Rozmowy Biznesu Pomorza

Publiczna czy prywatna? Ochrona zdrowia na rozdrożu

Karol Kacperski

Czy system ochrony zdrowia w Polsce da się jeszcze naprawić? Czy powinniśmy postawić na model publiczny, czy otworzyć się szerzej na prywatny? Te pytania zdominowały kolejne Rozmowy Biznesu Pomorza, które odbyły się 24 czerwca w Hotelu Almond w Gdańsku.

W debacie udział wzięli kluczowi przedstawiciele pomorskiego sektora zdrowotnego: Jolanta Sobierańska-Grenda (prezes Szpitali Pomorskich), dr Andrzej Sokołowski (prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych), dr Jakub Kraszewski (dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego) oraz prof. dr hab. Maciej Śmietański(członek zarządu Towarzystwa Chirurgów Polskich). Spotkaniu towarzyszyła także prezentacja luksusowych modeli DS7 i Range Rover Sport przygotowana przez Grupę Zdunek.

Niefortunna składka – punkt zapalny debaty

Prowadzący debatę Krzysztof Król, zaczął od głośnej propozycji obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców – pomysłu, który rozpalił media, choć w liczbach wygląda skromnie. 4 mld zł to zaledwie ułamek 220 mld zł rocznego budżetu ochrony zdrowia (200 mld zł ze składek i ok. 20 mld zł z dotacji).

Paneliści nie mieli wątpliwości, że prawdziwy problem leży gdzie indziej: w niesymetrycznym poborze składki.

– Są w tej grupie osoby zupełnie wyłączone, np. studenci nie płacą składki, rolnicy płacą poprzez KRUS i ta składka jest iluzoryczna na poziomie kilku miliardów – stosunkowo nieduży wkład, a partycypacja taka sama – mówi dr Jakub Kraszewski. – Chcemy mieć ochronę zdrowia na poziomie europejskim, a mamy jedną z niższych składek w Europie. Obawiam się, że obciążenia fiskalne z powodu różnych ograniczeń efektywnościowych będą rosły. Jesteśmy coraz starszym społeczeństwem i pytanie, co zrobimy i czy będziemy w stanie kontynuować w tej formule. Nie sądzę.

Jednak składka to tylko wierzchołek góry lodowej. Eksperci zwrócili uwagę na pacjentów nieubezpieczonych, za których płacą gminy (w Szpitalach Pomorskich to już 1,4 mln zł rocznie). Budżet NFZ obciążają też zadania spoza klasycznej opieki – jak ratownictwo medyczne (kilkadziesiąt miliardów złotych) czy darmowe leki dla osób 65+ i –18. Efekt? Dziura, której nie da się załatać prostą korektą składki.

U podstaw kryzysu – decyzje sprzed lat

Dla dr. Andrzeja Sokołowskiego kryzys zaczął się na początku XXI wieku. Likwidacja szkół pielęgniarskich wywołała deficyt kadr i wzrost płacowych oczekiwań. Rezygnacja z kas chorych odebrała systemowi konkurencyjność, a w ich miejsce wszedł monopolista NFZ.

Gwoździem do trumny stała się przeprowadzona 13 lat temu informatyzacja, w wyniku której oddano władze pięciu wielkim firmom komputerowym bez opisu produktu, który mają wnieść do systemu oraz bez określenia, że systemy mają być otwarte. W efekcie za każdą implementację trzeba słono płacić, a zadłużenie szpitali wobec firm informatycznych wynosi 1,5 miliarda złotych.

- Jest beznadziejnie. System zadłuża się znacznie i bardzo szybko. Połączeń organizacyjnych w tym systemie nie ma – kwituje dr Andrzej Sokołowski. - To było doklejanie kolejnych kartek w postaci rozporządzeń, decyzji urzędniczych lub dziwacznych ustaw. Te kartki naklejano kolejno na następne i mamy to, co mamy – potworka, którego nikt w tej chwili nie potrafi rozłożyć.

Monopolista NFZ

Nie pomaga tu monopolistyczna pozycja NFZ, który dyktuje warunki i nie ogląda się na konsekwencje.

- NFZ to tak naprawdę przestępcza organizacja, bo, jak się można umówić ze szpitalem na jakieś procedury, a, jak już one są zrobione, powiedzieć, że zapłaci się 40-60%. Pół biedy, jak to jest szpital publiczny - decydenci w ostatniej chwili wyciągną pieniądze - on nie może upaść, bo ich wywiozą na taczkach. Prywatnemu już nie dołożą - tak, jak wydał, tak poszło – twierdzi dr Sokołowski.

