Długie i fascynujące podróże to nie tylko domena ludzi. Śmiem twierdzić, że jednymi z największych globtroterów na świecie są produkty spożywcze. Musicie sobie uzmysłowić, że soczysty pomidor, jędrny ziemniak, czy chrupiąca sałata zanim trafią na nasze stoły wyruszają w epicką podróż pełną niedorzecznych przygód. Czy kiedykolwiek patrzyliście na swoje śniadanie z myślą, skąd to wszystko się tu znalazło? To nie jest krótka i błoga przejażdżka, to często wyprawa na koniec świata w rollercoasterze.
Wydaje nam się, że gdzieś na sielskiej wsi, rolnik z namaszczeniem sieje ziarna na wyselekcjonowanym kawałku ziemi… Tak byłoby w idealnym świecie, ale żeby zaspokoić głodnych ludzi na całym świecie rzeczywistość jest bardziej brutalna. Często to są jałowe połacie ziemi pełne pestycydów i nawozów, gdzie mechaniczne potwory dbają o jak największe plony. Nasze owoce i warzywa chłoną chemikalia jak gąbka wodę, w tempie formuły 1 czekają na swój debiut na świecie.
Niestety, nasza wiejska idylla szybko ustępuje miejsca przemysłowej produkcji żywności. Pomidor zostaje wyrwany ze swojego domu i przetransportowany do wielkiego magazynu, gdzie zostaje posegregowany, opakowany i poddany kolejnym zabiegom, które mają zapewnić jego świeżość. W międzyczasie, sałata i ziemniaki przeżywają swoje własne traumatyczne chwile. Sałata, wcześniej skropiona deszczem z nieba, teraz jest spryskiwana tajemniczymi substancjami, które mają przedłużyć jej życie na sklepowej półce. Ziemniaki, które mogłyby dorastać w ciemności ziemi, teraz są skanowane, sortowane i przemywane jakby były towarem na czarnym rynku. To początek tej jakże kolorowej historii.
Nasze produkty wyruszają w podróż, która czasem może przypominać wycieczkę do Mordoru. Samochody, samoloty, statki - wszystko po to, aby te cenne towary były dostarczone na miejsce przeznaczenia. Pomidory z Hiszpanii, ziemniaki z Peru, sałata z USA - każdy z nich podróżuje setki, jeśli nie tysiące kilometrów, aby znaleźć się na naszym talerzu. Oczywiście, nie obywa się bez wielu przygód: korki na autostradach, burze na morzu, strajki na lotniskach. Ale kto by się przejmował, przecież to tylko jedzenie.
Po tej długiej i wyczerpującej podróży nasze produkty wreszcie trafiają na półki supermarketów i oczekują, aby nie być ostatnimi w kolejce do naszych koszyków. Teraz te pięknie zapakowane i kuszące kolorami warzywa i owoce wyglądem trafiają w nasze ręce. To my najbardziej wybredni konsumenci decydujemy o finale tych podróży. To przecież musi być straszna siara spleśnieć na samym finiszu i zanim rozkręcą smak potraw odjadą na tamtem świat nieboskłonu warzywno-owocowego. Wybrane mają ten ostatni transport do naszych domów, gdzie czeka ich ostatnia próba. W świecie bajkowym te smakołyki trafiają do najlepszych sałat z wyszukanymi dressingami, ale nasz świat nie zawsze jest kolorowy i duża część zapomniana w naszych lodówkach kończy swój żywot w koszu.
Dlatego pamiętajcie o tych przygodach, najlepiej kupujcie lokalnie i sezonowo, gdzie łańcuch dostaw jest krótki z gwarancją poznania ciekawych osób, które pomagają naturze w powstawaniu pysznych i jakościowych smakołyków. Nie ma sensu pałaszowania pomidorów w styczniu, czy truskawek w lutym. Obserwujcie co dosłownie wylewa się ze straganów w danym czasie, dajcie się ponieść pięknej i fascynującej podróży z sezonowymi delikatesami. Kupujcie odpowiedzialnie i dbajcie o naszą planetę. Zwracajcie uwagę skąd pochodzi jedzenie, to ma ogromne konsekwencje dla naszego środowiska i naszego zdrowia. Niby pierdoła, ale to może zmienić oblicze naszej ziemi, wszakże jesteśmy tu na chwilę podczas naszej urokliwej podróży z tymi dobrodziejstwami.