Więcej przestrzeni wspólnej
To dobrze nam wszystkim zrobi
Więcej przestrzeni wspólnej
To dobrze nam wszystkim zrobi
Marzy mi się, żeby Młode Miasto było perłą w Gdańsku - mówi w rozmowie z „Prestiżem” Natalia Balcerzak, prezeska Stowarzyszenia Architektów Polskich Oddział „Wybrzeże”. I przywołuje przykłady: Hamburg, Graz, Malmö.
Maciej Bąk: Co na samym początku widzi przyjezdny, kiedy dociera do Gdańska?
Natalia Balcerzak, prezeska Stowarzyszenia Architektów Polskich Oddział „Wybrzeże”: Niestety widzi Forum Gdańsk, które jest zlokalizowane w samym centrum miasta.
Nie lubi pani tego kompleksu?
Przyznam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam wizualizacje, byłam przerażona. Nie spodziewałam się takiej architektury w tym miejscu. Dla mnie to kontrowersyjny obiekt i faktycznie ktoś, kto przyjeżdża do Gdańska, niezależnie skąd, na dzień dobry widzi Forum Gdańsk.
Dodam jeszcze, że widzi martwą Krewetkę, prawie że martwy budynek LOT-u. A jak już przejdzie dalej, to utknie w wąskim gardle należącej do was, do SARP-u „Wybrzeże”, remontowanej Złotej Bramy.
Tak, jest to problematyczna sprawa. Faktem jest, że to zabytek należący do architektów, więc ludzie sobie myślą: jak to? Architekci nie potrafią zadbać o swoją własność? Przecież powinni zrobić wszystko, żeby to była wizytówka miasta! To jest bardzo trudny temat, z którym zresztą na ustach startowałam w wyborach na prezesa Oddziału Wybrzeże.
Rozumiem, że wszystko rozbija się o pieniądze?
Tak, to jest pierwsza rzecz. Po drugie: kwestia prac konserwatorskich. To, co się działo w urzędzie konserwatora przez ostatnie lata spowodowało, że jesteśmy w niedoczasie, jeśli chodzi o całą dokumentację projektową. A te szczegółowe opracowania, przy zabytku takiej klasy jakim jest Złota Brama, wymagały priorytetowego uzgodnienia. Opóźnienia sprawiły, że byliśmy zmuszeni wykonać istniejące ogrodzenie, zresztą koledzy już prosili mnie, żebym przestała używać tej nazwy...
...płot albo zapora nie będą brzmiały lepiej. Niezależnie od nazwy, do kiedy załatwi pani ten temat?
W trakcie mojej kadencji, która trwa cztery lata. Pamiętajmy, że Złota Brama składa się nie tylko z części widocznej dla każdego, ale też z części podziemnej. Zabezpieczenie fundamentów to kolejny duży temat. W każdym razie docelowo mam taki pomysł, żeby Złotą Bramę otworzyć dla mieszkańców i turystów, urządzać w niej na przykład zwiedzanie z przewodnikiem, nawet za symboliczną złotówkę. Pomogłoby nam to w pokryciu wielomilionowych kosztów wkładu własnego na renowację. Ten pomysł to zresztą element otwarcia SARP na zewnątrz, które było jednym z głównych moich postulatów.
Wspomniała pani o konserwatorze zabytków. Środowisko architektów z Pomorza odetchnęło z ulgą, gdy pożegnaliśmy Igora Strzoka?
Myślę, że tak. Szczególnie, że obecny konserwator zabytków - Dariusz Chmielewski - już przed laty pełnił tę funkcję. Miałam przyjemność z nim współpracować i jestem pewna, że będzie to zmiana na plus.
Odwołany niedawno konserwator znany był z blokowania wielu inwestycji i forsowania swojej wizji Gdańska jako miasta, w którym wszystko jest tak, jak było setki lat temu. Pani doświadczyła tego na własnej skórze?
Tak, chociażby przy okazji projektu na gdańskim Suchaninie. Nieopodal pięknej ulicy Ojcowskiej moi klienci kupili połowę bliźniaka, a drugi inwestor dokupił drugą połowę. Proszę sobie wyobrazić, że konserwator, uzgadniając decyzję o warunkach zabudowy, powołał się na książkę śp. profesor Romany Cielątkowskiej i prof. Piotra Lorensa. I myśmy dokładnie w oparciu o tę książkę przygotowali projekt budowlany rozbudowy domów od strony frontowej o łącznik i część główną, pozostawiając front w stanie niezmienionym. I w decyzji odmownej, jaką dostaliśmy, urząd zaprzeczył jakimkolwiek wcześniejszym ustaleniom. To przykład jak to wszystko w ostatnich latach wyglądało.
Tylko żeby nie zrobiło się teraz za bardzo liberalnie i żeby nie zaczęły nam wyrastać kolejne Bastiony Wałowa czy szary Holiday Inn na Wyspie Spichrzów...
Wydaje mi się, że każdy projektant w swojej praktyce zawodowej popełnił jakiś grzech projektowy i nie jest z tego dumny. Ale mam nadzieję, że uczymy się na błędach. Ja na swoich się uczę. Wierzę, że po tym jak kiedyś wydano takie decyzje, drugi raz taki wypadek przy pracy się nie wydarzy.
Kosztowny wypadek.
Tak, kosztowny. Wizerunkowo przede wszystkim. Ale właśnie, w ramach mojego nowego otwarcia SARP Wybrzeże, miałam już spotkanie z Architektem Miasta Gdańska, profesorem Piotrem Lorensem, gdzie poprosiłam o to, żeby stowarzyszenie miało możliwość zajmowania swojego stanowiska w najważniejszych kwestiach dotyczących zagospodarowania przestrzeni miejskiej. Ważne żeby było ono było słyszalne. Bo możemy o czymś mówić między sobą, ale wtedy nikt tego nie usłyszy. A my chcielibyśmy mieć jakąś sprawczość. Do tego przyda się połączenie sił z samorządem czy właśnie miejskim architektem.
