TRÓJMIEJSCA to stały cykl magazynu Prestiż, w którym znani i lubiani opowiadają o swoich ulubionych miejscówkach, głównie tych trójmiejskich, ale nie tylko. Ulubione restauracje, puby i kluby? Najlepsze miejsca na spotkanie biznesowe, czy plotki z koleżanką przy kawie. Miejsca, które przywołują wspomnienia... o tym wszystkim rozmawiamy z ciekawymi mieszkańcami Trójmiasta. Tym razem o miejscach, do których wraca z sentymentem oraz o tym, gdzie najchętniej zaszywa się by odpocząć, opowiada Tomasz Podsiadły, aktor, reżyser teatralny i popularny konferansjer.
Trójmiasto to moje miejsce na ziemi. Tu się urodziłem, wychowałem, tu mam sceny teatralne, z którymi jestem związany, tu mam adeptów, których uczę zawodu, tutaj mam rodzinę i bliskich. Gdańsk, Gdynia i Sopot, mimo iż różne, dla mnie tworzą zawszę jedną całość, uzupełniają się i dają poczucie kompletnej, pełnej aglomeracji. A świadomość, że z jednej strony otula nas Zatoka Gdańska, a z drugiej lasy, daje poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
A miejsca sentymentalne…? Myślę, że najważniejsze z nich to Dolny Wrzeszcz. Rejon Wajdeloty, Waryńskiego i Placu Komorowskiego. To mojej dzieciństwo, mój dom, moja rodzina. Spacer po tamtej części Wrzeszcza, wizyta na starym podwórku kamienicy, gdzie się chowałem, gdzie rośnie mój dąb, drzewo, które zasadziłem jako mały dzieciak, daje spokój, pozwala wrócić do równowagi.
Olbrzymi sentyment mam też do Jelitkowa. Tam tramwajem z Wrzeszcza przyjeżdżałem dawno, dawno temu z moja najukochańszą babcią. Dzisiaj spacerując po jelitkowskich alejkach, przypominają mi się szczęśliwe i beztroskie chwile.
Sporo czasu z rodzicami i rodzeństwem spędzaliśmy na trójmiejskich plażach. I dzisiaj znakomicie czuję się nad brzegiem morza. Pogoda nie jest najważniejsza. Zatoka wygląda pięknie zawsze i o każdej porze roku. Może z wyjątkiem silnych mrozów, kiedy jest martwa, nie ma w niej ruchu - wtedy mnie przeraża, wtedy tam nie zaglądam, czekam aż ożyje.
Lubię gotować, jednak czasem mam ogromną potrzebę spędzenia czasu ze znajomymi przy dobrym jedzeniu poza domem. Wtedy mój wybór pada na włoskie restauracje. Kocham Włochy, ich kulturę, sposób życia i oczywiście ich kuchnię. Dobrych włoskich restauracji jest w Trójmieście sporo. W Gdyni znakomitą pizzę serwują w Serio. A owoce morza uwielbiam jeść w restauracji Krew i Woda.
A po kolacji obowiązkowo spacer. I tu nie będę oryginalny: molo orłowskie jest do tego najlepsze! Kiedy tylko pogoda sprzyja, to także świetne miejsce, aby usiąść na ławeczce na pogaduchy z przyjaciółmi. Jeśli chodzi o imprezy, to wcale nie pub, nie knajpa, tylko mój taras.
Mam naturę poszukiwacza przygód i od dziecka musiałem wejść tam, gdzie było to zakazane. Zatem myślę, że dość dobrze znam mojej miasto i odkryłem już sporą część jego tajemnic. Ba, nawet wiedzę tę wykorzystywałem organizując randki - chcąc zaskoczyć, wybierałem miejsca niebanalne, takie jak Kolibki Adventure Park, czy dawne sanatorium w Orłowie, dzisiaj już będące w kompletnej ruinie.
Trójmiasto to także świetne miejsce na zakupy… tylko, że ja nie znoszę zakupów. Z racji bliskości i szerokiego asortymentu wybór zazwyczaj pada na Rivierę. A co do miejsc kultury, lubię i cenie większość z nich. Największy sentyment pozostaje do Opery Bałtyckiej, gdzie kiedyś „zachorowałem” na teatr, oraz do Teatru Miejskiego w Gdyni. Tam stawiałem pierwsze kroki na deskach scenicznych.
Odpoczynek? Uwielbiam wodę, więc naturalnym miejscem relaksu są plaże. Jestem także częstym gościem spa. Szczególnie upodobałem sobie to w Dworze Oliwskim. No i masaż oczywiście. To podstawa relaksu, harmonii, dobrego samopoczucia. Mam znakomitego masażystę na Wyspie Sobieszewskiej. Ode mnie z Gdyni to trochę daleko, ale warto. Czuję się jak nowo narodzony.
Jestem z urodzenia gdańszczaninem, z wyboru gdynianinem. Kocham Sopot. Uważam, że Trójmiasto to jedno miasto o trzech różnych obliczach… chociaż z wiekiem coraz częściej ciągnie mnie do mojego rodzinnego Wrzeszcza. Zresztą ten obszar Gdańska przechodzi od kilku lat znakomita transformację. Chciałbym tam kiedyś wrócić.
Aktor, reżyser, konferansjer.