Na studia biologiczne trafiła przypadkiem, a dziś jest kierownikiem projektu, który zajmuje się badaniem choroby Huttingtona. Zaprezentowana przez nią metoda edytowania DNA za pomocą nożyczek molekularnych pozwoliła jej na awans do grona 10 finalistów prestiżowego konkursu FameLab 2018. Paulina Jędrak, doktorantka Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, prowadzi też blog naukowka.pl, na którym opowiada o pracy naukowca, w sposób zrozumiały dla przeciętnego czytelnika.
Na Twoim profilu na LinkedIn znalazłam taki opis: „Zdradzam tajemnice mieszkańców Gdyńskiego Akwarium, staram się zdobyć tytuł doktora, macham pipetą w laboratorium, a wieczorem piszę o nauce”. Czy taka właśnie jest Paulina?
To bardziej mój służbowy opis (śmiech). Kończę doktorat i zamierzam się bronić po zakończeniu wakacji. Podjęłam również pracę w Akwarium Morskim w Gdyni. Zajmuję się promocją instytucji oraz prowadzę social media. To, że jestem biologiem, ale również blogerem, pozwoliło mi poszerzyć moje umiejętności pisarskie. Szkolę się w ten sposób, aby dalej móc propagować naukę w zrozumiały sposób. Ale nie jest tak oczywiście, że cały dzień spędzam przy komputerze i pracuję. Mam także wolny czas, w którym staram się robić coś luźniejszego.
Na przykład?
Przykładowo uwielbiam gotować, dlatego spędzam dużo czasu w kuchni. Lubię również spędzać czas na świeżym powietrzu, spacerując po Gdańsku. Bardzo mi się podoba nasze Trójmiasto. A gdy mam trochę więcej wolnego czasu podróżuję.
Skąd u Ciebie takie zamiłowanie do biologii?
Gdy byłam małą dziewczynką chodziłam na wszystkie możliwe koła zainteresowań: plastyczne, matematyczne, sportowe i nie mogłam zdecydować, co najbardziej mi się podoba. Biologią byłam zafascynowana od zawsze, ale same studia przytrafiły się trochę z przypadku. Natomiast, gdy zaczęłam uczyć się biologii na studiach wyższych, to zainteresowanie naprawdę rozkwitło. Po studiach postanowiłam, że tutaj w Gdańsku rozpocznę moją dalszą karierę naukową na doktoracie. I to był strzał w 10! Teraz mam wolniejszą rękę i mogę rozwijać się dokładnie w tym zakresie, który mnie interesuje. Poznałam inne oblicze biologii, te bardziej ciekawe dla mnie.
Niedawno zostałaś jedną z dziesięciu finalistek prestiżowego konkursu Fame Lab. W półfinale polskiej edycji konkursu wzięło udział 25 naukowców, którzy w ciągu 3 minut musieli zaprezentować w sposób zrozumiały oraz inspirujący temat powiązany z ich badaniami naukowymi. Na półfinałach opowiadałaś o tym jak oszukać przeznaczenie. Intrygujące...
Opowiadałam o jednej z wielu technik edytowania genomu. Ta metoda pozwala na zmianę naszego DNA, a dokładniej tych literek, z których jest zbudowane nasze DNA. Pozwala nam zmieniać w pewnym sensie nasze przeznaczenie. Technika CRISPR-Cas9, ponieważ tak brzmi jej nazwa, umożliwia edytowanie sekwencji DNA bez potrzeby wprowadzenia genów pobranych od innych organizmów. Dzisiaj ta technika wzbudza wiele kontrowersji, ale również nadziei. Pozwala w dość łatwy sposób zmienić DNA konkretnego modelu badawczego na takie, jakie byśmy sobie życzyli. W ten sposób moglibyśmy naprawiać nasze DNA oraz dowolnie je modyfikować. Teoretycznie pozwoliłoby to wyleczyć niektóre choroby genetyczne. Jednak istnieją obawy, że mogłoby to zostać wykorzystane do jakichś dalszych manipulacji. Podczas wystąpienia chciałam zwrócić uwagę na to, iż jako naukowcy powinniśmy nie tylko zachwycać się tą metodą, ale również zachęcać społeczeństwo do etycznego myślenia o tej metodzie.
Porozmawiajmy o etycznej stronie CRISPR-Cas9 i obiekcjach naukowców względem niej?
Powinniśmy zacząć od tego, że istnieje jeszcze kilka technicznych problemów dotyczących tej metody, z którymi musimy się uporać, zanim będziemy mogli rozważać wykorzystanie jej na szerszą skalę. Moim zdaniem jednak dyskusje dotyczące etycznych rozważań powinny rozpocząć się już dziś. Aby móc zmienić DNA w całym organizmie musielibyśmy zastosować tę metodę w najwcześniejszych etapach rozwoju człowieka. Samo takie podejście budzi niechęć wśród wielu osób. Myślę, że o ile stosowanie CRISPR-Cas9 w celu wyeliminowania choroby mogłoby zostać zaakceptowane, o tyle każde inne manipulacje będą budziły sprzeciw. Postawienie granicy między tym w jakich przypadkach będziemy mogli stosować tę metodę w przyszłości, a kiedy absolutnie nie – nie wydaje się takie proste.
Właśnie to mnie zaintrygowało podczas czytania wpisów na Twoim blogu. Tak naprawdę nie opisujesz tam faktów naukowych i nie stawiasz się po jednej stronie barykady. Często polemizujesz z faktami, ukazujesz inne strony badań oraz trochę filozofujesz. Dlaczego akurat w taki sposób prowadzisz swojego bloga?
