Gimnastyka z życiem
Iza Kowalska i Paweł Łappo
Piękne, zgrabne, wysportowane - kobiety sukcesu, zarówno w czasie trwania kariery sportowej, jak i po jej zakończeniu. Sport nauczył je dyscypliny, konsekwencji i determinacji. Dzisiaj, po zakończeniu przygody ze sportem, to wszystko procentuje. Poznajcie znakomite trójmiejskie gimnastyczki artystyczne - Annę Kwitniewską, Joannę Mitrosz i Izę Kowalską.
Gimnastyka artystyczna do łatwych sportów nie należy. Treningi zaczynają się w okolicy 5 roku życia i wymagają od dziecka wielu wyrzeczeń. Od rodziców zaś wytrwałości i przede wszystkim mądrości koniecznej do tego, by wytłumaczyć pięcioletniej córce, że to co robi, ma sens.
ŻYCIE PO GIMNASTYCE
Rodzice Anny Kwitniewskiej, wielokrotnej mistrzyni Polski i olimpijki z Atlanty, tą mądrością się wykazali. Dzisiaj Ania, mimo że - jak sama mówi - nie zna innego dzieciństwa, niż te związane z gimnastyką, to jednak nigdy w życiu nie zamieniłaby go na nic innego.
- Sport był całym moim życiem, zaczęłam treningi, gdy miałam 5 lat. Dzisiaj wiem, że gimnastyka, oprócz wspaniałych wspomnień dała mi solidne przygotowanie do tego, co aktualnie robię. Nie ukrywam też, że moje nazwisko i to, że w czasach mojej kariery osiągnęłam najwyższy możliwy poziom otworzyły mi wiele dróg - mówi Ania Kwitniewska.
Dziś Ania jest przede wszystkim wykładowcą na AWF-ie, prowadzi zajęcia taneczne, treningi fitness, gimnastyki artystycznej oraz gimnastyki ogólno - rozwojowej. Oprócz tego prowadzi zajęcia z gimnastyki artystycznej w klubie MKS Gdańsk. Jeszcze niedawno była też solistką znakomitego trójmiejskiego teatru akrobatycznego Mira-Art. W tym zespole spędziła kilkanaście lat, tworzyła powietrzne akrobacje i choreografię.
PÓŁŚRODKI NIE ISTNIEJĄ
Kilka miesięcy temu odeszła z zespołu i poświęciła się przygotowaniom własnego projektu.
- Gimnastyka i taniec mają ze sobą bardzo wiele wspólnego. Mnie, jako byłej zawodniczce, dużo łatwiej jest nauczyć się każdego rodzaju tańca. Ja po prostu mam totalną świadomość własnego ciała i tego, co potrafię. My, gimnastyczki, jesteśmy plastyczne, gibkie, skoczne, nie musimy uczyć się podstaw, bo podstawą każdego tańca jest balet. My to już w sobie mamy - mówi Anna Kwitniewska.
Mimo, że od zakończenia kariery sportowej minęło już sporo czasu, to Ania cały czas odczuwa głód sportowej rywalizacji. Zaspokoiła go znajdując nową pasję. To fitness gimnastyczny. Jest to połączenie kulturystyki z układem gimnastycznym. Perfekcyjna sylwetka to podstawa. Nic zatem dziwnego, że tą sylwetkę trzeba wypracować i o nią dbać. Codzienne treningi na siłowni to podstawa. Nie ma półśrodków, drogi na skróty. Takie podejście doprowadziło ją do kolejnego sukcesu, tym razem do wicemistrzostwa Polski w nowej już dziedzinie.
MAMA Z DOKTORATEM
Nie da się ukryć, że zajęć jej nie brakuje. Ania Kwitniewska znalazła pomysł na życie, ale zawsze podkreśla, że najważniejsze są jej dzieci.
Codziennie wstaję o 6:30. Nawet w niedzielę (śmiech). Mój grafik jest precyzyjnie wypełniony. W trakcie dnia muszę ciągle mieć na uwadze moje pociechy, które trzeba gdzieś zawieźć, przywieźć, zaopiekować się nimi, poświęcić czas. Zawsze też mogę liczyć na moją mamę. Przy dwójce dzieci i takiej ilości pracy nie jest lekko. A i jeszcze piszę doktorat - dodaje ze śmiechem Ania Kwitniewska.
Jesteśmy pełni podziwu. Niejeden mężczyzna nie dałby rady!
- Tego właśnie nauczyła mnie gimnastyka. Nie ma, że nie dam rady! Odkąd pamiętam kieruje się w życiu zasadą: „Nieważne co się dzieje trzeba walczyć do końca.” Jeśli upadniesz to musisz znaleźć w sobie dwa razy więcej siły, żeby wstać. Nie mówię o walce po trupach do celu, ale walce z samą sobą - kończy Ania.
NAJLEPSZY CZAS
Walczyć z sobą musiała też Joanna Mitrosz, która przyznaje, że decyzja o zakończeniu kariery była trudna. Dodajmy, że była to kariera pełna sukcesów, a jej ukoronowaniem było 9 miejsce na olimpiadzie w Londynie.
- Było mi ciężko, bo gimnastyka określała całe moje życie. Przez 19 lat robiłam to dzień w dzień, to moja pasja, moja miłość. Ale z drugiej strony udało mi się osiągnąć wyznaczone wcześniej cele. Skończyłam studia, wróciłam z igrzysk z dobrym wynikiem będącym moim największym sportowym sukcesem, wyszłam też za mąż. To był najlepszy moment na zakończenie kariery. Odeszłam jako spełniona zawodniczka - mówi Joanna Mitrosz.
