gdzie zakład gotowy jest do odpalenia, a z przyczyn nieleżących po stronie inwestora przeciągają się procedury administracyjne do ponad 12 miesięcy. Tak nie powinno być. To niestety pokłosie tego wszystkiego, co stało się złego w gospodarce odpadami i każdy, kto jest w tym biznesie, bo tak, to jest biznes a nie wolontariat, musi być nauczony pokory i cierpliwości w komunikacji z urzędnikami. To poniekąd zrozumiałe, gdyż wiele razy ci urzędnicy zostali wprowadzeni w błąd przez nieuczciwą szarą strefę i teraz dmuchają na zimne. To taka malutka łyżeczka dziegciu do tego, co dzieje się wokół. To są moje wybory jako przedsiębiorcy i podejmuję je z pełną świadomością, że, jeżeli się w coś bardzo wierzy, to to się na pewno uda… nawet przekonanie urzędników (śmiech).

Mówiąc o wyborach, rozumiem, że lokalizacja zakładów też nie jest przypadkowa?

Dokładnie tak. Nasze lokalizacje w Kędzierzynie Koźlu i Redzikowie, czyli w opolskim i pomorskim to były takie białe plamy na mapie Polski, gdzie, jak Covid pokazał, nie było zabezpieczenia epidemiologicznego w zakresie unieszkodliwiania odpadów medycznych. Na Opolszczyźnie nie było praktycznie żadnej instalacji, a te w województwie pomorskim nie dawały sobie rady z ilością odpadów medycznych. To zdeterminowało wybór. Poza tym Redzikowo i pobliski Słupsk leżą na granicy województwa pomorskiego i zachodnio-pomorskiego, a regulacje prawne obowiązujące w Polsce są takie, że odpady medyczne powinny być unieszkodliwiane na terenie województwa, w którym powstały lub w najbliższej instalacji. Pomorze Zachodnie co prawda ma funkcjonującą instalację, jednak ona jest w stanie tylko w niewielkim stopniu zabezpieczyć to województwo pod kątem unieszkodliwiania odpadów medycznych.

Czyli Redzikowo to strategiczne miejsce?

Tak, a jego największa strategia polega na tym, że jest to najbezpieczniejsze miejsce w Polsce, bo tam mieści się system rakietowy to po pierwsze, a po drugie, posiada ono niesamowitą społeczność. Może właśnie dlatego, że kiedyś zaakceptowała ona tę tarczę rakietową i parę innych przedsięwzięć związanych z gospodarką odpadami czy wrażliwych społecznie, spowodowało to, że nasza inicjatywa spotkała się z przychylnością samorządu i społeczności lokalnej, a w rezultacie tam właśnie mogliśmy ją zrealizować.

Wspólny sukces?

Tak, bo to jest też sukces dla społeczności. Chociaż jesteśmy w Redzikowie od 3 lat, to staramy się wtapiać się w społeczność, być otwartym na jej potrzeby, współpracować w każdym zakresie po to, aby spłacić ten dług wdzięczności, to zaufanie, którym zostaliśmy obdarzeni. Zresztą działamy tak nie tylko w Redzikowie, ale i w Kędzierzynie Koźlu w ramach odpowiedzialnego społecznie biznesu. Chcemy być referencją dla kraju, jak tego typu przedsięwzięcia powinny powstawać – czyli tylko i wyłącznie na drodze dialogu i porozumienia ze społecznością lokalną, a także rozwiewania jej wszelkiego rodzaju wątpliwości. Oczywiście łatwiej nam mówić o tym, gdy już mamy zrealizowane inwestycje, które możemy zaprezentować. Wcześniej posiłkowaliśmy się tylko wizualizacjami, projektami i wizjami i tak przekonywaliśmy do projektów. Stało wówczas za nami te ponad 20 lat doświadczenia w biznesie, a do tego procesu nie używaliśmy agencji PR-owej czy spin doktora, robiliśmy to własnym zespołem. I tak stawaliśmy na każde wezwanie społeczności czy samorządu, opowiadaliśmy o inwestycjach, odpowiadaliśmy na pytania. Dobre wrażenie robi się tylko raz, a na dobrą markę pracuje się całe lata. Jesteśmy po to, aby współpracować z lokalną społecznością, a nie psuć to, co udało nam się wypracować przez te wszystkie lata.

Czy na Pomorzu posiadacie już sieć klientów z racji wcześniejszego doświadczenia biznesowego?

