„Każde marzenie dane jest nam wraz z mocą potrzebną do jego spełnienia” - słowa Richarda Bacha idealnie opisują nieskończone zasoby energii doktor Karoliny Winkel, lekarki medycyny estetycznej. Dzięki swojemu zaangażowaniu, ciężkiej pracy i nieustępliwości za chwilę spełni swoje największe zawodowe marzenie - otworzy własny gabinet w Redzie. Spotykamy się na chwilę przed otwarciem, by porozmawiać o tym, co przygotowała dla swoich pacjentów.

Od naszej ostatniej rozmowy minęły prawie 3 lata. Co wydarzyło się przez ten czas w twoim życiu?

Jeszcze więcej intensywnej pracy, by zrealizować mój plan. Kiedy podzieliłam się nim ze swoimi bliskimi - mieli mieszane odczucia. Zachwyt mieszał się z niepewnością i obawami. Oczywiście przeanalizowałam ich obawy, ale finalnie stwierdziłam, że jeśli nie teraz, to chyba już nigdy! Kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Długo szukałam odpowiedniej lokalizacji, aż w końcu przez zupełny przypadek - raptem pół roku po naszej rozmowie - udało mi się znaleźć świetne miejsce w centrum Redy!

Opowiedz o tym nowym miejscu. Jakie usługi i zabiegi będą w nim dostępne?

Oferta będzie szeroka i znajdą się w nim dwa osobne gabinety – jeden stomatologiczny, a drugi medycyny estetycznej. W przestronnej recepcji będzie można napić się kawy i spokojnie zrelaksować się przed wybranym zabiegiem. Z racji tego, że jestem również doświadczonym szkoleniowcem, nie wykluczam, że będę prowadziła w mojej klinice szkolenia dla lekarzy. Choć, przez ostatnie osiem lat tak intensywnie nauczałam, że czuję, że potrzebuję od tego odpocząć (śmieje się). Przekazywanie wiedzy innym jest bardzo wymagające i czasochłonne, a ja od kilku miesięcy mam permanentny “deficyt czasowy”.

Jak wygląda praca nad nowym gabinetem?

Choć projektowaniem gabinetu zajmuje się profesjonalna projektantka, to ja i tak jestem zaangażowana w wybór każdego materiału, kafelka, struktury blatów, projekt recepcji, czy łazienki. W głowie mam gotowy projekt tego miejsca. Gdy kupiłam ten lokal w lipcu 2023, to była po prostu "dziura w ziemi". Patrzyłam jak powstawał ten budynek, ściana po ścianie. Było to ogromnie satysfakcjonujące patrzeć jak “rośnie”.

Jaką ofertę planujesz wprowadzić do kliniki?

Oczywiście znajdą się tam wszystkie zabiegi z medycyny estetycznej. Dodatkowo planuję poszerzyć zespół o lekarza stomatologa, by móc wprowadzić procedury chirurgiczne, implanty czy endodoncję. Co najważniejsze, w nowym gabinecie, zabiegi medycyny estetycznej nie będą odbywać się tylko w wybrane dni! Będę przeprowadzała je codziennie, bo medycyna estetyczna to “moje dziecko”! Planuje aby gabinet był otwarty “elastycznie” tak by wyjść naprzeciw oczekiwaniom moich pacjentów. Przez te ostatnie lata wysłuchałam setki uwag swoich podopiecznych czy klientów. Wiedząc czego potrzebują, chcę stworzyć miejsce uszyte na ich miarę.

Jakie zabiegi planujesz przeprowadzać w nowym gabinecie?

Od naszej ostatniej rozmowy przeszłam świetne szkolenie z toksyny botulinowej – full face botoks - u bardzo znanej mistrzyni toksyny, doktor Salimovej. Ostrzykujemy całą twarz rozcieńczonym preparatem, co daje łagodniejsze i bardziej naturalne efekty. Mapujemy twarz, zaznaczamy punkty i podczas jednego zabiegu podajemy botoks na całą twarz. Dzięki takiemu kompleksowemu ostrzykiwaniu możemy osiągnąć różne efekty - napiąć skórę, uzyskać jej lifting, ukryć zmarszczki, a nawet wysmuklić nos. To nowe spojrzenie na wykorzystanie botoksu. Poza tym moje pacjentki będą mogły skorzystać z zabiegów z nićmi haczykowymi i tradycyjnych metod podania kwasu hialuronowego, które wykonuję od ponad 10 lat. Dzięki temu efekty są naprawdę rewelacyjne, co potwierdzają moje pacjentki. Czasem zdarzy im się skorzystać z usług innych lekarzy, ale wracają i mówią: "Pani doktor, byłam gdzie indziej, ale jednak pani robi to najlepiej".

