Feministka, posiadaczka męża, jednego i tego samego od ponad 10 lat, mama niezaprzeczalnie wyjątkowej córeczki i właścicielka kota. Potrafi nieźle gotować, od najmłodszych lat przyuczano ją również do zmywania, prasowania, odkurzania i podawania, ale dosyć szybo przekonała się o tym, że orgazmu od tego wszystkiego nie dostanie. Joanna Keszka, autorka książki “Grzeczna to już byłam, czyli kobiecy przewodnik po seksie”, właścicielka najseksowniejszego portalu dla kobiet Barbarella.pl, w wywiadzie dla Prestiżu pokazuje jak szczerze i bez konwenansów rozmawiać o seksie. 

Joanno, jaka zupa była dziś na stole w twoim domu?

(śmiech) Ale mnie podeszłaś! Zaskoczę cię - coś gotowałam, bo akurat moje dziecko ma ferie, a to jest taki czas, kiedy coś jednak robię w domu. Przyznam ci się, że dzisiaj kupiłam barszcz w kartonie, do którego podałam ekologiczne ziemniaki (śmiech).

Czyli można. Nie bez powodu zapytałam o ten obiad - w końcu piszesz w swojej książce, że to nie gar gorącej zupy na stole łączy ludzi, a seks. Kiedy to zrozumiałaś?

Do intymnego świata wchodzi się z głową nabitą stereotypami: ja miałam być ładna i miła, a on ze swoim wspaniałym penisem miał odkryć przede mną radość z seksu. W związku z tym, że to tak nie działa, moje kolejne doświadczenia polegały na zastanawianiu się, czy ze mną wszystko jest w porządku skoro nie mam orgazmu, zabiegania o to, żeby facetowi w łóżku było dobrze i udawaniu, że wszystko jest ok., kiedy mężczyzna, z którym spałam nawet niespecjalnie starał się, żeby sprawić mi przyjemność. W końcu powiedziałam “dość” i wyruszyłam na poszukiwanie przyjemności z seksu, jakiej potrzebowałam i na jaką zasługiwałam. Moja książka to taka podpowiedź, jak za pomocą seksualności kobieta może nauczyć się być po swojej stronie. Seksualność to bardzo fajne narzędzie, bo jest na wyciągnięcie ręki (śmiech). Na dodatek jest się w kontakcie ze swoim ciałem, które - jeśli go posłuchamy - jest dobrym doradcą. Ciało nie kłamie – jeśli nie lubisz dotyku, czy zapachu mężczyzny, to znaczy, że to nie jest dobry mężczyzna dla ciebie. 

To do czego on jej potrzebny? Wiesz, wydaje mi się, że sporo prawdy jest w tym, że facet nadaje się tylko do łóżka, chociaż po wizycie w twoim butiku można zmienić zdanie (śmiech).

Masz na myśli gadżety dla kobiet do zabawy w pojedynkę? Widzisz! Właśnie miałam ci powiedzieć, że solo seks to też jest seks, więc nie deprecjonujmy tej formy aktywności seksualnej (śmiech). Ja zawsze powtarzam kobietom, żeby nie traktowały bycia singielką jako okresu posuchy seksualnej, bo to nieprawdziwe przekonanie. Pracując ze swoją seksualnością “sam na sam” można odkryć naprawdę ciekawy model. 

Wibratora? 

Przyjaźni! Ze swoim ciałem, ze swoją seksualnością, ze swoimi pragnieniami, z samą sobą. Zachęcam kobiety do tego, by korzystały z wibratorów. W zaciszu własnej sypialni, kiedy nie ma drugiej osoby obok nas możemy sobie pozwolić na więcej, odważniej eksperymentować, bardziej swobodnie doświadczać nowych wrażeń. Kiedy kobiety biorą wibrator do ręki, przykładają tam gdzie są te najbardziej wrażliwe punkty, to nagle jest wielkie wow! Okazuje się, że nasze ciało reaguje, czeka na dobry dotyk. 

Żyjemy w Polsce, w patriarchalnej kulturze. Niby wszędzie ten seks aż kipi, ale stereotypy rządzą się swoimi prawami. Mamy podwójne standardy…

No tak! W rzeczywistości seks jest dla mężczyzn - to oni rzekomo najbardziej go lubią i im wypada głośno opowiadać o swoich doświadczeniach. Wielość partnerek dobrze świadczy o mężczyźnie, ale wszystkie te cechy w odniesieniu do kobiety są już odbierane jako jej wady. Kobieta, która mówi głośno, że lubi seks lub miała wielu partnerów jest podejrzana moralnie i emocjonalnie. Seksualność jest wykorzystywana do tego, by trzymać nas na takiej krótkiej smyczy. Z kolei ja zachęcam kobiety, żeby się z tej smyczy puściły i pozwoliły sobie na więcej…

Teraz kiedy pigułka “po” jest bez recepty? Czemu nie? Wiesz ja nawet nie wiem, czy u nas można tak żartować po tej całej burzy medialnej…

Jestem naiwna, bo wydawało mi się, że dyskusja na temat tabletki “po” zakończy się prostą konkluzją: już najwyższy czas na rzetelną edukację seksualną. Ja brałam tabletkę "dzień po" i czułam się po niej tak źle, że nie wierzę w opowieści, że nastolatki będą to brać zamiast witamin. To bzdury. Każda rozsądnie myśląca kobieta bierze pigułkę “po” w sytuacjach zupełnie awaryjnych. Mi zsunęła się prezerwatywa. Zdarza się. Zauważ, że dyskusje toczyły się wokół młodych dziewczyn, tak jakby one same ze sobą, albo z wiatrem się bzykały, bo problem edukacji czy odpowiedzialności chłopców, czy mężczyzn jakoś nie był podnoszony.