W takim krajobrazie funkcjonuje pacjent – nieświadomy sytuacji, obserwujący dyskusję medialną wokół zarobków medyków, doświadczający kolejek w POZ i wydłużającego się czasu oczekiwania na zabiegi.

- Pacjent nie wie, ile procedura go kosztuje i np. jaką polisę wykupić jak w innych systemach europejskich. Tam zarządza się swoim zdrowiem już od urodzenia aż do późnych lat. Pacjent przede wszystkim najpierw płaci sam fakturę, a potem idzie do swojego ubezpieczyciela po pieniądze. O takim systemie w Polsce marzę – przyznaje Jolanta Sobierańska-Grenda.

Satysfakcja gwarantowana?

A, gdy już pacjent skorzysta z usługi, nie wiadomo jak ją ocenia – w Polsce nie bada się bowiem jego satysfakcji, a z tą jest różnie.

- Czy mamy dane, czy pacjenci są zadowoleni, że czekają na izbie 18 godzin, a na operację planową rok, dwa albo trzy? Chorzy nie są zadowoleni. Mamy taki system, w którym NFZ przez 30 lat nie wypracował systemu kontroli jakości – twierdzi prof. dr hab. Andrzej Śmietański. - Przyjęliśmy za fakt, że lekarze i pielęgniarki leczą dobrze, tylko ten system ich tak straszliwie ciśnie, że nie ma pieniędzy, że oni nie mają szans, by zrobić więcej, bo NFZ to terrorysta, a ZUS to piramida finansowa. W mojej praktyce 18% przepuklin to są przepukliny nawrotowe, a ich odsetek na terenie Danii to 1%. To oznacza, że ci ludzie nie potrafią operować.

Niekompetencja kadry medycznej to kolejny wielki problem systemu opieki zdrowotnej, który pogłębia jeszcze rozliczanie godzinowe - niesprzyjające efektywności, a wzmagające roszczeniowość. Dotyczy to nie tylko lekarzy, pielęgniarek czy ratowników, ale i osób pełniących funkcje kierownicze – dyrektorów-profesorów niemających pojęcia o zarządzaniu finansami czy kadrą, którzy piastują swoje stanowiska przez lata. Inny przykład to Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), która według dr Andrzeja Sokołowskiego źle wycenia usługi, przyczyniając się do nierentowności oddziałów.

Pomorskie potrafią

W tym niełatwym krajobrazie Pomorze wypada wyjątkowo dobrze. Dr Jakub Kraszewski podkreślił, że Uniwersyteckie Centrum Kliniczne działa z 7–8% rentownością, dzięki uporządkowanej strukturze i dobrej organizacji.

- Zarządzam szpitalem, który od kilku lat osiąga rentowność na poziomie 7-8%. Mamy działalność opartą na przyjęciach planowych i z SORu, przyjmujemy wszystkich pacjentów tak, jak się pojawiają. Nie mamy możliwości odesłania kogoś. I pomimo tego osiągamy dobre wyniki i mamy wysoką efektywność realizacji i wykorzystania naszych zasobów czy to powierzchni, czy to łóżek. Średnia hospitalizacja w naszym szpitalu trwa 2,6 dnia – przyznaje dr Kraszewski.

Niestety nie wszystkie szpitale mogą się pochwalić takimi efektami. Spora część z nich obraca pieniądzem zadłużonym w parabankach czy też jest w postępowaniach komorniczych.

- Na Pomorzu wykonaliśmy przez lata bardzo ciężką pracę, która była obarczona kontestowaniem różnych rozwiązań. Przyglądając się mapie Polski, widzę regiony, w których nie podjęto żadnej próby poukładania, restrukturyzacji, konsolidacji szpitali – opowiada Jolanta Sobierańska-Grenda - Pracujemy na tych samych wycenach z NFZ co cały kraj, natomiast tam pieniądze idą na obsługę długu i - w sposób niekontrolowany - na różnego rodzaju zakupy.

Jednak nawet tak efektywne szpitale jak UCK w Gdańsku, co roku w okolicy października zaczynają hamować ze świadczeniami i wydatkami.

- Fundusz umawia się na określone pieniądze w określonym czasie i chce za to mieć określone świadczenia w określonej jakości i nie za bardzo ma ochotę płacić więcej – opowiada dr Kraszewski. – W zeszłym rok zakończyliśmy działalność szpitala z bardzo dobrym wynikiem finansowym, ale te około 30 mln, nie licząc nieubezpieczonych, zostało opłacone.

