TRÓJMIEJSCA to cykl magazynu Prestiż, w którym znani i lubiani opowiadają o swoich ulubionych miejscówkach, głównie tych trójmiejskich, ale nie tylko. Ulubione restauracje, puby i kluby? Najlepsze miejsca na spotkanie biznesowe czy plotki z koleżanką przy kawie. Miejsca, które przywołują wspomnienia... o tym wszystkim rozmawiamy z ciekawymi mieszkańcami Trójmiasta. Bohaterką najnowszego tekstu jest Karolina Trębacz, aktorka i solistka Teatru Muzycznego w Gdyni.
Nie urodziłam się w Trójmieście, ale pamiętam doskonale każdą wycieczkę z rodzicami do Gdańska, Gdyni czy Sopotu. Chodziliśmy po molo, jedliśmy lody od Włocha. Miło wspominam również ulicę Długą i Lodziarnię Miś. Do dzisiaj lubię tam chodzić na kultowy deser angielski.
Jestem typową domatorką, ale w czasie studiów często bywałam w gdyńskim klubie Desdemona. Razem ze znajomymi lubiliśmy chodzić również do Klubokawiarni. Potocznie nazywaliśmy ją „domofon”, ponieważ przed wejściem trzeba było zadzwonić do drzwi właśnie przez domofon. Dzisiaj, rzadko wychodzę nocą na miasto. Gdy mam czas, wolę poświęcić go rodzinie. Nie zrezygnowałam jednak całkowicie z życia towarzyskiego. Od czasu do czasu chodzę na domówki do moich przyjaciół oraz biorę udział w imprezach z okazji premier w Teatrze Muzycznym w Gdyni.
Gdybym miała więcej czasu, chętnie korzystałabym z trójmiejskiej oferty kulturalnej. Ostatnio byłam w gdyńskim Uchu na koncercie Domowych Melodii. Unikam natomiast dużych festiwali muzycznych w Trójmieście. W swojej pracy zawodowej spotykam tak wielu ludzi, że nie potrzebuję dodatkowej ludzkiej energii po godzinach. Paradoksalnie, rzadko chodzę do teatrów. Niestety, szewc bez butów chodzi. Do kina również chodzimy sporadycznie. Nie lubię dużych multipleksów. Wybieram małe, kameralne obiekty, np. Kino Studyjne przy Gdyńskiej Szkole Filmowej.
Nienawidzę gotować, ale muszę to robić ze względu na dzieci. Staram się, aby codziennie w naszym domu była rozgrzewająca zupa. Mój mąż robi natomiast najlepszą pizzę na świecie. Gdy mamy ochotę zjeść coś na mieście, wybieramy Hashi Sushi w Gdyni. Bardzo lubimy również Vinegre Di Rucola. Mają tam rewelacyjne krewetki oraz pyszną pizzę. Najlepszą rybkę serwują moim zdaniem w Tawernie Orłowskiej. Lubimy przyjść tam z mężem, aby dobrze zjeść i popatrzeć na morze.
Z przyjaciółmi często chodzimy do F.Minga na gdyńskiej plaży. Moim ulubionym daniem z karty jest wątróbka w sosie balsamicznym. Na deser zamawiam przepyszną szarlotkę na ciepło.
Jestem niestety strasznym łasuchem i ciężko mi trzymać zdrową dietę. Jeżeli postanowię, że od dziś wprowadzam w życie restrykcyjne zasady żywieniowe, jak na złość zaczynam tyć. Mam w sobie przekorę, która nie pozwala mi na tak radykalne kroki. Dobrze, że lubię biegać.
Staram się biegać na dystansie 5 kilometrów, co drugi dzień. Moim rekordem było przebiegnięcie 14 kilometrów. W stroju sportowym najczęściej można mnie spotkać przy domu w Chwarznie, albo przy Teatrze Muzycznym. Biegam wówczas na gdyńskim bulwarze. Kocham również trójmiejskie plaże, ale zawsze wybieram takie miejsca, w których nie ma wielu ludzi. Plaża przy Polance Redłowskiej, od strony szpitala jest idealnym miejscem, aby w ciszy złapać oddech.
Trójmiasto to również zapierające dech w piersiach widoki. Najpiękniejszy rozpościera się z Kamiennej Góry. Mamy również piękne lasy. Najczęściej spaceruję ścieżkami w lesie witomińskim. Jeżeli pogoda dopisuje, biorę ze sobą moją Frotkę, suczkę rasy Bichon Frise.
I chociaż w Trójmieście dzieje się dużo, a moja praca dostarcza mi wielu wrażeń, najlepiej i najbezpieczniej czuję się we własnym mieszkaniu. Jest urządzone na styl skandynawski, z lekką domieszką kultury ludowej. Meble są zrobione z jasnego drewna, na środku znajduje się komin do samego sufitu, a tapeta w salonie ma wzór kaszubski.
Poza tym, moje życie nie kręci się tylko wokół Trójmiasta. Mam swoją magiczną miejscówkę w Dębkach. Gdy tylko robi się trochę cieplej, pakujemy się z całą rodziną i wyjeżdżamy za miasto.