Czy ktoś zna taniego mechanika, a może już mechaniczkę samochodową? Albo czy ktoś zna tanią ekipę remontującą mieszkania? Takie pytania pojawiają się często w naszej przestrzeni, wszak nikt nie chce przepłacać. Druga sprawa to pytamy również czy znamy zaufanego mechanika lub może już mechaniczkę samochodową, albo pana kafelkarza lub może już panią kafelkarkę. Tu zdecydowanie chodzi o osoby, które rzetelnie wykonają swoją usługę i za rozsądne pieniądze.

Rozsądne pieniądze. Każdy chce dobrze zarabiać. Dobrze nie oznacza jak gwiazda rocka, ale przyzwoicie. Takie pieniądze, które pozwalają przyzwoicie i bez kombinowania żyć. Pozostaje jeszcze kwestia narastających potrzeb i apetytów w miarę jedzenia, ale to sobie już darujmy. Mijający rok 2024 dla wielu przedsiębiorców to rok sporych wzrostów kosztów pracy. Ceny poszły w górę tak, że przedsiębiorcy, zwłaszcza ci mniejsi zanim się połapali to już było po obiedzie. Cóż, kiedyś musimy w końcu tę Europę dogonić w zarobkach. Skoro tak ma być, to i ceny naszych usług będą rosły. A skoro ceny usług wzrosną to czy popyt się utrzyma? Dziś każdy może być ekspertem, ale nie wychylałbym się z mądrościami. Czasy mamy delikatnie mówiąc sejsmiczne, a wulkan, na którym leży nasz kraj chyba powoli się budzi. Jego aktywność zaczyna już dawać o sobie znać i tylko najbardziej zorientowani wiedzą kiedy nastąpi erupcja. Czarnowidzenie nigdy nie było mile widziane, bo stwarzało złą atmosferę. Ludzie wolą patrzeć na świat przez różowe okulary i nie martwić się tym, co stanie się za kilka lat. Czasami jednak dobrze jest mieć ten instynkt płaza, który wyczuwa nadciągający armagedon trzy dni wcześniej i zwyczajnie ucieka ze swoich terenów na te bezpieczniejsze. Ale ja tu nie armagedonem chcę straszyć. Chodzi o to, że na te mniej przewidywalne czasy trzeba się przygotować. Słowa te kieruje bardziej do drobnych przedsiębiorców, biznesowej soli ziemi naszej. Polska to ogromny kraj, choć politycznie zdewastowany, to jeszcze nie zabetonowany. Kraj o tyle dziwny i orientalny, że nie wiedzieć czemu wszystko to jakoś się jeszcze trzyma, rozwija i nie można mówić o jakiejkolwiek zbliżającej się katastrofie. Wszak przeżyliśmy pandemie to już nic nam nie podskoczy. Ale czy aby napewno? My drobni i średni przedsiębiorcy z dorobkiem powinniśmy wiedzieć, że nie wolno stawiać dziś wszystkiego na jedną kartę. Liczymy się z tym, że czasami trzeba z czegoś zrezygnować, zrobić kilka kroków do tyłu, aby tor lotu naszej firmy był stabilny. Tak to widzę. Czy jesteśmy jednak gotowi na powrót tego, co było przed mitycznym 15 października? Wielu z nas się tym zamartwia, między innymi ja. Ale bardziej martwi mnie to ile czasu jeszcze pozostało do ewentualnej bezpiecznej ewakuacji. Czy może jak Amerykanie w okresie zimnej wojny budować przydomowe schrony atomowe? Naprawdę oni myśleli, że przeżyją w nich atak nuklearny i za tydzień czy dwa jak gdyby nigdy nic z nich wyjdą i znów będą podlewać swoje ogródki? Cóż, każdy ma swoje teorie i pomysły. To jak w biznesie, wszyscy mamy własne koncepcje i w nie wierzymy. Dopiero życie je weryfikuje i często jest tak, że nie ma co zbierać. Tak to niestety było, jest i będzie. Jestem zdecydowanym zwolennikiem dywersyfikacji działań biznesowych. Używając porównań wojskowych nasza biznesowa kompania podzielona jest na kilka plutonów, a te na kilka drużyn. W wyniku zmasowanego ataku wroga mocno zdziesiątkowany III pluton został wchłonięty przez I i II pluton. Stracony sprzęt zastąpiono tym, co mamy i decyzją dowódcy kompanii umacniamy się na utrzymanych odcinkach i będziemy się bronić, aby ich nie stracić. W efekcie przetrwaliśmy ataki i zwycięsko utrzymaliśmy swoje tereny. Koszty operacji wzrosły, ale nasz oddział dał radę i teraz jesteśmy już bezpieczni. Trzeba tylko znaleźć sposób, aby utrzymać ten sprawdzony team, bo w warunkach pokoju razem zajedziemy daleko. A niby jak to zrobić? Nie takie imprezy w końcu w życiu kładliśmy, więc znajdziemy jakieś rozwiązanie.