Nigdy nie jest tak, że istnieje tylko jedna strona medalu. Chciałabym, aby ludzie, którzy interesują się naukowymi faktami czy ciekawostkami potrafili na to spojrzeć szerzej. Nie tylko czytać biernie jednostronne informacje i wierzyć ślepo autorowi tekstu, tylko, aby zadawali dodatkowe pytania, szukali innego spojrzenia na tę samą sprawę. Pragnę pokazywać wiele stron jednego zagadnienia tak, aby osoba, która czyta bloga nie czuła się niedoinformowana, tylko usatysfakcjonowana z tego, że dostaje cały pakiet jednego zagadnienia.
Jak myślisz, ile może się zmienić w badaniach nad genetyką w przyszłości i czy rozwój badań pozwoli wyeliminować choroby cywilizacyjne?
Z dnia na dzień zmienia się bardzo dużo, ale najczęściej jest tak, że za odpowiedzią na jedno pytanie kryją się kolejne zagadki. Przyznam, że nie wierzę byśmy jednym rozwiązaniem poradzili sobie ze wszystkimi chorobami. Ciało człowieka jest zbyt skomplikowane, aby oczekiwać lekarstwa na wszystko, dlatego warto uważać, jeżeli ktoś nam obiecuje takie efekty. Prędzej wyobrażam sobie, że będziemy odnosić sukcesy na mniejszych polach, co jest dla nas równie ważne. Jeśli chodzi o choroby cywilizacyjne, to choć zabrzmi to banalnie, na dzień dzisiejszy najwięcej możemy zrobić dbając o odpowiedni styl życia.
A jakie Twoim zdaniem są największe wyzwania stojące przed biologami molekularnymi?
Pewnie wielu naukowców powiedziałoby, że sposób finansowania (śmiech). Moim zdaniem jednym z większych wyzwań ogólnie dla naukowców jest spadek zaufania społeczeństwa do nauki i rozwój wiary w teorie pseudonaukowe. Możemy osiągać sukcesy i opracowywać nowe terapie na nieuleczalne dotąd choroby, ale jeżeli społeczeństwo nie będzie nam ufało, to na nic się to nie zda.
Na swoim blogu przedstawiasz sylwetki mniej znanych kobiet nauki. Czy uważasz, że kobiety są mniej doceniane w pracy naukowca niż mężczyźni?
Mogę mówić tylko za siebie, ale absolutnie to, iż jestem kobietą nie utrudniało mi naukowego życia. Jednak powinniśmy się nad tym zastanowić, bo wciąż występuje zjawisko tzw. szklanego sufitu, tzn. kobiety nie są w stanie przeskoczyć pewnego szczebla kariery naukowej. Przykładowo na stanowiskach profesorów, czy szefów katedr, kobiet jest o wiele mniej. Mimo to trudno stwierdzić, czy tu chodzi wyłącznie o to, że kobiety są niedoceniane. Na pewno warto o tym dyskutować.
A jaka „naukowka” jest dla Ciebie autorytetem?
Podziwiam historię naukowców, którzy prowadzili swoje badania pomimo wielu przeciwności. Dużo łatwiej jest znaleźć motywację i zapał do pracy, kiedy wszystko idzie gładko. Gorzej, gdy badania nie idą tak, jak sobie wyobrażaliśmy, albo ktoś rzuca nam kłody pod nogi. Z takimi przeciwnościami mierzyła się chociażby Rosalind Franklin – brytyjska biofizyk, niedoceniona za życia kobieta, bez której nie udałoby się opisać - w tamtych czasach - struktury DNA, czy Barbara McClintoc, amerykańska genetyczka, której pomysły wyprzedzały swoje czasy i zostały docenione dopiero po wielu latach.
Na stronie naukowka.pl nie brakuje również wielu ciekawostek naukowych. Który z poruszanych na blogu tematów był dla Ciebie szczególnie interesujący?
Na pewno artykuł o klonowaniu. Na początku tego roku świat obiegła informacja o sklonowaniu w Chinach dwóch przesłodkich małpek. Wiele z osób, z którymi poruszałam ten temat, była przekonana, że od czasów owieczki Dolly w temacie klonowania niewiele się działo. Jednak to zupełna nieprawda. Do tego czasu klonowaniu poddano już 23 inne gatunki. Klonowanie naczelnych jest niezwykle trudne, jednak naukowcom już się to udało z zastosowaniem metody wczesnego podziału embrionu. Przy jej użyciu klony powstają, w dużym uproszczeniu, podobnie jak bliźniaki jednojajowe, co pozwala na uzyskanie maksymalnie 4 identycznych organizmów. Te chińskie małpki były wyjątkowe, gdyż sklonowano je metodą użytą wcześniej do sklonowania owieczki Dolly, czyli metodą transferu jądra komórkowego. Polega ona na przeniesieniu materiału genetycznego znajdującego się w jądrze komórki jednego organizmu do innej, pozbawionej jądra komórki jajowej oraz następnie wszczepieniu jej do macicy surogatki. Nigdy wcześniej nie udało się tego dokonać u naczelnych. Warto dodać, że te dwie małpki były jedynymi sukcesami na aż 79 prób. Więcej o tym po co w ogóle klonuje się różne organizmy można poczytać na moim blogu.