Poprawianie swojego wyglądu stało się dziś wręcz obsesją zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Gabinety, które poprawiają urodę, prywatne kliniki chirurgii plastycznej to dziś firmy znoszące złote jaja. Ludzie chcą za wszelką cenę zatrzymać czas, wyglądać młodo i nie chcą być na emeryturze wyglądu. Podoba mi się to, bo fajnie jest patrzeć na dotkniętych włóczęgą życia osobników, którzy wciąż wyglądają świetnie, mają super figury i wciąż są na czasie. W końcu wygląd zawsze daje poczucie pewności siebie.

Jako umiarkowany obserwator muszę przyznać, że z tym zatrzymaniem młodości i poprawą swojego wyglądu jest jak z gustem. W moim odczuciu dobry gust to żonglowanie umiarem, eklektyzmem i swoim ciałem. To pole minowe. Zatem dziewczęta - wszystkie jesteście fajne, wszystkie macie to coś, wszystkie macie zalety, ale nie próbujcie być kimś, kim nie jesteście w stanie być, gdyż Bozia nie wyposażyła was w to, co akurat posiada znana i lubiana aktorka czy piosenkarka Swift. Znamy zasadę, że nie można mieć wszystkiego? Nie można, nawet jeśli ma się 40 ton banknotów. No dobrze, a jak to jest z tym upiększaniem chłopców? Zacznę od tego, że moim ideałem mężczyzny od zawsze był facet z reklamy Marlboro, tej z lat 80. oraz wszyscy źli i dobrzy z amerykańskich westernów z Clintem na czele. Ten typ urody mężczyzny określam właśnie jako włóczęga. Zauważyłem też, że kobieta robiąc sobie dowolny kolor włosów zawsze wygląda jakby to był jej naturalny kolor. Kiedy zaś facet zaczyna kombinować z dostarczaniem szuwaksu na swoje włosy, zawsze kończy żałośnie. Naprawdę nie mam litości dla takich zabiegów. Najczęściej jest to kolor czarny, który zwykle wygląda jak polska podróba Elvisa Presley’a. Po co faceci sobie to robią? Nie wiem, ale kiedy widzę takiego gościa mam dużo zabawy, bo najczęściej ma na sobie równie zabawne części garderoby oraz dodatki. Ale skoro już mamy mieć ubaw - to czemu nie?! Ostatnio nasze salony upiększa pewien detektyw. No powiem Państwu ilekroć go zauważam w socialach to się zatrzymuję. Mam prawdziwą rozrywkę. Bardzo przy tym lubię jego wypowiedzi i jego groźne miny, które w zestawieniu z groteskowym outfitem tworzą niezły, komediowy zestaw. Nie no, ja wcale nie jestem taki twardy. Też myślałem o tym jak wzmocnić moje wypadające cebulki, też wertowałem strony klinik zapewniających wygląd wiecznie młodego Brada. Ale doszedłszy do wniosku, że zamiast być podziwianym na mieście, stanę się tylko obiektem drwin, dlatego szybko porzuciłem tę myśl. Wszak tak nagła zmiana może i by przeszła, gdybym zamieszkał np. w Koninie i na nowo się wymyślił. Ale tu? W życiu! No i wstaję codziennie rano, patrzę w lustro wpierw w to do twarzy, a potem w to większe i myślę: nie no, nie jest tak źle, jesteś sobą, niczego nie musisz tuszować, poprawiać. Trzymaj tylko tą średnią co jest i będzie git. W zasadzie to brakuje mi tylko jakieś blizny na twarzy. One jakoś tak bardziej określają. Nie? Nie te czasy? Gładki, wymuskany? A może jednak? No, ale blizna musi mieć wiarygodną historię, a nie że przydzwoniłeś po pijaku w chodnik, a na mieście tworzysz historie jak to spuściłeś łomot trzem kolesiom zaczepiającym bezbronną kobietę. Ostatnio jednak moją uwagę zwróciły rolki nakręcone przez znanego polskiego twórcę ciuchów. Nosz kurde balans powiem Państwu, że zrobił na mnie koleś wrażenie. W jednej rolce miał tyle wcieleń ilu ja nie miałem przez całe życie, wliczając wszystkie moje role w jasełkach. Trochę mu tego zazdrościłem, bo gość ma naprawdę dobry gust. Ale wcale mi to nie przeszkadza, bo kiedy tylko pomyślałem o tym, ile musiałbym poświęcić czasu na to, aby mieć to wszystko co on ma i jeszcze kombinować każdego dnia jak to nosić, to naprawdę nie miałbym już czasu ani na pracę ani przyjemności, które coraz mocniej wypierają i tak przyjemną pracę. No tak, ale to jest właśnie jego praca.

I na koniec… jakiś czas temu widziałem w socialach włoskich ragazzi w różnym wieku w najnowszych stylizacjach, sfilmowanych telefonem, zwyczajnie na ulicy, w tłumie. To co zobaczyłem oceniam jako inny świat, którego ja nie znam, nie widzę na co dzień i zastanawiam się czy jest możliwym, aby coś takiego mogło kiedyś zaistnieć na ulicy w Sopocie? Wówczas porzuciłbym moje myśli o bliznach natychmiast!