Tak, jesteśmy operatorem, który działa na terenie całej Polski. W tej chwili mamy w swojej bazie ponad 20 tysięcy klientów, mówię tutaj o praktykach lekarskich i ponad 200 szpitali w całym kraju. Nasz system realizatorów to 200 pojazdów, które na co dzień realizują ponad 2 tysiące akcji odbiorów odpadów. A naszą usługę w tej chwili można zamówić niczym pizzę, niczym pyszne.pl (śmiech). To są lata naszej ciężkiej pracy i nasze rozwiązania IT oraz rozwinięty system logistyczny, który pozwala nam dotrzeć tak naprawdę w każde miejsce w Polsce i zrealizować każde zlecenie w zakresie odbioru odpadów medycznych na terenie każdego województwa. Nie ukrywam, że taki nasz bastion to województwo mazowieckie, ale pomorskie jest zaraz po nim.

Czy kryje się za tym coś więcej?

Tak, Pomorze jest ważne dla mnie również dlatego, że nie wiedziałem, że po 50-ce można się zakochać jeszcze raz, a ja się zakochałem… (śmiech) w Gdyni i jest to takie moje ukochane miejsce na ziemi, w którym, jeśli tylko mogę, to spędzam każdy wolny czas. Od dwóch lat jestem wilkiem morskim i czasami pływam po zatoce, co daje mi niesamowitą frajdę i satysfakcję. Kocham Gdynię, kocham Pomorze i Redzikowo oczywiście też kocham.

Wspominał pan o pandemii, czy przyspieszyła ona rozwój firmy?

Z pandemią jest trochę tak jak z powodzią, wielka woda jednym zabiera, a drugim coś daje. Tak, oczywiście w pandemii była wzmożona ilość produkcji odpadów medycznych, ale to nie było do końca takie fajne, bo właśnie przez te niedobory instalacji w naszym kraju jak na Opolszczyźnie i Pomorzu odpady medyczne z Polski wyjeżdżały do Szwecji. My byliśmy jedną z firm, a w zasadzie chyba jedyną, która w czasie pandemii, aby bezpiecznie unieszkodliwić te odpady, wywoziła je do Szwecji w ramach transgranicznego przemieszczania odpadów. To pandemia obnażyła słabe strony naszego systemu unieszkodliwiania odpadów i to pandemia była dla mnie motywacją, aby jako lider w branży zrobić coś, aby taka sytuacja nie zdarzyła się więcej. To pandemia zdopingowała mnie do tego, aby zmazać te białe plamy z mapy braku zabezpieczenia epidemiologicznego, a stąd właśnie wybór wspomnianych lokalizacji.

EMKA dobrze odnajduje się w obecnej ekologicznej rzeczywistości i reaguje na rosnące zapotrzebowanie unieszkodliwiania odpadów medycznych. Skąd wybór takiej dziedziny – firma istnieje 32 lata – czy miał Pan dobrą intuicję?

Ludzie, którzy działają w biznesie przede wszystkim muszą mieć głęboką wiarę w to, co robią. Muszą mieć marzenia i konsekwentnie je realizować. Jeżeli robić coś, to nie na 100, a na 200 procent i głęboko wierzyć, że to ma sens. Oczywiście wiara, marzenia i determinacja nie wystarczą, trzeba mieć jeszcze trochę szczęścia, całą masę zdrowego rozsądku i zdolności dywersyfikacji.

W jaki sposób pana działalność jest zdywersyfikowana?

Głównym corem naszego biznesu jest gospodarka odpadami i unieszkodliwianie odpadów medycznych, ale mamy jeszcze jedną ze spółek Emka Trans, która swego czasu była jednym z liderów w dziedzinie transportu osobowego. Wynajmuje wysokopokładowe autokary turystyczne i świadczy usługi transportowe dla tour operatorów polskich i zagranicznych. Pandemia niemalże rozłożyła Emkę Trans na łopatki. Tylko dzięki temu, że udało się nam podpisać porozumienia z firmami leasingowymi i bankami, jakoś przetrwaliśmy i tak naprawdę to jest nasz pierwszy sezon, który będzie nadrabiał te wszystkie straty. To natomiast idealny przykład na to, jak ważna jest w biznesie dywersyfikacja. Tylko firmy zdywersyfikowane są w stanie przetrwać różnego rodzaju trzęsienia ziemi.

Posiadanie Emki S.A. w tym czasie pomogło?

W trakcie pandemii Emka S.A. musiała się zmierzyć z nadmierną ilością wytworzonych odpadów, a Emka Trans - przetrwać czas, gdy ruch turystyczny praktycznie stanął z dnia na dzień. Nie ukrywam, że powiązania kapitałowe pozwoliły na to przetrwanie. Także recepta na sukces to zdrowy rozsądek, marzenia lub odwrotnie i dywersyfikacja biznesu.

I chyba jeszcze zdolność dostosowywania się, odwaga i elastyczność?

Kiedyś mówiło się, „Kto nie ryzykuje, nie pije szampana”, na pewno element ryzyka jest potrzebny w biznesie, ale zawsze trzeba ważyć to ryzyko w imię odpowiedzialności za markę, którą się buduje i ludzi, którzy z nami współpracują.

