Swoje doświadczenie zawodowe budowała przez ponad 20 lat w Nowym Jorku. Ukończyła z wyróżnieniem Christine Valmy International School for Esthetics & Cosmetology, pracowała w wiodących studiach pielęgnacji skóry na Manhattanie, prowadziła własne Refuge Spa. Po powrocie do Polski w swoim sopockim gabinecie przywraca skórze naturalną równowagę i witalność. Jej misja to pokazanie, że pielęgnacja skóry to element codziennej higieny, a nie zbędny luksus.

Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie twoja strona internetowa, a konkretnie oferta zawierająca jedynie trzy kompleksowe zabiegi.

Podczas wizyt w Polsce korzystałam z usług różnych gabinetów i, nawet będąc profesjonalistką, miałam problem z wyborem. Uderzała mnie skomplikowana oferta i skomplikowane nazwy zabiegów i technologii. Stąd moja misja - chcę wszystko uprościć. Dlatego właśnie w mojej ofercie znajdują się tylko trzy zabiegi: Facial, RF mikroigłowa oraz Dermapen 4, których skuteczność jest naukowo udowodniona.

Skromny wybór jak za dawnych lat?

Kiedyś tak właśnie było - chodziło się po prostu na zabieg na twarz. Moja pani Marzenka we Wrzeszczu w swoim gabinecie robiła fantastyczne zabiegi, masaż twarzy, maseczki, a wizyta u niej to był czas absolutnego relaksu. Moim zdaniem zabieg na twarz powinien być rytuałem, czymś przyjemnym, długim, takim prawdziwym świętem dla ciebie. Tak podchodziły do tego moje klientki w Nowym Jorku i do tej tradycji chcę wrócić w Polsce. Oczywiście używam też wielu nowoczesnych technologii podczas zabiegu, ale idea pozostaje ta sama.

Wspominasz Nowy Jork, z którego wróciłaś w zeszłym roku po 22 latach. Jak wygląda taki powrót?

Potrzebowałam odmiany. Nowy Jork zmienił się na przestrzeni lat i zmieniłam się też ja. Tak naprawdę to mój mąż, rodowity Amerykanin, zaproponował Polskę, bo wiedział, jak bardzo tęskniłam. On widzi ją innymi oczami. To piękny, bogaty krajem pełny świadomych, inteligentnych ludzi i możliwości rozwoju. Wróciłam tu z przyjemnością. Uznałam, że chcę otworzyć własne studio, bo mam wystarczającą wiedzę i doświadczenie, a także nieograniczone pokłady miłości dla kobiet i chcę się tym dzielić. Moimi szefowymi są moje klientki, to dla nich wszystko robię. Gabinet w Sopocie stopniowo się rozwija, w tempie, jakie zaplanowałam.

A jak przebiegało to twoje amerykańskie doświadczenie?

W Polsce oprócz studiów pedagogicznych, ukończyłam szkołę położnych. W Stanach położna to "nurse-midwife" czyli 'pielęgniarka-położna", może więc pracować również jako pielęgniarka. W związku z tym asystowałam w gabinecie medycznym m.in. podczas zabiegów dermatologicznych i wykonywałam zabiegi laserem.

To wtedy poczułaś, że twoim powołaniem jest kosmetologia?

Tak, wtedy narodziła się moja pasja do pielęgnacji skóry. W Stanach nie wystarczy zrealizować krótki kurs, żeby legalnie wykonywać zabiegi na skórze. Trzeba ukończyć szkołę i zdać egzamin stanowy, po czym otrzymuje się licencję, którą trzeba przedłużać co cztery lata. Ja ukończyłam szkołę Christine Valmy International School of Estetics & Cosmetology - w tym 600 godzin nauki i praktyka - a po otrzymaniu licencji Stanu Nowy Jork zaczęłam pracę. Pracowałam w kilku różniących się od siebie cenami, klientelą i zakresem usług gabinetach kosmetycznych, a także prowadziłam własne studio.

Wspominasz szkołę Christine Valmy, to dobrze znana instytucja w branży kosmetycznej, a sama założycielka uznawana jest za pionierkę amerykańskiej estetyki.

To była pierwsza szkoła dla kosmetologów w Stanach Zjednoczonych. Tak naprawdę Christine Valmy, zakładając ją w 1966 roku, stworzyła zawód kosmetologa i rozpoczęła jego legislację. "Metoda Valmy" kładzie nacisk na holistyczne podejście do pielęgnacji skóry, mające na celu ujawnianie naturalnego piękna. Szkoła ma silną reputację w ustalaniu standardów edukacyjnych w branży kosmetycznej.

A ty z tej edukacji intensywnie czerpałaś – skończyło się na wyróżnieniu dla najlepszej absolwentki.

Lubię się uczyć, a wszystko to mnie bardzo interesowało. Mówili na mnie „Hannah 100%”, bo takie wyniki miałam z każdego testu (śmiech). Byłam jedyną od kilku lat osobą, która zdała finalny egzamin z maksymalnym wynikiem. Zaproponowano mi nawet, żebym uczyła innych, ale odmówiłam. Nie nadaję się na instruktora, bo jestem perfekcjonistką i byłabym pewnie zbyt wymagająca.

A późniejsza praca?