Jakie jest pani oczko w głowie, jeśli chodzi o planowanie przestrzenne w Trójmieście?
Tereny postoczniowe. Młode Miasto.
Podoba się pani to, co teraz tam powstaje?
Jak by to ująć... Krytyczna opinia nigdy nie jest mile widziana, w środowisku może się wydawać, że powinniśmy się wszyscy nawzajem klepać po plecach, ale to przecież nie o to chodzi. Zawsze sobie wyobrażałam tereny postoczniowe jako perłę w mieście. Dzielnicę, która będzie wyróżniała się na tle całego Gdańska.
Na razie wyróżnia się otwartą przestrzenią, która niedługo już otwarta nie będzie.
A ja bym chciała, żeby wyróżniała się architekturą. Przykład: HafenCity w Hamburgu. Ludzie tam przyjeżdżają żeby zobaczyć tamtejszą architekturę, chociażby budynek filharmonii. To jest wizytówka miasta. My mamy Główne Miasto, ale możemy też mieć alternatywę w postaci Młodego Miasta. Przecież nie każdy przyjeżdża oglądać tylko zabytki, niektórzy chcą zobaczyć nowoczesną architekturę, przemieszczać się w innej przestrzeni. Wyobrażam sobie tereny postoczniowe jako miejsce, które można zagospodarować w unikatowy sposób. Nawet być może miejscami kontrowersyjny. Przypomina mi się austriackie miasto Graz i jeden z obiektów przypominający trochę, no cóż, robala. Jest to Kunsthaus, czyli budynek galerii sztuki, który powstał przeszło 20 lat temu. Obiekt ten zostaje w pamięci, budzi emocje, a jednocześnie robi dobre wrażenie na odwiedzających. Ważne, żeby coś było „jakieś”. A nie miałkie, zwykłe, poprawne.
Rzuca pani przykładami z Niemiec, Austrii, ale ponoć najbardziej lubuje się pani w Skandynawii. Jakieś inspiracje stamtąd?
Szwedzkie Malmö. Dzielnica Västra Hamnen. Jest tam bardzo niska zabudowa, to jest stara poportowa przestrzeń. Maksymalnie 4-5 kondygnacji, supernowoczesne budynki, okolica świetnie skomunikowana, żywa przestrzeń, ciągle się coś dzieje, dużo oddolnych inicjatyw, centra kultury, boiska, skateparki. Przestrzeń jest dostępna dla wszystkich, jednocześnie znajdując się pomiędzy dość luksusowymi budynkami.
Skojarzył mi się Sopot i jego plany na zmiany w Zatoce Sztuki. Żeby zatrzeć fatalne wrażenie miasto organizuje tam, można tak powiedzieć, plażowy dom kultury...
...i podobne podejście przydałoby się moim zdaniem na dawnych terenach stoczni. Idealnym przykładem są okolice Mlecznego Piotra, tam gdzie rzeźby Czesława Podleśnego wychodzą z wody. Chciałabym, żeby na Młodym Mieście było więcej takich miejsc. Generalnie: więcej przestrzeni wspólnej, to dobrze nam wszystkim zrobi.
Dużo mówimy o Trójmieście, a ja chciałbym zapytać o któreś z mniejszych miast na Pomorzu, które pani zdaniem powinno uwolnić swój duży potencjał?
Od razu przychodzi mi na myśl Wejherowo. To miasto, w którym jest chęć do tego, żeby zmieniać i polepszać wspólną przestrzeń. Robiłam tam kilka projektów, często tam bywałam i widziałam dynamikę zmian. Zresztą podobnie w Redzie czy Rumi. Przykład: słynny rumski dworzec, w którego wnętrzu mieści się dziś biblioteka.
A więc samorząd musi chcieć. Co zatem z tymi, którzy chcą mniej? Może właśnie to powinno być elementem otwierania się SARP-u na świat, bliższy kontakt z władzami również mniejszych miejscowości? Kartuz, Tczewa…
Tak jest. Dla mnie priorytetem jest otwarcie na samorząd. Wejście z nim we współpracę. Tuż po objęciu stanowiska wysłałam listy powitalne do prezydentów i burmistrzów okolicznych miast. Chcę wszystkich przekonać do tego, że nie jesteśmy zamkniętym stowarzyszeniem wzajemnej adoracji, tylko zamierzamy współpracować.
Musicie zatem sprawić, żeby ktoś was chciał słuchać. Przecież nie jesteście instytucją wydającą wiążące opinie, możecie tylko zabierać głos…
Tak, ważne jest to, żeby ludzie jasno wiedzieli co jest czym. Że jesteśmy my: Stowarzyszenie Architektów RP. Że jest Pomorska Okręgowa Izba Architektów RP, która jest odrębnym, większym bytem, z którym też chciałabym nawiązać bliższą współpracę. Trzeba uświadamiać inwestorów, że oni – izba – są bardziej od legislacji i spraw zawodowych, a my bardziej siedzimy w twórczości. To my możemy pokazać samorządom co jest ważne w projektowaniu, jak szanować przestrzeń.
Na koniec krótka piłka: pozbywamy się LOT-u z centrum Gdańska?
To jest bardzo trudne pytanie, ale tak, należy pozbyć się LOT-u. Chciałabym, żeby Targ Węglowy był otwarty i pełnił funkcję centrotwórczą. Potrzeba jednak do tego uzupełnienia pierzei, ale na skutek rozpisania nowego konkursu, w którym wygra inna wizja niż ta obowiązująca obecnie.