A jak zrodził się sam pomysł na Emkę Oil?

Najciekawsze pomysły rodzą się przez przypadek. Produktem odzysku energii z odpadów jest energia cieplna, którą możemy wykorzystywać na dwa sposoby: wpiąć ją w miejski system ogrzewania lub wytwarzać z niej prąd, ale to nie w każdej lokalizacji. Na przykład w Kędzierzynie to nie było możliwe, mieliśmy podpisane wstępne porozumienia na oddawanie tej energii cieplnej do naszego sąsiada, firmy koreańskiej, ale niestety ta budowa się przeciąga. Wielkim marnotrawstwem byłoby niewykorzystanie tego potencjału, więc coś należałoby wymyślić. Starałem się znaleźć taki biznes, który byłby najbliższy temu, co robimy, w efekcie synergii. Przeczytałem artykuł o właścicielu firmy Virgin, Richardzie Bronsonie, który opisał historię, jak to pierwszy raz poleciał swoim jetem z Londynu do Nowego Jorku na UCO (Used Cooking Oil). I tak zacząłem się zastanawiać, co to takiego jest.

Zużyty olej kuchenny?

Tak, okazało się, że są regulacje i rynek na zużyty olej kuchenny i w Polsce ten rynek jest tak poukładany, że UCO z gastronomii jest odbierany przez pewne firmy, oczyszczany z resztek jedzenia, odprowadza się z niego wodę i sprzedaje się go do rafinerii. Ten system już więc istnieje, a nie ma niczego odkrywczego w powieleniu rozwiązań. Zacząłem natomiast się zastanawiać, co się dzieje z tym olejem, który jest używany w domu. Uwielbiam na przykład tuńczyka w oleju, a ten olej trafia do zlewu, a potem mam problem, bo raz, że ten zlew muszę umyć, a po drugie ściągam co jakiś czas hydraulika do przepchania kanalizacji domowej. Zacząłem badać, jak to jest zorganizowane w innych krajach Unii Europejskiej. Okazało się, że istnieją tam państwa posiadające określone regulacje na zbiórkę oleju kuchennego z gospodarstw domowych, a najbardziej restrykcyjne regulacje ma – uwaga – Rumunia.

Nie Szwajcaria, Niemcy, Francja, a Rumunia?

Rumunia ma regulacje, że, jeżeli w odpadach zmieszanych lub komunalnych, które oddamy do firmy zbierającej, znajdzie się UCO, to płaci się równowartość 500 czy 1000 euro kary. A więc oni działają na zasadzie kija. Nasz pomysł na krajowy program zbiórki oleju kuchennego to taka wypadkowa wszystkiego tego, co mamy w Europie. Są też takie kraje jak Austria, gdzie ten instynkt i nawyk zbiórki oleju kuchennego jest wyrobiony w nacji tak głęboko, że przy zakładach komunalnych są punkty zbiórki, do których przychodzi mieszkaniec, pobiera sobie wiaderko, zanosi je do domu, napełnia olejem i grzecznie przynosi z powrotem. Tam nikogo nie trzeba do tego namawiać. Są też takie miejsca jak Hiszpania, która ma bardzo podobny system do naszego tj. zbierania oleju przez olejomaty, ale w formie mniej zdigitalizowanej jak nasza. Też można tam pobrać butelki i oddać zapełnione do tych urządzeń. Są jeszcze systemy włoskie ze specjalistycznymi butelkami i dużymi pojemnikami, do których zlewa się ten olej. Tak więc suma tych doświadczeń, to nasze olejomaty, wzbogacone o nasze programy motywacyjne, gdzie każdy uczestnik za oddanie określonej ilości oleju będzie otrzymywał konkretne profity.

Poza programami motywacyjnymi waszym wyróżnikiem jest na pewno zdigitalizowanie oraz wykorzystanie aplikacji czy gry.

Obejrzałem kiedyś bardzo inspirujący program o pracownikach śmieciarki, którym towarzyszyła kamera i rejestrowała ich refleksje w trakcie pracy. Padła tam sekwencja „Nie mów o mnie śmieciarzu”. Dałem sobie misję odczarowania tego, co złe, co się stało wokół gospodarki odpadami w naszym kraju, by zrobić to inaczej. Możemy oswoić dzieci i młodzież stosując narzędzia takie, jakimi oni się w tej chwili posługują. A nasza gra Garbage Truck City Tycoon jest odzwierciedleniem w świecie wirtualnym tego, co robimy na co dzień. Tam nasza ciężarówka jeździ po świecie i zbiera surowce – bo dzisiaj nie ma już odpadów, a jedynie surowce i każdy odpad może być surowcem. A za te surowce można zebrać pieniądze, a wplecione są w to programy rywalizacji i bonusów. Ostatnio też wypuściliśmy partię puzzli z 700 elementami, z których powstaje nic innego jak instalacja odzyskiwania energii z odpadów z opisami tłumaczącymi, do czego służą poszczególne jej elementy.