Odeszła, ale przy gimnastyce została. Dzisiaj pracuje jako nauczyciel-trener w Zespole Sportowych Szkół Ogólnokształcących, przy którym działa Szkoła Mistrzostwa Sportowego w gimnastyce artystycznej. Prowadzi też zajęcia gimnastyczne z młodymi zawodniczkami w swoim macierzystym klubie – UKS Jantar Gdynia oraz zajęcia gimnastyczno - taneczne dla osób w każdym wieku w swoim studiu Arabeska Fitness Club. Gdy wchodzi na salę i widzi swoje małe podopieczne przed oczami stają obrazy z czasów, gdy sama zaczynała swoją przygodę z gimnastyką artystyczną.
- Myślę, że w większości przypadków to rodzice decydują o tym, jak wypełnią czas swojemu dziecku, szczególnie w tak młodym wieku. Pierwszy raz na halę zaprowadziła mnie mama, to ona zawsze woziła mnie na treningi, czekała na mnie, odbierała z treningów. W ogóle cała rodzina była zaangażowana w to, żebym mogła się spełniać. Ale otrzymywali coś w zamian - widzieli ile daje mi to radości. Jako mało dziewczynka za każdym razem, gdy wracałam do domu pokazywałam czego się nauczyłam, prezentowałam nowe elementy, albo nawet całe układy. To była moja radość. Myślę, że w dużej mierze też dzięki rodzinie wytrwałam w tym sporcie - wspomina Asia.
SZKOŁA ŻYCIA
Dzisiaj Joanna Mitrosz jest dopiero na początku swojej drogi trenerskiej. Marzy jej się wychowanie swojej następczyni, prawdziwej mistrzyni. Zajęcia prowadzi tak, by kilkuletnie dziewczynki czerpały z tego radość, by na treningi przychodziły z uśmiechem. Chce, aby gimnastyka stała się dla nich pasją, tak jak kiedyś stała się dla niej samej.
- Gimnastyka już od małego uczy podporządkowania się trenerowi, zaufania, ale też wymaga rygoru - mówi Joasia Mitrosz. - Tak na prawdę sport to bardzo dobra szkoła. Szkoła życia. Gimnastyka uczy dysponowania czasem, ważenia spraw. Co może poczekać, a co nie. Nigdy nie zrezygnowałam ze szkoły i było dla mnie ważnym, aby skończyć studia. Nigdy nie zaniedbywałam rodziny i moich znajomości, potrafiłam znaleźć czas na przyjaźń i miłość. Sport uświadamia nam co tak naprawdę jest w życiu ważne, czemu poświęcać swoją uwagę, a co odpuścić - dodaje Joasia.
CZYM SKORUPKA ZA MŁODU...
To przysłowie sprawdziło się również w przypadku Izy Kowalskiej, która treningi rozpoczęła w wieku 5 lat w gdyńskim Stowarzyszeniu Gimnastyki Artystycznej. Iza ma na swoim koncie tytuły mistrzyni Polski w układach zbiorowych, medalowe miejsca w zawodach Pucharu Świata i Grand Prix Europy, była też finalistką Mistrzostw Europy i Mistrzostw Świata.
- Pamiętam jak dziś, że gdy weszłam na salę gimnastyczną, zobaczyłam te gibkie i pełne gracji dziewczynki trenujące ze wstążkami, strasznie zapragnęłam zostać jedną z nich! - mówi Iza. - I tak też zostałam zawodniczką jednego z najlepszych klubów w Polsce. Treningi pod okiem niezastąpionej pani trener Marii Mrozińskiej doprowadziły mnie do sporych sukcesów. Kariera gimnastyczki jest jednak krótka. Po jej zakończeniu nie chciałam po prostu zasiedzieć się w domu. Przez chwilę współpracowałam z agencją artystyczną przy Teatrze Muzycznym w Gdyni i tam właśnie poznałam Pawła, mojego partnera. Znaleźliśmy wspólną pasję, którą dzisiaj z powodzeniem realizujemy, i która zmieniła się w naszą pracę - dodaje Iza.
Paweł Łappo, chłopak Izy, jest instruktorem brazylijskiej sztuki walki capoeira w grupie Camangula. To prawdziwy pasjonat różnych systemów sztuk walki oraz akrobatyki w bardzo szerokim pojęciu. Nic zatem dziwnego, że oboje, mając takie podstawy i tak wytrenowane ciała, postanowili stworzyć wyjątkowy duet akrobatyczny.
PODNIEBNE AKROBACJE
Ich projekt nazywa się PI Acrobats - to niezwykły show będący fuzją akrobatycznych podnoszeń, figur, powietrznych trików. To połączenie siły i elastyczności.
- Dopracowana w każdym elemencie choreografia, efektowne przejścia z jednej pozycji do następnej połączone w jeden płynny ruch przypominający taniec - wszystko to przy akompaniamencie muzyki tworzy niesamowity klimat. Dużą wagę przywiązujemy do estetyki ruchu, jego płynności i precyzji wykonania. Dzięki gimnastyce artystycznej jestem nie tylko mocno zdyscyplinowana, ale również stałam się bardzo wrażliwa na piękno i estetykę. Doceniam każdą sztukę, bo wiem, jak dużo pracy, wysiłku i przede wszystkim serca artyści muszą wkładać w swoją pasję. Tworzymy akty o ogromnym ładunku oddziaływujących między sobą emocji. Widać w nich wzajemną pasję i miłość dwóch osób - Iza obrazowo przedstawia to czym się obecnie zajmuje.
Wspólna pasja okazała się też przepustką do bardzo ciekawego życia. Od wielu lat Iza i Paweł prezentują swoje akrobatyczne show na luksusowych statkach wycieczkowych. Robią to co kochają, pielęgnują swój związek i zwiedzają najpiękniejsze zakątki świata. Marzenia się spełniają.