A jak trendy w medycynie estetycznej wpływają na twoją ofertę zabiegową?

Od 2-3 lata trwa boom na stymulatory tkankowe, które w znaczny sposób wyparły kwas hialuronowy. Kiedyś podawano go sporo, przez co twarze wyglądały na opuchnięte, zniekształcone. Teraz pacjentki wolą naturalniejszy efekt. Odpowiednio podane stymulatory nie powodują takiego przerysowania. Innym popularnym problemem są tzw. chomiczki, czyli opadająca dolna część twarzy. Najlepszym i najmniej inwazyjnym rozwiązaniem są nici haczykowe. To trudny zabieg, sama uczyłam się go wiele lat. Jednak wykonywany przez “doświadczoną rękę” daje świetne efekty. Widzę to po moich pacjentkach, którym zakładam nici haczykowe regularnie od 6–7 lat. Ich skóra wygląda świetnie i nie mają powikłań.

Czy to jeden z twoich ulubionych zabiegów?

To zaawansowany zabieg, który wymaga doświadczenia i ostrożności, bo można łatwo uszkodzić różne anatomiczne struktury np. śliniankę przyuszną. Ja wykonuję go już prawie 10 lat i przez zdobyte doświadczenie moja technika daje świetne rezultaty. Zawsze najpierw przygotowuję skórę do zabiegu – oceniam jej jakość, wprowadzam stymulatory, przeprowadzam mezoterapię, ewentualnie lifting z użyciem kwasu hialuronowego. Nici zakładam dopiero, gdy skóra jest na nie gotowa. To nie są zabiegi do zrobienia na jednej wizycie – potrzeba czasu i cierpliwości.

Czyli to nie jest zabieg, do którego można podejść „z ulicy”?

Nie, jest to zabieg wykonywany na koniec procesu w ramach, którego przygotowuję skórę. Zawsze sprawdzam czy pacjentka nie ma przeciwwskazań. Np. czy jej tkanka nie jest zbyt wiotka i cienka- to przeciwwskazanie do zabiegu. Robię cały protokół zabiegowy: pierwszy tydzień to stymulatory; za kolejne 3 - Lift Booster. W międzyczasie podaję toksynę botulinową, a na koniec, gdzieś po 1,5-2 miesiącach, gdy skóra jest dobrze przygotowana, zakładam nici haczykowe. Każdą pacjentkę traktuje jednak indywidualnie, procedury i ich czas dopasowując do jej profilu.

Jaki zabieg poleciłabyś pacjentce, której zależy na poprawie wolumetrii twarzy, ale nie chce poświęcać aż tyle czasu?

Poleciłabym im wcześniej wspomniany Lift Booster. W tym zabiegu łącze stymulator - ampułkę z delikatnym kwasem hialuronowym i podaje go kaniulą podskórnie. Taka technika eliminuje ryzyko zwiększenia objętości twarzy, a uzyskujemy ładny efekt wypełnienia policzków i napięcia skóry. Poza tym botoks – daje szybkie i przewidywalne efekty. W następnej kolejności - stymulatory, czy wypełnienie ust. Często łączę dużo procedur podczas jednej wizyty – np. botoks, nici i usta. Szczególnie u pacjentek które np. przylatują z zagranicy i chcą kompleksowej terapii. Po kilku tygodniach wysyłają mi zdjęcia z efektem – a ten daje mi ogromną satysfakcję z mojej pracy.

Co polecisz pacjentkom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z medycyną estetyczną i boją się?

W takim przypadku zaczynam od delikatnych zabiegów: od mezoterapii, czy ostrzykiwania toksyną. Zawsze dopasowuję zabieg do indywidualnych potrzeb moich pacjentek.

A jak dbasz o pacjentki 55+, które nigdy nie korzystały z takich zabiegów?

