TRÓJMIEJSCA to nowy cykl magazynu Prestiż, w którym znani i lubiani opowiadają o swoich ulubionych miejscówkach, głównie tych trójmiejskich, ale nie tylko. Ulubione restauracje, puby i kluby? Najlepsze miejsca na spotkanie biznesowe czy plotki z koleżanką przy kawie. Miejsca, które przywołują wspomnienia... o to wszystko naszych rozmówców pyta Dagmara Rybicka - Rafalak. Tym razem o miejscach, do których wraca z sentymentem oraz o tym, gdzie najchętniej zaszywa się by odpocząć, opowie Gosia Białecka, mistrzyni świata w windsurfingu.
Miastem mojego dzieciństwa jest Gdynia. Z rodzicami i dziadkami zawsze jeździliśmy na spacery na Skwer Kościuszki, do gdyńskiego Portu i na Kamienna Górę. Na Bulwarze nauczyłam się jeździć rowerem, zawsze wdrapywałam się na falochron i nie zapomnę, jak za każdym razem z siostrą robiłyśmy wyścigi do pomnika z rybkami, z którego zjeżdżałyśmy na tyłkach.
Na koniec roku szkolnego, po odebraniu świadectw obowiązkowo były lody w Marioli i spacer na Polankę Redłowską. Trochę szkoda, że już szkoła się skończyła, bo na lody tez przestaliśmy chodzić… - bezcenne wspomnienia, dzięki którym zawsze chętnie odwiedzam te miejsca.
W Gdyni mieszkałam na Wiczlinie. Potrafiłam docenić panującą tam ciszę, spokój i piękne tereny. Lubię biegać, więc tamte okolice znam jak własną kieszeń. Jedna z moich ulubionych tras wiedzie na najwyższy szczyt w Gdyni - Gorę Donas. Stamtąd rozpościera się piękny widok na całe Trójmiasto, a przy dobrej widoczności można nawet dostrzec Półwysep. Do rodzinnego domu zawsze chętnie wracam, ale to jednak mieszkanie w Sopocie było moim marzeniem, które w końcu się spełniło.
Kiedy w 2003 roku przekroczyłam progi Sopockiego Klubu Żeglarskiego, mocno związałam się z miastem Sopot. Tu rozpoczęłam niesamowitą żeglarską przygodę, która do dziś jest moją pracą, pasją i życiem. Sopocki Klub Żeglarski, którego jestem honorowym członkiem, stał się bardzo szybko moim drugim domem, gdzie oprócz treningów spędzałam każdą wolną chwilę.
Teraz sport to prawie całe moje życie, więc chyba nietrudno się domyśleć, że wszystkie moje ulubione miejsca, są tam gdzie w otoczeniu pięknej przyrody można zrobić dobry trening. W okresie letnim często można zobaczyć nasze kolorowe żagle mieniące się na wodzie, gdzieś pomiędzy molem a Sopockim Klubem Żeglarskim. Oprócz specjalistycznych sesji na desce bardzo dużo czasu poświęcamy na trening ogólnorozwojowy. Dzięki współpracy z Rehasport Clinic mamy do dyspozycji idealnie wyposażoną salę do treningu siłowego i funkcjonalnego.
Jestem wielką fanką kolarstwa, a trening na rowerze, z pewnością zaliczyłabym do moich ulubionych. Dużo jeździmy w okolicy ul. Reja w Sopocie - to chyba najpopularniejsza pętla w okolicy centrum, gdzie zawsze można spotkać mnóstwo kolarzy. W zależności od ustalonego wcześniej planu, jeździmy tam powtórzenia i interwały. Jest to wymagający ale dobry trening, na podstawie którego można szybko określić aktualną formę.
Jako zawodniczka amtorskiego klubu Trek Gdynia, zaczęłam też jeździć na rowerze MTB i jestem zafascynowana Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym oraz klifami orłowskimi. Mimo że klify znam bardzo dobrze, za każdym razem kiedy tam jestem, zachwycam się na nowo tym, jak tam jest pięknie!
Moja miłość do dobrego jedzenia jest prawie tak wielka jak miłość do sportu, dlatego myśląc o Orłowie nie mogłabym nie wspomnieć o świeżych i wędzonych rybach, które często kupuję u rybaków, będąc w okolicy mola. Głównie sama gotuję i raczej rzadko odwiedzam restauracje, ale oczywiście mam kilka ulubionych miejsc na mapie Trójmiasta.
Pewnie nie będę zbyt oryginalna, ale bardzo lubię zjeść tajska zupę w sopockim Thai Thai, dobrą rybę w White Marlin, a jak zamarzy mi się włoska kuchnia to chętnie odwiedzam Tesoro. Wartym polecenia miejscem jest mała, kameralna winiarnia przy ul. Grunwaldzkiej - Wino i Oliwa, gdzie na pewno przyciąga fantastyczna obsługa i bardzo dobre wino.
Trenując wyczynowo, muszę dość mocno ograniczać wypady na Monciak późną wieczorową porą, ale od święta lubię spotkać się ze znajomymi w Dwóch Zmianach, Boto, Tapasie czy kultowym Spatifie. Głównie dzięki moim rodzicom i dziadkowi, którzy fundują mi bilety i zabierają ze sobą, zdarza mi się odwiedzać Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza, Teatr Muzyczny w Gdyni, a także Filharmonię Bałtycką. Bardzo przypadły mi do gustu te rodzinne spotkania z teatrem i muzyką.
Nie wyobrażam sobie mieszkać poza Trójmiastem i zdecydowanie jestem wielką szczęściarą, że mogę o sobie powiedzieć: dziewczyna z Sopotu.