Bo o mężczyzn troszczy się przemysł farmaceutyczny. Mało mamy reklam tabletek podnoszących sprawność seksualną? Te są bez recepty…

Oj tak. Przemysł farmaceutyczny ciągle pracuje nad tym, żeby ci biedni mężczyźni ciągle się bali, że im nie stanie, że oni nie sprostają. I mamy efekty, że bardzo wielu facetów idzie do łóżka nie po to, by się dobrze bawić, czy zaspokoić swoją partnerkę, ale po to, żeby zaspokoić swoje ego. Mężczyźni muszą udowodnić sobie i światu, że mogą, staje im, staje im długo! 

Prowadzisz też butik z gadżetami erotycznymi. O czym opowiadasz tym, którzy go odwiedzają?

Na przykład o tym, czym się różni model męskiej seksualności od kobiecej. Mówię, że w męskim penetracja to danie głównie, z kolei kobieca seksualność przypomina koło. Dla niej źródłem przyjemności, poza penetracją, może być zawiązanie oczu i powiedzenie czegoś bardzo słodkiego, albo sprośnego. Potrzebujemy różnorodności w seksie, a niestety często zamiast szukać tych nowości, zmieniamy partnerów seksualnych, ale z nowymi robimy dokładnie to samo, co z poprzednimi! Jedyną nowością jest tu nowa wagina, czy nowy penis. Ja zachęcam, żebyśmy zaczęli rozpoznawać swoje granice i otworzyli się na to, co jest dla nas ciekawe, ale jest już poza tą naszą granicą komfortu. 

Otwarcie się na nowe, przekraczanie granic w seksie może być niebezpieczne.

Seks łączy pary bardziej niż gar zupy na stole. Taka jest prawda. Ale tego trzeba być świadomym, wiedzieć czym jest, a czym nie jest seks, do czego służy, jak się nim bawić, jak wyznaczać własne granice w seksie i jak szanować cudze. Zbyt często naszym życiem erotycznym kieruje poczucie wstydu i strachu, zamiast gotowość do zaspokajania swojej ciekawości bez wyrzutów sumienia, o ile oczywiście, nie szkodzi to naszemu zdrowiu i szanujemy granice partnera. 

W ogóle do seksu potrzebny nam dobry partner. 

Nie da się tego przeskoczyć. Jeżeli trafimy na kogoś, kogo nie interesują nasze potrzeby, to choćbyśmy się bujały na żyrandolu i miały obie nogi zawieszone na jego ramionach, to i tak nie będziemy miały fajnego seksu. Nie da się.

Odwrotnie też?

Też. Widzisz, seks to jest temat rzeka. Skaczemy z jednego ważnego tematu na kolejny. Z kobietami problem polega na tym, że nas się uczy od dziecka, że seksualność to nasza waluta. Jeśli będziemy zadawać się z byle kim i eksperymentować z seksem, to roztrwonimy tę walutę i nikt nas nie będzie chciał, dlatego kobiety tę seksualność wymieniają na coś w życiu: związki, małżeństwa, ojców swoich dzieci. To jest powszechne. Kobieta na etapie romansu wykazuje zainteresowanie seksem, stara się przyciągnąć i zadowolić mężczyznę za pomocą tzw. seksapilu. 

Chce się po prostu dobrze sprzedać?

Tak, a jak już uzyska to, co jest jej społecznie przypisane, to seks nie jest jej do niczego potrzebny. Nie kochała się dla siebie, dla własnej satysfakcji i teraz mąż dowiaduje się, że żonę boli głowa, że jest zmęczona, że mają dzieci i tyle jest ważnych spraw do załatwienia. Jest zdezorientowany. Byłoby inaczej, gdyby ludzie wiedzieli, że od samego początku trzeba dbać o seks. Pokutuje takie przekonanie w społeczeństwie, że jak zakochaliśmy się , to seks się ułoży. Kobiety świadome tego, że są już dużymi dziewczynkami, a życie jest sumą ich własnych wyborów są dużo lepszymi partnerkami i w życiu i w seksie. Najzdrowsza pobudka, jaką powinniśmy się kierować w życiu i w seksie to ciekawość. Jeżeli coś nas ciekawi, wydaje się interesujące to podążajmy w tym kierunku, a jeśli coś jest podejrzane wycofajmy się. Tylko tyle i aż tyle. To nie jest skomplikowane. 

Kochaj i szalej nie pytaj, co dalej. Nie ma granic?

Granice są tam, gdzie druga osoba mówi: Tak, chcę tego z własnej woli a nie pod wpływem presji. W sypialni możemy rozmawiać, dyskutować, zmieniać zdanie, ale nie ma mowy o presji. Komunikaty pt. "Jak mi tego nie zrobisz, to znaczy, że nie jesteś wyzwolona, albo że nie wolno nam eksperymentować ze swoim seksem, bo nie pójdziemy do nieba", są niewskazane.

A ty pójdziesz do nieba?

Oczywiście, że tak!