TRÓJMIEJSCA to stały cykl magazynu Prestiż, w którym znani i lubiani opowiadają o swoich ulubionych trójmiejskich miejscówkach. Dobre restauracje czy kawiarnie? Najlepsze miejsca na śniadanie i sport? Miejsca, które przywołują wspomnienia... o tym wszystkim rozmawiamy z ciekawymi mieszkańcami Trójmiasta. Tym razem o swoich ulubionych miejscówkach opowiada żeglarz, kapitan Roman Paszke.
Ciężko mi się zdecydować, które z siostrzanych miast lubię najbardziej. Każde jest inne i pod jakimś względem mi bliskie. Urodziłem się w Gdańsku. Tam spędziłem całe dzieciństwo, a dokładnie na rogu ulicy Koziej i Piwnej. Kiedy już byłem nastolatkiem przeprowadziliśmy się z rodzicami do Wrzeszcza. Z rogu ulic Danusi i Zawiszy Czarnego, prosto z mojego okna roztaczał się widok na dawne mieszkanie Guntera Grassa. Kilka lat później jego „Kot i Mysz”, „Blaszany Bębenek” uświadomiły mi w jak ważnym miejscu mieszkałem. W tej dzielnicy mieściła się moja szkoła podstawowa i liceum. Gdańsk darzę bardzo dużym sentymentem. W tym mieście znajdował się mój macierzysty Polski Klub Morski. W młodości spędzałem w nim każdą moją wolną chwilę. Stare jachty, zimową porą z trudem doprowadzaliśmy do stanu używalności. Tak, aby mogły żeglować.
Biorąc pod uwagę czas intensywnych projektów sportowych, to wspomnieniami łączę je z Gdynią i Sopotem. Oby dwa miasta są mi bardzo bliskie. Myślę, że ze względu na podejście włodarzy i projekty żeglarskie, które realizowałem wspólnie z prezydentem Wojciechem Szczurkiem i Jackiem Karnowskim. W Sopocie również mieszkałem przez pewien czas. Moje mieszkanie znajdowało się wtedy przy Monte Cassino w Trzech Gracjach. Bardzo miło wspominam ten czas. Sopot konkurował u mnie w młodości z Nowym Portem. W „New Port”, tak wtedy mówiliśmy, toczyło się całe moje żeglarskie życie. Stara Twierdza skutecznie rywalizowała z Sopotem, co było pewnym dramatem dla młodego człowieka. Jak tutaj rozdzielić żeglowanie i klub Non Stop? Jak można było jednocześnie słuchać na żywo rocka i żeglować do Jastarni?
Ale nie samą pasją i szkołą człowiek żył. Oprócz koncertów uwielbiałem odwiedzać Kino Bałtyk i Polonia. Wtedy była to duża konkurencja dla gdańskiego kina Leningrad, w którym odbywały się wszystkie premiery. Nie istniał jeszcze teatr na plaży, ale byli „Okularnicy” i „Koncert na dwa świerszcze” Magdy Umer. Obecnie jeśli chodzi o moje ulubione Trójmiejsca, to najwięcej jest ich w Sopocie. Bardzo lubię rodzinnie chodzić do restauracji Thai Thai i Baru Przystań. Na kawę i słodkości niezmiennie od lat odwiedzam U Włocha Lody Milano. Mam nadzieję, że mój synek też kiedyś będzie darzył te miejsca sentymentem.
Mieszkamy w Gdańsku na Szafarni, więc na rodzinne spacery chodzimy nad Motławę. Wybraliśmy to miejsce z myślą o naszym trzyletnim synku Eryku, który uwielbia morskie klimaty. Jesteśmy od niego troszkę uzależnieni. Eryk ma teraz okres poznawania latarni morskich i gdańskich zabytków. Z piętnastu latarni, jakie mamy na wybrzeżu, nasz syn odwiedził już osiem. Eryk rozpoznaje wszystkie bezbłędnie. Wie już nawet, co to „główki wejściowe” do portu i jak je zidentyfikować - prawa zielona, lewa czerwona. Nieźle jak na trzylatka..