Znajomy opowiadał mi ostatnio o tym, jak był w willi Micka Jaggera. Największe wrażenie w foyer zrobił na nim szkielet dinozaura. Pomyślałem wtedy, że idea luksusu jest taka sama niezależnie od bogactwa, zmienia się tylko skala. Mali chłopcy pokazują sobie dinozaury, duzi sportowe samochody, a ci najwięksi… znów dinozaury, jak się okazuje.
Osobiście nie byłem w tak wyjątkowym miejscu, ale pamiętam swoją pierwszą wizytę w pięciogwiazdkowym hotelu. Na stole leżała gazeta a w niej reklamy, które całkowicie mnie zaskoczyły. Nie były skierowane do mnie, ale do osób, które szukają innych inspiracji w życiu, kupują inne przedmioty i z innych powodów. W mojej pamięci została reklama, w formie opowieści rzecz jasna, która przedstawiała ponadczasową inwestycję w stół z blatem ze skóry węża. Trudno tutaj nie odwołać się do łacińskiego słowa luxus, które oznaczało “nadmiar” lub “rozwiązłość”. Z czasem pojęcie to ewoluowało i dziś tym terminem określamy to co rzadkie, wyjątkowe, prestiżowe.
Ciekawą cechą luksusu jest to, że jest on relatywny kulturowo. Dla przykładu w starożytności bogactwem był chłód. Zamożni rzymianie raczyli się winem schładzanym śniegiem z Alp. Co ciekawe, Egipcjanie i Persowie także wiele energii poświęcali na prestiżowy chłodek.
Podobnie było z perfumami, które dostępne były wyłącznie dla elit. A w Polsce? Ten kto był w Wieliczce (jednym z pierwszych światowych pomników na liście UNESCO) ten wie, czym kiedyś była sól. W skrócie powiem: była czymś więcej niż dzisiaj złoto.
A w Japonii lub Singapurze? Cisza i przestrzeń. To akurat zgodne z trendem tzw. silent spaces - to miejsca, gdzie można spędzić czas bez telefonu, rozmów, mówienia i ludzi. W Indiach? Bieżąca woda. A u plemion pierwotnych? Do dziś pamiętam swoją wizytę u dzikich plemion w Amazonii - poprosili bym przekazał im aspirynę. Była to dla nich boska i luksusowa tabletka dająca zdrowie.
Według badań oceniamy jako luksusowe to co jest droższe, lub to co jest świetnie zaprezentowane nawet jeśli mamy pod ręką tańszy odpowiednik. Czy wobec tego luksus to wyłącznie zręczne podkręcanie w nas potrzeby posiadania, dla przykładu za pomocą testosteronu? A może jest na odwrót: luksus jest nośnikiem awangardy w jakości i estetyce. Może to, co drogie wyznacza styl skoro tak wielu tworzy kopie i tak wielu chce to posiadać?
Jedno jest pewne: luksus to narzędzie statusu społecznego. Nasze narzędzie określania przynależności do wyższych klas społecznych. Zazwyczaj dużym zainteresowaniem darzymy te przedmioty, które zdają się przekonywać: “zobacz jestem bardziej zamożny niż ci się wydaje!”. Warto wspomnieć tutaj o efekcie Veblena, który można podsumować jednym zdaniem: dobrze, jeśli bardzo drogo i coś trudno kupić.
Dla mnie osobiście - przy trójce dzieci - luksusem jest czas. No i może jeszcze bycie offline. Dzień bez spotkań, dzień bez planu. Tak zamierzam spędzić najbliższe kilka dni, więc trzymajcie za mnie kciuki.