Jestem pracoholiczką - działałam w trzech miejscach na raz. Nowy Jork to miasto, w którym żyje się bardzo szybko. Potrzeba więc miejsc, w których różnego rodzaju usługi dostępne są od wczesnych godzin porannych do późnego wieczora. Musi byś szybko, dostępnie i praktycznie. Takie było Pulse Laser & Skincare Center, gdzie robiłam lasery i różne zabiegi na twarz – facial, mikrodermabrazję, procell czyli mikronakłuwanie, hydrofacial… Drugim była sieć Heyday - firma ciągle wprowadzała nowe kosmetyki i zabiegi, w rezultacie byłam trenowana na najnowszych technologiach i maszynach. Bardzo dużo się tam nauczyłam, a do tego pracowałam praktycznie z każdym rodzajem skóry.

I przy tym intensywnym rytmie zdecydowałaś się jeszcze na swoje studio?

Refuge Spa nie działało w pełnym wymiarze godzin, ale tak, pracowałam 7 dni w tygodniu, chociaż nie musiałam. Z drugiej strony bardzo się w ten sposób rozwinęłam. Niemniej jednak przed powrotem do Polski musiałam obiecać mojemu mężowi, że już tak nie będę pracować.

I rzeczywiście tak jest?

Absolutnie tak, choć jestem w stanie dużo zrobić dla klienta, bo kocham tę pracę i moje klientki, którym chcę przede wszystkim pomóc. Kiedyś wybłagałam fryzjerkę, żeby zrobiła mi włosy, mimo że nie miała miejsca. Powiedziała, że przyjdzie specjalnie wcześniej, bo zawód to jej pasja i nie wykonuje go wyłącznie dla pieniędzy. I to mi utkwiło w głowie i z tym się identyfikuję. Mam piękny zawód dający ogromną satysfakcję.

Wróćmy to tych 3 zabiegów, które proponujesz.

Pierwszy z nich to wspomniany facial czyli kompleksowy zabieg na twarz dostosowany do indywidualnych potrzeb. To był najbardziej popularny zabieg w Stanach, który narodził się we Francji w XIX wieku i przypomina właśnie zabiegi, na które chodziły nasze mamy, zabiegi, od których odeszliśmy na rzecz technologii i maszyn.

Na czym polega jego wyjątkowość?

To esencja tego, czego potrzebuje ludzka skóra – począwszy od podwójnego oczyszczania, poprzez analizę skóry, złuszczanie, masaż, oczyszczenie porów, maski, naświetlania lampą LED aż do konsultacji i doboru pielęgnacji domowej. Wszystko to, by skóra była czysta, nawilżona, napięta i dobrze odżywiona. Sekwencja się nie zmienia, indywidualnie dobierane są tylko produkty, metody i technologie. To najprostszy i najskuteczniejszy sposób, by sprawić, żeby skóra była zdrowa i starzała się znacznie wolniej. A do tego to niezwykle relaksujący zabieg z elementami aromaterapii oraz masażu twarzy, ale i dekoltu, szyi, pleców i ramion.

A pozostałe zabiegi?

Radiofrekwencja Mikroigłowa (Skinfrax) to innowacyjna metoda zabiegowa, która wykorzystuje mikronakłucia oraz prąd zmienny o wysokich częstotliwościach. Drobne igły wprowadzane są na odpowiednią głębokość skóry. Kontrolowane uszkodzenie tkanki mobilizuje ją do syntezy kolagenu, co z kolei prowadzi do wygładzenia zmarszczek, poprawy elastyczności skóry oraz spłycenia blizn potrądzikowych. Technologia działa nie tylko na naskórek, ale także na głębsze warstwy skóry, dlatego nazywa się ją „liftingiem niechirurgicznym”.

Ostatni zabieg to Mikronakłuwanie Dermapenem 4 z egzosomami?

Tak, to rewolucyjny zabieg mikronakłuwania z użyciem medycznego urządzenia Dermapen 4. Zabieg sam w sobie prowadzi do zwiększenia syntezy kolagenu poprzez spowodowanie mikrourazów prowadzących do uruchomienia mechanizmów naprawczych — w skórze właściwej następuje stymulacja do produkcji kolagenu. Dodatkowo powstałe poprzez nakłucia kanaliki umożliwiają przedostanie się substancji aktywnych do skóry właściwej, a zastosowanie egzosomów przynosi dodatkowe korzyści. To impulsy pobudzające komórki macierzyste do regeneracji. Dzięki ich działaniu siedmiokrotnie zwiększa się synteza kolagenu, a trzykrotnie synteza elastyny.

Twoje klientki w opiniach doceniają twój profesjonalizm, ale i prawdziwą troskę o nie.

Bardzo lubię kobiety i opiekę nad nimi. Mam mnóstwo przyjaciółek w różnym wieku, moje relacje z klientkami z czasem także ewoluują, a mnie interesują ich historie. Człowiek na fotelu się otwiera, to jest prywatne, intymne i nie wychodzi oczywiście poza ściany pokoju. Chcę, żeby moje klientki czuły się zaopiekowane.

Hanka Mohr Facial Studio

ul. gen. Władysława Andersa 3/19, Sopot

tel. 537 832 200 | e-mail: kontakt@facialstudio.pl | facialstudio.pl