Lekcja z Europy – systemy mieszane i konsolidacja

Paneliści zgodnie uznali, że system publiczny jest niezbędny, ale wymaga zdrowej konkurencji z prywatnym sektorem. Można tu bazować na europejskich wzorcach, a te dobrze prosperujące są systemami mieszanymi, publiczno-prywatnymi.

- Nikt nie mówi, ze system publiczny jest niepotrzebny. On jest bezwzględnie potrzebny, mamy po prostu stworzyć zdrową konkurencję. Są modele, które można przejąć – twierdzi dr Sokołowski.

Przykładem Francja, gdzie z jednej strony państwo chroni obywateli, a ci mają prawo także do wyboru prywatnej opieki zdrowotnej, którą ono opłaci. To pacjent decyduje. Z kolei Portugalia niecałe 20 lat temu miała ogromny problem ze starymi szpitalami, nie było pieniędzy na ich odrestaurowanie i część z nich została sprzedana. Systemy administracyjne przy pomocy pieniędzy z budżetu organizują sobie system ochrony zdrowia. Zatrzymano instytuty główne, a system odbudował się od dołu. To nie jedyne tego typu przykłady – Belgia, Estonia, Dania to kolejne kraje, które także podjęły zdecydowane kroki.

Inne rozwiązanie to konsolidacja, choć zdaniem niektórych maskuje ona problemy, bo nierentowne oddziały po prostu nie powinny funkcjonować.

- Jest nam łatwiej, bo mamy więcej oddziałów, dlatego jestem orędownikiem konsolidacji i do końca mojego życia zawodowego będę namawiała małe szpitale do konsolidowania. Mogę sobie pozwolić na utrzymywanie działalności nierentownej – deklaruje Jolanta Sobierańska-Grenda.

Prywatna czy publiczna?

Debata spotkała się z żywym odbiorem uczestników, którzy nalegali na jasne deklaracje panelistów, co do formatu służby zdrowia. Wnioski były zbieżne – obie.

- Życzyłbym sobie, że za podstawowe usługi płacimy wszyscy na zasadzie solidaryzmu społecznego, a rząd dopuszcza doubezpieczenie się do wyższych świadczeń, które potem chory może sobie wybrać. Dzisiaj chory nie może dopłacić 300 zł, żeby szpital mógł kupić lepszy implant. Byłbym za tym, żeby były różne podmioty na tym rynku - deklaruje prof. Śmietański. - Fundusz jest narzędziem polityki ekonomicznej, żeby nie powodować krachu małych miast. Nie może on być instytucją, która utrzymuje inne instytucje tylko po to, żeby one były – dodaje.

Zamiast podnoszenia składki można opodatkować tzw. ryzykowne zachowania takie jak palenie czy picie alkoholu - przykładem akcyza. Z kolei pieniądze z podatku cukrowego miały służyć walce z cukrzycą i otyłością. Sęk w tym, że nie trafiają na ten cel.

Podobnie nieskuteczna okazuje się sama polityka. Pod koniec debaty głos zabrał były prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, wracając do tematu obniżenia składki zdrowotnej, który rozpoczął dyskusję.

- Jeżeli chcecie obniżać podatki, koledzy politycy, to obniżcie podatek czy składkę, natomiast skompensujcie funduszowi te pieniądze z budżetu, bo to jest wasza decyzja, to jest gra która zachodzi między budżetem a waszymi wyborcami, którzy są przedsiębiorcami – stwierdza Wojciech Szczurek. - Nie dajmy się napuszczać się na siebie, bo to nie jest spór między przedsiębiorcami a służbą zdrowia, to marzenie, że doczekamy normalnego systemu służby zdrowia.

Bo – jak dodał – wszędzie brakuje środków i wszędzie pacjenci narzekają. Rzecz w tym, by skupić się na realnych problemach, a nie pozornych grach polityków.

Jolanta Sobierańska-Grenda

prawniczka i wykładowczyni, prezes Szpitale Pomorskie Sp. z o.o.

dr Andrzej Sokołowski

lekarz, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych

dr Jakub Kraszewski

prawnik, dyrektor naczelny Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego szpitala Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego

prof. dr hab. Maciej Śmietański

członek zarządu Towarzystwa Chirurgów Polskich, Lux Med