W specjalnym wywiadzie dla Magazynu Prestiż poseł Ryszard Kalisz zdradził nam szczegóły swojej pasji, jaką jest tenis.
O tym, że lubi pan machać rakietą, to wiedzą chyba wszyscy? A ja chciałabym zapytać o pana sukcesy na korcie.
– Sukcesem jest to, że w ogóle gram. Grywam dosyć regularnie. Zawsze startuję w różnego rodzaju mistrzostwach, do wyniku sportowego podchodzę jednak z dużym dystansem. Najważniejsze jest to, żeby się ruszać. Chciałem wystartować w Mistrzostwach Polski Radców Prawnych w Sopocie, ale niestety przeszkodziła mi kontuzja palca.
– Co się przydarzyło?
– Taki paradoks mnie spotkał. Na Pustyni Błędowskiej jeździłem ekstremalnie na quadach z Rafałem Sonikiem i nic złego mi się nie stało. Przyjechałem do domu, otwierałem puszkę z gruszką w syropie i pech chciał, że się skaleczyłem. Jestem teraz rekonwalescentem i mimo, że nie przeszkadza mi to w normalnym życiu, to niestety nie mogę machać rakietą.
– Miałam okazję spotkać pana cztery lata temu, właśnie na korcie. Od dawna pan gra?
– O tak, bardzo długo już. I nawet tutaj na SKT też grywałem przecież. W Trójmieście bywam często, bardzo lubię Trójmiasto, znam osobiście wszystkich trzech prezydentów i mnóstwo ludzi, którzy tutaj mieszkają. Jest tutaj fajna atmosfera, mam wielu przyjaciół a SKT to kultowy klub. Bardzo żałuję, że w tej chwili nie ma takich prestiżowych zawodów, takich jak na przykład Prokom Open. Jak jeszcze kierowałem kancelarią Prezydenta RP, to często z prezydentem Kwaśniewskim odwiedzaliśmy ten turniej. Mieliśmy blisko z ośrodka prezydenckiego w Juracie. Wówczas wszyscy tu przyjeżdżali. To była taka prestiżowa impreza o najwyższym znaczeniu towarzyskim.
– Jest pan tenisistą z zamiłowania. Mocno pan przeżył klęskę Agnieszki Radwańskiej na Igrzyskach Olimpijskich?
– Szczerze mówiąc, ja, jako kibic, na niewiele liczę. Porażka Radwańskiej nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem, wręcz przeciwnie, miałem świadomość, że tak właśnie może być. Uważam że przyszłość jest przed nią, ale trochę czasu jeszcze upłynie. Ona ma oczywiście wielkie umiejętności techniczne, nie gra siłowo, tylko finezyjnie, ale musi się ustabilizować mentalnie. A gdyby chciała lekcji, ja zapraszam. Jak wiecie, ja jestem bardzo stabilny mentalnie, mnie nic nie potrafi zdenerwować.
– Kto pana zdaniem jest najlepszym tenisistą wśród polityków?
– Moi drodzy, zaraz się uśmiejecie, bo jest wielu polityków dobrych w tenisa. Niestety nie żyje już Jurek Szmajdziński, który bardzo dobrze grał w tenisa. Doskonałym tenisistą jest Zbigniew Chlebowski, który jest już poza polityką. Jurek Fedorowicz, poseł z Platformy, aktor i były dyrektor Teatru Starego, też doskonale gra. No ja i jest jeszcze jeden senator PiSu, który bardzo dobrze gra, ale zapomniałem jak się nazywa. No i tak to wygląda. Natomiast oczywiście najlepsza od lat w adwokaturze była Jolanta Szymanek – Deresz, która niestety zginęła w katastrofie smoleńskiej. Jurek Hertel też dobrze grał, ale już dawno jest poza parlamentem, bo go z Platformy wyrzucili jakieś dziewięć lat temu. Oczywiście jest jeszcze wybitny tenisista Jerzy Wierchowicz, adwokat z Gorzowa. On był szefem klubu Unii Wolności do 2001 roku. Doskonale grywał w tenisa.
– A kogo chętnie by pan wyzwał na pojedynek na korcie tenisowym? Jarosława Kaczyńskiego, Bronisława Komorowskiego czy Donalda Tuska?
– Jarosław Kaczyński nie gra w tenisa, on w ogóle nie jest sportowcem i Bronisław Komorowski też nie. Tusk również, żeby nie było wątpliwości. On jest piłkarzem. Gdybym miał wyzwać kogoś, to z Platformy chyba wyzwałbym Jurka Fedorowicza, z PiSu chyba Hofmana, on jest dużo młodszy ode mnie, a umie się posługiwać rakietą. U nas w klubie chyba jestem najlepszy. Ja wielokrotnie grywałem z Aleksandrem Kwaśniewskim. Notabene tam w Juracie, w ośrodku prezydenckim na korcie, jest tzw. wgniecienie Kalisza. Znajduje się tam płotek o wysokości jednego metra, który do dzisiaj ma takie półkoliste wygięcie. A było tak, że graliśmy kiedyś w deblu, ja z Kwaśniewskim pięciosetowy mecz. Niezwykle intensywny. No i ja w pogoni za piłką poleciałem na ten płotek, a że masy trochę mam, to płotek się dość mocno odkształcił. Zarówno Lech Kaczyński, który znał tę historię, jak i Bronisław Komorowski, nie pozwolili tego naprawić, bo to jest to słynne zakole Kalisza.