Mam wiele takich pacjentek. Często przychodzą z polecenia – córki, czy koleżanki. Nigdy wcześniej nic nie robiły, ale teraz chcą się odmłodzić. W ich przypadku opracowuje plan działania. Czasem zaczynamy od botoksu, żeby efekt był szybki. Trzeba jednak uważać – w tym wieku mięśnie działają inaczej, łatwo o powikłania. Proponuję metody skuteczne, ale bezpieczne. Nie obiecuję, że mezoterapia raz na pół roku odmieni ich wygląd, tylko tłumaczę, że musimy być “bardziej agresywne” . Bardzo często słyszę od nich “Pani doktor trochę się boję”. “Naczelny diagnosta pacjentów” - mówiąc kolokwialnie - doktor Google - wprowadza naprawdę sporo nieuzasadnionego strachu i wątpliwości. Więc zawsze tłumaczę, co robimy. Nie zatajam informacji, że mogą pojawić się powikłania, że twarz może być opuchnięta. Ale też informuje, że nie zostaną same z ich obawami. Posiadam niezbędną wiedzę i doświadczenie, by pomóc w przy każdym powikłaniu. Do tych bardziej inwazyjnych zabiegów jak nici haczykowe używam znieczulenia nasiękowego, więc zabiegi są bezbolesne. Po zabiegu pacjentki często są zaskoczone: "To już? Myślałam, że będzie gorzej". W mojej pracy niezwykle ważne jest to, że jestem dyplomowanym lekarzem medycyny estetycznej oraz stomatologiem, więc mam anatomiczną wiedzę o układzie mięśni twarzy, głowy i szyi.

Czy pamiętasz jakiś szczególny przypadek z pracy – moment, który był dla ciebie wyjątkowy?

Przyszła do mnie kiedyś piękna kobieta, która nie dostrzegała tego w sobie i nigdy nie robiła też zabiegów. Zrobiłyśmy wolumetrię, usta, stymulatory, botoks. Po kilku tygodniach przysłała mi swoje selfie z ustami pomalowanymi czerwoną pomadką – wyglądała zjawiskowo. Była przeszczęśliwa. To niesamowite, jak takie zmiany potrafią dodać pewności siebie.

To musi być niezwykle satysfakcjonujące.

Kocham ten zawód. Nie wyobrażam sobie pracy w biurze czy korporacji. Nie mam nad sobą szefa, jestem wolnym strzelcem, jestem kapitanem na tym okręcie! Uwielbiam tą niezależność, myślę, że nie ma w życiu nic bardziej cennego niż wolny zawód. Trzeba kochać swoją pracę, mieć sporo empatii do ludzi, żeby wykonywać ją dobrze. Nie można patrzeć na pacjentów jak na źródło zysków. Myślę, że oni to widzą i dlatego zyskuję ich coraz więcej. Również to, że nie traktuję ich tak samo tylko do każdego z nich podchodzę indywidualnie. Wybieram najbardziej odpowiedni zabieg, właściwą dawkę leków do uzyskania efektu. Nie trzymam się też kurczowo podjętych decyzji. Często po rozmowie z pacjentem modyfikuję rodzaj zabiegu, z niektórych rezygnuję, w ich miejsce wprowadzam inne. Mnóstwo czasu poświęcam rozmowie na temat oczekiwanego efektu. Moją rolą jest w końcu tak dobrać i wykonać zabiegi, by go osiągnąć.

Podczas ostatniego wywiadu mówiłaś o marzeniu o własnym gabinecie. To właśnie spełnia się. Jakie masz kolejne plany na przyszłość?

Mąż i trójka dzieci! Żartuję, może w innym wcieleniu (śmieje się). Z tych przyziemnych - to wyjazd na “city break”. Chciałabym odwiedzić jakieś ciekawe, romantyczne miasto na południu Europy. Marzy mi się długi urlop, ale wiem, że w najbliższym czasie to będzie trudne do zrealizowania. Otwarcie gabinetu to dopiero początek, a nie koniec marzenia!

To kiedy widzimy się w nowym gabinecie Doktor Karoliny Winkel?

Już tego lata! Nie mogę się doczekać i zapraszam wszystkich do skorzystania z usług!