Kto generuje te wszystkie pomysły?

Nie mogę sobie zawłaszczać tu całej przestrzeni. Siłą mojego zespołu jest to, że od ponad 20 lat są ze mną ludzie, którzy mają niemałe doświadczenie. Poza tym od 2 lat mogę pracować z moją córką, która jest motorem napędowym szczególnie w tych rozwiązaniach IT, czyli niezbędnych do funkcjonowania w dzisiejszym świecie. W firmie pracuje też zięć oraz – od zawsze – żona, czyli jest sekwencja szyi i głowy, a, jaka mądra by ta głowa nie była, to szyja nią kręci. To gwarancja dla tych, którzy z nami współpracują, że współpraca z Emką to nie jest sprint, a długi dystans. Mamy zagwarantowany ciąg dalszy na kolejne 35, a może i więcej lat.

Rozmawiając o biznesie, ciężko nie zapytać o liczby, a widząc wasz rozwój, z pewnością to dochodowy biznes. Jakie były wasze kroki milowe, jeżeli chodzi o przychody, zyski, rozwój infrastruktury?

Jakie by nie były, te liczby i kroki, to co najlepsze, dopiero przed nami i, jak ono już nastąpi, to wtedy będziemy liczyli te zyski i te kamienie milowe. Teraz to my się dopiero rozkręcamy. Pewnie, że biznes ukierunkowany jest na zarabianie pieniędzy, ale i musi dawać satysfakcję z tego, co się robi. Pieniądze dzisiaj są większe, jutro mniejsze, to amplituda i pewnie, że to ważne, bo nie działamy w wolontariacie, a dla zarobku. Jednak najważniejsze to robić to, co się lubi, a jeszcze bardziej istotne to robić to, czego nikt inny przed tobą nie zrobił – i to jest prawdziwy sukces. Najważniejsze to mieć wizję, którą się realizuje i w tej wizji stawać się referencją dla innych.

A jak w tym celu plasuje się konkurencja?

Konkurencja, to najlepsze, co się może przydarzyć w biznesie, to motywacja do tego, aby trzymać najwyższe standardy. Konkurencja potrzebna jest po to, żeby nas goniła (śmiech), żebyśmy mieli przed kim uciekać. Mało jest obszarów od niej wolnych, a zdrowa konkurencja zawsze jest potrzebna. To taka, która motywuje, a nie niszczy.

Jakie macie cele biznesowe na 2024 i 2025 rok?

Na pewno otwarcie Redzikowa jest punktem dominującym, ale jako niespokojny duch, w Kędzierzynie Koźlu już w październiku rozpoczniemy kolejną inwestycję budowy zakładu do oczyszczania UKO. Teraz ta zbiórka oleju opiera się na naszym systemie logistycznym, a nowy zakład będzie korzystał z ciepła, o którym wspominałem. I tak jak w Kędzierzynie Koźlu i Redzikowie zamknęliśmy koło, jeśli chodzi o gospodarkę odpadami medycznymi, tak tą nową inwestycją dedykowaną do oczyszczania oleju zamkniemy koło w zakresie zbiórki zużytego oleju kuchennego. Będziemy go zbierali w oparciu o olejomaty, naszą logistykę, a już o tej porze, myślę, za rok, będziemy go oczyszczali w naszym zakładzie w bezpośrednim sąsiedztwie tego do odzysku energii z odpadów. Tak więc następne 12 miesięcy mamy już zafiksowane, a co będzie dalej, czas pokaże. Sky is the limit.

Krzysztof Rdest

Od 34 lat prowadzi własne firmy z których flagową jest Emka S.A. Zatrudnia ponad 250 osób. Działacz społeczny i samorządowy. Pomysłodawca i realizator wielu lokalnych inicjatyw pro-obywatelskich, wspierających przedsiębiorczość oraz ochronę środowiska naturalnego. Darczyńca i mecenas stowarzyszeń i organizacji środowiskowych. Laureat nagród i wyróżnień z dziedziny biznesu oraz otrzymanych w uznaniu zasług dla rodzinnego miasta Żyrardowa i społeczności lokalnej. Przyjaciel i znawca kultury. Mecenas młodych talentów. W branży unieszkodliwiania odpadów medycznych dokonał niemożliwego: w dwóch różnych lokalizacjach prowadzi inwestycje budowy instalacji termicznego przekształcania odpadów, w dwóch kolejnych trwa proces ubiegania się o decyzje i osiągnięcia konsensusu społecznego.